OLT Express moją 170-tą linią lotniczą – relacja ze spotkań Mieszkaniczników

W miniony weekend otrzymałem od losu wiele powodów do radości. W sobotę rano pojechałem pociągiem z Warszawy do Poznania. Wyjazd o 6:55 rano oznaczał dość wczesną pobudkę. Ale już w pociągu zaskoczyła mnie pewna młoda, elegancko ubrana,  atrakcyjna kobieta, która zaczepiła mnie w korytarzu: „Pan Sławek, prawda?”. Nie zdarza mi się to prawie nigdy (raz zagadnął mnie w ten sposób Polak na lotnisku w Mombasie:-) i raz pewien kelner w tajskiej restauracji w Gdańsku:-), więc poczułem się szczególnie dowartościowany jako mężczyzna. Okazało się,  że Panie Karolina oraz Marta jechały – jako sponsorki z Noble Bank – do Poznania na spotkanie … Mieszkaniczników:-). Wow ! stajemy się dostrzegalni!

W pociągu przeczytałem prawie połowę pierwszej wersji powstającego w bólach (głównie z powodu mojego zaangażowania czasowego w projekt budowy Stowarzyszenia) „Poradnika Kredytowego”. Drugą część dokończyłem w pociągu relacji Poznań – Wrocław, tej samej którą dzień wcześniej jechał Premier Tusk. Naniosłem wiele poprawek więc dokończenie książki jeszcze z pewnością trochę potrwa, ale i tak ucieszyło mnie to, że zniknął jeden z cięższych punktów na mojej aktualnej liście „to-do”:-)

Kolejny powód do radości to to, że o ile wyjeżdżając z Warszawy było zimno, o tyle po południu w Poznaniu śćiągnąłem już z siebie kurtkę. A we Wrocławiu w niedzielę rano również sweterek. I mam nadzieję następnym razem założyć go we wrześniu:-)

Najwięcej radosći sprawiły mi oczywiście dwa spotkania z Mieszkanicznikami. W sumie w Poznaniu i we Wrocławiu na lokalnych Kongresach Otwarcia pojawiło się około setki osób (w Poznaniu wielu rodziców przyszło z dziećmi, bo Piotr zadbał też o kącik dla najmłodszych z profesjonalną animatorką) i to pomimo sezonu komunii świętych oraz rewelacyjnej pogody weekendowej. W Poznaniu spotkaliśmy się na robiących wrażenie Międzynarodowych Targach Poznańskich (rozmach budynków, modelki i modele obsługujący targi fitness, itp atrakcje), a we Wrocławiu w jednej z nowoczesnych sal Uniwersytetu Ekonomicznego, na którym miałem okazję się prezentować z ideą wolności finansowej kilka miesięcy temu. Jak zawsze spotkania z Mieszkanicznikami dają mi wiele inspiracji i pozytywnej energii, mam nadzieję, że z wzajemnością. Do Poznania przyjechały osoby z wielu stron Wielkopolski, ale także z … Olsztyna. A do Wrocławia też ktoś z Głogowa, z Lubina czy nawet z … Grudziądza (330 km!). Ponownie gościliśmy Jarka z Raciborza, choć Jarek widział moją prezentację już kilka razyJ. W Poznaniu, po zakończeniu Kongresu Otwarcia, miałem jeszcze krótkie wystąpienie nt mojej strategii inwestowania. Sądząc po tym jak wiele było pytań, spodziewam się że zainteresowanie moją kolejną książką – „Moja strategia inwestowania” – może być spore. Pozostaje mi tylko zabrać się do pracy. Aha i jeszcze najważniejsze: mam około setki świadków, że udało mi się w Poznaniu jak i we Wrocławiu zakończyć swoją prezentację na czas, bez obsuwki. To – jak wiecie – nowość!!! Zamierzam  uczynić to moim nowym znakiem rozpoznawczym:-) Wprawdzie moje wystąpienie podczas Wielkopolskiego Dnia Cashflow wykroczyło poza przydzielone mi 30-40 minut (i zjadło sporo czasu z programu), ale to nie była do końca moja wina. Po prostu padało wiele pytań, na które obszernie odpowiadałem, z licznymi dygresjami, anegdotami, trochę się powtarzałem (jak to ja) i stąd to wydłużenie. Nie wiem czy Nina mnie jeszcze kiedykolwiek zaprosi, ale nie wyglądała na szczególnie obrażoną:-)

