Timing jest ważny – czyli dwie żaby i dwa garnki

Na ostatnim spotkaniu Fridomiaczek i Fridomiaków w Londynie powtórzyłem historyjkę, którą kiedyś gdzieś wyczytałem i którą często powtarzałem swoim klientom bądź współpracownikom wtedy gdy jeszcze pracowałem w konsultingu. Ponieważ wielu z Was zapytało mnie w komentarzach do wpisu z relacją z Londynu o tę historyjkę, więc oto ona.

Na jakiejś amerykańskiej uczelni przeprowadzono eksperyment. Dwie żaby wrzucono do dwóch garnków z wodą stojących na gazowych palnikach. Podpalono gaz w palnikach. Widzicie to? Tylko, że jedną żabę wrzucono do garnka od razu po włączeniu ognia, a drugą po odczekaniu dodatkowych 5 minut. I co się stało?

Otóż żaba wrzucona po 5 minutach do już całkiem ciepłej wody, od razu zorientowała się, że ta woda jest zbyt ciepła dla jej komfortu czy bezpieczeństwa i od razu podjęła decyzję o tym, że wyskakuje. “To nie dla mnie” pomyślała i wyskoczyła. Pierwsza żaba – gdy to zobaczyła – zastanawiała się jeszcze o co mogło chodzić swojej sąsiadce. Przecież początkowo było strasznie zimno, a teraz woda stała się taka przyjemna… Choć właściwie, może jest już trochę za ciepła. Oj zaraz, zaraz…. Nie, no to już jest nie do wytrzymania. “Wyskakuję” zdecydowała. Tylko teraz jej organizm zdążył już stracić sporo energii na chłodzenie ciała,  na walkę z podnoszącą się temperaturą i zabrakło tych sił do udanego wyskoczenia z garnka. Pierwsza próba się nie udała. Żaba zaczęła panikować – tracąc niepotrzebnie dodatkowe zasoby energii. Druga próba nie była dobrze przemyślana i też się nie powiodła. Na trzecią próbę już całkiem zabrakło żabie sił.

Nie chcę tą historyjką irytować obrońców praw zwierząt. Nie namawiam też do powtarzania tego eksperymentu w domach:-) Przytaczam go tylko jako ilustrację do tego jak ważny jest timing przy podejmowaniu ważnych, życiowych decyzji.

Wielu z nas nie ma tego świadomości, lub mając świadomość ignorują wagę timingu. Jeden z moich przyjaciół miał wyjątkowo złe wyczucie timingu. Miał wszelkie predyspozycje ku temu by osiągnąć 100%-ową wolność finansową. I to przede mną. Nadal się jednak męczy bo podejmował decyzję albo zbyt szybko (zamiast cierpliwie poczekać) lub zbyt późno (jak już okazja zdążyła zniknąć).  Inny przykład złego wyczucia timingu to Eastman Kodak, 130-letnia korporacja, wielodekadowy blue chip na nowojorskiej giełdzie, który niedawno ogłosił swoją upadłość.

W Kenii i chyba ogólnie w Afryce bardzo lubimy historyjki ze świata zwierząt. Mimo, że stoją one niżej na drobince rozwojowej od ludzi, to możemy się od zwierząt bardzo wiele nauczyć życiowych mądrości. Mam jeszcze w zanadrzu opowieści o nosorożcu i żyrafie (ta opowieść pochodzi z moich własnych życiowych doświadczeń z dzieciństwa), o lwach i lamparcie oraz o innych zwierzętach …. gdybyście je kiedyś chcieli usłyszeć:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

35 Responses

  1. Odnośnie historyjek ze zwierzętami (nie koniecznie dotyczących timingu).

    Kiedyś usłyszałem historyjkę o dwóch myszach, które wpadły do wiaderka pełnego śmietany.
    Pierwsza z nich od razu się poddała i utonęła, jednak druga….
    nie mogła się poddać, walczyła tak długo, że ze śmietany powstało masło i udało jej się wyśliznąć.

