Fridomia z emigracji

Komentarz Pana Mariusza z Irlandii zainspirował mnie swoim mailem do napisania tego tekstu. Dotyka on w korespondencji bardzo ważnej kwestii- kredytowania zakupu nieruchomości dla Polaków zarabiających w krajach UE. Sprawa jest ciekawa, bo wielu ludzi myśli ,że droga do kredytu jest zamknięta, jeśli pracujemy za granicą. Nic bardziej mylnego. Jak się do tego zabrać?

Jeśli pracujemy poza UE banki są nieco bardziej konserwatywne, dlatego trzeba koniecznie się skontaktować z doradcą kredytowym, żeby oszacować wstępne możliwości. Na pewno dobrze zacząć od zaplanowania swojej przyszłości. Czy planujecie pozostać poza Polską na stałe, czy też wolicie np. wychowywać dzieci w Polsce tak, aby nie pozbawiać dziecka kontaktu z dziadkami? Czy nie będzie korzystniej jeśli będziecie budować fridomię na obczyźnie? (zwykle, ze względu na wysokie ceny nieruchomości- nie). Czy warto angażować wszystkie środki w przedsięwzięcie, czy też tylko jakąś część z odłożonych pieniędzy, bo za resztę planujemy sprowadzić się do Polski albo otworzyć firmę tam, gdzie jesteśmy? Gdy to wszystko zaplanujemy –  możemy działać. Z racji tego, że banki dopuszczają spłatę kredytu bezpośrednio w walucie można myśleć nad kredytami w Euro, jeśli w takiej walucie otrzymujemy wypłaty. Ryzyko kursowe nie wystąpi, a będziemy mogli cieszyć się niższym oprocentowaniem.

Skoro już mamy wszystko zaplanowane, sprawdzamy zdolność kredytową i czeka nas przyjemna niespodzianka. Jeśli bierzemy kredyt w dwie osoby i zarabiamy łącznie 3000 Euro miesięcznie, nie mamy dzieci, ani kredytów do spłaty, nasza zdolność kredytowa będzie liczyła ponad milion złotych. Starczy na ładnych kilka kawalerek, a więc można od razu myśleć nad portfelem mieszkań.

Do eldorado z połowy roku 2007, kiedy to z marszu można było uzyskać 130% wartości nieruchomości w kredycie nie ma powrotu. Upadek Lehman Brothers zachwiał rynkami finansowymi i zmienił wiele. W roku 2008 nie było poza dwoma bankami żadnej możliwości kredytowania dla klientów zza granicy, a to i tak zwykle z 20% wkładem własnym. Od roku 2008 sporo się w kredycie hipotecznym zmieniło – jest znacznie taniej i łatwiej uzyskać kredyt niż tuż po upadku Lehmana. Również dla klientów zza granicy. Również na 100% wartości nieruchomości. Niemniej, są pewne utrudnienia.

Pierwszym są tłumacze przysięgli i druki bankowe. Jeśli pracujemy np. w Islandii to czasami zdarza się, że nasz pracodawca nie mówi po angielsku. Musimy tłumaczyć dokumenty z islandzkiego na polski. Niestety w Polsce takich tłumaczy nie ma zbyt wielu, więc na dokumenty trzeba trochę poczekać albo tłumaczyć w Islandii.

Drugi to geografia. Mamy wybór między dwoma przylotami do Polski a trzytygodniowym, długim pobytem. Uważam, że lepszym pomysłem jest przylot na weekendowe złożenie wniosku kredytowego, a następnie tygodniowe wakacje, podczas których podpisujemy umowę kredytową, akt notarialny oraz przelewamy środki dla zbywcy. Ten problem można zlikwidować korzystając z usług przyzwoitego doradcy, który będzie sprawy doglądał, gdy akurat klienta nie będzie w Polsce.

Trzeci to problem bardzo prozaiczny- trudno wybrać dobre mieszkanie pod wynajem będąc za granicą. Tutaj warto skorzystać z pomocy rodziny i znajomych, która może być bardzo pomocna w wyszukiwaniu okazji albo wyspecjalizowanego biura nieruchomości. Jeden post na facebooku z prośbą o nasłuchiwanie czy ktoś nie ma do sprzedania mieszkania albo rozklejenie ogłoszeń rękami kuzynów czynią cuda. Tą samą drogą i podobnymi sposobami możemy również szukać osób, które będą od nas wynajmować. Zanim nie nabędziecie biegłości w wynajmowaniu dobrze jest gościć w swoim mieszkaniu znajomych lub osobę z polecenia. Z pewnością będziecie czuli się pewniej.

