Zapiski Zdeterminowanego Fridomiaka – case study Częstochowa

Oto wpis jaki pojawił się w formie komentarza od Piotra z Częstochowy. Jest bardzo ciekawy i silnie osadzony w realiach. Polecam!

Witam,

Już jakiś czas temu opisywałem case dotyczący garaży w Częstochowie. Teraz przyszedł czas na kawalerkę.
Jeszcze w 2010 zacząłem szukać mieszkania na wynajem w Częstochowie. Pół roku zbierałem dane o cenach i kwotach wynajmu tj. przeglądałem ogłoszenia, serwisy internetowe, agencje nieruchomości itd. W tym samym czasie zainwestowałem w książki papierowe i audiobooki, z których wynikało mniej więcej tyle: “szukaj zmotywowanego sprzedawcy” (Kyiosaki’ego studiowałem już wcześniej). Wreszcie znalazłem ogłoszenie (podane w lokalnej gazecie) – “sprzedam kawalerkę w określonej dzielnicy” (akurat dobrze znam podaną dzielnicę – jest bezpieczna i sam mógłbym tam mieszkać). Cena z ogłoszenia PLN 118.000, powierzchnia ok. 38 mkw. (kawalerka z wielkiej płyty z wczesnych lat 90). Przejrzałem podobne ogłoszenia w internecie. Ceny tego metrażu ok. 130 – 140 tysięcy. Razem z żoną umówiliśmy się na spotkanie nie wiedząc co zastaniemy w środku. Na spotkaniu: mieszkanie wynajęte od 2,5 roku dla młodego małżeństwa, które buduje dom i za kilka miesiecy wyprowadza się. Stan mieszkania: niektórzy powiedzieliby, że do lekkiego odświeżenia. Według moich prywatnych kryteriów – do kompletnego remontu. A konkretnie:
– okna – wymienione na PCV – mogą zostać
– drzwi – wewnętrzne i zewnętrzne do wymiany
– pokój – trzeba położyć nową podłogę (panele), dokonać niewielkich “zaprawek” na ścianach (nie ma gipsówek) i pomalować
– przedpokój – ściany i sufit – tragedia – trzeba położyć grubą warstwę gipsu i pomalować, sufit plamy po przeciekach (ostatnie piętro) – trzeba zgłosić do administracji
– łazienka – płytki mogą zostać, piec gazowy do wymiany, lustro do wymiany, szafka z umywalką do wymiany, sufit podwieszany do malowania
– kuchnia – trzeba wymienić część podłogi na panele, pozostała część – płytki są w dobrym stanie – mogą zostać, meble (+lodówka, +piecyk gazowoelektryczny, +zlewozmywak, +pochłaniacz) do wymiany, ściany do remontu i odświeżenia, rura z gazem do przesunięcia, wywietrznik w oknie do zamontowania.
– piwnica – ok 4mkw – zagracona starymi meblami (z lat 80), z rurą grzewczą (plus bo nie ma wilgoci) – do posprzątania.

Po spotkaniu włączyliśmy komputer – okazało się, że w serwisach internetowych to mieszkanie jest do sprzedania od prawie roku i zaczynało się od 145 tys. To wskazało, że od dłuższego czasu sprzedawca nie może sprzedać, a cenę obniżył już o 18,6%.

Średnia cena najmu z czynszem w okolicy to 800 – 850 PLN. Obecnie był wynajęte za 550 PLN (netto bez umowy). Wszystkie opłaty po stronie najemców. Czynsz ok. 290PLN

Dostępność kredytów duża, wybrana oferta: 105 tys. (3 tys. zaliczki za mieszkanie w gotówce)
na 30 lat – 1500PLN prowizji + opłaty miesięczne 624 PLN (RRSO ok.7%). Tutaj muszę wspomnieć że kierowaliśmy się wysokością miesięcznej raty a nie procentami. Dodatkowo bank, w którym finalnie wzięliśmy kredyt zmienia kwotę raty co kwartał (o ok. 10 PLN jak do tej pory), ale, z czym wcześniej się nie spotkałem, ostatnio bank obniżył ratę.

Sprzedawca: potrzebuje gotówki na spłatę kredytu, który zainwestował w działalność gospodarczą (wydaje mi się, że to i długa historia oferty sprzedaży to właśnie definicja sprzedawcy zmotywowanego).