    Morał?
    Chyba nie tylko “nie poddawaj się”, ale ta krótka historyjka uczy, że w życiu nie ma sytuacji bez wyjścia- także na rynku nieruchomości.

    Pozdrawiam,
    Tomek

    1. Tomaszu, dzięki za pouczającą opowiastkę … zoologiczną. Rzeczywiście bez zawziętości i cierpliwości trudno będzie osiągnąć wolność finansową.
      Może jakieś kolejne opowiastki zoologiczne od Was, Fridomiacy? Zapraszam:-)

  2. Nie przypominam sobie akurat historyjek ze świata zwierząt, ale… czytajac o żabach, czy o myszach, przyszli mi na myśl niektórzy z naszych znajomych…
    Miałam ogromnego “moralniaka”, gdy namówiłam znajomych na zainwestowanie w nieruchomości i nie wyszło, bo właśnie zrobili to za późno, nie w tych cenach, nie w tej walucie… Sukces był możliwy do osiagnięcia, sprawa była prosta, ale “dojrzewali” i zdecydowali sie na skok, gdy woda zaczęła wrzeć. Czyli kupili na górce, z kredytem za najtańszą walutę. Teraz kredyt przewyższa wartość mieszkania prawie dwukrotnie… Ani sprzedać, ani wynająć bezkosztowo – “inwestycja”, a raczej studnia na 30 lat…

    I podobają mi się te myszy – szczególnie, że sama jestem furiatem w spokojnym na pozór ciele :-) Nie odpuszczam, walczę. Oczywiscie czasem z czegoś rezygnuję, ale i tak potupując i czekając na możliwość realizacji marzeń :-) Jeśli otoczenie (śmietana) nam nie odpowiada, warto trochę popracować, aby zmieniła się w masło :-) W końcu to nastąpi! Czasem śmietana potrzebuje delikatnie skwaśnieć, aby nie ubić się na bitą śmietanę, a na masło :-))) Ważne, aby wiedzieć, czego się chce i do czego dąży.

    I jeszcze o ludziach – ostatnio urządzajac kilka kawalerek mieliśmy do czynienia z robotnikami, dostarczycielami/sprzedawcami mebli, czy materiałów. Wiele osób rzucało komentarze w stylu: nieźle się Państwo urządzili, tyle mieszkań… Zawsze reagujemy tak samo – każdy może to zrobić, wystarczy wziąć kredyt na milion i juz. Wtedy ci ludzie, często dość konsumpcyjnie nastawieni, mówią, ze by chyba umarli mając kredyt na milion! My też byśmy umarli, gdybyśmy mieli takie zadłużenie złego długu, a ci ludzie z pewnością o takim długu myślą. To daje do myślenia. A od myślenia wszystko się zaczyna i na myśleniu kończy :-)

