Ceny mieszkań w Sztokholmie

Jakiś czas temu byłem w Sztokholmie, z którego zrobiłem wpis na łamach Fridomii dotyczący parady GLBT. Oprócz samej parady, a także pokazu starych amerykańskich krążowników (zjechało ich pod Sztokholm ponoć ponad 6.000, a w samym centrum krążyło ich po jednej z głównych ulic około 1.000 !!! czyli więcej niż można zobaczyć w Stanach czy nawet w Hawanie!), ogromne wrażenie zrobił na mnie sam Sztokholm. Byłem tam wcześniej wielokrotnie, raz nawet mieszkałem przez kilka tygodni, ale chyba będąc młodym człowiekiem na studiach moja wrażliwość nie była skierowana na architekturę i urbanistykę, tak jak jest dziś. A może to po prostu Sztokholm tak wypiękniał w ciągu ostatnich 20-25 lat?

Tak czy inaczej dołączyłem Sztokholm do mojej listy najpiękniejszych miast na świecie. Oprócz zwiedzania zabytków i innych atrakcji, zajrzałem też do witryn kilku agencji nieruchomości – niestety byłem tam w porach gdy żadna z nich nie była otwarta. Ale i tak z witryn zapoznałem się z ofertą ponad 50 mieszkań na sprzedaż.

Pewną ciekawostką dla mnie było to, że w ofercie znalazłem kilka ofert na kawalerki i to o bardzo małych metrażach – 21 czy 22 m.kw. Większość mieszkań wydawała się mieć podobne do polskich parametry: kawalerki od 20 do 34 m.kw, mieszkania 2-pokojowe od 40 do 70 m.kw, 3-pokojowe od 50 do 90 m.kw. Za to ceny podobne do warszawskich nie były.

Wyliczyłem sobie w moim notesie ceny za 1 m.kw dla każdego mieszkania i przypisałem je do grup. Najwięcej cen (20) znalazło się w przedziale SEK 50-60 tysięcy, następnie 15 cen w przedziale SEK 60-70 tysięcy, trochę mniej bo 9 cen w przedziale SEK 40-50 tysięcy i 5 cen powyżej SEK 80 tysięcy za m.kw i tylko jedna poniżej SEK 40 tysięcy. Najmniej trzeba byłoby zapłacić za 3-pokojowe mieszkanie, którego cena wywoławcza wynosiła SEK 1,650,000, czyli około PLN 825,000, czyli PLN 16.840 za 1 m.kw.

Jedna z najmniejszych kawalerek (21 m.kw) kosztowała SEK 2.195.000 (czyli prawie PLN 1,1 mln lub PLN 52.300 za 1 m.kw), a druga 22-metrowa była nieco tańsza bo SEK 1.795.000, czyli około PLN 40.800 za m.kw. W pewnym zaokrągleniu szacuję, że średnie ceny mieszkań w Sztokholmie oscylują wokół kwoty SEK 63-65 tysięcy za 1 m.kw, czyli około PLN 30 do 33 tysięcy.

Są to ceny istotnie (3-4 razy) wyższe od cen mieszkań w Warszawie. Oczywiście można powiedzieć, że wszystko jest w Sztokholmie droższe i pewnie by się człowiek wiele nie pomylił:-) Ale jednak benzyna kosztuje “tylko” o 33% więcej niż w Polsce; kolacja w restauracji jest mniej więcej 2 razy droższa; a piwo w sklepie 3 razy droższe. Więc ceny mieszkań wydają się relatywnie jeszcze droższe. Dodatkowo, pamiętam z jakiejś dyskusji na łamach Fridomii sprzed kilku miesięcy, że w Oslo ceny transakcyjne są o 20-30% WYŻSZE od cen wywoławczych i że w Szwecji jest ponoć – o ile dobrze pamiętam – podobnie. Więc mieszkania mogą w rzeczywistości być jeszcze droższe.

Na taki zwyczaj rynkowy może też wskazywać to, że w ogłoszeniach sprzedaży mieszkań oprócz zdjęcia, opisu mieszkania i ceny była jeszcze informacja jakiego dnia można to mieszkanie sobie obejrzeć. Zwykle były to jakieś dwa następujące po sobie dni do wyboru i podane w tych dniach okienka godzin wizytacji – zwykle …. półgodzinne!! Czyli np środa 18:00 do 18:30 i czwartek 16:00 do 16:30.