Decyzja: trzeba kupić,  spisać umowę, podnieść czynsz najemcom (którzy niedługo się wyprowadzą), zrobić remont i wynająć z zyskiem.

Po kilku dniach przetrawiania tematu, zaproponowaliśmy kupno po cenie 104. Ostatecznie stanęło na 108 tysięcy (czyli i tak 10 do przodu, a od pierwszego oczekiwania sprzedawcy 37 tys – 25,5%).
Miesiąc oczekiwaliśmy na udzielenie kredytu i …. kupiliśmy (papiery u notariusza i księga wieczysta – standard).

Spisaliśmy umowę i podnieśliśmy czynsz najemcom do 650 PLN. Rata kredytu 624 PLN, podatek 56 PLN. Niestety 30 złotych miesięcznie w plecy, ale raty kredytu zapłacone. Po 3 miesiącach wyprowadzili się. Rozpoczęliśmy remont opisany powyżej. Dodatkowo dokupiliśmy 2 szafy (do pokoju i małą do przedpokoju), 2 komody, kanapę, mały stolik, stół z 4 krzesłami do kuchni (wszystko w IKEI) i zamówiliśmy meble do kuchni (sic! mamy wpływ na naszą inwestycję). Cały remont z materiałami, wyposażeniem i notariuszem kosztował ok. 25 tys.

Czas remontu to dokładnie 1 miesiąc. Po drodze napotkaliśmy kilka problemów:
– nieuczciwa firma remontowa – cenę podwoili w stosunku do oferty
– upierdliwy sąsiad, który zrobił sobie garderobę w klatce schodowej pod naszymi drzwiami (już ponad rok przed naszym zakupem) i chciał mnie zastraszyć rękoczynami. Finalnie to ja okazałem się chyba gorszym sąsiadem skarżąc się kilkukrotnie (na piśmie) w administracji. Administracja pomogła i ustawiła sąsiada do pionu. Jego zachowanie zmieniło się o 180 stopni i nawet do dzisiaj mówi mi “Dzień Dobry”. Dodatkowo, 2 tygodnie po wykonanym remoncie, administracja odmalowała całą klatkę schodową (a ja wcześniej wymieniałem drzwi i nowa rama była tylko otynkowana).

Skracając – odświeżyliśmy mieszkanie tak, że moglibyśmy w nim sami zamieszkać.

Pustostan: dwa miesiące w tym Świeta Bożego Narodenia. Przyczyna: wystawiliśmy cenę zaporową 1600 brutto (przypominam, że w okolicy jest to 800 – 850PLN). Myślę, że ten pustostan mogę nazwać rozruchowym i dlatego poniżej przywołuję 11 miesięcy najmu w roku.

W końcu znalazł się najemca za 1200 brutto. Mieszka od 5 m-cy do dziś i płaci na czas. Dodatkowo widzę że zainwestował w nowe firanki i antenę satelitarną więc myślę, że lokal mu odpowiada.

Kilka liczb:

Cena zakupu, koszty notariusza, remontu, prowizji banku (w tysiącach, dla uproszczenia podaję tylko jedno miejsce po przecinku) : 108 (kredyt) + 25 (inwestycja) = 133
Przychód: 1,2
Podatek i czynsz: 0,4
Kredyt: 0,6
Dochód: 0,2

Procenty: (0,2*11) / 25 = 8,8%
W mojej opinii może być.

Emocje:
– Nerwy związane z remontem – duże,
– Ryzyko kredytu – takie jak to, że spadnę z dywanu na podłogę i złamię nogę (a zawodowo zajmuję się statystyką od 10 lat) – przyszłości nie można przewidzieć przy pomocy statystyki, tylko oszacować ją z dużym prawdopodobieństwem znając wszystkie czynniki, które na ną wpływają. A wszysktich nie zna nikt.
– Psychiczne obciążenie świadomością że mam kredyt – jak najbardziej
– Chęć dalszego inwestowania na wynajem – apetyt rośnie w miarę jedzenia
– A co jeśli … ? To pytanie ogranicza i demotywuje. Co mogę poradzić niezdecydowanym i malkontentom: Tylko zmiana determinuje rozwój. Nie doprowadzaj do sytuacji kiedy będziesz, żałować, że czegoś niezrobiłeś.

