Polisa na systematyczne oszczędzanie

Nawiązując do niedawnej dyskusji na łamach bloga fridomia.pl gdzie doradzaliśmy Marcie ze Śląska jak ma sfinansować zakup mieszkania na wynajem, dziś chciałbym przytoczyć artykuł, który pojawił się w GW w minioną środę, 28 listopada 2012 – “Używaną polisę tanio sprzedam”. Artykuł ten stanowi kolejny argument za tym, by biorąc kredyt hipoteczny z daleka trzymać się od wszelkich powiązanych z nim produktów inwestycyjnych. Co wynika z tego artykułu?

Okazuje się, że w internecie pojawia się sporo ogłoszeń od właścicieli chcących sprzedać swoje polisy systematycznego oszczędzania. Właściciele są gotowi polisę, na której z mozołem uzbierali PLN 50 tysięcy sprzedać za PLN 40 tysięcy lub zamienić ją na używany samochód. Są skłonni zaakceptować duże straty byle tylko wycofać się z nieudanego interesu. Dlaczego? Bo gdy muszą zaprzestać systematycznych wpłat (np z powodu utraty pracy, czy choroby) to wpadają w sidła opłaty likwidacyjnej (sięgającej 80 lub nawet 99% zgromadzonych środków) i mogą utracić wszystko.

Część desperatów padła ofiarą nieetycznej sprzedaży polis inwestycyjnych. Agent dostaje prowizję – płatną od razu – stanowiącą równowartość nawet całej zakontraktowanej składki klienta za pierwszy rok. Motywację by wcisnąć nam taką polisę ma zatem wysoką. Z drugiej strony, ubezpieczyciel odbija sobie wysokie koszty pozyskania klienta zakładając mu swoiste kajdanki na ręce i stąd te wysokie kary za przedwczesne zerwanie umowy. Brzmi to dla mnie wręcz patologicznie…

Inni są sami sobie winni, bo nie czytają umów. Wchodzą w produkty, których funkcjonowania nie rozumieją. Zawierzają obcej osobie ubranej w elegancki garnitur i krawat. Chęć zysku lub strach przed przyszłością powodują u nich zamiast mobilizacji, to całkowite wyłączenie samodzielnego myślenia.

Dziękuję redaktorom Annie Popiołek oraz Maciejowi Samcik (autorom artykułu) za detektywistyczną pracę mającą na celu włączenie naszego myślenia.

Przyznam, że ja też kiedyś dawno temu (w połowie lat 90-tych) padłem ofiarą własnej  głupoty. Pod wpływem znajomych, a może przeczytanych artykułów, tudzież zasłyszanych frazesów o tym, że jako odpowiedzialna głowa rodziny powinienem “zadbać o ich finansową przyszłość” dałem się namówić na jakiś produkt ubezpieczeniowo-inwestycyjny. Przez jakiś czas (kilka lat) systematycznie budowałem swój trzeci czy czwarty (już nie pamiętam dokładnie który) filar. Po 3-4 latach systematycznego oszczędzania, zainteresowałem się wartością moich jednostek inwestycyjnych i gdy po przeliczeniu okazało się, że ich wartość jest mniejsza niż suma wpłacanych przeze mnie kwartalnych kwot, to się zirytowałem. Mój “opiekun” jeszcze próbował mi wyjaśnić, że wynika to z tego że oprócz inwestowania, kupowałem też ubezpieczenie na życie (którego nawet nie byłem świadom). Gdy zasugerował, że trochę w tym mojej winy, bo uporczywie nie waloryzowałem co roku swoich nowych wpłat, to się rozsierdziłem i natychmiast zlikwidowałem polisę ku rozpaczy mojego opiekuna – czuję, że wtedy system rozliczeń z agentami polegał na tym, że dostawali prowizję również od moich “waloryzacji”:-)