Ale to jeszcze nie wszystko. We Wrocławiu spotkałem moją przyjaciółkę – Jolę, tę która zmienia z mężem kraje jak rękawiczki. Teraz mieszkają w Libanie. Ale we Wrocławiu mają piękne mieszkanie, które Jola przekazała Mzuri w zarządzanie. Obejrzałem też w jej towarzystwie finał Ligi Mistrzów – Chelsea – Bayern Monachium. Jola w meczach piłki nożnej najbardziej lubi karne, także ucieszyło ją to, że w meczu było ich aż 11 (jeden był niewykorzystany w trakcie meczu). Kolejne dwa mieszkania w zarządzanie oraz zlecenia na pomoc w znajdowaniu okazji rynkowych Mzuri otrzymało od Michała. Tak więc mimo, że nie planowałem podczas tego wyjazdu wspierać Mzuri, to udało się niespodziewanie, na marginesach Kongresu Otwarcia, pozyskać dlań nowych klientów oraz kolejną osobę gotową nawiązać z firmą współpracę. Kiedy ruszymy z otwarciem oddziału? Jak tylko będziemy mieli podpisane umowy na zarządzanie 10-12 mieszkaniami na wynajem (teraz mamy 3). Więc jeśli ktoś z Was zechce nam powierzyć swoje 7 mieszkań jutro, to oddział otworzymy w  środę:-).

Po obejrzeniu mieszkań Michała i po lunchu w Wieży Ciśnień, pojechałem na lotnisko. A tam kolejne powody do radości. Kiedyś (gdy pracowałem w Andersenie) często latałem do Wrocławia, bo miałem tam kilku klientów. Byłem też na lotnisku jakiś rok temu. Ale to co zobaczyłem teraz totalnie mnie zaskoczyło. Nowy nowoczesny i przestronny terminal. Stary jest  tylko terminalem general aviation, czyli obsługuje jedynie awionetki bogatych podróżników. Robiłem zdjęcia jak japoński turysta, dumny z tego jak zmienia się nasz kraj. Bo zmienił się nie tylko terminal, ale system dróg dojazdowych do niego. Kiedyś jechało się Strzegomską i jakąś polną drogą. Teraz autostrady, estakady, a po drodze mija się duże centrum handlowe Futura Park. Oprócz tego powstały autentyczne parki ze ścieżkami rowerowymi, po których jeździ wielu wrotkowców. Wypiękniały też te bloki z wielkiej płyty, także droga którą kiedyś mógłbym pokonać z zamkniętymi oczami, teraz była nie do poznania.

Kolejne pozytywne zaskoczenie to OLT Express. To moja już 170-ta linia lotnicza odkąd zacząłem prowadzić tę statystykę. Od razu stanęła dość wysoko w rankingu moich ulubionych linii – nowoczesna, uśmiechnięta, przyjazna (tania, choć nie obskubująca pasażerów a to za nadanie bagażu, a to za wydrukowanie boarding pass, a to za posiłek, a to za wejście na pokład, a to za skorzystanie z toalety, jak pewna duża irlandzka linia zajmująca ostatnie miejsce na liście moich ulubionych linii lotniczych). Podoba mi się też wizja tej linii – połączyć ze sobą wszystkie lotniska w Polsce. Gdyby jeszcze zamiast czerwonego ogona miała ogon pomarańczowy i zamiast nazywać się „OLT” miała by jakąś bardziej „patriotyczną” nazwę, to chyba zaprzestałbym korzystania z innych linii lotniczych. Ale i tak będę latał tak często jak się da. Sprawdziłem, niestety jeszcze nie lata z Warszawy do Krakowa, bo mógłbym OLT zasilić swoim portfelem już w najbliższą środę. Nie wiem do końca jaki jest jej model biznesowy, ale widzę w nim wiele odwagi i spójności i trzymam kciuki by jej zarząd dobrze kontrolował koszty operacyjne, tak by OLT Express przetrwała najtrudniejszy okres początkowy i dalej się dynamicznie rozwijała.

