Byłem stewardem na wczorajszym meczu Polska – Grecja

Tak jak część z Was wie moim planem na życie jest wykonywanie co roku innego zawodu. Zamierzam wyjeżdżać z Polski gdy robi się zimno (wrzesień/październik) na całą zimę do ciepłych krajów. A wracać w kwietniu/maju gdy już jest cieplej. Dodatkowo co roku, czyli co lato, chcę wykonywać inny zawód. Ma ich na tej liście już sporo (około 40-tu). Wprawdzie całość projektu zamierzałem uruchomić dopiero od roku 2015 (stuknie mi wtedy 50-tka:-), ale nie mogłem sobie odmówić zrobienia w tym roku wyjątku dla zawodu, którego nawet nie miałem wcześniej na liście “zawodów emeryta”. Zostałęm stewardem na Stadionie Narodowym w Warszawie.

W zimie zgłosiłem się na wolontariusza. W kwietniu dostałem “powołanie”, w maju odbyłem pierwsze szkolenia, a wczoraj debiutowałem jako steward podczas meczu otwarcia. Niestety zostałem rozlosowany do grupy obsługującej główne bramy wejściowe na teren Stadionu, a nie do grupy pracującej na trybunach. Niestety bo padał wczoraj rzęsisty deszcz. Niestety bo nie widziałem większości meczu. Niestety bo o przebiego meczu dowiadywałem się od kolegów stewardów, którzy dzwonili do swoich dziewczyn, żon czy tatusiów. Ale po kolei.

Na Stadionie miałem się stawić o godz 13:15. Elegancko ubrany. Stanowiło to lekkie wyzwanie, bo po pierwsze nasłuchałem się komunikatów o planowanych zmianach w systemie ruchu drogowego wokół Stadionu. Po drugie, mieliśmy być ubrani w białe koszule i czarne spodnie i buty i nic więcej ze sobą nie przynosić, a rano było dość zimno i miał padać deszcz. Postanowiłem zatem, że pojadę pod Stadion skuterem, a na białą koszulę nałożę jeszcze białą kurtkę. I tak zrobiłem.

Skuterem udało mi się podjechać praktycznie pod sam Stadion. Jechałem ulicą Francuską, gdzie pomimo wczesnej pory przewalało się już setki jesłi nie tysiące kibiców w biało-czerwonych strojach i ozdobach. Wszystkie restauracje i kawiarnie były pełne. Czuło się atmosferę zbliżającego się święta futbolu. Zaparkowałem skuter na końcu ul Francuskiej, tuż obok Ronda Waszyngtona gdzie zgromadziły się wozy transmisyjne wszystkich możliwych stacji TV, i przeszedłem przejściem podziemnym. A tam też ogromny ruch kibiców, ale też osób malujących twarze, sprzedających szaliki, itp.

Na placu między przejściem, a bramą Stadionu było ogromnie dużo ludzi, mimo, że do rozpoczęcia meczu pozostawało jeszcze prawie 5 godzin. Aż nie mogłem znaleźć swojej grupy. Gdy pracowałem na Stadionie wcześniej (podczas meczów Polska-Portugalia i Legia-Sevilla) to pierwsi kibice pojawili się dopiero wraz z otwieraniem bram, czyli 3 godziny przed mecze, a tutaj już taki tłum. Są! Ale to jeszcze nie moja grupa. Dopiero po chwili wyszedł kierownik odcinka z tabliczką o symbolu mojej grupy B8! Tak jak się spodziewałem moja grupa została przydzielona do obsługi bram wejściowych.

No trudno. Złożyłem wnioski na wszystkie możliwe bilety na EURO, ale żaden z moich sposobów nie został niestety wylosowany, więc wiedziałem, że meczów “na żywo” raczej nie obejrzę. Zgłoszenie się na wolontariusza miało dać mi udział w samej imprezie, ale nie nastawiałem się na oglądanie meczów. Zresztą technicznie rzecz biorąc, to stewardom oglądać meczów nie wolno.

