Po czym poznać dobrego doradcę kredytowego cz.2

Wiele się dzieje na rynku kredytów hipotecznych. Mieszkania krążą, kredyty idą jak ciepłe bułeczki, dodatkowo przychodzi sporo maili od fridomiaków, za co wielkie dzięki. Niestety ogrom zadań przekłada się na mniej czasu na pisanie tekstów. Postaram się jednak publikować nieco częściej, nawet w tak gorących okresach jak ten, który miał miejsce przez ostatnie dwa miesiące. Gorący okres skłania do kontynuowania przemyśleń nt. tego jak dobierać partnera finansowego. Temat jest na czasie tym bardziej, że na rynku jest gorąco.

Skoro mamy już sojusznika, który chce nas usatysfakcjonować na tyle, żebyśmy przekazali jego numer telefonu wszystkim naszym znajomym pozostało tylko jedno. Sprawdzić czy oprócz tego ,że ma dobre podejście ma też możliwość zaoferowania nam realnej wartości i czy aby na pewno chce być szczęśliwy szczęściem swojego klienta i kolejnych, z polecenia. A może nie rozumie swojej roli zbyt dosłownie i chce być szczęśliwy szczęściem dużej prowizji i kolejnych dużych prowizji od klientów z polecenia? I jak ja, szary człowiek, bez wykształcenia ekonomicznego mam to sprawdzić?

Jeśli nie czytaliście jeszcze mojego poprzedniego tekstu można znaleźć go tutaj:

http://fridomia.pl/2011/03/15/po-czym-poznac-dobrego-doradce-kredytowego/

                Przede wszystkim wyróbmy sobie nawyk skąpca i selekcjonujmy koszta i produkty. Naszym celem jest osiągnięcie minimalnej raty i minimalnej kwoty kosztów około kredytowych kosztem skorzystania z jak najmniejszej ilości jak najmniej kosztownych produktów. Często warto korzystać z opcji dodatkowych jak karta kredytowa czy fundusz inwestycyjny, ale priorytetem dla nas powinny być obniżki raty za cenę skorzystania z dodatkowych produktów. Ważne: Najgorszym co możemy zrobić to wstydzić się  wyraźnie artykułować swoje oczekiwania i żądania. Jak doradca ma trafić w oczekiwania jeśli ich nie zna? Jeśli nie będą one przystawać do rzeczywistości, dobry doradca będzie mógł to wykazać i przekonać nas.

Dlatego jeśli doradca chce nam sprzedać fundusz inwestycyjny to warto się zastanowić po co- skoro już zdecydowaliśmy, że nie będziemy budować wolności finansowe w oparciu o giełdę, tylko o inwestycje w nieruchomości.  Czy nie jest tak dlatego, że wiąże się to tylko z dodatkową prowizją dla naszego doradcy a nie z wartością dla nas? To nic złego, że doradca chce zarobić na kliencie jak najwięcej- tak długo jak wiąże się to z realną wartością dodaną po stronie klienta.

Kończąc temat wyboru doradcy chciałbym zauważyć, że my jako klienci również powinniśmy nastawiać się na współpracę długofalową. Dobrze jest mieć sprawdzonego, zaufanego człowieka, który zawiaduje finansową stroną naszego budowania fridomii. Jeszcze lepiej, jeśli mu się odpowiednio „sprzedamy” i sprawimy, że będzie czuł, że już jesteśmy jego klientami na zawsze, i że jak kredyt albo finanse to tylko u niego. To poczucie zaowocuje tym, że będzie się odzywał od czasu do czasu jak przypomni sobie o nas i będzie chciał zaproponować coś co może się nam przydać. Dlatego, gdy negocjujemy warunki kredytu miejmy na uwadze interes doradcy- żeby pracując z nami nie tracił. Dla nas obniżka raty o 50 PLN może oznaczać dla niego ½ mniej dochodu z naszej transakcji. Gwarantuję, że szczęśliwy doradca po naszej stronie zwróci się w czasie i korzyściach kilkanaście razy bardziej niż te 50 złotych. O ile oczywiście zastosowaliście się Państwo do rad z tego i poprzedniego tekstu.

