Nie będziesz używać terminu „dochód pasywny” nadaremnie

Oto debiutancki wpis gościnny Grzegorza Grabowskiego na łamach fridomii. Dzięki GG i zapraszam częściej. Was też zapraszam, bo dzięki Waszym wpisom fridomia będzie pożyteczniejszym miejscem dla nas wszystkich.

Myślę, że żadnemu z czytelników bloga Fridomia.pl nie jest obcy termin dochodu pasywnego (w końcu to on jest podstawą wolności finansowej, o której wielokrotnie tutaj była mowa). Chciałbym w poniższym tekście rozprawić się z faktem częstego, moim zdaniem, nadużywania tego terminu.

O dochodzie pasywnym często mówią:

  • Ludzie inwestujący aktywnie pieniądze na giełdzie
  • Ludzie posiadający własne strony internetowe, zarabiający na wyświetlanych na nich reklamach i marketingu afiliacyjnym (czyli prowizjach od sprzedaży produktów, które ktoś kupił z polecenia lub za pośrednictwem ich strony)
  • Autorzy różnego rodzaju utworów np. książek, ebooków, muzyki, zdjęć, filmów itd.
  • Osoby działające w marketingu sieciowym (tzw. MLM)
  • Osoby posiadające pewne kwoty na lokatach bankowych
  • Przedsiębiorcy uzyskujący dochody z biznesu, którego są właścicielami (który najczęściej wcześniej ogromnym nakładem pracy rozkręcili)
  • Właściciele nieruchomości na wynajem

Dlaczego w przypadku większości osób z powyższej listy nie możemy mówić o prawdziwie pasywnym dochodzie?

Inwestowanie na giełdzie tylko z pozoru wygląda na mało pracochłonne – tak naprawdę, żeby to robić i osiągać dobre wyniki, trzeba poświęcić sporo czasu, nie mówiąc już o koszcie psychicznym związanym z podejmowaniem ryzyka inwestowania własnych pieniędzy.

Marketing afiliacyjny i przychody z reklam umieszczanych na posiadanych stronach internetowych, jeśli uda się nam już takowe osiągnąć, wymagają ciągłej pracy. Internet ciągle się zmienia, Google modyfikuje swoje algorytmy, konkurencja nie śpi, tak więc nie da się stworzyć strony, wypromować jej i wypozycjonować, a potem tylko liczyć dolary wpływające na konto. Jeśli nie będziemy jej rozwijać, dbać o pozycję w wyszukiwarce, podtrzymywać kontaktu z czytelnikami, wpływy z reklam i prowizji z czasem zanikną. Może nie od razu, ale zanikną.

Z kolei autorzy książek, ebooków, muzyki, zdjęć, filmów, którzy liczą na stałe wpływy z praw autorskich, o ile nie napiszą drugiego Harrego Pottera, mogą zapomnieć o wpływach, jeśli nie zaangażują się w promocję i sprzedaż swojego utworu. Powiedzmy sobie szczerze, że bardzo niewielka część z nas ma szansę być drugą J.K. Rowling. Każdy z nas może natomiast napisać ebooka, ale z własnego doświadczenia (zdobytego przy pisaniu ebooka „Podatek od najmu i rozliczenia z najemcami – poradnik w 100% praktyczny”) wiem, że jego napisanie, aczkolwiek to ciężka praca, to dopiero początek. Potem trzeba uruchomić sprzedaż np. poprzez współpracę z którąś z księgarni internetowych, wypromować, a potem jeszcze na bieżąco reagować na problemy klientów np. z płatnościami, ściągnięciem pliku itd. Praca, przynajmniej dla mnie, przyjemna, aczkolwiek czasochłonna.

Marketing sieciowy, czyli tzw. MLM, wbrew temu, co mówią niektórzy z jego propagatorów, także wymaga sporo czasu i pracy. Stworzona sieć, generująca dla nas dochody, jeśli nie jest doglądana, z czasem przestanie te dochody przynosić.

Trzymanie pieniędzy na lokatach bankowych, nawet jeśli będziemy wybierać te o najwyższym oprocentowaniu, trudno w ogóle nazwać dochodem, bo rzadko kiedy przynoszą tyle, żeby zrównoważyć utratę wartości kapitału wynikającą z inflacji.