  3. Fajne historyjki.
    Timing jest ważny aby nie przegapiać szeroko rozumianych okazji.Jednakże ważniejsze jest posiadanie własnej strategii.Są ludzie którzy “wiedzą co robią “ale jest wielu takich którzy” robią co wiedzą”.Ci drudzy zwykle skazani są na porażkę jeśli bez przygotowania czyli zamiany kolejności tych słów zabierają się za coś więcej niż pomaganie innym w budowaniu ich wizji świata.
    (praca na etacie).
    A ja bym chętnie się dowiedział Sławku w którym momencie Ty zacząłeś być przygotowany(lub przygotowywany) do zmiany sposobu działania(być może cała twoja droga była zaplanowana i ukierunkowana na spełnienie Twojej wizji(bo przecież ją masz) od początku.To co robisz jest bardzo poukładane i wynika z pewnego planu ale żeby w ogóle mieć taki plan to trzeba się do tego przygotować.Z ciekawości pytam co miało wpływ na to przygotowanie.(wychowanie w domu?,szkoła?,przypadkowy krąg przyjaciół,nieprzypadkowy krąg osób wspierających,może studia, a może jakiś moment w twojej karierze zawodowej jako pracownika a może przeczytana jakaś książka lub zestaw książek).
    Ja przyznam że mnie całkiem samodzielne dojście do punktu w którym mogę z czystym sumieniem powiedzieć że mam podstawy do tego żeby nie pakować się w kłopoty na własne życzenie zajęło jakieś 5-7 lat.Samodzielnie.Bez początkowego ukierunkowania.Tylko w wyniku stwierdzenia że coś mi nie pasuje w tym wszystkim tzn. od momentu w którym zrozumiałem że jestem tylko narzędziem
    w czyimś biznesie.Przyznam że samo budowanie czyjegoś planu wcale mi tak bardzo nie przeszkadzało co niestety istnienie współbudowniczych i ich podłe charaktery.Ale to odrębna historia.
    A wracając do żab to gdyby pierwsza żaba była wcześniej wyedukowana to najmniejsza zmiana temperatury wody spowodowała by u niej zastanowienie nad przyczynami takiej zmiany.Potrafiłaby ona ocenić czy woda podgrzewa się za pomocą słońca czy palnika gazowego i podjęła by decyzje w oparciu o wiedzę a nie zmysły(bardziej lub mniej ,ale miałaby większe szanse na prawidłową reakcję w odpowiednim czasie)
    :-))

    1. zsuiraM, dzięki za Twoje pytanie. Potraktuję je wkrótce odrębnym wpisem, ale tak na szybko powiem, że fundamentem mojego planu wolności finansowej była potrzeba pełnej niezależności. A wzorcem do osiągania pasywnych dochodów z najmu nieruchomości był mój stryjek.

  4. Co do timing’u i nie tylko. Myślę, że każdy ma timing, tylko dotyczy on innego obszaru. Wczoraj miałem dość ciekawą, krótką rozmowę z osobą pracującą w jednej z instytucji, z którą współpracuję. Owy dżentelmen spytał mnie, kiedy zmienię samochód. Zdziwiony pytaniem, spytałem go dlaczego miałbym zmienić, skoro ma w miarę mały przebieg i jest tani w utrzymaniu. Odpowiedział: przecież teraz jest moda na zmianę auta co 2 lata…. – to jest jego timing i zapewne wielu innych osób. Szkoda tylko, że dotyczy on konsumpcji.

    Myślę, że podejście do timingu również się zmienia. Podam może na swoim przykładzie – czytając różne książki z tematyki wolności finansowej oraz osobistych finansów, “pracuję z nimi” tzn kreślę, zaznaczam i zaginam te kartki, do których warto wrócić. Po roku lub 2 latach wracam do nich i przypominam sobie te fragmenty, które wcześniej zaznaczyłem. Okazuje się, że w miarę nabywania doświadczenia (jak również niestety przybywania kolejnych lat), okazuje się że wcześniej coś przeoczyłem, co teraz jest dla mnie istotne. Zatem w miarę zdobywania doświadczenia i wiedzy, zmienia się podejście do owego timingu i jego wyczucie.