Przechodzimy na swoje odcinki. Tam jest krótka odprawa z kierownikiem. Część jego drużyny to stewardzi (czyli służba informacyjna), a część to ochroniarze (czyli służba porządkowa). Dopiero potem dołączają też do nas wolontariusze UEFA. Są to też jakby 3 różne grupy wiekowe – starsi ochroniarze, średni to stewardzi (ja jestem jednym ze starszych w tej grupie), a najmłodsi to wolonariusze. Część z nich to osoby z zagranicy. Wolontariusze będą sprawdzać bilety. My będziemy sprawdzać czy dobrze sprawdzili, udzielać informacji i sprawdzać bagaże, a ochroniarze będą się zajmować trudnymi przypadkami. W obwodzie są jeszcze policjanci, ale wszyscy mamy nadzieję, że ich interwencje nie będą potrzebne.

Nagle wyszło słońce i zrobiło się upalnie. Trochę za ciepło mi w tej kurtce, ale nie bardzo mam ją gdzie zostawić. Dostaliśmy żółte kamizelki (tylko kierownicy odcinków mają pomarańczowe) z logo UEFA. Oraz dodatkowe wstawki do naszych przepustek na stadion, w żargonie UEFA nazywanych “akredytacjami”. Dostaliśmy też zestawy lunchowe – po dwie kanapki, jabłko i wodę mineralną.

Kibice przed Stadionem skandują “My chcemy gola! Polacy my chcemy gola!” (piłkarze są chyba jeszcze w hotelu Hyatt więc raczej nie słyszą:-) Na głośne zawołanie “Kto wygra mecz?” pada jeszcze głośniejsze “Polska!” “Kto?!” “Polska!” bo to akurat wszyscy zebrani przed Stadionem dobrze wiedzą i nie muszą odpowiedzi konsultować z piłkarzami czy z trenerem Smudą. Pojawiają się też kibice z Grecji w niebieskich barwach. Nie ma ani cienia agresji. robią sobie nawzajem wspólne zdjęcia. Pokopują piłkę. Jest kupa śmiechu. Jakaś grupka tak ostro trenuje pod Stadionem, że część kibiców bierze ich omyłkowo za podopiecznych Smudy. Zresztą ci chłopcy trenują bez przerwy parę godzin. Już po meczu zastanawiałem się czy kondycyjnie nie lepiej by ten mecz wytrzymali niż nasza pierwsza jedenastka. Wśród kibiców uwiajają się dziennikarze. Nad naszymi głowami latają helikoptery.

W wyniku różnych roszad w ustawieniu przedmeczowym, zostaję przez krewkiego, rozbieganego i krzyczącego jak szewc Menadżera Bramy, odłączony od przypisanej mi wcześnie grupy i ląduję bezpośrednio przy głównej bramie wejściowej. na pierwszą linię frontu. Teraz nie mogę już sobie beztrosko obserwować tłumu, tylko muszę – przez ogrodzenie – odpowiadać na setki pytań kibiców. “Kiedy otworzycie bramy wejściowe?” “Czy dostanę się tędy do sektora X?”? Czy mogę wnieść taki aparat?” Optymiści pytają mnie o to gdzie można kupić bilety:-) Trochę mnie żenuje to, że ochroniarze wciąż krzycząc udzielają nam wskazówek, nie zwracając uwagi na coraz bardziej gęstniejący tłum kibiców. Co gorsze, zdarza się, że sami jeszcze coś – nerwowość nie sprzyja chłodnemu myśleniu – przekręcą i już nie wiadomo czy to co nam przekazują to jakieś nowe ustalenia, jakaś nagła zmiana założeń taktycznych czy też zwykła pomyłka. “Przejęzyczenie” jakby powiedział Obama:-)

Sam mam trochę bieganinę myśli. Nie mogę się na niczym skupić, bo tu padają kolejne pytania za strony kibiców, a tam kolejne nerwowe komendy rozbieganych kierowników odcinków. A tu jeszcze przyszli na nasz odcinek wolontariusze – wreszcie ! – i sami zadają mnóstwo pytań, chyba nie do końca pewni co należy do nich, a jakie zadania do nas i jak właściwie mamy ze sobą współpracować. Jeszcze 10 minut do otwarcia bram, a tu chmury się niepokojąco piętrzą na niebie…

Ostatecznie bramy zostają otwarte z lekkim, 5-10 minutowym poślizgiem. Większość kibiców bierze to ze stoickim spokojem, choć zdarzają się – jak to wśród ludzi – bardziej niecierpliwi. Teraz już tylko 3 godziny sprawdzania biletów i rozpocznie się mecz.