W przypadku przedsiębiorców nie możemy mówić o dochodzie pasywnym, dopóki przedsiębiorca sam angażuje się we własny biznes. A przestać angażować się może dopiero wtedy, kiedy ten biznes będzie na tyle duży, żeby utrzymać zespół zatrudnionych menadżerów, którzy będą mu biznes prowadzić za niego. Przy czym nie może to być jeden menadżer, bo ten zawsze będzie wymagał udziału właściciela. Ponownie, szansa, że zbudujemy biznes duży na tyle, żeby utrzymać profesjonalny zarząd (a najlepiej jeszcze radę nadzorczą), jest dosyć niewielka.

Bliskie czytelnikom tego bloga wynajmowanie mieszkań też nie jest całkowicie pasywne. Wymagają one doglądania, szukania najemców, remontów, rozliczania mediów, rozliczania podatków. Dochód z wynajmu staje się prawdziwie pasywny dopiero, gdy oddamy te mieszkania takiej firmie jak Mzuri, która wszystkim zajmie się za nas. Nam pozostanie zapewne jedynie rozliczanie podatków.

Podsumowując, w większości przypadków nie powinniśmy mówić o pasywnym dochodzie, ponieważ w każdym z nich stałe uzyskiwanie tego dochodu wymaga mniejszego lub większego nakładu pracy, często wręcz większego niż klasyczna praca na etat. Oczywiście, w kilku przypadkach ta praca jest bardzo efektywna tj. stosunek poświęconego czasu do uzyskiwanych dochodów jest naprawdę atrakcyjny.

Czy to, że powyższe sposoby zarabiania trudno nazwać pasywnymi, oznacza, że nie powinniśmy tego robić? Absolutnie nie! Jak najbardziej powinniśmy rozwijać własne strony internetowe, pisać ebooki, inwestować w nieruchomości, tworzyć nowe przedsiębiorstwa.

Osobiście jestem zwolennikiem przedsiębiorczości. Przykładem niezagospodarowanej niszy, w której, moim zdaniem, można jeszcze wiele zdziałać, są różnego rodzaju usługi dla mieszkaniczników. Mogę tu przytoczyć: wyszukiwanie okazji inwestycyjnych, firmy zarządzające mieszkaniami (patrz: Mzuri), rejestry najemców (powstaje ich obecnie kilka), sprawdzanie najemców, ściąganie należności, eksmisje, firmy remontowe i tzw. złote rączki, doradztwo podatkowe, finansowe, kredytowe (ukierunkowane na mieszkaniczników) itd. Sam mam wiele innych pomysłów – gdyby ktoś był zainteresowany, zapraszam do dyskusji – chętnie podzielę się swoimi przemyśleniami. Powstawanie i promowanie takich biznesów jest zresztą jednym z podstawowych celów Stowarzyszenia Mieszkanicznik.

W ten czy inny sposób powinniśmy budować nasze dochody, tak, aby zarabiać więcej niż wydajemy (pamiętacie – to podstawowy warunek uzyskania wolności finansowej). Uzyskane nadwyżki zaś powinniśmy inwestować w aktywa generujące prawdziwie pasywne dochody np. mieszkania na wynajem zarządzane przez wyspecjalizowaną w tym firmę.

Zapraszam gorąco do dyskusji – w szczególności, jakie inne źródła prawdziwie pasywnego dochodu znacie?

Grzegorz Grabowski  Autor jest mieszkanicznikiem, autorem bloga www.wynajmistrz.pl/blog, a także autorem ebooka „Podatek od najmu i rozliczenia z najemcami – poradnik w 100% praktyczny”.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

29 Responses

  1. Ja z dochodów pasywnych uznałbym obligacje korporacyjne. Raz inwestujesz – prześwietlasz firmę i zapomniasz, no może nie do końca, bo warto sprawdzać co jakis czas co tam się dzieje – raz na kilka miesięcy.
    Dobrze wybrana inwestycja przynosi zysk nawet przez wiele lat i jest stosunkowo bezpieczna.

    1. Denubis, dzięki za podpowiedź kolejnego źródła pasywnych dochodów. Może być tak, że będę żył jeszcze 50 lat. Czy znasz może firmę, której istnienia za 50 lat (i obsługiwania obligacji) możemy być w miarę pewni? :-)

      1. Denubis, dzięki za komentarz i powiększenie listy. Rzeczywiście, nie uwzględniłem obligacji korporacyjnych, a także obligacji innego typu. Zapewne, inwestując pieniądze w taki sposób należałoby mocno zadbać o to, żeby nie wpaść w ten sam problem, który występuje w przypadku lokat bankowych tj. zysk niewiele większy niż inflacja.