    Pozdrawiam,
    Bartek

    1. Inwestor, dzięki za Twoją anegdotkę w/s timingu konsumpcyjnego. Kiedyś producenci samochodów wprowadzali na rynek nowe modele co kilkanaście lat. Taki Peugeot 403 był produkowany przez 20 lat, a jego następca – 404 – przez kolejne 20 lub może 30 bo okazał się – po prostu lepszym modelem! Nie do zdarcia! W sam raz na afrykańskie drogi i bezdroża. Póżniej wszedł na rynek model 504 i był produkowany przez kolejne 30-40 lat i w zasadzie samochód sprzed 30 lat (jeśli tylko nie był zardzewiały) niczym nie różnił się od modelu 504 wyprodukowanego 30 lat później.
      A dziś? Producenci co 2-4 lata wprowadzają nowe modele, w międzyczasie robiąc coroczne “liftingi”. Wydają na to kupę szmalu. O co w tym wszystkim chodzi? Tylko o jedno – by postarzeć moralnie starsze modele, te sprzed liftingu. By wystymulować “timing konsumpcyjny” :-) o którym piszesz. No i mieć pretekst do ewentualnego podniesienia cen sprzedaży.
      A jutro? Wcale by mnie nie zaskoczyło gdyby producenci samochodów pracowali dziś intensywnie nad tym jak wprowadzić modę na … modę samochodową:-) Po co ograniczać się do liftingu co 2-3 lata? A może lepiej dla ich “shareholder value”, “EBIDTA”, czy czego tam jeszcze wprowadzić kolekcje jesienno-zimowe, a a następnie wiosenno-letnie sprzedawanych samochodów, wzorem domów mody ubraniowej? Wtedy wystarczy już tylko “ciemnej masie” wcisnąć, że samochody, które kupili w zeszłym roku są już … niemodne:-).
      A timing w modzie – wiadomo – rzecz kluczowa !

        1. Panie Sławku przepraszam, że tak na forum, ale dotyczy to własnie MZURI i Katowic. Dostał Pan może ode mnie e-maila? Od 3 dni mam problemy z komunikacją na mojej poczcie i korespondencja “wychodzi”, ale nie dociera do odbiorcy (nie ma niestety żadnych komunikatów o niedostarczeniu).

          Pozdrawiam,
          Tomek Adamus

        2. Mam nadzieję, że wiele osób się z Pana stwierdzeniem nie zgodzi. Jak na emeryta wydaje mi się, że spędzam duuuuuuuużo czasu przy klawiaturze komputera odpowiadając na pytania zadawane mi w różnej formie – na blogu, na mailu, w książkach, w artykułach prasowych:-)

      1. Ma Pan 100% rację. Smutne jest to, że ludzie majętni (cokolwiek to znaczy) i wydawać by się mogło wykształceni kupują dobra konsumpcyjne za grube tysiące/miliony.
        Nie wiem czym się kierują, bo przecież stać ich na to, by za gotówkę kupić nieruchomość przynoszącą dochód, która “kupi” im np. luksusowy samochód – i nie muszą przecież czekać na niego latami. Nieruchomość może spłacać kredyt na samochód, albo raty leasingowe :)
        Na szczęście są też tacy, którzy totalnie nie obnoszą się pieniędzmi, oraz pomagają innym i chwała im za to.

  5. Aga-to podobała mi się Twoja “historyjka” o ludziach. Niestety wciąż panuje przekonanie o kredycie takie o jakim pisałaś. Ważne by chętnie dzielić się wiedzą.

    Pomimo tego, że nie mam (jeszcze) żadnych nieruchomości pod wynajem, właściwie to nadal szukam pracy (bez której zdolność kredytowa…no właśnie), to chętnie dzielę się już zdobytą wiedzą na temat nieruchomości, inwestowania w nieruchomości i wolności finansowej. Szczególnie chętnie ze zwykłymi ludźmi których spotykam na swojej drodze. Czemu? Chcę, żeby ludziom żyło się lepiej- tak po prostu. Chcę, żeby bogacili się zwykli ludzie, a nie prezesi korporacji stojący na szczycie tej “maszynki”- oni już swoje od życia dostali (nie, nie życzę nikomu niczego złego).
    Być może moje słowa nie tyle dostarczą potrzebnej wiedzy, ale zainteresują na tyle, że ta osoba kupi książkę, przeczyta e-booka, będzie chciała dowiedzieć się czegoś więcej…lub zacznie opowiadać o tym swoim znajomym. Spotykałem się już z różnymi reakcjami od “wow (łał)” po “głupi jesteś” (delikatnie mówiąc), ale nie zrażam się, bo im więcej osób będzie wiedziało czym są nieruchomości i inwestycje tym lepiej…. dla nich i dla mnie.
    Wiecie o ilu ciekawych nieruchomościowych “tematach” dowiedziałem się chociażby od pracownicy osiedlowego “spożywczaka”?

