“Za mało konkretów” na antenie Kontestacji. Czyżby?

W czwartek (13.10.2011) odbyła się kolejna dyskusja na łamach Kontestacji. Oto link: http://www.kontestacja.com/?p=episode&episode=898.

Z wypowiedzi na czacie oraz w komentarzach do audycji wiele osób wyrażało przekonanie,  że podaję zbyt mało konkretów, opowiadając o tym, że trzeba zacząć od wizji. “Konkretem” – jak wnioskuję – byłoby powiedzenie przeze mnie skąd wziąć pieniądze na start… Z perspektywy swoich lat, doświadczeń, rozmów z setkami osób nt ich wolności finansowej, pozwolę sobie nie zgodzić się z tymi wypowiedziami.

Największy “konkret” i jednocześnie – przyznaję najtrudniejszy – to jest jak zmienić swoje myślenie o życiu. Skąd zdobyć pieniądze na start to technikalia, a nie “konkret”. Tych sposobów są setki – wystarczy się tylko rozejrzeć dookoła. Ktoś mało zarabia? To niech zmieni pracę na więcej płatną. Albo weźmie dodatkowy etat. Albo rozpocznie sprzedawanie czegoś na e-Bay. Albo udziela korepetycji grupkom uczniów. Albo niech zacznie pracować w jakimś MLM-ie. Albo sprzeda jakieś swoje niepotrzebne aktywa (typu ziemia, fundusze inwestycyjne). Albo niech zacznie systematycznie oszczędzać. Albo niech wyjedzie zagranicę. Albo niech wymyśli sposób na zbieranie na dużą skalę od swoich sąsiadów makulatury czy niepotrzebnego żelastwa. Albo – tak jak jakiś nastolatek z Kalifornii, o którym już na blogu pisałem – wymieniać się na e-Bay przedmiotami, aż się w końcu zdobędzie mieszkanie poprzez wymianę. Albo niech stworzy spółdzielnię pracy dla nastolatków. Albo niech wygra konkurs wiedzy w TV. Albo niech zdobędzie kwalifikacje tłumacza przysięgłego. Albo ….

“Jak to? Skąd mam na to wziąć czas?”. Wczoraj byłem na degustacji wina, zaproszony przez kolegę z dawnej pracy. Dobrze wiem jak intensywnie pracuje się w firmie konsultingowej, po kilkadziesiąt godzin tygodniowo, a pomimo to, mój kolega znajduje czas, aby jeździć do Hiszpanii, poznać proces tworzenia wina i wybrać ciekawe, małe winnice produkujące wysokiej jakości wina tradycyjnymi metodami. Otworzył sklep internetowy, buduje swoją bazę klientów, nawiązuje kontakty z dobrymi restauracjami. Robi to wszystko “po godzinach” swojej normalnej pracy. Pracuje ogromnie ciężko – po co? Bo ma wizję tego, że wkrótce będzie się chciał utrzymywać z handlu winem, a nie z pracy na etacie. Dodatkowo wiem, że ma żonę, dzieci, obowiązki rodzinne. Co więcej, kolega wcale nie wyglądał na steranego życiem – uśmiechał się, z ogromnym entuzjazmem i znawstwem opowiadał o swoich winach. Więc jeśli on może, to może też każdy inny 18-to czy 25-cio latek.

Natomiast wg mnie NIE WYSTARCZY, że osoba zarabiająca PLN 2000 miesięcznie zacznie nagle – z dnia na dzień – zarabiać PLN 20 000 miesięcznie, aby stać się wolną finansowo. Pomyślcie proszę: na 100 osób dziś zarabiających te PLN 2000, którym ja dałbym możliwość zarabiania PLN 20,000 miesięcznie, ile osób by systematycznie oszczędzało tę nadwyżkę PLN 18.000 miesięcznie? No, tak uczciwie: ile? Ja myślę, że żadna ! Może połowa by postanowiła tak właśnie zrobić, ale po miesiącu, dwóch, zaraz by się pojawiły nowe “potrzeby” – większy samochód, nowszy Blackberry czy inne cudeńko, większe mieszkanie, jakieś fajne wakacje, tra-la-la. Część osób by się tak przyzwyczaiła do swojego nowego statusu, że zechciałaby go sobie wręcz poprawić (“do luksusu łatwo się przyzwyczaić”), aby dorównać swoim nowym znajomym z “modnego” klubu fitness czy z pola golfowego, zaciągając kredyty na różne “oznaki statusu majątkowego”, “odznaki przynależności”, “dowody sukcesu życiowego”.