  2. Dochód pasywny to oczywiście emerytura:
    – Moja kuzynka (Polka) mieszkała 10 lat w Kanadzie (nie pracowała tam nigdy) i tylko z tego tytułu uzyskała tamtejsze obywatelstwo i minimalną emeryturę.
    – Mój kuzyn (Polak) pracował 2 lata w Szwecji i z tego tytułu z chwilą ukończenia 65 lat życia zaczął otrzymywać szwedzką emeryturę w wysokości ok. 1500 zł. Można śmiać się, że to niewiele, ale wyobraźcie sobie, że pracujecie 2 lata w Szwecji, 2 lata w Norwegii, … – i z każdego takiego kraju uzyskujecie ten 1500 zł.

    To dopiero prawdziwie pasywny i pozbawiony ryzyka dochód!

  3. Pingback: Grzegorz Grabowski
  4. Dochód zdecydowanie pasywny:

    Sprzedaż zdjęć, tesktów, grafik, modeli trójwymiarówych itp. za pomocą serwisów internetowych, które w zamian za prowizję robią cały marketing, sprzedaż i obsługę klienta.

    Sam korzystam z takich serwisów i faktycznie – po wykonaniu danego dzieła, wystarczy je wgrać do serwisu i czekać na sprzedaż. Najstarsze moje produkty mają 4 lata i nadal się sprzedają, a nie robię przy nich kompletnie nic.

    Usługa dla mieszkaniczników jaka wydaje mi się jest bardzo potrzebna i jej kompletnie brakuje – szczegółowa baza danych dotycząca ofert mieszkań, zawierająca dane historyczne, statystyki, zaawansowane filtrowanie informacji itp. – przy odpowiednich danych, możnaby na przykład generować mapę cen najmu w danym mieście.

    1. Michał, dzięki za odwiedzenie fridomii oraz za Twój doskonały pomysł. Jeśli potrafiłbyś zrobić taką mapę cen najmu i jeśli widziałbyś w tym swój interes biznesowy, to stwórz taką mapę. Stowarzyszenie Mieszkanicznik Cię w tym wesprze. Nie finansowo, ale w postaci doradztwa, w postaci dostępu do danych o rzeczywistych cenach najmu, w postaci promocji Twojego serwisu, itp. Dlaczego Cię wesprze? Dlatego, że taki serwis wszystkim by nam się przydał. Jest to jeden z brakujących elementów infrastruktury rynku najmu prywatnego.

      Jeśli jesteś zainteresowany – a mam nadzieję, że tak – to wyślij proszę maila na biuro@mieszkanicznik.org.pl.

        1. Michał,

          Rzeczywiście, to co opisujesz może być całkiem niezłym źródłem. Jeśli te serwisy robią całą sprzedaż za Ciebie. to naprawdę super. Jak rozumiem, zapewne trzeba dokładać tam swoich dzieł, żeby źródełko z czasem nie wyschło. Ale podoba mi się :-)

  5. Sławek, nikt nie zadluza sie na 50 lat, nawet Grecja, Cypr itd., tego nie robily. Obligacje korporacyjne sa wydawane na okres od 1 roku do 7 lat (takie najdluzej widzialem – SkyTower w OF). Roznie oprocentowane – 5-13%, fixed, czesciej oparte na Wibor 3M lub Wibor 6M, odsetki wyplacane co 3,czy 6 miesiecy. Z reguly dadza kilka procent ponad inflacje. Nic sie nie robi, od czasu do czasu, jak sie umoza to idzie sie do Domu Inwestycyjnego i w cos sie kapital lokuje. To jest na pewno dochod pasywny. Natomiast minusem sa – ryzyko (ryzyko jest rozne, od w miare pewnych bankow jak Getin-Noble, do ryzykownych firm deweloperskich), posiadanie gotowki do inwestowania (na to kredytu sie nie dostaje w banku) – najmniej jakies 20.000zl (obligacje Getin-Noble w OF). Proponuje rozwazyc ta mozliwosc vs zakupu mieszkan pod wynajem. Plusow jest sporo, znajdziecie je sami :-)