    Jak to się ma do timing’u?
    Otóż na wyczucie czasu mogą mieć wpływ nie tylko nasze obserwacje, analizy, książki, historyjki ze zwierzętami (jakże proste i prawdziwe),ale przede wszystkim… inni ludzie ;)

    Przesyłam Wam krótki, ale pozytywny i treściwy filmik o ludziach i pasjach -> http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=HBY6_4sfhFQ#!

    Miłego dnia,
    Tomek

  6. W którejś z książek znalazłem fajny opis eksperymentu (nie pamiętam, ale chyba udział brała w nim…pchła). Zwierze zamknieto w sloiku, i początkowo intensywnie próbowało wyskoczyć, ale za każdym razem odbijalo sie od pokrywki. Po pewnym czasie pokrywke zdjeto, ale zrezygnowana pchla nie podejmowal juz wiecej prob. Byc moze przekrecilem troche historie w stosunku do oryginalu, ale jakze “ludzka” ta pchla, prawda? Kazdy z nas na pewno od niejednej pokrywki sie w zyciu odbil, grunt to nie rezygnowac i trzymac sie planu. Pozdrowienia dla wytrwalych fridomiakow :-)

    1. Dzięki Daniel. Czytałem coś podobnego apropos małp. W ich klatce na jakimś drzewie wisiała kiść bananów. Ale każde zwierzę, które próbowało się dobrać do owoców było traktowane (brr, okropność!) prądem elektrycznym. Potem gdy do klatki wprowadzano nowego osobnika, to pozostali – chcąc mu zaoszczędzić cierpień – ściągali go siłą z drzewa zanim mógł zbliżyć się do owoców. Wyświadczali mu dobrosąsiedzką przysługę:-)))

      Smaczku anegdocie dodaje fakt, że po paru miesiącach gdy odłączono już prąd, zwierzęta nadal ściągały “na ziemię” nowych osobników, mimo iż żadne ze zwierząt nie doświadczyło ani nie widziało na własne oczy nikogo porażonego prądem (bo w międzyczasie wszystkie małpy z początku eksperymentu zostały zastąpione przez nowe osobniki).

      Ludzie robią dokładnie to samo co nasi “kuzynowie” z eksperymentu. Nikt nie był w Afryce, ale wie, że tam jest niebezpiecznie. Nie zna nikogo, kto zachorował na malarię, ale na wszelki wypadek nie pojedzie. Nie próbował kupić mieszkania na wynajem, ale jest przekonany, że osiągnięcie wolności finansowej nie może się udać. Nie zażądał od najemcy zaświadczenia o zarobkach, ale wie, że nie mógłby przez to znaleźć chętnego do wynajęcia. Mógłby oddać mieszkanie firmie Mzuri do zarządzania, ale wie, że to się “nie opłaca”:-) itp itd

      1. Slawek, przypomniales mi ostatnim wpisem o ciekawej historii, ktora idealnie pasuje do pojawiających się na Twoim blogu rozwazan o zniewoleniu konsumpcja, traceniu zycia na pogon za nieistotnymi przedmiotami itp. Kiedys ponoc skuteczna metoda polowania na malpy bylo umieszczenie pod drzewem pudla/klatki przytwierdzonego do ziemi, z malym otworem (cos a la budka dla ptakow) i slodkim owocem w srodku. Malpy wsuwaly bez trudu lape (no wlasnie, chyba łapę, nie rękę? :-)) do budki, ale po zaciśnięciu pięści na owocu nie mogły jej wyjąć. W żaden sposób nie chciały sie rozstać z taką zdobyczą nawet w obliczu spotkania z myśliwym…

        1. Podobną scenkę widziałem w starym, południowoafrykańskim filmie z lat 70-tych “Beautiful People”, którego gatunek możnaby określić jako dokument komediowo-przyrodniczy:-). Boki można było zrywać obserwując głównie zwierzęta mieszkające na Pustyni Kalahari oraz w delcie rzeki Okavango.

