Bogaci menadżerowie, biedni klienci

Mega-gwiazdami wśród menadżerów zarządzających funduszami są menadżerowie funduszy typu hedge fund. Kilkaset osób zarządza – według danych The Economist – aktywami wartymi ponad USD 2 tryliony (nie pamiętam ile to jest zer, ale z pewnością sporoJ; chyba 12, czyli trylion to milion milionów). Są tak znani i cenieni, że zarabiają miliardy. Stać ich na ogromne prestiżowe rezydencje w londyńskim Mayfair czy the Hamptons. Wynika to m.in z tego, że za zarządzanie pobierają prowizję rzędu 2% rocznie, oraz 20% nadwyżki ponad określoną stopę zwrotu. Wielu z nich stało się miliarderami.

A co z ich klientami? Czy również się aż tak wzbogacili? Niestety nie. Pomimo swoich fenomenalnych zarobków, menadżerowie hedge funds nie zarobili – na przestrzeni ostatnich 10 lat – więcej dla swoich klientów niż wzrost indeksów giełdowych i nawet nie pokryli inflacji. Po uwzględnieniu prowizji, klienci hedge fundów, na przestrzeni ostatnich 10 lat uzyskali zwrot rzędu 17%. Jeśli przyjmiemy, że wartość giełdowych indeksów 1 stycznia 2003 roku wyniosła 100, to dziś wartość aktywów hedge funds wynosi 117, a wartość indeksu akcji giełdowych wynosi prawie 200.

Za co więc się płaci takie wysokie prowizje menadżerom funduszy hedge? The Economist konkluduje, że chyba za samo … gwiazdorzenie. Biznes hedge funds upodobnił się do Hollywood czy do profesjonalnej piłki nożnej – są to biznesy dużo bardziej lukratywne dla osób będących wewnątrz niż dla opłacających ich fanów.

The Economist, „Rich managers, poor clients”, December 22nd, 2012

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

8 Responses

  1. Witajcie !
    Ja również mogę dać mały komantarz w tej kwestji dotyczacy naszego polskiego rynku, dokładniej zarzadzanie pieniędzmi klienta poprzez Asset Management.
    Bardzo duża Polska firma , zatrudniajaca wielu ludzi ( nie nazwę ich specjalistami ), wynajmująca prestizowe lokalizacje w wysokich birowcach mieszczacych się w centrum Warszawy.
    Natomiast jak sie spojrzy na to co robia to moża podsumowac: zarobić raczej na inwestcjach nie potrafią, zyją z prowizji jaka pobierają miesięcznie od klientów , progi wejścia do nich są wysokie wiec i prowizje wysokie.Jeżeli klient oczekuje wiekszej stop zwrotu w czasie roku niż 5-9 % to się przeliczy. Wszystko upiete w ładne sale, raporty, mili ludzie i sekretarki.
    Natomiast jak popatrzymy na wyniki to sam index WIG 20 lepiej sobie radzi bez jakiegokolwiek zarzadzania.
    Moja rada , jeżeli już chcesz oddawać swoje pieniądze w zarzadzanie , to lepiej poświęć te pieniądze i czas na naukę , sam zarządzaj swoim kapitałem , chroń kapitał, koncentruj się na 2-3 aktywach i sam miej kontrole nad inwestycjami.

    1. 100% poparcia dla komentarza Jacka. Zysków nie musi być, prowizja zawsze – oto dewiza funduszy. A mapety zawsze przyniosą pieniądze.

    2. Nikt nie zatroszczy się o nasze pieniądze lepiej, niż my sami. Nieważne czy to państwo, czy fundusz. Nikt nie rozdaje pieniędzy za darmo ;)
      Skoro oferują pożyczki/kredyty na 7-8% i zyski 10-15%, to czemu sami nie biorą? Hah, to ich zawsze zbija z tropu.

      Oczywiście, nie mówię, żeby nie powierzać innym pieniędzy, tylko najpierw trzeba zapoznać się jak działają, na jakich zasadach to funkcjonuje, jakieś wykresy z poprzednich lat (oczywiście każdy wykres można zmanipulować, więc to też trzeba przeanalizować) i dopiero mają takie dane, można próbować wybrać fundusz/doradcę czy kogoś innego kto zaopiekuje się pieniędzmi. Ale też trzeba jakąś pracę wykonać. Nikt za darmo pieniędzy nie da.

      Więc jak najbardziej zgadzam się z Jackiem.

  2. To niekoniecznie musi być wina zarządzających, bo kiedyś Peter Lynch jeden z najlepszych zarządzających w USA zrobił badania i się przeraził do tego stopnia, że przeszedł na emeryturę, okazało się bowiem, że mimo jego dobrej pracy większość klientów traci, bo sprzedaje jednostki uczestnictwa w bessie, a kupuje na szczycie.

    Funduszy hedge mamy setki jeśli nie tysiące, a tych gwiazd dosłownie kilka, kilkanaście, obok tego mamy kilkuset uznanych specjalistów, czyli jest to góra 10 procent rynku, pozostała część to bezimienne wielkie instytucje, czy wręcz same komputery. Wniosek jest więc błędny, bo prawdziwe gwiazdy wkładają swoje pieniądze w fundusz, mają w nim znaczące środki, czy wręcz nie przyjmują pieniędzy klientów w części funduszy jak James H Simmons, choć nikt nie ma monopolu na mądrość jak pokazały porażki Johna Paulsona, który tak znakomicie wstrzelił się w kryzys.

    Kluczowa jest kwestia zarządzania kapitałem kiedy coś kupujemy, wchodzimy i wychodzimy, średnia niewiele tu mówi, bo pamiętajmy, że część funduszy traci, czy wręcz bankrutuje.

  3. Ach zapomniałem się spytać o Polski Holding Nieruchomości – czy są na blogu fani giełdy i nieruchomości w jednym ?

    Szkoda, że nie ma takiej firmy w mieszkaniach na wynajem.

Skomentuj Maciek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.