W pierwszej godzinie dzieje się strasznie dużo. Po pierwsze jest duży napór tysięcy kibiców, którzy chcą się jak najszybciej znaleźć na stadionie. Śpiewy są jeszcze głośniejsze. Niektórzy rozbierają się do pasa by dodać sobie i grupi animuszu. Tuż obok nas wybucha petarda. Dobrze, że nie zdążyłem podejść do niej by ją lekko odkopnąć na bok:-) Co należy robić z petardami chyba nie mieliśmy na szkoleniu:-). Ktoś chce ze mną “pogadać”. “Słucham, w czym mogę pomóc?” Okazuje się, że chce wejść bez biletu. Do kolejnych takich osób nawet nie podchodzę; z daleka pytam o co chodzi. Niektórzy mają tyle tupetu czy naiwności, że na odległość skomlą by ich wpuścić bez biletu. Nawet część kibiców z biletami to rozbawia. Nas bawi, ale i przeszkadza w pracy. Zwłaszcza, że części takich osób wydaje się, że wskórają coś “siłowymi” spojrzeniami.

Prawdziwym utrapieniem są osoby “pod wpływem”. Zagradzam kilku takim osobom drogę i proszę ochroniarzy o pomoc w wyjaśnieniu sprawy. Ja muszę się zajmować już kolejnymi kibicami. O tu, rodzice chcą wejść z małym dzieckiem na ręku. OK, tylko, gdzie bilet dla dziecka? Dwa razy w ciągu pierwszej godziny nadchodzi ulewa. Pierwsza dość łagodna i krótkotrwała, ale o tyle dotkliwa, że dopiero w jej trakcie donoszą nam foliowe płaszcze przeciwdeszczowe. Druga jest dużo bardziej ulewna – był chyba nawet krótki moment gdy padał grad. My stoimy i mokniemy, a kibice poszli się schować pod okoliczne drzewa, lub nawet weszli do podziemnego przejścia. A my? Czekamy dzielnie na koniec ulewy:-)

Ale i tak największe wrażenie robi na mnie (i nie tylko na mnie) akcja protestacyjna grupy Femen. Kilka roznegliżow2anych młodych dziewczyn. Wśród tłumu kibiców. I podążający za nimi – krok w krok – tłum paparazzi. Zbliżają się w naszym kierunku. Jedna z tych dziewczyn wskakuje na płotek bramki wejściowej 3-4 metry ode mnie. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Wolontariusze stoją nieco zaskoczeni sytuacją. Ale szybko reagują ochroniarze. Jeden z kierowników łapie dziewczynę wpół i siłą zdejmuje z bramki. Pozostali odciągają pozostałe dziewczyny gdzieś na bok. Niestety dla wielu z nas poza nasze pole widzenia. Część ludzi nawet nie zorientowała się o co chodzi. Inni wyjaśniają swoim współtowarzyszom co to jest Femen. Panowie seksistowsko się podśmiewują. Dziś widzę zdjęcia dziewczyn (i kierowników stewardów) w Gazecie Wyborczej.

Druga godzina przebiega spokojniej. Deszcz już nie pada, świeci słońce. Tłumy się nieco przerzedziły. Wychwytuję z tłumu kilkoro medialnych ludzi – jacyś politycy, jacyś aktorzy, jacyś inni celebryci. W swojej charakterystycznej szacie oraz koronie na głowie, pojawia się Król Polskich Kibiców. Spotykam też kilkoro moich znajomych – kolega z Andersena, były klient z PGF, kolega nie pamiętam skąd.