          Wracając do scenki, którą opisałeś. Gdy Bushmeni zapuścili się w jakiś odległy region i nie wiedzieli gdzie znaleźć wodę, to siadali pod drzewem i czekali na pojawienie się ciekawskich małpek. Wtedy na ich widoku udawali, że ze smakiem oblizują grudę soli. Potem chowali grudę do dziupli w tym drzewie i odchodzili. Małpa chwytała za grudkę soli i za nic nie chciała puścić, ryzykując złapanie jej przez myśliwego. Ale, cóż to?! Myśliwy zamiast ją zabić czy ukarać, że chciała mu zwędzić jego przysmak, tylko przywiązał ją do drzewa i na dodatek – a to naiwniak !!! – dał jej ten przysmak i sam śpi obok. Małpa – trochę na początku zdezorientowana – zaczęła objadać się tą grudką soli. A myśliwy cierpliwie czekał. Po dniu-dwóch małpa spuszczona z uwięzi popędziła prosto do tajnego wodopoju, nie zważając że pędzi za nią człowiek (zwykle małpy pilnie strzegą swojej tajemnicy i nie dopuściłyby obcego do wodopoju:-)

          Znów wiele analogii do zachowań ludzi. Też się czegoś chwycą (jakieś marzenie o wybudowaniu swojego domu pod miastem; alkohol, papierosy lub hazard; iluzja romantycznej miłości; nadmiar słodyczy; strach przed podjęciem decyzji; strach przed tym “co powiedzą inni” itp) i nie puszczą swojej “zdobyczy” pomimo ewidentnych zagrożeń:-). Po jakimś czasie słono płacą za powstałe w międzyczasie rachunki:-(

      2. Z tymi małpami ściągającymi nowe z drzewa, by nie poraziłich prąd jest bardzo madre. To znaczy natura bardzo mądrze to wymyśliła – w przyrodzie zagrożenie nie znika “tak sobie”, więc zachowanie małp było zasadne. Nic też w naturze nie kreuje zagrożenia złudnego, by wywołąć jakiś efekt (u ludzi jest to np. kupienie na zapas).

        Niestety “po przyrodzie nastał człowiek”, który kreuje niebezpieczeństwa znikąd, oraz media, które kreują rzeczywistość, jaka nie istnieje. Zachowania ludzi obawiających się niebezpieczeństw w Afryce są racjonalne i właściwe wg modelu naturalnego (natura nie przewidziała, że pojawią się czynniki, które będą kłamać – takie jak media).

        Niestety co raz częściej człowiek (a jak widać wyżej, także zwierzęta) musi zignorować instynkty i rady sąsiadów (którzy chcą jego dobra, nie wiedząc, że bazują na kłamliwych przesłankach).

  7. Witam w temacie przypowiastek o zwierzętach podzielę się historyjką, którą opowiadała mi moja mama jak byłem małym dzieckiem, a przesłanie tej historyjki stało się w pewnym sensie moim mottem życiowym :). Pewna myszka zwietrzyła w spiżarni garnuszek ze śmietanką. Powodowana dobrze wszystkim znanym łakomstwem, myszka wspięła się na brzeg garnuszka i usiłowała napić się pysznej śmietanki . Chwila nieuwagi i…. stało się myszka wpadła do środka. Zaczęła bić łapkami żeby utrzymać się na powierzchni i nie utonąć. Myszka biła łapkami, biła, trzepotała ogonkiem, trzepotała aż w końcu po kilku godzinach walki o życie ubiła śmietankę na masło i wyszła z garnuszka. Czasami wolność finansową przychodzi zdobywać i w takich warunkach. pozdrowienia dla fridomiaków :)))

    1. Dharm, widzę, że zorientowałeś się, że historyjka się powtórzyła, ale Ty ją ładnie, tak bardzo obrazowo opowiedziałeś, więc szkoda mi ją skasować, tak jak zasugerowałeś:-) OK?