Ale to nie był jeszcze koniec pozytywnych wrażeń. Całości domknął widok Polski z góry. Oprócz pięknego Stadionu Miejskiego, pobliskiego Mostu na Odrze i wysokiego budynku SkyTower przybył też widok z góry na budujące się autostrady oraz drogi ekspresowe. Widać ich naprawdę sporo. Możemy narzekać na to i na tamto, ale ten widok naprawdę wypełniał mnie dumą  … narodową.

Tak bogaty we wrażenia weekend podsunął mi też pewien nowy pomysł, który doprecyzował mój plan na życie. A każde takie doprecyzowanie planu  zawsze mnie ogromnie cieszy. Pamiętacie może, że zaplanowałem że za 3,5 roku zacznę wyjeżdżać z Polski na cały okres zimy (październik – kwiecień). A w okresie letnim (maj – wrzesień) będę wykonywał różne zawody, od pomocnika piekarza, poprzez ochroniarza w banku, kasjera w hipermarkecie, sprzedawcy w warzywniaku lub w kwiaciarni, po śmieciarza czy pracownika kanałów wodociągowych. Jest to mój program „zawodów emeryta”. Jedna rzecz się zmieniła w miniony weekend. Inspirację zaczerpnąłem od Niny Olszewskiej, Fridomiaczki z Poznania, która prowadzi Centrum Rozwoju Potencjału Osobistego HARMONIA www.centrumharmonia.pl

Otóż pomyślałem, że tych zawodów emeryta nie będę wykonywał tylko w Warszawie (tak jak wcześniej myślałem), tylko co lato będę mieszkał w innym polskim mieście. W ten sposób będę miał okazję lepiej poznać moje ulubione polskie miasta: Wrocław, Toruń, Gdańsk, Przemyśl, Bydgoszcz, Lublin, Olsztyn, Sandomierz, Szczecin, Poznań, Kalisz, Zamość, Kraków, Gliwice, Elbląg, Kłodzko, Łódź, Kazimierz Dolny, Zakopane, Białystok, Jelenią Górę, Brzeg  i wiele – mam nadzieję – innych. Po pracy będę się szwędał po uliczkach i kawiarenkach poszczególnych dzielnic, będę poznawał mieszkańców oraz lokalny rynek nieruchomości. Będę chodził na spotkania Mieszkaniczników. A w weekendy będę zwiedzał atrakcje w okolicy tych miast.

To – jestem przekonany – jeszcze bardziej ubarwi i wzbogaci moje życie. Już się nie mogę doczekać:-)

PS Przepraszam za tak długi wpis. Zwłaszcza Beatę, która ostatnio mi to słusznie wypomniała:-). Postaram się bardzie streszczać w przyszłości:-)

PS 2. Zdjęcia ze spotkań, a także z lotniska we Wrocławiu dołączę wkrótce:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

16 Responses

  1. Dużo entuzjazmu – trudno nie wiązać tego z piękną pogodą :-)
    Aż chce się żyć :-)))
    Zastanawiam się, czy trzeba być wolnym finansowo, aby potrafić dostrzegać pozytywne strony rozkopanych przecież dróg? Aby cieszyć się i dostrzegać uroki nowego terminala, troszczyć o przyszłość nowej lini lotniczej? Mam nadzieję, ze nie i będzie coraz więcej ludzi, którzy będą patrzyli na świat Twoimi oczyma, Sławku :-)

    1. Dzięki za ciepłe słowa, Aga-to. Z tego co wiem, to Ty też przecież nosisz różowe okulary i pozytywnie patrzysz na świat ze wszystkimi jego ułomnościami.
      Oczywiście więcej osób może nosić różowe okulary, ponieważ kosztują dokładnie tyle samo co “czarne”:-)

      1. Oby jak najwięcej różowych okularów wokół :-)
        Przyznam, że uwielbiam spotykać pozytywnych ludzi, bo w nich odnajduję sens. I energię do dostrzegania szklanki do połowy pełnej :-)
        A “czarne” okulary jednak kosztują więcej, o czym nie do końca wiemy – kosztują nas zdrowie, są powodem niepokoju, wrzodów, bezsennych nocy, spadku energii.
        Akumulator może się sam ładować, tylko musi być uruchamiany co jakiś czas :-)