    1. Marcin, dzięki za uzupełnienie. Masz rację, że żadne obligacje nie są emitowane na 50 lat (były chyba jakiś czas temu amerykańskie czy japońskie na 20 czy 25 lat). Chodziło mi tylko o to, że różne banki czy firmy developerskie mogą zniknąć z rynku w ciągu następnych 50 lat, choć oczywiście nie życzę tego Panu Czarneckiemu (no chyba, ze sam zechce ponownie sprzedać swoje banki:-)

  6. Witajcie !
    Zgadzam się z powyższą lista, która opisuje biznesy czy metody uzyskiwania dochodu pasywnego.
    Moge wypowiedzieć sie dokładnie na temat giełdy i wynajmowania nieruchomosci bo obecnie tym w 100 % się zajmuje .
    Jeżeli chodzi o giełdę to tylko część instrumentów, czy przychodów można zaliczyć do dochodu pasywnego. Sa nimi np dywidendy wypłącane co roku. Natomiast z mojego 20 letniego doświadczenia na giełdzie wynika, że bez pracy , nazywam to 10 godz na dobę i obserwowania zjawisk ekonomicznych nie jestemśmy w stanie uzyskać z giełdy jakiegokolwiek przychodu, a już nie przychodu pasywnego. Jest to po prostu ciężka praca. Natomiast jest ona dużym krokiem do uzyskiwania dochodu,który potem wykorzystujemy do zakupu papierów o dobrej stopie dywidendy czy nieruchomości na wynajem.
    Taki model ja przyjąłem i sprawdza się całkiem nieżle .
    Ale zanim to nastąpiło to była i jest ciężka praca na rynku fiansowym-giełdzie.

    Pozdrawiam i życzę powodzenia w ustaleniu własnej ścieżki do dochodu pasywnego.

  7. Świetny artykuł, który wreszcie porządkuje zamęt, jaki jest wokół tego pojęcia. Wydaj emi się, że stąło się ono po prostu modne i bezrefleksyjnie powtarzane (a bo tak fajnie brzmi;)). Dochód pasywny to dla mnie lekka utopia – jednak to utopie gwarantują rozwój i pobudzają nas do działania. Jedno jest pewne – trzeba się nieźle napracować, żeby nie pracować;)

    1. Alicjo, dzięki za odwiedzenie fridomii. Zaglądaj tu proszę cżęściej. Zapraszam. Mam dowód na to, że pasywny dochód nie jest jednak utopią. Mój comiesięczny wyciąg bankowy:-).

      A co do tego, czy coś czy nie jest dochodem pasywnym, ja stosuję prosty test, na który składają się 2 pytania.
      (1) Czy mogę być pewnym, że źródło tego dochodu będzie bić w podobnej co dziś wysokości, za 10, 20, i 50 lat?
      (2) czy źródełko będzie bić nawet po mojej śmierci? Jeśli tak, to wiem, że to jest rzeczywiście pasywny dochód. Bo nie można być bardziej pasywnym – nie chcę sobie stroić żartów z poważnej sprawy – niż nieboszczyk..

      Moje przychody z najmu mieszkań spełniają te 2 kryteria. Oczywiście masz rację, że aby je kupić musiałem się sporo napracować. Ale przecież praca uszlachetnia, nieprawdaż? Tak na serio, to cieszę się, że swoich aktywów ot tak po prostu nie odziedziczyłem, albo nie wygrałem w pokera. Wypracowane się bardziej chyba szanuje.

      Życzę i Tobie powodzenia w zbudowaniu swojego źródełka pasywnej gotówki.

  8. Witam, prawdziwe dochody pasywne to takie, w których uzyskiwane dochody nie zależą od wkładu pracy własnej czyli włożony kapitał pracuje praktycznie sam. W taką inwestycją mamy do czynienia np. przy lokatach bankowych. Jednak ta bezpieczna forma uzyskiwania dochodu ma duży minus – dochodowość, która zaraz w Polsce będzie na poziomie ok. 3%-3,5%. Ja proponuję inwestowanie w odnawialne źródła energii w formie zakupu akcji elektrowni wiatrowych. Pewna inwestycja, pewny odbiorca i gwarancja prawna odbioru wyprodukowanej energii. To plusy inwestycji i jeszcze wiatr, który wieje za darmo :). Zapraszam na stronę http://www.futureenergiazwiatru.pl, jak spodoba się temat to zapraszam do kontaktu. Mail przemek@futureenergiazwiatru.pl, tel. 500166486

    1. Przemku, dzięki za odwiedzenie fridomii i za zareklamowanie się. Jakiś czas temu pisałem tutaj o farmach wietrznych jako bardzo dobrym źródle pasywnych dochodów.