  8. Witam serdecznie,
    odnośnie timingu, konsumpcjonizmu i pozostałych poruszanych tu kwestii, ostatnio na którymś z kanałów Discovery trafiłam na reportaż – bardziej film – “Spisek żarówkowy – nieznana historia zaplanowanej nieprzydatności”, ostatnio był też emitowany w TVN CNBC – tutaj można go obejrzeć http://www.youtube.com/watch?v=QPPW8KM7eEU – polecam wszystkim, którzy chcieliby się dowiedzieć w jaki sposób kształtuje się w nas myślenie typowo konsumpcyjne.

    1. Anna Mario, dzięki za linka do bardzo ciekawego filmu. Dopiero teraz znalazłem czas na obejrzenie filmu – trwa ponad 50 minut, ale było warto. Żarówka, która nadal działa od 1901 roku (!!!) robi wrażenie, a spisek producentów, żeby świadomie pogorszyć jakość produkowanych żarówek daje wiele do myślenia!!! Toż to jakaś karykatura (choć będąca logiczną konsekwencją kapitalistycznego dążenia do maksymalizacji sprzedaży i zysków) kapitalizmu. Konsekwencje dla środowiska tego świadomego marnotrawstwa zatrważające !!!

    2. Ja mam nad prysznicem niczym nieosłoniętą (więc warunki pracy niekorzystne) żarówkę, która jest sprawna od ponad 11 lat! Zapalana codziennie. Podobnie z kilkoma innymi w sypialni. Właściwie często przepalają się tylko żarówki halogenowe (więc niby nowocześniejsze) w podwieszanym suficie.

    3. “Naszą rolą jest kupowanie na kredyt tego, co nam wcale nie jest potrzebne.” To idealne zdanie wskzujące do czego “slużą” ludzie w dzisiejszym świecie. Ten świat nie jest już dla ludzi – to ludzie są na tym świecie “hodowani” by kupować. Przestaną kupować, lub zaczną namawiać do przestania, to się im odetnie kartę kredytową, odmówi kredytu, lub każe spłacić natychmiast kredyt hipoteczny. Do tego ten świat zmierza.

      1. Mariusz, rzeczywiście, my “masy” służymy chyba głównie do tego, żeby (a) pracować (bo szefowie korporacji bez pracowników nie wyrobiliby planu sprzedaży, ani odpowiedniej marży; jesteśmy lewarem dla kapitalistów), (b) zarobione pieniądze od razu zostawiać w hipermarketach, wydzwonić w komórkach, wydać na stacjach benzynowych, wykupić polisy ubezpieczeniowe, itp, (c) oglądać głupoty w TV wypełniające czas pomiędzy blokami reklamowymi, (d) brać kredyty bankowe by wciąż dorównywać “celebrytom”, (e) wolne chwile spędzać w centrach handlowych, żeby łatwiej było producentom dotrzeć do nas z “promocjami”. Przydajemy się też do (a) płacenia rozmaitych podatków, które utrzymują struktury władzy (urzędy, służby specjalne, służby mundurowe, itp) oraz (b) do głosowania – bo warto zachowywać pozory demokratycznych wyborów; choć wiadomo, że nawet partie polityczne nie są demokratyczne, tylko raczej są strukturami do ochrony i zapewnienia władzy pojedynczym osobnikom; przy okazji “wspieracze” też mogą coś sobie ze stołu władzy chapnąć.