Nie wierzycie? Nie przekonani? To z innej strony. Znam wiele osób zarabiających w Polsce PLN 20.000 miesięcznie, ba nawet jedną zarabiającą EUR 100.000 miesięcznie (!), które nie osiągnęły wolności finansowej. Daleko im od tego. Praktycznie, po wielu latach pracy nie mają żadnych aktywów, tylko same pasywa. Może byłyby w lepszej sytuacji gdyby zarabiały EUR 200,000 miesięcznie? Szczerze? Śmiem wątpić.

Dlatego konkludowanie, że zbyt mało “konkretne” jest mówienie o postawieniu sobie jasnej wizji finansowego aspektu swojego życia, a potem konsekwentne trzymanie się obranego kursu przez długie lata, jest dla mnie … niezrozumiałe.

Powtórzę jeszcze raz. W myśl ukraińskiego (chyba) przysłowia, że ten kto chce, szuka sposobów, a ten kto nie chce, szuka przyczyn: pieniądze na start to naprawdę błahe technikalia. Ten, który chce osiągnąć wolność finansową, znajdzie na to sposób dostosowany do swojej sytuacji wyjściowej. Ten, kto nie chce, znajdzie w swojej sytuacji wyjściowej wiele wymówek.

Z perspektywy wolności finansowej, nieporównywalnie ważniejsze od tego jak zdobyć pieniądze jest wiedzieć precyzyjnie co się z nimi później zrobi. Nauczenie się jak satysfakcjonująco żyć PONIŻEJ swoich możliwości finansowych – jakiekolwiek by one nie były – to absolutnie kluczowa umiejętność na drodze do wolności finansowej.  Więcej. Śmiem twierdzić, że bez tej umiejętności nikt nie jest w stanie osiągnąć wolności finansowej. Nie warto tym sobie w ogóle głowy zawracać, tylko lepiej nauczyć się cieszyć z życia w korporacji i spłacania kredytów konsumpcyjnych. To jest o wiele łatwiejsza droga, bardziej popularna, wspierana przez cały system marketingowo-bankowy, dysponujący ogromnymi środkami na medialne wykreowanie w konsumentach takich właśnie potrzeb i pragnień.

Wybór należy do każdego z Was, z oddzielna. Ja Wam tylko życzliwie życzę świadomych wyborów, z których będziecie sami zadowoleni za 30,50 lat.

Ale żeby było “konkretniej”, to mam do Was prośbę. Podzielcie się proszę swoimi pomysłami na zdobycie pieniędzy na inwestowanie w nieruchomości. Na początku tego wpisu podałem ich około tuzina. Twierdzę, że są ich setki, czy to możliwe?

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

17 Responses

  1. Sławek, ja sluchalem tego odcinka, faktycznie zabraklo mi rozwiniecia tematu – “Jak zaczac ?”.
    Zakladamy, ze mamy jakies odlozone pieniadze i kupujemy za te pieniadze (wklad wlasny) i kredyt kawalerke. Udalo nam sie utrzymac “nad woda” i mamy dodatni przychod (cash flow) – 200zl/mc.
    Taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny. Zakladamy, ze pracujemy lub mamy swoja firme,
    odkladamy nadwyzki z naszej pracy na cel wolnosci finansowej za pomoca wynajmu nieruchomosci. Nie mamy konsumpcyjnego stylu zycia.
    Ok, co dalej ? Jak realizowac zalozenie jedna kawalerka na rok, propagowane przez Ciebie ?
    Kawalerka srednio koszt okolo 100.000 zl, czyli musialbym kilka tysiecy odkladac miesiecznie,
    calkiem sporo, kogo na to stac ? Zgodnie z zalozeniami – wolnosc finansowa za pomoca tych aktywow ma byc dla kazdego. Ale jak ? To jest ciekawe. I moim skromnym zdaniem to jest np. rozwiniecie tematu jak na poczatku,
    pozdrawiam wszystkich Fridomiakow !