Ciekawostka:
Obecnie rentowność kapitału to 8,8%, Jak spłacę kredyt w całej kwocie od razu, to będzie: (0,8*11) / 133 = 6,6%.
Spłacać, czy nie spłacać? Jaka jest Wasza opinia?

pozdrawiam,
Piotr

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

15 Responses

  1. Brawo Piotr! Gratuluję odwagi i chęci robienia sobie “dodatkowych problemów ” :-))
    A apetyt rzeczywiscie rośnie w miarę jedzenia :-)

    Ja sama stałam przez chwilę przed dylematem, czy spłacić którys z kredytów i mieć czyste, nie obciążone mieszkanie, czy też środki zainwestować. Ostatecznie sprawa sama się rozwiązała. Początkowo szukaliśmy kawalerki – ogłoszenia, telefony, nieuczciwi pośrednicy, wycofujacy sie sprzedajacy – jakoś nam to nie szło, ale spokojnie szukaliśmy dalej. Poszliśmy w końcu do znajomego developera, aby sobie “popatrzeć” co aktualnie budują i… Właśnie wydaliśmy nasze pieniądze :-)
    Nie mamy wątpliwości, czy spłacić jakiś kredyt, bo zwyczajnie już nie mamy tych środków :-) Ale mamy kolejny “problem” :-)

    Zatem moim zdaniem warto środki inwestować aż do momentu, gdy spłata wszystkich kredytów da nam przychód pasywny na oczekiwanym i wystarczającym poziomie. Wtedy robimy stop w kupowaniu i środki przeznaczamy na spłaty zobowiazań. Czyli np. dla osoby potrzebującej 10 tpln miesięcznego przychodu pasywnego ów “stop” w kupowaniu może nastąpić wraz z zakupem 10-tej kawalerki w Warszawie lub większej w Częstochowie :-). Wtedy zaczyna się nadpłacanie kredytów.

    powodzenia i jeszcze raz gratulacje!

    1. Mich@l, dzięki za informację. W Stowarzyszeniu Mieszkanicznik jesteśmy w trakcie wypracowywania naszego stanowiska. Czy podatek katastralny wejdzie w życie? Jest to łakomy kąsek dla rządzących – kasa do budżetu, nowe etaty w administracji państwowej. Z drugiej strony duży opór społeczny o czym mowa w cytowanym przez Ciebie artykule. Musimy też pamiętać, że jednym z większych właścicieli nieruchomości w Polsce pozostaje kościół katolicki i ten też nie będzie chętny oddawać miliardów złotych rocznie z tytułu tego podatku.

      Na podatku tym poślizgnął się – jeśli dobrze pamiętam – rząd Margaret Thatcher, więc z pewnością rządzący wiedzą jak śliski jest ten temat.

      A co do jego wpływu na najem, to może on – i jest to wysoce prawdopodobne – zwiększyć wysokość czynszu najmu. Tak się stało w przypadku innych towarów, chociażby wtedy gdy podniesiono stawkę podatku VAT.

      Ale tak jak mówiłem, jesteśmy w Stow Mieszkanicznik w trakcie wypracowania oficjalnego stanowiska – powyższe to tylko moje prywatne komentarze. Stanowisko to będzie nam potrzebne gdy projekt dojdzie do etapu konsultacji społecznych.

      Jeśli chciałbyś się dołączyć do tych prac (lub ktokolwiek inny z Fridomiaków) to gorąco zapraszam do zgłoszenia się do zespołu Roberta Kuliga. Potrzebujemy wszystkich głów do tego by wypracować sensowne stanowisko w tej ważnej dla nas wszystkich sprawie.

      1. Wiesz Sławek, ja już mam powoli dosyć tego kraju. Wszędzie podatki, wszędzie łupią ile wlezie. Jak wprowadzą ten podatek katastralny, to za to, że wpakowałem 30-40 tyś. w remont mieszkania, jeszcze będę musiał państwu dołożyć, bo przecież wartość mojego mieszkania wzrośnie. Świetnie, już kiedyś słyszałem o tym podatku, ale trochę to na parę lat przycichło. No i dzisiaj przeczytałem ten artykuł Mich@la, no i jestem zrezygnowany. Po prostu obedrą Polaków ze wszystkiego.
        Dla mnie to powrót do czasów średniowiecza, jeszcze przed wprowadzaniem przywilejów dla szlachty (przywilej czerwiński z 1422 r.?), jak to król uwielbiał kłaść łapę na prywatnych majątkach. Proszę bardzo historia uwielbia zataczać koło i teraz znowu będziemy mieli łupienie naszych majątków, bo ktoś nie umie się rządzić.