Co z tego wynika dla nas w Polsce? Osobiście odbieram to jako kolejną przesłankę na to, że w ramach procesu bogacenia się Polaków i Polek, mieszkania będą drożeć. Sprzyjać temu będzie też oczywiście inflacja. Ile czasu zajmie zanim ceny w Warszawie dojdą do dzisiejszych cen w Sztokholmie? Według mnie nie więcej niż 30-40 lat. Oczywiście to czysta spekulacja z mojej strony.

Ciekaw jestem Waszych raportów nt rynku nieruchomości z innych części Europy i świata. Czekam z niecierpliwością i zainteresowaniem. Udanych wakacji!

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

19 Responses

  1. A nie mogą po prostu nabudować tańszych mieszkań?
    Czy może są z tym problemy natury administracyjnej.
    Dziwni jacyś ci Szwedzi;-)

  2. Dzieki za ciekawy reportaz. Co do perspektyw wzrostu cen to cytujac klasyka: jestem za a nawet przeciw. Patrzac z perspektywy Anglii gdzie w terez mieszkam, to wydaje sie ze na wiekszy wzrost cen nieruchomosci trzeba bedzie poczekac jaz nastapi wzrost plac, co przy obecnej “wielkiej recesji” moze potrwac calkiem dlugo. Natomiast obecna polityka niskich stop procentowych powoduje stagnacje cenowa i zdecydowany spadek obrotow na rynku, jako ze nikt nie jest zmotywowany do szybkiej sprzedazy, a sporo rodzin jest w tzw. negative equity (po brytyjsku) lub underwater (po amerykansku) gdzie obecna wartosc domu nie pokrywa wartosci kredytu.

    1. Tomtor, oczywiście masz rację co do krótkoterminowych perspektyw rynkowych. Natomiast ja miałem na myśli okres 30-40 lat. Jestem przekonany, że w roku 2042 czy 2052 nie będziemy pamiętać kiedy dokładnie wydarzył się kryzys, który teraz nas dotyka i zaprząta nam myśli. To primo. A secundo, po drodze wydarzy się jeszcze kilka kryzysów. Niestety:-)))

      1. Niskie stopy przy powoli spadajacych cenach spowodowaly totalny zastoj na rynku w W Brytanii, jak rozumiem z prostego powodu. Jako ze w UK, nie ma krotkiej sprzedazy (short sale – nie wiem jak to prztlumaczyc, ale w skrocie zanim bank przejmie dom z powodu niesplacania pozyczki i wystawi na licytacje, umawia sie z wlascicielem na sprzedaz ponizej wartosci kredytu ale najczesciej powyzej wartosci do uzyskania na licytacji, po krotkiej sprzedazy wlascicel nie musi doplacac niedoplaty), to w przypadku niedoplaty po sprzedazy wlasciciel musi to uregulowac. Stopy procentowe pozyczek sa ujemnie skorelowane z wielkoscia wkladu wlasnego,czyli jezeli LTV (stosunek kredytu do wartosci nieruchomosci) rosnie efektywne oprocentowanie spada dramatycznie. np. moja stopa wynosi 4.85% przy LTV 90% (przy braniu kredytu) a najlepsze oferty w chwili obecnej sa 2.95% przy LTV ponizej 60%. Plus kupujacy placi stemplowe (stamp duty tax) wynoszacy od 0 -% do bodajrze 5%wartosci nieruchomosci, nie wspominajac oplaty dla prawnika itp. Wiec sprzedajac dom ryzykujesz ze:
        1. Jezeli LTV >100% to jeszcze musisz doplacic bankowi przy wyprowadzce
        2. Jezeli LTV wzrosnie , w stosunku do poprzedniego domu to mozesz za nowy dom placic znacznie wieksza rate
        3. I tak musisz sporo zaplacic kosztow oslugi kupna/sprzedazy
        Np. moi znajomi po podliczeniu kosztow, a chcieli kupic dom wiekszy o jedna sypialnie, zdecydowali sie na rozbudowe obecnego i jeszcze sporo im zostalo.
        Nie pamietam dokladnych liczb ale z tego co kojarze mi sie ze spadek ilosci transakcji jest okolo 50% w porownaniu do 2007/08.