  2. Sławku, bardzo rzadko robię wpisy na Fridomii ale po przeczytaniu poprostu musiałem Ci powiedzieć, że napisałeś

    FANTASTYCZNY TEKST :)

    ze sposobów zarabiania pieniędzy na zakup nieruchomości ja polecam założenie biznesu,
    mogę też polecić książkę “Biznes Po Prostu” Leszka Czarneckiego, naprawdę warto się uczyć od najlepszych :)

    1. Wojtku, z tak milymi wpisami, zapraszam Cie do czestszego wypowiadania sie na lamach Fridomii (ha,ha). A tak na serio, to dzieki za polecenie tej ksiazki. Jeszcze nie mialem okazji do niej siegnac, ale zrobie to z pewnoscia.

  3. Sławku popieram Ciebie w 100%. Ja pracuję w korporacji (niestety), ale wszystkie oszczędności lokuję w nieruchomościach. Próbowałem kiedyś prowadzić różne interesy – jedne wychodził, inne nie wychodziły, ale jeżeli już zarobiłem jakieś pieniądze – zawsze je odkładałem na lokatę. Po kilku latach uzbierało się tego troszkę, ale chociaż jeździłem starym gratem (podarowany przez Ojca 15 letni Opel Kaddet, który notabene zarobił na siebie 1000%, pomagając mi w moich biznesach i na pewno nie był pasywem), nie miałem pokusy kupować lepszego samochodu, chociaż było mnie stać na kupienie naprawdę dobrego :) Oczywiście moi koledzy kupowali – co jakiś czas coraz lepsze samochody, których utrzymanie kosztowało ich bardzo dużo, a po jakimś czasie, były niewiele warte :) a ja ciągle jeździłem swoim Opelkiem i zarabiałem :)
    Pierwsze mieszkanie otrzymałem od rodziców (za co jestem im bardzo wdzięczny), ale musiałem je sam wyremontować (znowu pomógł Ojciec i przyszły Teściu – pewnie pojawią się komentarze – łatwiej mi było zacząć, bo dostałem mieszkanie od rodziców – trudno, nic na to nie poradzę). Ponieważ było 2 pokojowe, podjęliśmy z narzeczoną decyzję, że będziemy wynajmować drugi pokój 2 studentkom (bardzo fajnie się razem mieszkało – oczywiście na początku trzeba ustalić zasady) – starczało na wszystkie opłaty + znowu odkładaliśmy każdy zarobiony dodatkowo grosz na lokaty. Rozpocząłem pierwszą pracę 7zł./h brutto (w tej samej firmie pracuję do dzisiaj tylko stawka się zmieniła :) – nocki po 12h., weekendy – tak aby udało się połączyć pracę ze studiami na 2 kierunkach (ostatecznie nie udało mi się skończyć drugiego kierunku – szkoda – było to Zarządzanie Nieruchomościami – ale co tam teoria – liczy się praktyka :)
    Wesele :) jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu – wspaniała zabawa do białego rana !!! Oczywiście cała gotówka (całkiem spora) z prezentów od gości na lokatę :) Nieustanne zbieranie (w Polskich realiach zarabiania), odmawianie sobie niektórych przyjemności, przez około 3 lata pozwoliło na zakup pierwszej kawalerki za gotówkę (oczywiście remont sam z moim Teściem) – jak myślicie – na wynajem ?? Nie – zamieszkaliśmy tam z żoną sami, ponieważ wynajęliśmy nasze mieszkanie 2 pokojowe – lepszy dodatni Cashflow niż z kawalerki. Męczyliśmy się w tej kawalerce (wkrótce pojawiła się na Świecie dzidzia:) przez ponad 2 lata. W międzyczasie, awansowałem w