Fridomia na spływie kajakowym na Czarnej Hańczy

Zeszły weekend spędziłem z moim synem na Czarnej Hańczy. Rozpoczęliśmy w sobotę w Sarnetkach (niedaleko Augustowa) i płynęliśmy przez Frącki, z noclegiem w Zborczysku (ok 24 km spływu), a następnego dnia kolejne 12 km z metą w Rygoli – całkiem blisko granicy z Białorusią.

W sobotę po południu trochę pokropiło, ale nie na tyle, abyśmy porzucili wiosłowanie. A w niedzielę było pochmurno, ale nie na tyle zimno, abyśmy nie popływali w rzece. Nieszczególnie wybraliśmy miejsce do pływania, bo o ile była to bardzo malownicza zatoczka, o tyle nurt rzeki był w tym miejscu wyjątkowo silny. Starając się płynąć w górę rzeki silnymi ruchami rąk i nóg, właściwie staliśmy w miejscu – trochę to przypominało truchcik po stacjonarnej bieżni.

Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie to, że spotkaliśmy tam tak niewielu turystów. W niedzielę wypłynęliśmy o 9-tej rano i gdyby nie to, że zrobiliśmy sobie trzy dłuższe postoje (dwa razy, aby podziwiać piękno natury, a raz aby sobie popływać) to pewnie nikogo byśmy na rzece nie spotkali. A i tak w sumie minęło nas może 15 kajaków (przy czym połowa kajakowiczów to byli Niemcy). Przez niemal cały czas otaczała nas cisza, przerywana tylko śpiewem ptaków oraz pluskaniem wody spływającej z wioseł. Nie wiedziałem, że cisza może tak genialnie  brzmieć.

Więcej wolności od zgiełku i hałasu !

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.