Co jesteś gotowa zrobić dla swojej ulubionej drużyny?

Kibice piłki nożnej na całym świecie świrują na punkcie swoich drużyn klubowych czy narodowych. Chodzenie na mecze, czy nawet jeżdżenie za swoimi drużynami do innego miasta czy zagranicę, kupowanie drużynowych koszulek, malowanie sobie kolorów flagi na policzkach, zakładanie dziwnych strojów na głowę i robienie z siebie pajaca, zdzieranie sobie gardła kibicowaniem.

Podczas trwających mistrzostw Afryki w RPA, miałem okazję obserwować kibiców z kilkunastu afrykańskich krajów, m.in Zambii, Etiopii, Nigerii, Burkina Faso (czy ktoś z Was wie – bez sprawdzania w googlach czy w innym miejscu – jak się nazywa stolica tego kraju?), Cote d”Ivoire, Togo (stolica?), Algerii, Tunezji, Angoli, Cabo Verde, Maroka i gospodarzy turnieju RPA. Którzy byli najfajniejsi?

Najwięcej było kibiców z … Etiopii. Nawet więcej niż kibiców z RPA na meczu RPA-Angola. Podczas meczu Etiopia-Zambia, kibice etiopscy przeważali liczebnie Zambijczyków jak 100:1, choć Zambia prawie graniczy z RPA. Jednak większość Etiopczyków to imigranci – nie miałem pojęcia, że żyje ich w RPA aż tak wielu. Na mecze przyjeżdżali autobusami i samochodami udekorowanymi dużymi flagami. Widziałem 3 duże Land Cruisery, na tablicach z Addis Abeby, które miały naklejki z hoteli krajów tranzytowych, m.in z Kenii. Kibice ci pokonali ponad 6.000 km w jedną stronę, co zajęło im po afrykańskich drogach różnej jakości 11 dni. 6000 km to tyle co z Polski do … Kenii, lub z Warszawy do Lizbony i z powrotem:-) Wszyscy kibice z Etiopii byli ubrani w narodowe koszulki.

Było ich tak wielu i robili tyle hałasu, że piłkarze Etiopii mogli poczuć jakby grali “u siebie”. Hałas robili gardłami, vuvuzelami i innymi trąbkami. Ale nic konkretnego nie śpiewali. Natomiast to byli najgorsi – według mnie – kibice. Zachowywali się niesportowo – buczeli na rywali, piłkę, która trafiła na trybuny zamiast podać ball boy’owi rzucali na środek murawy, krzyczeli wulgaryzmy pod adresem sędziego. Gdy sędzia w czasie meczu z Zambią usunął z boiska ich bramkarza, zaczęli rzucać na płytę boiska plastikowe butelki z napojami, vuvuzele i co tam mieli pod rękami. Kompletnie zaśmiecili części boiska. To jeden z nich też wypadł pół goły na murawę podczas meczu z Burkina Faso.

Na szczęście wśród kibiców było sporo kobiet, a Etiopki to, obok Somalijek, najpiękniejsze kobiety Afryki. A może nawet świata. Były spokojne, dystyngowane, wyważone i pięknie i tajemniczo się uśmiechały, łagodząc wizerunek swojego kraju.

Kibiców z Zambii było dramatycznie mniej. Wielu z nich na głowach miało – podobnie jak kibice RPA – kaski. To na część górnictwa miedzi. Bo Zambia stoi na tym metalu – kiedyś miedź stanowiła ponad 90% całego eksportu kraju. Śpiewali, krzyczeli “Let’s go Zambia, let’s go!” i ogólnie byli radośni. Gdy Zambia strzeliła bramkę, to kilkoro z nich ściągnęło nie tylko koszulki (to się zdarza nawet w zimnej Anglii), ale też spodnie. Przestraszyłem się, że wylądują całkiem goli, ale na szczęście pozostawili sobie slipki. Czy Wy bylibyście gotowi na taki pokaz uwielbienia swojej jedenastki?