pracy i miałem coraz lepsze dochody – pozwoliło to na zakup trzeciego mieszkania – kawalerki – tym razem w 100% na kredyt. Oczywiście wszyscy znajomi, którzy wcześniej śmiali się z mojego samochodu, teraz przecierali oczy ze zdumienia – a ja konsekwentnie robiłem swoje. Minęły 4 lata – spłaciliśmy kredyt w 95% – ponieważ nadpłacaliśmy go nieustannie i skracaliśmy okresy kredytowania (mniejsze odsetki dla banku) – jakoś tak dziwnie się żyje mając kredyt – więc woleliśmy go szybciej spłacić. Żona nieraz narzeka, że żyjemy zbyt oszczędnie, ale wyjaśniliśmy sobie na początku, do czego dążymy i nie ma z tego powodu większych kłótni. Raz do roku staramy się wyjeżdżać za granicę i jak najwięcej zwiedzać, odpoczywać i obserwować inne kultury. Teraz przed nami kolejny dylemat – budować dom (raty kredytu na dom pokryłyby dochody z wynajmu naszych mieszkań) czy kupić kolejne mieszkanie na kredyt ?? Prawdopodobnie będzie to druga opcja, ponieważ według mnie jest teraz dobry czas na kupowanie… ale zobaczymy.
    Chciałbym, aby dla innych osób, które chcą zaczynać budowanie wolności finansowej, moja historia była jakąś inspiracją, może drogowskazem, że w Polsce też się da, trzeba być tylko pracowitym, myśleć logicznie, dobrze liczyć a czasami posługiwać się intuicją i nie bać się zaryzykować. Oczywiście równie ważne jest to o czym pisze Sławek – nie można żyć ponad stan !!!
    Oczywiście po drodze popełniałem dużo błędów, ale teraz jestem dzięki temu mądrzejszy i drugi raz i ich nie popełnię (mam taką nadzieję). Dziwi mnie tylko jedno – zwracają się do mnie znajomi z prośbą o radę przy zakupie mieszkania, więc ja im radzę – zwracajcie uwagę na ….., oglądnijcie przed zakupem z 30 mieszkań – poznacie ceny rynkowe, poznacie czym się różni jedno mieszkanie od drugiego, jakie są jego zalety, jakie wady – to nic nie kosztuje (tylko trochę własnego czasu). I wiecie co, przeważnie kupują mieszkanie po obejrzeniu 2-3 mieszkań, biorąc kredyt na 30 lat. Później próbują udowadniać sobie i całemu światu, że był to dobry wybór :) Trudno – zacząłem uważać komu udzielam rad – najpierw muszę sprawdzić, że komuś naprawdę zależy.
    Tak na koniec – pracuję w korporacji, ale nie narzekam, można nauczyć się tam wielu przydatnych umiejętności np. negocjacji, dobrej komunikacji z ludźmi, analizy zestawień finansowych – ale wiem jedno – nie jest moim marzeniem pracować tam do końca życia. Korporacje są bezduszne – oczekują max. zaangażowania, często kosztem rodziny i wolnego czasu, a jak już wycisną Ciebie jak cytrynę (wypalisz się zawodowo), to wyrzucą bez żadnych skrupułów. Śmieszy mnie jak oglądam ten nieustanny wyścig szczurów o stanowiska, premie, samochody służbowe – ja się przyglądam temu z boku, uczestnicząc w innym wyścigu – wyścigu do wolności finansowej :)
    Pozdrawiam wszystkich fridomaniaków.
    Krzysztof :)

    1. Świetny komentarz. Może trochę zbyt dobitny (mieszkanie z ledwo poślubioną żoną plus dwóch studentów to mocne wyrzeczenia), ale pokazuje, że da się!