      Mam tylko trzy wątpliwości:
      (1) większe bariery wejścia (inwestycja wymagająca kapitału rzędu kilka-kilkanaście milionów) niż w mieszkania na wynajem (kawalerki już od kilkudziesięciu tysięcy złotych). Oczywiście można wejść udziałowo, ale to niesie ze sobą generyczne “ryzyka spółki”, a przecież “mówiły jaskółki…”
      (2) jest to dość nowe źródło pasywnej gotówki. Nie wiem kiedy powstały pierwsze farmy wietrzne, ale spodziewam się że tylko 20-25 lat temu. Budujemy sobie wolność finansową do końca życia, a część z Was to młodzi ludzie i możecie jeszcze pożyć 50-100 lat. Pytanie jak będzie wyglądał rynek energii odnawialnej za 50 lat. Może będizemy czerpać energię z dwutlenku węgla, albo ze środka naszej planety zupełnie za darmo?
      Z drugiej strony, trudno mi sobie wyobrazić by ludzie, którzy mieszkają w domach i mieszkaniach od tysięcy lat, nagle przenieśli się do mieszkania na drzewach czy w jaskiniach. I nawet jeśli to się kiedyś stanie, to pewnie nie za naszego życia, choćby i najdłuższego
      (3) ostatnio czytałem, że PSE Operator (sic!) – spółka mająca obowiązek odbierać energię produkowaną przez wiatraki – nie podpisuje więcej zgód na przyłącza. Nie wiem czy to prawda. Ale tak czy inaczej jest to biznes wysoce regulowany, a regulacje – wiadomo – mogą się zmieniać. Co stanowi dodatkowe ryzyko.

      Co sądzicie o moich obawach?

      1. Zdecydowanie Sławku, jak się okazało, farmy wiatrowe to domena dużych firm w stylu Iberdrola, PGE, Tauron.
        Potencjalny inwestor zależny jest od:
        -finansowania (to można zdobyć)
        -znalezienia wiatru w polu ;-) (można znaleźć)
        -mieszkańców, gminy, które to sprawy można ogarnąć
        -dostępności sieci przesyłowych (tutaj jest wspomniany przez Ciebie zgoda na przyłącze), często warunkowane analizą wpływu elektrowni na istniejącą sieć (power system studies)

        O ile niespełnienie powyższych warunków spowoduje, że najwyżej stracisz czas i kilkadziesiąt/kilkaset tysięcy PLNów, o tyle fluktuacje na rynku zielonych certyfikatów i mieszanie w ich wycenie oraz arbitralne decyzje polityków i komisji europejskiej mogą nie tylko położyć biznes, ale wpędzić właściciela w ogromne długi.
        Co też pokazał czas (widzę że topic jest stary), ale niech to będzie mój pierwszy komentarz na tym fantastycznym blogu.

        pozdrawiam,
        i żałuję że dopiero teraz odkryłem tego bloga.
        Cóż, lepiej późno niż wcale :-)
        Jasta_11

        1. Jasta_11, dzięki za odwiedzenie fridomii oraz za ciepłe słowa pod adresem tego bloga. To bardzo miłe. Dzięki też za przypomnienie starego tematu. Rzeczywiście ostatnio wiele się zmieniło na rynku inwestowania w farmy wiatrowe. Moje obawy co do przyszłości tego biznesu spełniły się o wiele szybciej niż się spodziewałem:-)

  9. Doskonałym sposobem na dochód pasywny z programu partnerskiego jest firma Familo.
    W tym przypadku nawet jeśli nie doglądasz swojej struktury zyski nie zanikają. Jeśli masz już strukturę to raczej sama się powiększy niż pomniejszy. Z prostej przyczyny – zarobki są oparte na codziennych zakupach, które każdy i tak musi robić. Jest to bardziej opłacalne niż w tradycyjnych sklepach, więc ktoś kto chociaż raz zrobi te zakupy nie będzie chciał robić ich nigdzie indziej.
    Zapraszam do współpracy, dane kontaktowe na stronie http://jakubrucinski.pl/o-mnie/