Niestety więcej tych kibiców nie zobaczymy, bo oba zespoły odpadły już z turnieju. A szkoda, bo Zambia to aktualny jeszcze Mistrz Afryki i kraj mi bliski ze względu na swoją bliskość kulturową z Kenią. A Etiopii szkoda, bo było ich najwięcej – ucierpi na tym ekonomia RPA. No i mieli najładniejsze kobiety, które teraz będą siedzieć w domach i robić injera. Sorry jeśli zabrzmiało to seksistowsko, ale chciałem się popisać swoja znajomością tradycyjnej kuchni Etiopii:-)

Kibice Nigerii (a miałem okazję ich podziwiać już na wcześniejszych mistrzostwach) fantastycznie grają na trąbkach. Nie potrafię opisać muzyki, którą grają, ale nawet bez oglądania meczu, gdy usłyszę fonie z TV z drugiego pokoju, to bezbłędnie rozpoznaję, że gra orkiestra kibiców Nigerii. Grają i tańczą. Nie mają czasu na gwizdy pod kątem rywali czy sędziego. Wierzą mocno w swoją drużynę i skupiają się na kibicowaniu im. Niestety w RPA, mimo iż siedziałem 5-10 metrów od nigeryjskiej orkiestry (to też zaleta mistrzostw Afryki, że nikt nie zwraca uwagi na numerację miejsc i kibice swobodnie mogą się przemieszczać pomiędzy sektorami, więc i ja jedną połowę spędzałem z kibicami jednej drużyny, a drugą z drugiej), to była zagłuszana vuvuzelami (które ogólnie biorąc uwielbiam) kibiców … Etiopii (mimo że Nigeria grała z Burkina Faso, a nie z Etiopią).

Tych 153 kibiców z Burkina Faso (bo tylu ich przyleciało do RPA) to byli według mnie najfajniejsi kibice. W tej grupie było 3 witch doctors. Jeden gruby, okrąglutki, drugi starszy, potwornie chudy i obaj obnażeni do pasa i pomalowani diabolicznie w kolory flagi Burkina. Ten chudy dodatkowo miał na sobie korzenie drzew pomalowane w te same co jego ciało barwy, które wyglądały jak oplatające go węże. Pomalowane mieli wszystko łącznie z włosami, uszami, a nawet powiekami oczu. Trzeci gość, któremu kibice robili więcej zdjęć niż tym dwóm witch doktorom, miał na głowie 3 duże garnki czy doniczki – jedna na drugiej. A na szczycie konstrukcji – jakiś metr nad głową – stał mały plastikowy konik z jeźdźcem z piłką zamiast głowy. Robiło wrażenie. Kibice Burkiny grali na bębnach, na trąbkach i innych instrumentach przez całe 105 minut meczu (obie połowy i przerwa), bez względu na to czy ich piłkarze strzelali bramkę czy tracili zawodnika z powodu kartki. Bramkarz Burkina dostał – według mnie zupełnie niesłusznie – czerwoną kartkę w meczu z Etiopią. Kibice Etiopii skakali sobie w ramiona. A kibice Burkina dalej grali i śpiewali. I ewidentnie pomogło, bo nie tylko nowy bramkarz obronił groźny strzał z wolnego, ale osłabiona, grająca w 10-tkę Burkina strzeliła jeszcze 4 bramki wygrywając do zera i ośmieszając Etiopię.

Kibice z Tunezji i Algierii byli słabi. Z Maroko mało widoczni. Wprawdzie Algierczycy mieli najwięcej ogromnych sektorówek, ale kibicowali głośniej przed meczem niż w jego trakcie (nie zrozumiałem dlaczego, ale tak samo było w przypadku kibiców Etiopii). W trakcie meczu zabrakło im wizji i fonii. Za to też wybiegali na murawę – dziwne, że stewardzi i ochroniarze na to pozwalali. Ponieważ pierwsza połowa meczu była dość nudna, to najwięcej emocji na trybunach wzbudziła ucieczka kibola na murawie przed 3 goniącymi go ochroniarzami. Palili też otwarcie papierosy na trybunach. Tylko kibice Algierii buczeli pod adresem piłkarzy … własnej drużyny gdy nie wyszło im jakieś zagranie i głośno i agresywnie domagali się od trenera wymiany jednego z napastników. A pod koniec meczu zaczęli się bić … między sobą. I to na ostro. Jeden zbiegł kilka rzędów by popchnąć jednego z wojujących, który od uderzenia przekoziołkował parę rzędów. Bałem się, że sobie coś połamał, ale nie wstał i rzucił się z pięściami na swojego agresora. Kibice z RPA z niedowierzaniem kręcili głowami – przyjechać tak daleko by się bić między sobą. Nawet policjant obok którego akurat siedziałem nie wiedział jak zareagować. Wezwał tylko posiłki, ale nie doczekałem się ich i wolałem odejść. W tym momencie Tunezja zdobyła zwycięską bramkę, ale walczący ze sobą kibice chyba nawet tego nie zauważyli.