    2. Czy jest jakaś opcja otrzymania kontaktu mailowego do Pana Krzysztofa? Mój adres teleonline malpa poczta fm. Chodzi o wypełnienie zasady swój do swojego ciągnie :)

  4. Sławku,
    uważam, że ten wpis jest bardziej konkretny niż wiekszość “konkretnych zapytań”.
    Wszyscy, którzy chcą zacząć inwestować w nieruchomości, powinni sami znależć w sobie motywację do osiągnięcia określonego celu. Każdy z Nas żyje w innym środowisku, wychował się na innych wartościach, ma inny status społeczny i finansowy. Nie da się podpowiedzieć uniwersalnych “konkretów” dla każdego z Nas.
    Życzę wszystkim Fridomiakom, aby w jasny i czytelny sposób określili swoje marzenia i sposób jak te marzenia można zrealizować!!! Do wyznaczonego celu powinno sie iść małymi kroczkami i wtedy przyniosą one prawdziwą satysfakcję na każdym z tych małych kroczków. Człowiek będzie wtedy częściej szczęśliwy :)))

    Pozdrawiam serdecznie

  5. …chciałbym się podzielić swoimi refleksjami na temat tzw. “konkretów”. Po pierwsze każdy chce brzmieć konkretnie, ale co to znaczy? Z moich doświadczeń wynika, że tak zwane konkrety są inaczej postrzegane przez ludzi, którzy dopiero startują w jakiejś branży np. nieruchomościach, a tych którzy już są wytrawnymi graczami. Inaczej te konkrety są postrzegane przez ludzi którzy osiągnęli swój sukces, a inaczej przez tych którzy do tego apsirują. Mam przywilej być w środowisku ludzi, którzy są wolni finansowo od ponad 25 lat i podobnie jak Sławek mówią, że sekretem sukcesu jest wizja, marzenie, pragnienie i dyscyplina. Ci, którzy startują w temacie kompletnie nie rozumieją tych, którzy osiągnęli to do czego on, ci nowi aspirują. Chcą konkretów czyli najczęściej wiedzieć jak to robić. Chcą gotowych podpowiedzi, rozwiązań etc. Z kolei Ci drudzy uważają, że najwięcej czasu powinineś spędzać nad szukaniem odpowiedzi na pytanie dlaczego to chcesz mieć? po co chce Ci się chce chcieć? dla jakich powodów jesteś w stanie dziś zrezygnować z czegoś? Co jesteś gotów poświęcić? NIe mając odpowiedzi na te pytanie nawet gdy dostaniesz gotowe formuły to jest b. duże prawdopodobieństwo, że ich nie wykonasz. Spytasz dlaczego? Powodem jest strach i lęk przed błędem, tu w nieruchomościach wiąże się to ze stratą pieniędzy. Gdy popełnisz błąd i stracisz pieniądze jak zareagujesz? Wiesz to? …bo właśnie Twoja reakcja w tej sytuacji będzie odpowiedzią czy masz silne dlaczego czy też nie. To Twoja determinacja, charakter, wizja i wola są najistotniejsze! Jeśli wiesz po co coś robisz, masz silne przekonania na ten temat to wtedy niepowodzenia potraktujesz jako drogowskaz. Wtedy inaczej będziesz patrzył na dokonania i drogę tych, którzy dotarli tam gdzie Ty jesteś. Tu pozwolę sobie na własny wtręt…otóż czytam blog fridomii od około 1/2 roku i zadziwia mnie jak wielu ludzi zamiast pytać, uczyć się pozwala sobie na komentarze, ocenę a wręcz krytykę Sławka dokonań! To niedorzeczne! Facet poświęca swój czas, dzieli się własną praktyką za którą zapłacił własne, ciężko zarobione pieniądze, a co niektórzy mówiąc delikatnie dyskredytują. Już nie chodzi o same słowa, ale często o formę i ton! Kiedyś od mojego zamożnego, starszego przyjaciela usłyszałem – zanim zaczniesz doradzać najpierw przetestuj to sam. Zanim zaczniesz krytykować, sprawdź czy nie można inaczej! Doceniaj fakt, że są ludzie którzy bezinteresownie pomogą Ci wzbogacić. Sprawdzaj tych, którzy Ci doradzają, czy to co mówią wynika z ich wieloletniej praktyki czy to jednorazowy deal. Bądź pokorny!….tego życzę wielu z forumowiczom

  6. No to moze kilka kobiecych słów teraz :-)

    Choćby nie wiem ile dać rad, i nawet poprowadzić za rączkę. Jesli ktoś nie ma tego drygu, dyscypliny i po prostu potrzeby to znajdzie tysiąć wymówek aby tego nie zrobić, albo że jest to nieopłacalne lub niemozliwe. I takie podejście też jest OK. Jest to poprostu jego/jej sprawa.