        1. Nie do końca się zgadzam z tym co piszesz. Moje uwagi w tekście:

          „Niskie stopy przy powoli spadajacych cenach spowodowaly totalny zastoj na rynku w W Brytanii, jak rozumiem z prostego powodu.” – tutaj bez uwag

          „Jako ze w UK, nie ma krotkiej sprzedazy (short sale – nie wiem jak to prztlumaczyc, ale w skrocie zanim bank przejmie dom z powodu niesplacania pozyczki i wystawi na licytacje, umawia sie z wlascicielem na sprzedaz ponizej wartosci kredytu ale najczesciej powyzej wartosci do uzyskania na licytacji, po krotkiej sprzedazy wlascicel nie musi doplacac niedoplaty), to w przypadku niedoplaty po sprzedazy wlasciciel musi to uregulowac.” – skoro czegoś nie ma to nie wpływa to na rynek. Mechanizm short sale taki jak tu piszesz nie funkcjonuje na rynkach, które znam, a najważniejsze nie ma związku z wysokością stóp procentowych.

          „Stopy procentowe pozyczek sa ujemnie skorelowane z wielkoscia wkladu wlasnego,czyli jezeli LTV (stosunek kredytu do wartosci nieruchomosci) rosnie efektywne oprocentowanie spada dramatycznie. np. moja stopa wynosi 4.85% przy LTV 90% (przy braniu kredytu) a najlepsze oferty w chwili obecnej sa 2.95% przy LTV ponizej 60%.” – tutaj tez nie do końca prawda. Należy rozróżnić marże od stopy procentowej. Marża zależy od LtV, ale jedyny wniosek dotyczący liczby transakcji jaki można wyciągnąć z tego akapitu to jeżeli ludzie którzy maja oszczędności to dostana nizsze stopy.

          „Plus kupujacy placi stemplowe (stamp duty tax) wynoszacy od 0 -% do bodajrze 5%wartosci nieruchomosci, nie wspominajac oplaty dla prawnika itp.” – to również nie ma znaczenia, niezależnie od wysokości stóp procentowych opłaty są ponoszone.

          „Wiec sprzedajac dom ryzykujesz ze:
          1. Jezeli LTV >100% to jeszcze musisz doplacic bankowi przy wyprowadzce
          2. Jezeli LTV wzrosnie , w stosunku do poprzedniego domu to mozesz za nowy dom placic znacznie wieksza rate
          3. I tak musisz sporo zaplacic kosztow oslugi kupna/sprzedazy” – wysokość stóp procentowych wpływa pozytywnie na szybszy spadek LTV, przy niskich stopach większą część raty stanowi kapitał i część L z ułamka LtV spada nam szybciej powodując spadek wartości całego ułamka.

          „Np. moi znajomi po podliczeniu kosztow, a chcieli kupic dom wiekszy o jedna sypialnie, zdecydowali sie na rozbudowe obecnego i jeszcze sporo im zostalo.” – dla pojedynczego przypadku mogą wychodzić różne koszty rozbudowy/zamiany. Zakładając, że zarówno rozbudowę jak i zamianę finansują kredytem to wysokość stóp procentowych w obu przypadkach jest taka sama.

          „Nie pamietam dokladnych liczb ale z tego co kojarze mi sie ze spadek ilosci transakcji jest okolo 50% w porownaniu do 2007/08.” – fakt, że jakieś zjawiska współwystępują nie dowodzi, że między nimi jest przyczynowość.

          Zgodnie ze wszelkimi prawidłami ekonomii niskie stopy procentowe stymulują wzrost na rynku nieruchomości. Kredyt jest tańszy, więc dla inwestorów spekulacyjnych rośnie rentowność takiego interesu, a dla przeciętnych mieszkańców spada kwota raty i część z nich orientuje się, że stać go na większe mieszkanie, więc dokonuje transakcji. Nie ma tutaj znaczenia polityka windykacyjna banku, opłaty dodatkowe, bo one nie zależą od wysokości stóp procentowych.