  2. Ja również życzę OLT jak najlepiej, ale mam duże wątpliwości właśnie co do modelu biznesowego tej linii. Jeżeli ponad połowę samolotu sprzedaje się poniżej kosztów to lot nie ma szansy być rentowny. Koszty lotu krajowego to około 200PLN/osobę zakładając obłożenie na poziomie 80% (wg słów prezesa OLT). Przy wyższym obłożeniu możemy jeszcze trochę zejść z tego poziomu. OLT sprzedaje bilety nawet na połowę samolotu w cenie 99PLN. Kolejnych kilka ze cenę mniej więcej pokrywającą koszty i tych kilku pasażerów kupujących bilety w ostatnim momencie za duże pieniadze musi zapewnić rentowność tego lotu.

    Tanie linie lotnicze sprzedają co prawda nawet taniej te bilety, ale cena jest dostępna jedynie dla kilku pierwszych miejsc, a reszta pasażerów leci za cenę zbliżona do kosztów lub ją przewyższającą, dodatkowo wszyscy dokładają się płacąc ekstra za bagaż/posiłek/miejsce itp. Ten model się sprawdza i Ryanair w ostatnim roku zarobił 0,5mln EUR.

    OLT musi zacząć szukać dodatkowych dochodów, bo przy obecnych cenach biletów zarabiają groszę ledwie starczające na opłaty lotniskowe i pensje dla pilotów. Gros kosztów obciąża na razie kapitał. Pytanie jest na jak długo go starczy. Planuje przez 3 lata generować straty i dopiero później zacząć zarabiać.

    Wielkim testem będzie start połączeń międzynarodowych późną jesienią. Jeżeli loty wystartują to uwierzę, że firma nie jest wydmuszką finansującą się ze sprzedaży biletów na loty za pół roku, których nie będzie miała możliwości wykonać. Mam nadzieję, że tak się nie stanie, bo w kwestii popularyzacji lotnictwa robią wielką robotę. Na lotach krajowych wzrost w kwietniu w porównaniu z kwietniem zeszlego roku wyniósł 91%.

    Póki latają wszystkich zachęcam do korzystania. Warto też przypomnieć o ich haśle reklamowym “Polska górą”. Jest mocno w duchu twojego wpisu Sławku.

    1. No właśnie, podzielam Twoje obawy. W biznesie lotniczym bardzo ważne jest obłożenie (z tym nie było najgorzej podczas niedzielnego rejsu WRO-WAW), ale też efektywność wykorzystania maszyn. Wiadomo przecież, że samolot stojący na ziemi przynosi całą masę kosztów (stałych i zmiennych), a tylko jak lata, to przynosi przychody (oraz niestety też dość duże koszty zmienne). To z tego powodu podoba mi się, że otworzyli od razu, na dzień dobry, gęstą sieć połączeń. Dzięki temu mają szansę na to, by ich samoloty cały czas latały. Z drugiej strony, to ich chyba zmusiło do tego by kupić/wyleasingować samoloty różnych rozmiarów. Zaletą jest to, że mogą dostosować wielkość samolotu do spodziewanego ruchu na danej trasie. Wadą jest jednak to, że taka różnorodność zwiększa koszty operacyjne (szkolenia, części zapasowe, bardziej skomplikowana rotacja personelu, kosztowniejszy system IT, itp).
      Tak czy inaczej, trzymam za nich kciuki. “Polska górą” !

      1. Postaram się troszkę rzucić na sprawę swój pomysł na ich model biznesowy. OLT EXPRESS jest tego samego Pana co Amber Gold (przed którym wszystkich przestrzegam:) Póki są wpłaty to kapitał jest, jak się skończą wpłaty to razem razem z upadkiem piramidy finansowej upadnie OLT EXPRESS. Zakładając negatywny scenariusz to wierzycie Amber Gold nie odzyskają depozytów ponieważ Pan Prezes wyprowadzi je przez OLT …

        http://kancelariakrakow.com/blog/?p=34

        Pozdrawiam
        R.