Na szczęście to był jedyny incydent. Poza tym dominowała radość futbolu, radość tańczenia i radość kibicowania. Ponieważ kibicowanie nie bardzo szło Algierczykom, to próbowali ich wyręczyć kibice z RPA. Podeszli i zapytali jak brzmi ich piosenka i zaczęli ją skandować głośniej niż sami Algierczycy. Ci zadowolali się dyrygowaniem. Kibice z różnych krajów, którzy nie mogli się dogadać w żadnym języku, dogadywali się w … tańcu. Scena gdy starszy gość z Etiopii tańczy na życzenie i obok kibica z RPA bardzo mnie wzruszyła. Dla gatunku ludzkiego, taniec jest widać starszym językiem niż angielski czy łacina.

Kibice Angoli weszli na stadion w Durbanie w szyku karnawałowym. Trąbki, bębny, kobiety ubrane w przezroczyste sukienki mocno kręcące pupami, itp. Przyszli świętować piłkę. Ważną rolę w bardzo licznej ekipie kibiców Cote D’Ivoire spełniają kobiety. Wszyscy kibice są ubrani w pomarańczowe (bardzo ładny kolor) koszulki. Ale nie są to kopie koszulek piłkarzy, tylko koszulki CNSE – Comite National de Soutien aux Elephants (bo drużyna Wybrzeża nosi przydomek “Słonie”). Dobry patent bo te koszulki kosztują pewnie 1/100 tego co kopie trykotów piłkarzy (wiem coś o tym, bo sam sobie kupiłem – na Wyspach Kanaryjskich – koszulkę drużyny Cote d’Ivoire nie dlatego, że im jakoś specjalnie kibicuję, ale dlatego że ma taki ładny kolor:-). Też mają orkiestrę i cheer leaderów. Ale główną rolę w grupie kibiców odgrywają kobiety. To one bez przerwy tańczą, grają na tykwach z koralikami, tańczą, skaczą, siedząc pochylają się rytmicznie do przodu i do tyłu. Nieważne co się dzieje na płycie boiska – ich zadaniem jest kibicować. A gdy któraś przestaje, to liderzy je przywołują do porządku. Rozmawiałem z jedną z nich, która dostała “zwolnienie” od kibicowania bo nie była z CdI, tylko Południowoafrykanką – żoną bębniarza. Zapytałem czy to nie poniżające, ale ona odpowiedziała, że za bilety tych kibiców, przelot do RPA, hotele, transport, jedzenie, itp zapłacił rząd Cote d”Ivoire i  że ma prawo wymagać wywiązywania się z obowiązków kibicowania z całego serca i z całych sił. Ciekawy patent. No i aż miło było popatrzeć jak kibicki tańcząć rytmicznie potrząsają pewnymi częściami swojego ciała. Ta z RPA, choć nie musiała, też co chwilę zrywała się (i przy okazji też mnie) do tańca…

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

4 Responses

  1. To trochę inny kibicowski świat. Myślę, że często bardziej wyrażanie kultury swojego narodu niż żywe zainteresowanie futbolem – jeżeli się mylę Sławku, to popraw mnie proszę.

    Co do kibicowania, wszyscy kibice pewnie się ze mną zgodzą, kwintesencją są mecze wyjazdowe. Nic nie zastąpi uczucia kiedy kibicujesz w sektorze gości, niejednokrotnie w małej grupie, a szczególnie kiedy towarzyszy temu triumf na boisku. Inna sprawa to na te mecze dotrzeć i wrócić i tutaj by się można było więcej rozpisać w temacie: co jesteś w stanie zrobić dla swojej drużyny:)

    1. Nibul, rzeczywiście tym kibicom bardziej chodzi o radość kibicowania. Z drugiej strony, nie jest tak, że nie znają się na piłce czy nie zalezy im na wygranej swoich ulubieńców. Wielu z nich żarliwie kibicuje, tak jak inni żarliwie się modlą, wierząc że ich zaangażownaie przełoży się na wygraną.
      A co do bezpieczeństwa na stadionach. Kilka miesięcy temu byłem na ligowym meczu w Brazylii, w Rio. Kibice gości byli w zdecydowanej mniejszości, ale wracali w małych grupkach lub nawet pojedyńczo metrem do centrum miasta. Pamiętam jak starszy facet sprzedający po wagonach piwo, nabijał się z dwóch kibiców drużyny gości, że wysoko przegrali, a ten kibic mu ripostował i to dość celnie, bo kibice wygranej drużyny gospodarzy zaśmiewali się do łez. Nie wszystko rozumiałem (bo nie znam portugalskiego), ale wyczuwałem, że argumenty padają z obu stron dość ostre. Ale pomimo ostrej dyskusji nie wyczuwałem w powietrzu ani grama wzajemnej agresji.