  3. We fragmencie o bogaceniu się Polaków i inflacji jest wzajemna sprzeczność. W czasach inflacji obywatele ubożeją. pozdrawiam

  4. Ale jak nabudować tańszych mieszkań, jeśli stawki za pracę w Szwecji są – z tego, co pamiętam – jakieś 5 razy wyższe od polskich? A sam grunt też pewnie kilka razy droższy… Co najwyżej materiały mogą kosztować podobnie, ale nie wiem, jaki jest ich udział w finalnym koszcie budowy.

    1. Zgadzam się z Tobą Tomku. Też uważam, że o cenie mieszkań w danym miejscu w danym czasie decyduje – w ogromnej mierze – właśnie tzw. “wartość odtworzeniowa”, czyli koszt wybudowania czegoś podobnego w podobnej lokalizacji. To dlatego mieszkania wybudowane kilkaset lat temu w Toruniu czy w Lidzbarku Warmińskim kosztują dziś po kilka tysięcy złotych za metr, mimo, że koszt ich zbudowania był o wiele niższy i mimo że zostały one przez te setki lat totalnie zamortyzowane.

  5. Dołączę się do dyskusji, jako że mam przyjemność mieszkać w Sztokholmie i z ogromnym zainteresowaniem śledzę rynek nieruchomości w tym mieście. To prawdziwy temat rzeka . Rynek w Sztokholmie jest niesamowity z całym home staging, szybkością zawierania transakcji, licytacjami, visningami (czyt. drzwi otwarte, kiedy można mieszkanie wizytować).
    Tak naprawdę można tu kupić mieszkanie w cenach zbliżonych do warszawskich, ale na pewno nie blisko centrum. Cena w okolicach 60 tys SEK za metr dotyczy mieszkań w ścisłym centrum Sztokholmu. Jeszcze kilka lat temu ceny były na znacznie niższym poziomie, ale zaczęły rosnąć w niebotycznym tempie ze względu na ogromny popyt. Sztokholm określany jest jako miasto z największą populacją singli i o nich mówi się, że kreują tak wysoki popyt na mieszkania w centrum.
    Mieszkanie o powierzchni około 50 metrów w Sztokholmie może kosztować mniej więcej tyle, co nieduży dom pod miastem (z szybkim dojazdem do centrum metrem).
    Ja też wierzę w to, że mieszkania w Polsce długookresowo będą drożeć. Właśnie nabyłam dwie kawalerki w kamienicach ( w Poznaniu), ponieważ uważam, że ceny tych mieszkań w przyszłości pójdą najbardziej w górę. Są położone w samym centrum, a kosztują tyle, co mieszkanie deweloperskie w przeciętnej lokalizacji. Jedno z mieszkań ma zaledwie 23,5 metra. Jakiś czas temu czytałam artykuł o mieszkaniu w Sztokholmie o powierzchni zaledwie 20 metrów, które sprzedano za niebotyczną kwotę. Jeszcze niedawno zastanawiałam się, jak na takiej przestrzeni da się mieszkać, a teraz sama takie mieszkanie kupiłam ;)

    1. Marta, dziękuję Ci za odwiedziny na fridomii oraz za Twój ciekawy komentarz. Muszę przyznać, że trochę Ci zazdroszczę mieszkania w Sztokholmie – sam za kilka lat mam plan spędzić tam 6 miesięcy lata. Popracować dorywczo, przypomnieć sobie język szwedzki, który kiedyś nieźle znałem, pozwiedzać Sztokholm i okolice.
      Ciekawą rzecz wspomniałaś o singlach. Spodziewam się, że tego typu trend społeczny zawita na szerszą skalę również do polskich miast, co przyczyni się do wzrostu popytu na mieszkania bez względu na ogólną sytuację demograficzną (spadek czy wzrost liczby ogółu ludności).