        1. Oswald, ten wpis, który przesłałeś rzeczywiście rzuca nowe światło (lub raczej ciemny cień) na mój entuzjazm wobec OLT Express. A szkoda, bo OLT jako linia lotnicza bardzo mi się spodobała. Czytając takie rzeczy o osobie jej właściciela – jeśli przedstawione informacje są prawdziwe – już zdecydowanie mniej mi się podoba.

          Jeśli ktoś jest nieuczciwy w biznesie finansowym, to można przypuszczać, że może chcieć również przyoszczędzić na procedurach bezpieczeństwa, które w lotnictwie odgrywają bardzo istotną rolę.

        2. Wracając do wątku sprzed kilku lat. Po OLT nie ma śladu (oprócz samolotów z ich ogonem latających teraz w Air Berlin?). Nim wystartowały to już zdążyły paść linie “4You”. Z rynku zniknęły też amerykańskie linie Continental wchłonięte przez United. Oraz węgierski Malev. LOT czmychnął w ostatniej chwili Kostusze spod kosy.

          No i o kilkanaście kolejnych lat postarzały się samoloty północnokoreańskiej linii lotniczej Air Koryo. W 2003 lub 2004 roku miałem okazję nimi lecieć z Pekinu do Pyoangyang. Już wtedy ich samoloty to były stare rzęchy. Teraz reportaż o nich zrobił pewien dziennikarz. Nie wiem jak mu się to udało. Gdy ja zrobiłem w 2003 roku kilka zdjęć samolotu Air Koryo, to lotniskowa bezpieka w PyongYang zarekwirowała mi aparat fotograficzny. Na szczęście po wykasowaniu owych zdjęć, oddali mi aparat spowrotem.

          Oto link do reportażu: http://wiadomosci.onet.pl/swiat/puste-lotniska-i-przestarzale-maszyny-czyli-postsowieckie-linie-lotnicze-w-korei/2jf1e

        3. Oswald, dzięki za ciekawy reportaż z TVN. Przypominam sobie billboardy z reklamami Finroyal. We mnie słowa typu “gwarancja”, “15% zwrotu” itp zawsze wywołują pusty śmiech. Jak widać w niektórych osobach wywołują one chciwość. I na tym żerują panowie typu Andrzej K.

  3. Mieszkam we Wrocławiu i wielkrotnie korzystałem z lotniska. Byłem dość pozytywnie zdziwiony gdy przyleciałem końcem kwietnia z kontraktu w Indiach do Wrocławia i otwarty był nowy terminal. Tym bardziej, że lecąc w styczniu pamietałem stary … .

    P.S.
    Sławek proponował bym zrobił jakąś notkę o nieruchomościach w Indiach. No cóż, kontaktowałem się z dwoma biurami ale żadne z nich nie odpowiedziało na moje mejle i to co wiem to tylko z rozmów z moimi hinduskim kolegami z pracy. Tak czy siak inwestycja w nieruchomości jest tam dość popularna a i ceny mieszkań poszły w górę w ciągu ostatnich kilku lat. Buduje się dużo.
    Byłem w Delhi, Kalkucie, Bhubaneshwarze i wszędzie tam widać rozpoczęte budowy. Niestety nie udało mi się zdobyć więcej szczegółowych informacji … .

    1. Dhanyavad Artur ! dzięki za Twoje starania w rozeznaniu indyjskiego rynku nieruchomości. To co piszesz potwierdza moje obserwacje. W Indiach, podobnie jak w Kenii, inwestuje się w nieruchomości głównie na wynajem, a nie po to by odsprzedawać z zyskiem. W Warszawie też spotkałem Hindusa, właściciela hurtowni tekstyliów, który od 8-10 lat mieszka w Polsce. W tym czasie zdążył tu kupić 8-10 mieszkań na wynajem:-)

  4. Slawku,
    bardzo podoba mi sie ten pomysl z probowaniem „zawodów emeryta”. Takiego podejscie brakuje, ja bym dodala, ze jest to doskonale uzupelnienie idei Fridomii, i wcale nie trzeba czekac do emerytury! Jest tyle ciekawych rzeczy do wyprobowania w zyciu.

Skomentuj joanna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.