Przed Stadionem rozwija transparenty grupa smoleńska – Polish President Murdered in Russia ogłasza jeden z transparentów. Drugi większy stoi tyłem do bramy więc nie widzę treści. Pojawiają się zbieracze puszek i butelek. Bo wiadomo, część polskich kibiców (i nie tylko) lubi sobie dodać procentowego animuszu przed meczem. A to z kolei okazja dla zwolenników recyklingu. I wszystko byłoby ok, gdyby ci zwolennicy chociaż od czasu do czasu się myli. Dodatkowo jeden z nich znalazł pełną (lub chociaż nie do końca pustą) puszkę piwa i postanowił się nią raczyć przy naszej bramce. Znów musiałem poprosić ochronę o interwencję.

Trzecia godzina. Pustki. Niewiele się dzieje. To znaczy, nadal przed Stadionem jest sporo ludzi, ale to są raczej ci kibice bezbiletowi. Jesteśmy jedynymi przeszkodami między nimi, a ukochanymi przez nich piłkarzami i nie jest to do końca komfortowe położenie. Niektórzy “puszczają porozumiewawczo oczko, inni się nabzdyczają, jeszcze inni chcą nas wziąć na litość (np dwie starsze babcie), ale ogólnie nie dochodzi do jakiś burd czy choćby starć, nawet słownych. Pod tym dużym transparentem, który widziałem wcześniej stoi moja koleżanka z SGH. “Mariola, co Ty tu robisz?” Dajemy sobie całusy na powitanie i miło gawędzimy, mimo, że ten plakat nawołuje do bojkotu Polski z powodu nie przyznania koncesji TV Trwam. Czyli że Mariola demonstruje w obronie … wolności polskich mediów. Tego się nie spodziewałem. Pożegnaliśmy się serdecznie i miło, godząc się na to, że będziemy się różnić poglądami.

Stosunkowo niewielu się przewinęło Greków. Wprawdzie ich sektor jest najbliżej Bramy C od stacji Stadion, ale i tak chyba nie będzie ich na meczu zbyt wielu. Wiadomo kryzys gospodarczy robi swoje. Witam ich uprzejmym “Kalispera”, czasami gdy godzą się wyrzucić do kosza swoje wuwuzele to dziękuję im “efcharisto”. Rzadziej mam okazję użyć innych słów, których się nauczyłem specjalnie na tę okazję. Jednemu sympatycznemu Grekowi muszę pomóc w demontażu zbyt długiego drzewca na flagę narodową. Ale gdyby żoan nie ciągnęła go za rękaw (“bo mecz się zaraz zaczyna”), to pewnie byśmy nawiązali przyjaźń taki był niezestresowany moim działaniem porządkowym.

15-20 minut przed rozpoczęciem meczu, kierownik odcinka pozwala mi na przerwę w pracy. Widzę końcową część ceremonii otwarcia oraz hymny narodowe drużyn. “Mazurek” w gardłach 50-60 tysięcy ludzi robi wrażenie. Niestety jako stewardowi nie wolno mi się włączyć. Po kilku minutach meczu wracam na swoje stanowisko. Po drodze pomagam jeszcze spóźnionym kibicom. Miałem nadzieję, że po paru minutach, zostaniemy przegrupowani i większość z nas trafi na trybuny Stadionu. Przecież już prawie nikt z kibiców nie przychodzi na mecz. Wystarczyłyby 3-4 otwarte bramki.

Tak było na meczu Legia – Sevilla, kiedy też początkowo stałem na bramkach wejściowych. Co tym razem? Kierownicy nie wiedzą, czekają na polecenia “od góry”. Ale te nie nadchodzą. Za to pojawiają się służby sprzątajace, w tym 2-3 duże śmieciarki. Trochę deprymuje, że ci panowie ze służb sprzątających mają identyczne jak my kamizelki “służb informacyjnych”, ale na szczęście ich szefowie nie karzą mi przestawiać koszy ze śmieciami (tym będę się zajmował dopiero za jakieś 7-8 lat:-).