  2. Sławku, mieliśmy okazję oglądać mecz Zambia z Etiopią jeszcze w Lusace. Wszyscy w hotelu byli podekscytowani i każdy powtarzał że Zambia jest mistrzem, więc wygrają, bo to pestka. Niestety moje spostrzeżenia co do jakości footballu ma dużo do życzenia. Nie był to mecz, który naprawdę oglądało się z podekscytowaniem, raczej przypominał polską 3 ligę. Nie oglądałem innych meczy bo wróciliśmy już do UK ale jak mistrzowie grają na takim poziomie to ciekaw jestem jak inne drużyny wypadły. Jednak piłka nożna na mistrzostwach Europy stoi na wyższym poziomie, przynajmniej taka jest moja opinia. Co Ty o tym sądzisz?

    1. Piotrze, rzeczywiście Chipolopolo (bo taki jest przydomek drużyny Zambii, aktualnego jeszcze mistrza Afryki) tym razem nie zachwycili. Odpadli już z turnieju (zresztą razem z Etiopią) w fazie grupowej, co nie zdarzyło się aktualnym mistrzom od kilku dekad. Potwierdziły się przypuszczenia, że zwycięstwo Zambii w poprzednich mistrzostwach było fuksem, bowiem Zambia od dość dawna nie odnosiła piłkarskich sukcesów.

      Na tych mistrzostwach, piłkarzom zdarzały się kiksy, niedokładne podania. Bramkarz Cabo Verde za każdym razem gdy otrzymał piłkę wykopywał ją daleko na połowę przeciwnika i prawie nigdy nie udało mu się zrobić tego celnie. Niemal za każdym razem po takim zagraniu jego drużyna traciła piłkę, a on z uporem maniaka wykopywał ją, zamiast podać do bliżej stojącego zawodnika.

      Poza tym akurat mecz Zambia-Etiopia rozgrywano na stadionie w Nelspruit, na którym zamiast murawy był … piasek (więc może trzeba by porównywać do polskiej III ligi piłki plażowej:-). Utrudniało to zadanie piłkarzom. Piłka zamiast toczyć się gładko po murawie podskakiwała niespodziewanie.

      Jednak mimo wszystko, futbol afrykański nie tak doskonały technicznie, nie tak dopracowany taktycznie, z ewidentnymi brakami organizacyjnymi bardziej mi się podoba niż gra w taktykę, którą uprawia się w Europie. Ten futbol jest może naiwny, nieskuteczny, ale za to jest jeszcze radosny.

      Nasuwa mi się pewna analogia. Kiedyś wycinano drzewa w dżungli. Teraz sadzi się drzewa i robi farmy drzewne z drzewami równo posadzonymi w rzędach, tej samej wielkości, tego samego gatunku. Ten drugi system jest bez wątpienia dużo bardziej wydajny. Z drugiej strony, choć to jest już pewnie kwestia gustu, ja wolę pójść do dżungli niż na farmę drzewek. Tak jak pisałem w jednym z moich ostatnich postów: nie zawsze więcej (bardziej efektywnie) znaczy lepiej:-)

      A swoją drogą, to zastanawiałem się w ogóle nad mistrzostwami drużyn narodowych. Tu pieniądze są nieporównywalnie słabsze niż w klubach, nie ma tak bogatych sponsorów, nie ma takiej siły marketingu jak w piłce klubowej. Piłkarzom się nie chce grać w swoich narodowych barwach. Michael Essien z Ghany w ogóle nie przyjechał na mistrzostwa Afryki, choć widziałem go przedwczoraj grającego z pełnym zaangażowaniem w meczu Realu z Barceloną. Lewandowski też nie angażował się tak w mecze Polski jak w mecze Borussii. Czy Polska miałaby jakiekolwiek szanse wygrać mecz z Barceloną, Bayernem czy z Arsenalem?

      Pewien zapalony kibic z Niemiec, którego spotykałem w kilku hostelach i który od lat jeździ na mistrzostwa Afryki i chodzi też na mecze Bundesligi, zauważył, że ten ogromnie silny marketing skupiony wokół piłki tak bardzo wysysa kieszenie sponsorów, że nawet w Niemczech brakuje pieniędzy dla innych dyscyplin sportu. Więcej nie zawsze znaczy lepiej…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.