    Ja to robię – inwestuje w nieruchomości – po prostu. Dlaczego.
    1. mam niesamowitą satysfakcję – tworzenia defacto czegoś z niczego..
    2. mamy z mężem wspólny cel, a to bardzo łaczy i scala.
    3. uczymy nasze dzieci, jak jest to fajną sprawą.

    a te wyżeczenia, które są po drodze – no są – i co z tego. Nie są aż tak straszne i przy odrobinie fantazji i wyobraźni możemy potraktować to jako wyzwanie, aby bardziej się postarać, sięgnać głebiej – a nie tylko brnąć w ten bezmyślny konsumpcjonizm.

    i naprawdę, jakoś tak się dzieje, że szczęście nam sprzyja :-).

    tak, że wszyscy wątpiący – ruszcie głową i nikt tego za was nie zrobi. Nie ma co oczekiwac konkretów, bo każdy musi znaleźć swoj własny sposób. A jeśli nie potrafi, to niestety nie wrózy to najlepiej, bo droga do fridomii do łatwych nie należy, a znalezienie sposobu na finansowanie to dopiero początek :-).

    Mój sposób, pensja z etatu (póki co), ale przede wszystkim dyscyplina i determinacja.
    W praktyce, ważny jest sensowny biznes case – tzn. taka inwestycja która zapewni zysk (po wszystkich kosztach). Codzienne myszkowanie i poszukiwanie okazji, które ten biznes case spełniają. Finansowo to założenie pewnej stalej kwoty, która zawsze, nie zależnie od sytuacji jest odkładana co miesiąc. Pozostała kwota idzie na zycie. Jesli w jednym miesiacu zaszalejemy, w innym troche odpuszczamy. Nieruchmosci kupuejemy przy 20% wkladzie wlasnym, a potem regularnie co miesiac napłacamy kredyt. Naszym celem jest osiagnieciu bezpiecznego pułapu zadłużenia na danej nieruchomosci np. kredyt stanowi co najwyzej 50% wartosci nieruchomosci, ale już po ładnym wyremontowaniu i urzadzeniu. Później odkładamy na kolejne 20% wkładu własnego itd…

    W ten sposób tworzy się trochę takie koło zamachowe, bo przecież każda z nieruchomości generuje zysk, który jest odkładany.

    Parametry takiego działania, jak kwoty i czas są do indywidualnego ustalenia :-)

    1. Mikafu, dziękuję za “zdrowy babski rozum” i przedstawienie trzeźwego, praktycznego podejścia. Zgadzam się z Tobą w pełni. W drodze do wolności finansowej nie należy szukać fajerwerków. Dla mnie inwestowanie było strasznie systematyczne, nudne i mozolne. Ale ja tak wolę – niech moje inwestycje będą nudne, po to by moje życie mogło być barwne i ciekawe. A nie na odwrót !
      Trzymam kciuki za kolejne etapy Twojej i męża drogi do Fridomii.

  7. Co do konkretow. Mam takie pytanie

    Jaka forma dzialalności jest tutaj najbardziej opłacalna do rozliczania przychodów z najmu – zakładajac że kontynuuje się pracę na etacie.

    1. rozliczając sie jako osoba fizyczna i traktując przychody z najmu jako dodatkowy przychód. Czy istnieje wówczas, jakiś limit na ilość tych mieszkań ? Zdaje się funkcjonuje takie okreslenie jak “najem okazjonalny”. W gre wchodzi opodatkowanie na zasadzie ryczałtu lub zasadach ogólnych.

    2. otworzenie działalności pod kątem obsługi wynajmu mieszkań, ale wówczas są koszty związane z opłaceniem składek (zdrowotna jest chyba obowiązkowa) plus ksiegowość. Z drugiej strony można sobie odpisać koszty np. benzyny, itd…

    3. otworzenie spółki z o.o.

    Kolejne pytanie to jak kupować te mieszkania, jak brać kredyt czy na siebie jako osobę fizyczną, czy na firmę.