Dochodzą nas krzyki ze Stadionu. Czyżby Polacy strzelili bramkę? Dzięki komórkom dowiadujemy się, że tak. Lewandowski. Kto przewidywał taki wynik w naszym konkursie? Gdyby mecz się teraz skończył (nie miałbym nic przeciwko temu), to liderami naszego konkursu byliby Kowal i Markeba:-). W sumie to śmieszne, że o tym co dzieje się na płycie boiska 100-200 metrów od nas dowiadujemy się od rodzin w domach przed telewizorami. Kiedyś nie tak następowało rozprzestrzenianie się informacji:-)

Kolejne okrzyki radości. Dwa-zero? Nie, to tylko jeden z Greków dostał czerwoną kartkę. Zwiększa to szanse Polski na zwycięstwo. A na bramkach nic się absolutnie nie dzieje. Ostatni kibic pojawił się kilkanaście minut temu, a ciągle trzymają tu cały, kilkudziesięcioosobowy zespół ludzi. Postanawiam wziąć kolejną przerwę od “pracy”. Na trybunach trochę chaosu. Wielu kibiców stoi za ostatnimi rzędami siedzeń, choć wszyscy powinni zajmować swoje miejsca siedzące. Dlaczego taki chaos? Bo prawie nie ma stewardów! Czyżbyśmy wszyscy stali bezproduktywnie na bramach wejściowych? Proszę kibiców by zajęli swoje miejsca.

I nagle coś się stało. Co?!! Nie widziałem, ale widzę że grecki piłkarz dostał kolejną czerwoną kartkę. Zaraz, zaraz, to nie Grek, to bramkarz. Wojtek? Jak to możliwe? Co on takiego narobił? Trudno mi teraz robić porządki – czuję że mógłbym dostać po głowie. Więc sam też zerkam na płytę boiska. Ale rozglądam się też wkoło. Atmosfera jest strasznie napięta.

Gdy Przemek Tytoń broni karnego, jakiś kibic chwyta mnie z całych sił za policzki. Wyswabadzam się delikatnie z jego objęcia by nie zechciał mi dać buziaka radości. Patrzę na niego, niby niewysoki, ale łapska ma strasznie silne. Aż bolą mnie skronie. Ledwo się wyswobodziłem, już rzucił się na szyję innemu stewardowi – dobrze, że obok nas nie stała żadna stewardka:-) Czy stewardessa. Niezły dramat. Jak u Hitchcocka. Po paru minutach wracam na swoje stanowisko pracy.

A tam dalej nudy. Obiecano nam rotacyjne przypisywanie do stanowisk pracy, czyli podczas kolejnych meczów nie powinienem już więcej pracować przy bramach wejściowych. Ale inne obietnice też nie do końca się sprawdziły. Chociażby była mowa o re-deployment, czyli o tym, ze jeśli skończy się praca na jakimś odcinku, to stewardzi zostaną przerzuceni na inny odcinek. Pytam o to naszego instruktura ze szkolenia, bo to on nam opowiadał o planie re-deploymentu. Ale on – jak wszyscy inni – też nic nie wie. Czy ktoś tu coś wie? Jeśli zostanę przypisany do tego samego stanowiska na kolejne mecze, to będę miał wątpliwości czy się w ogóle pojawiać na Stadionie.  Chyba lepiej obejrzę sobie mecz Grecja-Czechy w fan zonie kibica, w domu czy w pubie niż moknąć pod Stadionem Narodowym po to by podczas meczu stać bezczynnie na zewnątrz stadionu. Zobaczymy:-)

Ogólnie całość doświadczenia stewardowania oceniam bardzo pozytywnie. Podczas poprzednich imprez widziałem postępy w organizacji pracy. Służba informacyjna stawała się coraz bardziej profesjonalna. Wczoraj poczuliśmy, że się, niestety, cofnęliśmy o krok. I to nie tylko na murawie Stadionu Narodowego, ale też wokół niego.