        Konkludując, mamy wiele ciekawych ról i godząc się na to stopniowe, ale ciągłe ograniczanie naszych swobód (w imię “bezpieczeństwa”, “zdrowia”, czy innego “interesu narodowego”) jesteśmy coraz bardziej jak ta pierwsza żaba z przypowiastki. Nieprawdaż?

        1. Zdecydowanie tak. Opisałeś to dokładnie tak, jak sam uażam, choć nie wymieniłem tylu naszych “features” – widać, że masz to głębiej przemyślane.

        2. Konkludując, wszystkie te działania prowadzą w sposób bezpośredni albo bardziej lub mniej pośredni do ograniczenia naszej wolności w ten czy inny sposób.
          Jako przykład może służyć ostatnia sytuacja jaka mi się przytrafiła: dostałam bonus pieniężny, na który nawet nie liczyłam, a tym bardziej nawet się go nie spodziewałam. W trakcie rozmowy z koleżanką, ona zapytała co sobie za to kupię, ja odpowiedziałam, że jeszcze nie wiem, bo póki co wszystko mam, na co ona odpowiedziała, że nie miałaby problemu z rozdysponowaniem tej gotówki.
          To zdanie sprawiło, że zauważyłam ogromną różnicę między nami, ja staram się ograniczać zbędną konsumpcję, natomiast część moich znajomych kupuje na potęgę właśnie to co zupełnie nie jest im potrzebne i na koniec ląduje na śmietniku.

        3. No właśnie. Też słyszałem ostatnio od mojej córki o jej koleżance – prawie studentce – która pracowała dorywczo w jakimś sklepie. Praca ciężka, codzienne wczesne wstawanie, wiele godzin “na nogach”, przenoszenie ciężkich kartonów, itp Płaca za godzinę niezbyt wysoka. I wydawać by się mogło, że to ją powinno nauczyć szacunku do pieniędzy. Co zrobiła ze swoją pierwszą wypłatą? U kosmetyczki pomalowała sobie … nokcie. Za prawie 1/2 zarobionych pieniędzy. I nie miała nawet jakiejś specjalnej okazji, jakiegoś karnawałowego balu, na którym chciała oszałamiająco wyglądać. Tylko, tak po prostu, spełniła swoją zachciankę, którą po tygodniu-dwóch zniknie…

          Nie byłem w stanie tego zrozumieć. Ale ucieszyło mnie to, że moja córka też nie. Była wręcz oburzona brakiem szacunku swojej koleżanki do pieniędzy:-)

        4. Mariusz, duże dzięki za przesłany filmik. Rzeczywiście niesamowity eksperyment, który z pewnością daje dużo do myślenia. Mam nadzieję, że będzie jakaś kontynuacja w Dużym Formacie.

  9. Wpis w sam raz pokazał mi się dziś w bocznym panelu. Razem z komentarzami będzie aktualny zawsze :)

    Żeby mieć wyczucie czasu, to trzeba mieć uszy, oczy i umysł cały czas otwarte, albo mieć niesamowite szczęście w życiu. Ja właśnie wykonałam ucieczkę ze zbyt ciepłej zupki, żeby nie stać się czyimś pożywieniem w korporacji. Czas pokaże (i moja praca własna), na ile dobra to była decyzja. Wiem, że groziło mi pełne ugotowanie.

    1. Gosiu, dzięki za przypomnienie wpisu sprzed lat – jest to zawsze dla mnie bardzo miłe. Cieszę się, że wpisy ciągle żyją i że nadal mogą się komuś przydać. Trzymam życzliwie kciuki za powodzenie na Twojej nowej drodze zawodowej. Będzie dobrze, jestem o tym przekonany:-) Powodzenia!!!

      1. Dzięki :)
        Wierzę, że będzie dobrze, ale trochę obaw mam. Nie mogę się jednak doczekać początku maja, jak już zacznę nowe zajęcie. To trochę taka dziecięca ekscytacja, jak w oczekiwaniu na prezenty świąteczne, które na pewno będą, tylko nie wiadomo, jakie ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.