Postanowiłem wszystkie swoje oszczędności lokować w kolejne mieszkania na wynajem. To – wierzyłem i okazało się, że miałem rację – zapewni finansowe bezpieczeństwo moje i mojej rodziny. Kupując mieszkania na wynajem nie musiałem finansować wysokich prowizji agentów, drogich biur, sekretarek oraz pensji zespołu doradców dobrze opłacanych członków zarządu i rad nadzorczych spółek ubezpieczeniowych. Ani finansować ich kosztownych telewizyjnych kampanii reklamowych. Ani ich wydatków na “corporate social irresponsibility”. Myślę, że o wiele bardziej “responsible” byłoby zaniżenie kosztów swojej działalności, tak by nie skubać ponad umiar kwot oszczędności swoich klientów:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

15 Responses

  1. Najwięcej skorzystają osoby które te polisy z rynku wtórnego skupują, oczywiście jeśli dany polisowicz nie zechce wcześniej sobie umrzeć i nie zmieni osoby uposażonej, bo ma do tego prawo także po zrobieniu cesji :) – no ale przy masowym skupie domyślam się że takie ryzyko wchodzi w ewentualne koszta…

    Ps. Tak, się zastanawiam inwestuje Pan w kolejne mieszkania na wynajem, domyślam się że nie tylko w Polsce, no ale w Polsce również. A co w takim układzie z załamującą się strukturą demograficzną w Polsce?

    1. Lubiący Powietrze, jak już kilka razy opowiadałem w tej chwili nie rozbudowywuję już aktywnie swojego portfela mieszkań na wynajem. Żyję nadal poniżej swoich możliwości finansowych, co oznacza że mam oszczędności. A ponieważ nie inwestuję w nic innego niż mieszkania, to od czasu do czasu coś kupuję.

      Nie przejmuję się “załamaniem demograficznym”, bo liczba urodzin i śmierci w roku to tylko jeden z wymiarów demografii. Tak samo wazny jest fakt braku około 1,5 miliona (niektórzy twierdzą, że więcej) mieszkań w Polsce; fakt że na 1000 Polaków przypada tylko 371 mieszkań (w UE średnia wynosi 571). Będzie więcej singli; młodzi będą chcieli wczesniej się usamodizlenić. Będzie immigracja, a nie tylko emigracja. Wpływ na zapotrzebowanie na najem będzie też mieć rosnąca mobilność Polaków za pracą.

      Zresztą wierzę, że sama moda na urodziny się zmienia. Jeszcze 20+ lat temu straszono że zniknie Francja czy Szwecja, adzis wskaźniki dzietności są tam wyższe niż w Polsce. Więc niewykluczone, że i w Polsce wróci “moda na dzieci”.

      A w najgorszym przypadku? Obniżę ceny najmu, by dostosować je do obniżonych cen wynikających z ewentualnego wyludniania się kraju:-)

      1. Panie Sławku, a co Pan powie np na takie spojrzenie na sytuację: http://slomski.us/2012/11/30/demografia/
        ?

        Ja oczywiście jestem gorącym zwolennikiem inwestowania w wartość a więc i model który Pan opisuje jest bliski mojej ideologii. Natomiast zastanawiam się czy inwestując TYLKO w mieszkania i nie dywersyfikując swojego portfela aktywów nie naraża się Pan na istotne ryzyko.

        1. Przejrzałem tego bloga – dzięki Lubiący Powietrze. Ale nadal wydaje mi się, że spojrzenie poprzez dzietność jest zbyt uproszczone. Tak to prawda, ze dziadkowie będą mieli mniej wnucząt, ale za to będą dłużej żyli. W swoich mieszkaniach. Które w starszym niż ich dziadkowie wieku zamienią na cmentarne kwatery. A czytałem gdzieś w poważnej gazecie, że raport cytowany w amerykańskim Journal of Medicine, twierdzi, że wkrótce nastąpi przełom w leczeniu chorób starości i średnia życia wydłuży się skokowo do 140-150 lat. Czyli będziemy zajmować mieszkanie na ziemii przez prawie dwa razy dłuższy okres niż dziś:-)

          Ogólnie rzecz biorąc, w czasach szybkich zmian, przewidywanie przyszłości na podstawie tylko danych historycznych (a to właśnie robią demografowie) jest obarczone dużym ryzykiem błędu.