  10. Coś takiego jak dochód pasywny nie istnieje z oczywistych powodów – pieniądze są dobrem rzadkim i cały czas toczy się o nie bitwa (wojna), choć przez jakis czas udaje się stworzyć otoczenie o zbliżonych cechach – np. wynajem nieruchomości. Świetnym przykładem może tu być wynajmowanie mieszkań w Warszawie w 1939 roku w sierpniu…..Istnieją dobra ogólnie dostępne, o które nie toczy się wojna np. powietrze (ale nie pod wodą), woda (ale nie na pustyni), śnieg (ale nie w Afryce) itd. W zasadzie każde dobro może być rzadkim lub ogólnodostepnym w zależności od okoliczności i innych uwarunkowań. Np. niewiele by nam przyszło z comiesięcznego wpływu na konto w angielskim banku, gdybyśmy głodowali w sowieckim łagrze. Cała sztuka to stworzyć środowisko, które przez jakiś czas będzie a/ bezpieczne, b/ przewidywalne, c/ wygodne i co najważniejsze, co wyróżnia ludzi którzy naprawdę osiągneli fridomię: robić to co naprawdę nas ekscytuje i co lubimy. Na konieć smutna uwaga dotycząca fridomii: 1 cent złożony na początku naszej ery (2013 lat temu) na rachunku oprocentowanym na 1% dałby taki majątek, że nie ma tyle metalu aby wybić tyle pieniądza. Ale przez jakis czas się udaje – czego sobie i Wam życzę !

    1. Ryszardzie, dzięki za odwiedzenie fridomii i pozostawienie tu swojego bardzo interesującego komentarza. Zgadzam się z istnieniem odpowiednich warunków oraz z tym by robić to co się naprawdę robi.

      Natomiast zastanowiła mnie jedna rzecz. Czy rzeczywiście masz taką wiedzę, że najemcy mieszkań w Warszawie we wrześniu 1939 roku przestali płacić właścicielom czynsz najmu wraz z wybuchem II Wojny Światowej? Ja nie mam w tym zakresie żadnej wiedzy, ale spodziewałbym się, że jednak dalej najemcy płacili za mieszkania, tak samo jak nadal płacili za chleb, za przejazd tramwajem, czy zupę w restauracji. Nie chcę przez to powiedzieć, że wojna niczego nie zmieniła, tylko chyba jednak nie tak bardzo jak nam się może dziś wydawać. Wojna to okropność – wiadomo bezpośrednie zagrożenie życia i mienia, bezprawie rodzące wzmożoną przestępczość, opresje ze strony okupanta, itp – ale przecież noworodki dalej się rodziły, wydawcy wydawali gazety, piekarze piekli chleb, itp. Ludzie chodzili do pracy, chyba chcieli za wszelką cenę utrzymać jak najwięcej normalności w swoim życiu. Dlaczego mieli by przestać płacić czynsz za mieszkanie? Pomijam oczywiście sytuacje ekstremalne – utrata życia, czy zniszczenie danego budynku poprzez wybuch pocisków czy bomb.

  11. Witam,
    Od dawna jestem fanką tego bloga ale dopiero dziś pierwszy raz aktywnie się udzielam. Nie dawno na blogu zamieszczałam post, w którym staram się usystematyzować pojęcie dochodu pasywnego.
    http://wolni-od-finansow.blogspot.com/2016/09/co-to-jest-wolnosc-finansowa-i-jak-ja.html
    Według mnie, każda z metod uzyskiwania dochodu pasywnego wymaga od nas poświęcenia swojego czasu. Jednak nie chodzi o to aby nic nie robić, ale o stosunek ilości poświęconego czasu do zarobionych pieniędzy. Możemy spędzać całe dnie w pracy, pięć dni w tygodniu po 8 godzin dziennie, czyli 40 godzin w miesiącu, wykonując jakąś pracę dla naszego pracodawcy i zarobić określoną kwotą. Jeżeli natomiast jesteśmy właścicielami kilku mieszkań na wynajem, możemy zarobić dokładnie tyle samo pieniędzy, poświęcają na pracę zaledwie kilka godzin w miesiącu.
    Wolność finansowa to dla mnie stan, w którym nasza codzienna aktywność nie jest podporządkowana zarabianiu pieniędzy. To możliwość robienia tego co w życiu naprawdę jest istotne.

    1. Małgorzato, dzięki za odwiedzenie fridomii oraz za ciepłe słowa. To miłe, zwłaszcza, że pochodzi od bloggerki:-) Moc serdeczności:-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.