Z drugiej strony, jeśli nie planujecie powrotu do Polski to będąc obytym w świecie, dysponując kapitałem i znając języki można myśleć nad budowaniem fridomii w innym miejscu na świecie. Będąc Polakiem, pracując w Irlandii można przecież kupować mieszkania na wyspie Man, Cyprze czy innych przyjemniejszych podatkowo krajach o większym potencjale wzrostu gospodarczego i cen nieruchomości niż Polska. Musielibyśmy się wtedy liczyć z kupnem za gotówkę (może zrzucenie się w gronie znajomych emigrantów?) lub utrudnieniami w pozyskiwaniu kapitału bankowego, bo zwykle musiałby on być pozyskany na miejscu. Dla zdeterminowanego na fridomię pod palmami inwestora nie będzie to jednak problem.

Bartosz Majewski

tel: 504 206 158
e-mail: bartosz.majewski@hipotekaplus.pl
www: www.hipotekaplus.pl
Twój Osobisty Doradca Na Telefon

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

6 Responses

  1. Tylko, dlatego że sam kilka tygodni temu sfinalizowałem zakup pierwszego mieszkania, powiedzmy „zdalnie”, bo mieszkam i pracuję dość daleko od Polski, chciałem dodać kilka komentarzy do artykułu Bartosza.

    Po pierwsze z finansowaniem wcale nie jest tak łatwo jak Bartosz pisze, chociaż zdolność kredytowa jest rzeczywiście wysoka to banki podchodzą do nas jak do jeża, nie pasujemy do schematów, więc albo odmawiają albo marża jest tak wysoka, że nie pokaźnie odstaje poza wartości rynkowe dostępne dla rodaków z Polski. Zorganizowanie (sensownego) finansowania zajęło mi około 3 miesięcy, przy czym wydałem jakieś 1000 PLN na tłumaczenia dokumentacji dla banku i straciłem pierwszą „okazję” na zakup mieszkania. Sprzedający się po prostu wycofał.

    Niedogodność związaną z częstymi podróżami można załatwić dając komuś z rodziny pełnomocnictwo do wykonywania wszelkich czynności związanych z zakupem nieruchomości na terenie Polski, włączając w to pełnomocnictwo na podpisywanie wniosków i umowy kredytowej. Uwaga takie pełnomocnictwo musi być notarialne a i tak spotkałam się z bankami, które mają swoje pełnomocnictwa i nie akceptują tych wystawionych przez notariusza.

    Niestety bez pomocy rodziny lub zaufanego partnera, pełnomocnika się nie obejdzie. Jest mnóstwo pracy na miejscu przy wybieraniu mieszkania, organizowaniu finansowania, odbiorze, remoncie, wynajmowaniu i później utrzymaniu nieruchomości.

    Życzę Wszystkim rodakom z emigracji powodzenia i dobrej zabawy w osiąganiu Fridomii.
    Pozdrawiam
    Jarek

  2. Panie Jarku,

    Wsparcie na miejscu zawsze się przydaje. Z kosztem tłumaczenia- wszystko zależy od tego z jakiego języka tłumaczymy. Często jest to dużo mniej niż 1000 PLN. Dużo zależy też od kraju czy pracodawcy- jeśli księgowi nie widzą problemu to wypełnienie druków po Angielsku nie stanowi problemu w większości banków ,które się nie zamykają na emigrację.

    Ps. A w jakim banku Pan brał kredyt?

    Pozdrawiam Serdecznie.

  3. Kredyt brałem w DB. I przyznam, że obsługujący mnie sprzedawca bardzo pomógł, chociaż nie dostałem możliwości negocjowania niektórych warunków umowy (bank wysłał mi umowę na dzień przed podpisaniem aktu notarialnego). Mimo wszystko dostałem warunki całkiem niezłe jak na te czasy, a czego się nauczyłem o bankach …….. to wykorzystam przy zakupie następnego. A kredyt zawsze można skonsolidować później.

Skomentuj Bartosz Majewski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.