      Marta, czy jesteś już Członkinią Stowarzyszenia? Jeśli nie to gorąco zapraszam. Zachęcam też do objęcia wakatu lidera sztokholmskiego biura Mieszkanicznika:-)

      1. Członkinią jeszcze nie jestem, dziękuję za zaproszenie, ale z zainteresowaniem śledzę Wasze poczynania i gorąco kibicuję :)
        Tematy nieruchomościowe są mi bardzo bliskie, ale brakuje czasu, by się tym bardziej zająć (aczkolwiek działam :), ponieważ moja praca zawodowa jest na razie wysoce absorbująca. W ramionach korporacji nie pozostaje się jednak na wieki, za parę lat nadejdzie czas na coś innego. Na razie kursuję intensywnie pomiędzy Sztokholmem a Poznaniem.
        Przytakuję, Sztokholm jest piękny, szwedzki jako język bardzo przyjemny dla ucha, bardzo miło się tu pracuje, same zalety. Tylko inwestować w mieszkania się nie da, ponieważ regulacje prawne ukrócają ten “proceder”.
        Na pewno single już teraz kreują popyt na mieszkania również w Polsce. Kwestia popularności kawalerek to nie tylko wynik niskiej zdolności kredytowej Polaków, ale również struktury społecznej, w której większą niż kiedyś rolę odgrywają single. Czy skala singlostwa przybierze w Polsce takie rozmiary jak w Szwecji – wydaje mi się, że nie, ponieważ Polacy, w przeciwieństwie do Szwedów, są bardziej stadni i socjalni. Bardziej aktywnie szukają tej drugiej połowy, chociażby idąc z duchem czasu wykorzystują ku temu Internet. W Szwecji randkowanie wirtualne jest nadal mało popularnym sposobem na spotkanie partnera.
        Pozdrawiam z północy.
        Marta

        1. Marta, pewnie masz rację co do skali zjawiska singli. W Polsce mamy głębokie korzenie katolickie i bogate tradycje pielęgnowania rodzinności, a przy okazji napastowania singli:-) Polscy single i singielki nie bardzo przepadają za rodzinnymi zjazdami z ciotkami, babciami i wujkami nagabującymi ich by się “wreszcie ustatkowali”:-). Jednak pewne procesy wydają mi się nie do zatrzymania.

          Pozdrawiam świątecznie:-)

      2. Sławku, trochę nie w temacie ale jednocześnie nawiązując do postu Marty – co sądzisz o inwestowaniu w stare kamienice w dobrych lokalizacjach?

        Wydaje mi się, że niska cena to jednak premia za ryzyko w postaci kosztownych remontów czy nawet możliwości wyburzenia kamienicy.

        1. Nibul, jestem na “tak”. Największym – z mojego punktu widzenia – problemem kamienic (zakładając, że ich stan techniczny jest OK) jest częsty brak centralnego, miejskiego ogrzewania. A najemcy boją się wysokich rachunków za energię czy gaz do ogrzewania. Z drugiej strony, coś co dziś wygląda na stare i zniszczone, po remoncie będzie bardzo unikalne i w cenie.

        2. Coraz więcej ludzi docenia kamienice i wierzę, że z czasem ceny tych mieszkań pójdą w górę. Wcześniej mieszkałam przez kilka lat w Hamburgu w pięknej secesyjnej dzielnicy. Kupić tam mieszkanie było niezwykle trudno, nie tylko dlatego, że ceny były zaporowe, ale również dlatego, że mało kto chciał sprzedawać tam mieszkanie (bo kto sprzedaje kurę znoszącą złote jajka!, ceny wynajmu były tam też niebotyczne). Wydawało mi się, że było tam zawsze drogo, ale moje przypuszczenie rozwiali sąsiedzi. Kiedyś opowiedzieli mi o tym, jak tam zamieszkali, że jeszcze 10 lat temu wcale nie było tam tak pięknie, ani mieszkania te nie były tak rozchwytywane. Dopiero ostatnie kilka lat przyniosło rozkwit dzielnicy. To samo obserwuję teraz w Sztokholmie, gdzie w przeciągu kilku lat nagle wszyscy chcą mieszkać w kamienicach w centrum.
          Zaletą kamienic jest ich lokalizacja. Mieszkanie, które nabyłam położone jest w pobliżu Starego Rynku, a jego cena kształtuje się na poziomie zbliżonym do mieszkań całkiem oddalonych od centrum. Cena zawiera też pełną rewitalizację kamienicy oraz całkowity remont mieszkania łącznie z odnowieniem oryginalnej stolarki i podłogi.
          Mieszkanie w kamienicy wcale nie musi też oznaczać drogiego ogrzewania, te które nabyłam mają założone centralne ogrzewania. Ostatnio w Poznaniu pojawiła się oferta mieszkań w kamienicy po 3500 za metr. Mieszkanie jest do totalnego remontu, ale w kamienicy założone są już nowe instalacje, łącznie z ogrzewaniem, kupujący musi je tylko rozprowadzić po mieszkaniu. Przy tej cenie za metr myślę, że warto się tego podjąć.