          A dywersyfikacji nie uznaję. Dlaczego? Bo uważam, że służy ona tylko: (1) nie straceniu całego swojego kapitału (2) doradcom inwestycyjnym by więcej zarabiali (3) bankom inwestycyjnym by mogły wypuszczać coraz to nowe schematy transferu oszczędności inwestorów do swoich kieszeni. O tym też już kiedyś pisałem:-)

  2. Kiedyś zapisałem się na taką polisolokatę – regularne oszczędzanie. Czas wpłacania składek to 10lat. Polegało to na wpłacaniu na konto okrełśonej z góry stawki za którą były nabywane fundusze akcji itp.
    Powiem szczeże że byłem w pełni świadomy zasad działania takiego oszczędzania, świadomy ryzyka a także tego że po rezygnacji przed czasem stracę dużo pieniędzy tytułem zerwania umowy.
    I powiem tak: faktycznie zysk z tego był, co mieisąc patrzyłem jak na moim koncie saldo rośnie. Nie była to kwota oszałamiająca, ale zawsze na tyle satysfakcjonująca że nie żałowałem tej decyzji. Do czasu… Przyszedł taki czas że każda złotówka dla mnie się liczyła. Musiałem zlikwidować regularne oszczędzanie. To bolało…. Straciłem chyba 80% wpłaconego wkładu. Cóż taka kolej rzeczy. Ale nie żałuje ani pierwszej a ni drugiej decyzji. Gdyby nie sytuacja życiowa, pewnie dalej bym tam oszczędzał, ale dziś wiem że są lepsze instrumenty do oszczędzania. Mam neutralny stosunek do tego typu inwestycji.

    1. Marku, ja mam bardzo podobnie.
      Też podpisałem taką umowę – polisę – inwestyce. Też na 10 lat. I przy rezygnacji w 1szym roku zabierają 99% w drugim 95%, w trzecim 90%…. w ostatnim 10%, a po 10 latach można wyjąć wszystko bez ich prowizji.
      Z tym, że ja mam pełną kontrolę nad wyborem akcji i funduszy w jakie są inwestowane pieniądze.
      Jak na razie zarabiam na tym znacznie więcej (3-4 razy więcej) niż na lokacie.
      I wiem też, że ciężko byłoby mi samemu oszczędzać te pieniądze, bo już nie raz miałem pokusę wyjąć inne pieniądze (z lokaty) i je nierozsądnie wydać. I wiem, że przez te parę lat z tą polisą nauczyłem się jednego – cierpliwości, pokory i regularnego oszczędzania.
      Nawet gdybym stracił te pieniądze na skutek braku środków do życia, to nauczyłem się właśnie oszczędzania i nie wydawania wszystkiego co zarobię – a taka nauka jest warta nawet tak drastycznej straty. Jednak mam nadzieję, że nie trafi mi się tak przykra sytuacja i uda mi się dojść do końca okresu inwestowania (tym bardziej, że są to niewielkie kwoty, więc też nie boli mnie miesięczna wpłata).

      A patrząc na dotychczasowe zyski to są szanse za 7-8 lat wyciągnąć z tego 50-100 tys. zł (przy małych wpłatach miesięcznych), co stanowi chyba całkiem dobry wkład własny na rozpoczęcie inwestowania w nieruchomości, prawda? Można za to kupić parę kawalerek (wkład własny 20% plus 80% kredyt).

      Niemniej współczuję ludziom, którym zaczęło wieść się gorzej i muszą likwidować takie polisy.

      1. Andrzej, dzięki za rzucenie mądrego spojrzenia na ten temat. Rzeczywiście warto nauczyć się pokory i cierpliwości przy inwestowaniu. Powodzenia!

        1. Dziękuję!

          Przypomniała mi się jeszcze jedna zasada – inwestuj tylko to, co możesz stracić. Równie dobrze jak z polisą możemy źle trafić z nieruchomością (choć tutaj staramy się znaleźć odpowiednią i jednak dłużej przemyślimy tę inwestycję), choć ten problem występuje raczej u początkujących inwestorów, bez doświadczenia.
          Dlatego też przed ‘zakupem’ takiej polisy przeszedłem przez te kroki:
          – czy jest mi potrzebna, może są inne rozwiązania?
          – miałem problem z regularnym odkładaniem (od czasu do czasu coś odłożyłem, ale to nie to samo), czy taka polisa mi w tym pomoże?
          – czy mam czas na zajmowanie się tą polisą (wybieranie odpowiednich funduszy, aby więcej zyskiwać, a nie tracić)?
          – co zrobię z pieniędzmi, gdy już polisa się zakończy? Czy kupię nowy samochód (konsumpcja) czy kupię mieszkanie na wynajem (inwestycja)? Ja planuję to drugie.