Sumarycznie, jeśli po uruchomieniu kredytu w dalszym ciągu mamy ochotę polecać doradcę swoim znajomym to nie wahajmy się tego robić. Na rynku jest jeszcze sporo amatorów przed którymi trzeba chronić swoich bliskich.

 Pozdrawiam Serdecznie.

 Bartosz Majewski

 504 206 158

 Bartosz.majewski@hipotekaplus.pl

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

2 Responses

  1. Panie Bartoszu,

    Dziękuję za kolejny tekst. Jest bardzo dobry i doceniam, że znajduje Pan czas na dzielenie się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem, pomimo nawału innych obowiązków.

    Czytając Pana tekst nasunęło mi się 1 pytanie/prośba. Czy mógłby Pan rozwinąć myśl dotyczącą tego, że obniżając sobie ratę kredytu o PLN 50 (rozumiem, że w skali miesiąca), możemy spowodować spadek o 1/2 prowizji doradcy? Z czego to wynika?

    A nawet jeśli tak jest, to czemu miałbym chcieć “oferować” PLN 50 miesięcznie (przez 25 lat uzbierałoby się z tego kilkadziesiąt tysięcy złotych!!!), aby utrzymać dobre relacje z doradcą?

    Sławek Muturi

  2. Panie Sławku,

    W części banków taka sytuacja ma miejsce. Tzn. do pewnego punktu przedstawiciel bankowy może zejść z ceny dla klienta pod pewnymi warunkami (duży kredyt, dobra historia kredytowa, dobre zarobki, eksponowane stanowisko, duża ilość produktów sprzedanych klientowi) bez konsekwencji dla swojego wynagrodzenia. Od pewnego punktu ustępstwa są już ściśle powiązane z wysokością prowizji dla przedstawiciela banku, więc będzie on bardzo niechętny obniżaniu raty klienta kosztem swojego wynagrodzenia. Z drugiej strony, przyparty do muru obniży, bo skalkuluje, że lepiej zarobić mniej niż nie zarobić nic.

    Odpowiadając na drugie pytanie: przy kredycie na 20 lat zysk 50 PLN w skali miesiąca oznacza sumaryczną kwotę 12.000 PLN. W mojej opinii zdrowa relacja z doradcą kredytowym może i powinna być dla klienta warta więcej niż te 12 tysięcy. Nie znamy dobrego dekoratora wnętrz, notariusza, firmy budowlanej, uczciwego dewelopera, szybkiego rzeczoznawcy, pewnej ekipy remontowej? Wystarczy telefon do doradcy takiego jak ja i już znamy- mało tego, zwykle wyjdziemy z porządnym rabatem na każdą z tych usług. Wystarczy powołać się na nazwisko doradcy. Suma zysków na rabatach i strat, których nie poniesiemy i czasu, który zaoszczędzimy spokojnie przekroczy 12.000 bo jesteśmy inwestorami, którzy wielokrotnie będą się stykać z przedstawicielami tych profesji. Każdy rozsądny doradca, który kalkuluje swój zysk w perspektywie lat buduje wokół siebie pewien ekosystem ludzi, którzy mogą dawać wartość dla jego klientów. W efekcie jego klienci są bardziej usatysfakcjonowani a “podwykonawcy” również są mu wdzięczni za podesłanych klientów.

    Na koniec definicja naukowa negocjacji, która często pasuje także do pracy doradców finansowych:

    Negocjacje to proces interakcji, w którym przynajmniej dwie strony
    widzące konieczność wspólnego zaangażowania dla osiągnięcia celu,
    ale początkowo różniące się oczekiwaniami,
    próbują za pomocą argumentów i perswazji
    przezwyciężyć dzielące je różnice
    i znaleźć wzajemnie satysfakcjonujące rozwiązanie.

    Z mojego doświadczenia najważniejszy jest ostatni akapit. I tym kieruję się w każdym moim działaniu, niezależnie czy w relacjach z klientami, czy też z wynajmującymi mieszkania.

    Pozdrawiam Serdecznie.

Skomentuj Bartosz Majewski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.