        1. Sławku, nie ma się co załamywać. Lepiej działać. My Mieszkanicznicy mamy możliwość przerzucenia tego podatku na najemców, w postaci odpowiednio podwyższonych czynszów najmu (tak się dzieje przy okazji wprowadzania/ zwiększania stawek podatku VAT. Czy tak się wydarzy, zależy w dużej mierze od naszej aktywności w mobilizowaniu społeczności Mieszkaniczników, w edukowaniu mediów i rynku, itp. Więc do dzieła.

          W o wiele trudniejszej sytuacji będą osoby, które są konsumentami dużych i wartościowych mieszkań, an które te osoby ledwo stać. Pocieszające jest też to, że podatek ten będzie również oponowany przez największego chyba w Polsce (po państwie) właściciela nieruchomości – kościół katolicki. A ten ma przecież nadal dużo do powiedzenia, bo politycy boją się wyborów, jak … diabeł święconej wody:-)

        2. W ciagu ostatnich 10 lat mieszkalem i tu i tam. Moje zdanie jest takie, ze nigdzie gdzie mieszkalem procentowo podatki od wynajmu i neruchomosci nie byly tak niskie jak w Polsce (zarowno w UK jak i za atlantykiem dochod z wynajmu i oszczednosci idzie na gorke twoich zarobkow), natomiast zamoznosc spoleczenstwa jest zupelnie inna i to powoduje problem z niskim przychodem. Co do podaku od nieruchomosci to sa spotykane rozne rozwiazania (US placi wlasciciel, Uk placi bezposrednio lokator – jako ze sprytnie jest to nazwane council tax ale powiazane z wartoscia nieruchomosci). W polskiej rzeczywistosci w duzej mierze bedzie zalezecod tego jak bedzie to zapisane w ustawie i jaka ustali sie praktyka. Tak wiec wiele zalezy od tego jak sie to potoczy na samym poczatku.

        3. Tomtor, zgoda. A jak się potoczy zależy też m.in. od postawy Mieszkaniczników:-)

      2. Nie Sławek, bo wiesz mnie to już po prostu wkurza. W zeszłym roku kupiliśmy z żoną mieszkanie w kredycie rodzina na swoim. I ile się pocieszyliśmy dopłatami? Zaledwie 1 rok i 3 miesiące. A dlaczego? Przez przewspaniałą nowelizację ustawy, która nakazuje wszystkim kredytobiorcom wykorzystywać mieszkanie jedynie do własnych celów mieszkaniowych. Pomijam fakt, że NA SZCZĘŚCIE nie mam aż tak dużych tych dopłat- bo “tylko” (albo aż) 200 zł miesięcznie. Bynajmniej gorzki smak pozostaje. I sposób w jaki wszyscy kredytobiorcy zostali przez nasze państwo potraktowani, przyprawia mnie o rozwolnienie. Ktoś powie, że każdy powinien wiedzieć po co jest ten program i dla kogo, więc nie powinno się stękać- bo teraz każdy cwaniak, co niby “wyłudził” dopłaty dostanie za swoje. To ja się pytam dlaczego nie było to prawidłowo uregulowane od początku? To bym wziął inny kredyt, inaczej bym sobie raty rozłożył itd. A nie w zeszłym roku chyba w sierpniu jakimś megamózgom się przypomniało, że może trzeba wprowadzić w życie mega poprawkę. A że Polska to dziki kraj i tutaj nikt się nie liczy ze zwykłym człowiekiem….
        Jest podstawowa zasada w prawie- znana już od czasów Starożytnego Rzymu- pacta sunt servanda- czyli umów należy dotrzymywać. I jak to się ma w Polsce? Powiedzą sobie w jakimś tam komentarzu ministra, że zasada lex retro non agit nie została złamana- a co z zasadą dotrzymywania umów? Mam prawo spłacać kredyt na zasadach zawartych w umowie kredytowej, a nie na mocy siłą narzuconego przepisu prawnego.
        Dlatego jestem tak zdegustowany tym podatkiem katastralnym (w związku z moim doświadczeniem z rodziną na swoim).
        Swoją drogą może ktoś zna skuteczne sposoby (i oczywiście legalne) na uchronienie się przed odebraniem dopłat (już nie chodzi o te 200 zł, ale chcę dać państwu pstryczka w nos)- oczywiście poza nie wynajmowaniem mieszkania oraz nie kupowaniem drugiego :D. Mam nową umowę wynajmu od lipca więc mam 14 dni aby coś wymyślić :DDD
        Aha- w związku z tymi dopłatami, to tak się zraziłem, że zaczynam żałować, że zgłosiłem najem w US. Niby nie płacę dużo, ale i tak mnie to wkurza, że jestem uczciwy, a i tak dostaję po plecach.