          – ILE mogę odkładać miesięcznie? I potem podzieliłem tę sumę przez 2. Dlaczego? Na wypadek właśnie gdyby coś się stało i nie miałbym pieniędzy, aby zapłacić miesięczną wpłatę. Wybrałem mniejszą kwotę, aby nawet w trudniejszej sytuacji móc zapłacić. I staram się trzymać na lokacie 3-6 miesięczną kwotę składki, też na wypadek gdybym nie miał z czego zapłacić raty – takie moje ubezpieczenie, aby nie musieć sprzedawać polisy z dużą stratą.

          Czasem można obrócić zło w dobro i wykorzystać :) Tylko trzeba ostrożnie przemyśleć jak to zrobić.

  3. W temacie polis inwestycyjnych – należą do zdecydowanie najbardziej niekorzystnych dla klienta produktów. Znam jednak wyjątki. Mam znajomego, który zarabia wielokrotność średniej krajowej. Każdy miesiąc, po otrzymaniu wynagrodzenia, rozpoczyna od spłaty zadłużenia na karcie kredytowej. Przez cały miesiąc znowu wydaje wszystkie pieniądze jakie ma otrzymać następnego miesiąca, znowu spłaca wydatki itd., zero oszczędności. Ratuje go właśnie taka polisa, na którą musi płacić przez 10 lat, w przeciwnym przypadku nie odłożyłby ze swojej pensji ani złotówki.

    1. GrzegorzuB, rzeczywiście są ludzie, których pieniądze się w ogóle “nie trzymają”. Są sługami swoich potrzeb, a nie ich panami. A o ich potrzebach decydują ich oczy, a nie ich rozum. Takim ludziom rzeczywiście może się przydać jakaś podpórka.
      Jakiś czas temu recenzowałem przy okazji Nowego Roku, książkę pt “Ruchome schody do wolności finansowej” gdzie autor sugerował zautomatyzowanie procesu oszczędzania. Można np zrobić zlecenie stałe ze swojego konta na specjalnie założone konto w innym banku, do którego nie ma się łatwego dostępu przez internet. Widok rosnących sald oszczędności może być na tyle motywujący, że nawet ktoś pozbawiony umiejętności życia poniżej swoich możliwości finansowych, może zacząć lubić poczucie wolności i niezależności, które daje kontrola nad swoimi finansami:-)

  4. Też przyłączę się do dyskusji. Kilka lat temu skusiłem się funduszami inwestycyjnymi i dołączyłem do Skandii. Zainwestowałem dość duże pieniądze, ale nie żałuję. Nie mówię że zarobiłem na tym jakieś kokosy, ale od momentu podpisania umowy zacząłem się interesować tematami finansowymi i decyzja ta była “efektem motyla” w dążeniu do wolności finansowej. Teraz te pieniądze zainwestowałbym oczywiście w nieruchomości, jednak nie mogę ich wyciągnąć bo stracę 70%, więc może moje dzieci na tym skorzystają jak firma jeszcze będzie istnieć 25 lat :).

    1. Widzę Piotrze miałeś ten sam ‘efekt motyla’ co ja. Też dzisiaj zainwestowałbym pieniądze gdzie indziej, a nie w polisę na 10 lat jak teraz to zrobiłem, ale z drugiej strony ta polisa wywołała we mnie bardzo duże zmiany – zarówno nauczyłem się oszczędzać, myśleć o finansach, czytać podręczniki. Dzięki temu i dzięki Kontestacji również trafiłem na Fridomię i planuję dalsze inwestycje wiązać z nieruchomościami.

      Życzę powodzenia w dalszym inwestowaniu :)

Skomentuj Sławek Muturi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.