        3. Marta, rzeczywiście inwestując w mieszkanie, które mam nam przynieść wolność finansową, warto patrzeć nie na to jak ono wygląda dziś, tylko jak będzie wyglądać za lat 20-40. Wierzę, że w roku 2032 czy 2052 nie będzie już ogrzewania na piece kaflowe węglem, bo na to nie pozwolą … normy unijne.
          To co piszesz o rewitalizacji starych dzielnic, najdobitniej zauważyłem w Lizbonie. Gdy pierwszy raz tam byłem, Alfama (najstarsza dzielnica stolicy Portugalii) była jedną wielką ruiną. Gdy zobaczyłem ją kilka lat później, była niemal nie do poznania, dzięki milionom euro z funduszy unijnych. To samo wydarzy się – jestem przekonany – z zapyziałymi dziś dzielnicami w polskich miastach.

  6. Bardzo ciekawe rzeczy piszesz o szwedzkim rynku nieruchomości, tak się zainteresowałem, że trochę poszperałem po necie. Rzeczywiście mieszkania są tam bardzo drogie, ale nie tylko cena mieszkania ma wpływ na to ile za nie zapłacimy… Najistotniejszym kreterium jest wysokość raty miesięcznej.

    Oprocentowanie kredytów w Szwecji wahało się od 1,89% do 4% (źródło). Sprawia to, że Szwedzi płacą relatywnie niewysokie raty w stosunku do swoich zarobków (zapewne to wywindowało tak ceny).

    Przykładowo rata za 3 pokojowe mieszkanie, o którym wspominasz na złotówki wynosi ich ok. 3000 zł (Symulacja kredytu na 825 tyś. zł na 1.89% na 30 lat). Warszawiak za podobne mieszkanie musiałby płacić ratę w wysokości 2600 zł (Symulacja kredytu na 400 tyś. zł na 7% na 30 lat). Wynika z tego, że mimo wyższych cen zakup mieszkania jest dla Szweda mniejszych obciążeniem finansowym niż dla Polaka.

    1. Mieszkanie 3-pokojowe za 1,650,000 SEK, czyli 825 tys PLN musialo byc bardzo oddalone od centrum Sztokholmu. Realna cena w obrebie miasta za takie mieszkanie to dwa razy tyle. Tyle tez trzeba byloby zaplacic za mieszkanie dorownujace standardem mieszkaniu 400 tys w Warszawie. Zakup mieszkania dla Szweda jest naprawde sporym obciazeniem.
      Kredyt w Szwecji jest duzo bardziej dostepny niz w Polsce, szybsze sa tez procedury jego przyznawania. Przystepujac do licytacji mieszkania (bo tu zazwyczaj po wyznaczonym terminie ogladania mieszkania, nastepuje skladanie ofert potencjalnych nabywcow, kto da wiecj), wie sie juz dokladnie jakiego kredytu udzieli bank, w jakiej wysokosci. Nie ma zatem niespodzianek tego typu, ze bank odmawia sfinansowania zakupu nieruchomosci po podpisaniu umowy przedwstepnej, pomimo pozytywnej oceny zdolnosci kredytowej wczesniej.
      Jestem od 10 miesiecy w Szwecji i przekonalam sie, ze Szwedzi wcale nie zyja na tak wysokim poziomie. Moze w porownaniu do Polakow zyje im sie wprawdzie lepiej, ale juz na przyklad w porownaniu do Niemcow maja duzo nizszy standard zycia.

Skomentuj Marta Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.