 

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

15 Responses

  1. Przeczytałem Twój wpis Sławku. Fajnie że byłeś na stadionie.
    Ale chcę napisać o czym innym. Mianowicie nasza ukochana Partia PO planuje jednak wprowadzenie podatku k astralnego. Czytałem artykuł, że coś w imieniu walki w rejonach miejskich itp. Nieważne, uważam, że oni chcą znów okraść polaków.
    I moje pytanie, czy wtedy mieszkania spadną, czy wzrosną, co z najmem, skroro np. 2 czy 3 mc będzie trzeba oddać jako daninę.
    Myślę o nieruchomościach, ale teraz nie wiem, czekam na rozwój wydarzeń…

    1. Vardik, jesteśmy świadomi planów Ministerstwa. Robert Kuliga – członek komisji rewizyjnej rozpracowywuje ten temat dla naszego Stowarzyszenia. Chcemy zostać zaproszeni do konsultacji społecznych.
      Moje przewidywania są takie, że po wprowadzeniu katastratu ceny najmu odpowiednio wzrosną, tak samo jak sprzedawcy podnieśli ceny towarów w swoich sklepach gdy VAT wzrósł w zeszłym roku z 22% do 23%. Niby zmiana nieduża, ale większe koszty zostały przerzucone na konsumentów. Tak się dzieje na całym świecie.
      Czy tak się wydarzy w przypadku katastratu? Będzie to zależało też od postaw nas, Mieszkaniczników. Im nas będzie więcej, tym lepiej.

  2. Mogę spytać, czy zamknięcie zadaszenia stadionu sprawiło, że było duszno i to wpłynęło na fatalną postawę naszych piłkarzy podczas drugiej połowy ?

    1. Adam, tak, zadaszenie wpłynęło na pogorszenie komfortu. Ale przecież piłkarze to profesjonaliści i pewnie zdarzało im się grać w o wiele gorszych warunkach. Poza tym wydaje mi się, że wpływ zadaszenia był jednakowy dla obu zespołów:-) Czego nie można już powiedzieć o arbitrze. Po obejrzeniu powtórki meczu w domu odniosłem wrażenie, że arbiter wyraźnie faworyzował Polaków – dwie “miękkie” żółte kartki, które doprowadziły do wykluczenia Greka; nie uznanie drugiej bramki Greków, bo ponoć był “spalony”:-). Arbiter chyba więcej zrobił dla podratowania wyniku biało-czerwonych niż dość bierny w piątek trener Smuda.

  3. Relacja bardzo ciekawa.

    Mi się nie podoba tylko jedno – że organizator (UEFA), który zarobi na imprezie ciężkie miliony nie płaci “wolontariuszom” za pracę. Bo to jest tak naprawdę normalna praca, a nie żaden wolontariat. Tym bardziej, że dostają oni preferencje podatkowe od państwa-organizatora imprezy. UEFA nie jest organizacją charytatywną, społeczną ani dawno już sportową. To jest firma organizująca mecze piłkarskie.

  4. Gratuluję zdobytych doświadczeń… sądziłam jednak, że jesteś Sławku wśród kibiców na trybunach stadionu… zaskoczyłeś na 100%…

    1. Początkowo chciałem pójść na mecze. Ale niestety nie udało mi się nic wylosować. A ponieważ i tak myślałem o “zawodach emeryta”, to tak się jakoś dobrze złożyło:-)

  5. czesć fajnie opisałeś prace stewarda, niestety nie jest już tak malinowo. na każda imprezę werbujż mniej osób przez co to niezła charówka, a jesli myślaleś że bedziasz oglądał mecze z trybun to pomyłka tam stoja tylko osoby powiedzmy “zaufane” układy i układziki :(

    1. Ewa, szkolenie na stewarda opisuję w swojej książce “Mieszkania na wynajem. Moja droga do wolności finansowej” w podrozdziale dotyczącym “zawodów emeryta”. Gorąco polecam. Książka jest dostępna w sklepiku na stronie http://www.mzuri.pl. Inspirującej lektury.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.