    Jakie są wasze doświadzcenia w tym temacie.
    Czy istnieją jakieś mądre publikacje na ten temat ?

    1. Mikafu, odpowiadając na Twoje pytania:
      1. Wybór sposobu opodatkowania. Obawiam się, że nie zaproponuję “jedynego najlepszego uniwersalnego sposobu”. Jeśli cennisz sobie wygodę i prostotę, to możesz wybrać formę ryczałtową. Jeśli chcesz minimalizować podatki, to lepsza może być metoda założenia działalności gospodarczej (bo wtedy możesz odpisać amortyzację, inne koszta czy ewentualnie odsetki od kredytu). Ale jeśli masz tylko jedno mieszkanie z którego przychód z najmu wynosi 500 złotych miesięcznie, to może Ci się to nie opłacać (koszty księgowej, ZUS-u, itp). Wtedy może lepiej rozliczać się na zasadach ogólnych, ale jeśli Twoje zarobki są wysokie i przekroczyłaś próg podatkowy, to wiedz o tym, że przychód z najmu będzie opodatkowany @32% i pytanie czy ewentualne koszty będą wyższe od tego podatku. Chyba najmniej ciekawe jest otworzenie spółki z o.o. – wysokie koszty obsługi spółki, dywidendę możesz sobie wypłacić dopiero po zamknięciu roku obrachunkowego, itp. Ale znowu potrafię sobie wyobrazić sytuacje, w których może to być najlepsze rozwiązanie.
      2. Jak brać kredyt to może ktoś inny podpowie.
      3. Czy istnieją jakieś mądre publikacje – tak, na Zachodzie. W Polsce nie wiem czy istnieją. Są poradniki prawno-podatkowe, ale są napisane suchym, naukowym językiem prawniczym, i tak naprawdę “poradnikami” nie są, tylko raczej “objaśniaczami”. Ale może ktoś natrafił na jakiś dobry poradnik?
      Pomagam Bartkowi Majewskiemu i Janowi Bijas w pisaniu “Poradnika kredytowego”. Będzie on w formie “100 pytań i odpowiedzi” – zamieścimy tam odpowiedź również na Twoje pytanie. “Poradnik kredytowy” powinien się ukazać na początku przyszłego roku.

  8. Dla pracujących w korporacji i odkładających na ‘byznesy’ każdy wolny grosz (ja) audycja jest ciekawa, ale w Kontestacji są różni słuchacze z różnymi potrzebami jak to na wolnym rynku i część oczekuje stylu Raportu Martina.
    Ja bym sie nie przejmował.

    Pozdrawiam i czekam na kolejną audycję

  9. Z najmem zacząłem już w latach socjalizmu, jak odkupiłem dla nieletniego syna mieszkanie poi ciotce żony. Ciotka po kilku latach zmarła – i zostawiła mieszkanie ale syn był nieletni.
    Powiedziano mi, że nie wolno w Polsce Ludowej mieć 2-ch mieszkań – to było w prawie lokalowym. Tylko nie było tam podane – co grozi za posiadanie 2 mieszkań.
    nawet znajomy adwokat – twierdził, że nie uratuje tego mieszkania. A było to mieszkanie w bloku.
    Lokatorzy chodzili aby otrzymać przydział. ja się nie poprzejmować i zacząłem wynajmować.
    A mieszkaniem dysponuje do dziś mój syn i wynajmuje.
    Podaje ten przykład – że przepisami nie musimy się przejmować – a tylko dojść jak je ominąć, przez logiczne myślenie i nie dać się zastraszyć.
    Dwa dni temu natknąłem sie na blog “Fridomia” i zaciekawił mnie, ponieważ obecnie też mam mieszkanie i je wynajmuję. Jest to dodatek do emerytury.
    Mam dość duże doświadczenie ponieważ jako emeryt siedzę wiadomości o najmie jak tez o sprawach prawnych i podatkowych. Mogę tylko stwierdzić – że jest to naprawdę skomplikowana dziedzina najem , gdzie tez trzeba mieć rozeznanie również w sprawach budowlanych.
    Bo mieszkania tez trzeba remontować – a to niestety kosztuje.