  2. Witam!
    Kiedy mozna liczyc na otwarcie biura Mzuri w Czestochowie? Mam nieruchomosc ale nie mam czasu i wiedzy zeby nia efektywnie zarzadzac. prosze o cynk-chce sie zalapac na warunki promocyjne;-)

    1. Maciej, dzięki za zainteresowanie usługami Mzuri w Częstochowie. Planowaliśmy otworzyć tam biuro w 2013 roku. Czy będzie to początek roku, środek, czy końcówka, zależeć będzie trochę od … Ciebie:-) A konkretniej: jesteśmy gotowi otworzyć biuro gdy tylko podpiszemy umowy na zarządzanie 10-12 mieszkaniami w danym mieście. Więc jeśli więcej Częstochowian/Częstochowianek zgłosi się do nas, to otwarcie biura nastąpi odpowiednio wcześniej. Poczekasz jeszcze trochę?

      1. oczywiscie. chyba ze wyrosnie wam godna konkurencja ;-).
        akurat w 2013 roku skonczy sie okres obecnego najmu. Prosze wpisac moj mail na liste oczekujacych i dac znac jak cos zacznie sie krystalizowac.

  3. Mam pytanie do Pana Piotra . W jaki sposob szukales najemcy ? czy przez agencje czy ogloszenia itp. Jako iz rowniez dzialam na terenie Czestochowy – czysta ciekawosc. Pozdrawiam serdecznie wszystkich Fridomiakow

    1. Kamilu,

      Od początku szukałem najemcy dwutorowo, tj, na własną rękę (ogłoszenia w gazetach i internecie) i przez agencje nieruchomości. Po obniżeniu ceny z zaporowej na 50% wyższą od średniej w okolicy, pojawiło się dwóch poważnie zainteresowanych oglądających. Finalnie klienta znalazłem przez jedną z agencji w ciągu 2 dni od obejrzenia mieszkania przez agenta.

      Część agencji nieruchomości (a ogłoszenie poszło w co najmniej kilkunastu) w Częstochowie to ‘partacze’ – umieszczają ogłoszenia na własnych stronach i w ogólnopolskich serwisach internetowych, licząc tym samym na szczęśliwe znalezienie klienta. “Mój” agent zainkasował prowizję od jednej i drugiej strony transakcji. Jako osoba prywatna mogę zrobić to samo (ogłoszenia w internecie), ale nikomu nie muszę płacić prowizji. Apeluję tym samym do agentów nieruchomości – wyjdźcie w teren, dzwońcie, szukajcie klientów w inny sposób niż internet, nie opierajcie się tylko na umowach na wyłączność.

      Oczywiście stwierdzenie, że wszystkie agencje nieruchomości są kiepskie byłoby nieuprawnione. Ciekawe jak agencje nieruchomości działają w innych miastach?

  4. Spłacać, czy nie spłacać? Jaka jest Wasza opinia?

    Wg. mne nie. Po pierwsze zapłaciłeś już koszty pozyskania kredytu (prowizja i inne czary-mary banków plus czas poświęcony na papierologię ). Spłacając wcześniej nie odzyskamy tej kwoty i czasu. Raczej gdyby była podobna kwota w portelu to inwestujemy w kolejną nieruchomość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.