    Obecnie ciekawi mnie sprawa – ubezpieczenia lokali mieszkalnych – niewynajmowanych na umowę.
    1/ od jakich szkód można lokale ubezpieczać ?
    2/ jak sporządzać umowę z towarzystwem ubezpieczeniowym ? na kogo lokator
    czy właściciel. Co lepsze
    Żadne towarzystwo ubezpieczeniowe nie ma polisy na ubezpieczenie od strat spowodowanych przez lokatora ???
    Dlaczego – kto mi to wyjaśni ????
    jak rozmawiałem ze znajomymi, to we Francji w umowach najmu jest klauzula, że lokator bobowiany jest ubezpieczyć wynajmowane od wypadków losowych. U nas nic takiego nie ma.
    Uważam że temat UBEZPIECZENIA” wynajmowanych lokali wart dyskusji.
    Proponuje dyskusje na ten temat i wymianę doświadczeń oraz wiadomości .
    Wolność finansowa – ale aby się zabezpieczyć dobrze się ubezpieczyć ! Tylko gdzie i jak.
    Temat obszerny – a nigdzie nie poruszany.
    Mozę Pan Muturi coś o tym wie jak prowadzi administrację lokali wynajmowanych ??
    Oczekuję informacj na blokgu.

  10. Kolejny świetny wpis warty przypomnienia. :)

    Niestety, ludzie chcą mieć wiele rzeczy, ale nie chcą na nie popracować. Najlepiej, jakby samo “z nieba spadło”, a ten, kto umiał pomyśleć i znaleźć sposób na zdobycie tego, na czym mu zależało, to pewnie kombinator i/lub złodziej. ;)

    Kolejną przykrą sprawą jest sposób kształtowania świadomości zbiorowej przez wieki przez… Kościół Katolicki. Mieć “za dużo”, to grzech. Dobrym uczynkiem jest ciężka praca i “dzielenie się z potrzebującymi”. Szkoda tylko, że takie nauki w rzeczywistości niczego nie uczą. Również dzięki temu ludzie postrzegają proces oszczędzania i inwestowania w krzywym zwierciadle.

    Wiele lat komunizmu i “sprawiedliwości” społecznej też zrobiło swoje. Skoro coś nie ma konkretnego właściciela, to nie trzeba o to dbać i może sobie niszczeć, a jak przychodzi co do czego, to większość ludzi myśli “należy mi się”… Tylko skąd brać, żeby zaspokoić te wyimaginowane należności?

    Również wiele zastrzeżeń mam do telewizji publicznej i kształtowania przez nią świadomości zbiorowej. Filmy pokazywane o Polsce dotyczą głównie tragicznych zdarzeń. Brakuje pozytywnego przekazu. Dlaczego Polacy tak lubują się w kreowaniu się na męczenników? Dlaczego filmy o naszych bohaterach robią inni? Np. o Marii Skłodowskiej-Curie? Wg mnie jest ona przykładem niezwykłego hartu ducha i genialnego umysłu. To m.in. dzięki niej kobiety mogły wywalczyć sobie więcej swobody. A co z Łukasiewiczem i jego wkładem w powstanie przemysłu naftowego? Przecież jest wiele pozytywnych rzeczy, osiągnięć, odkryć i wynalazków z których śmiało możemy być dumni jako naród!

    1. Małgosiu, dzięki za przypomnienie kolejnego wpisu sprzed lat. To co wtedy napisałem wydaje mi się nadal aktualne, choć – przyznaję – mniej ludzi już mnie naciska o tzw konkrety:-)

      A jeśli chodzi o pewne mylne interpretacje zapisów biblii ws pieniędzy, to z wieloma mitami rozprawia się w swojej książce “Pieniądze w świetle Ewangelii” ks Jacek Wiosna Stryczek. Jej recenzję zamieściłem na fridomii jakiś czas temu. Oto link: http://fridomia.pl/2015/07/19/pieniadze-w-swietle-ewangelii-nowa-opowiesc-o-biedzie-i-zarabianiu/

Skomentuj Sławek Muturi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.