Masaż stóp

Odkąd przypadkowo trafiłem do salonu masażu w Pekinie przy okazji mojej pierwszej wizyty w Chinach prawie 10 lat temu, to teraz za każdym razem gdy odwiedzam Chiny, to nie odmawiam sobie przyjemności masażu. “Przyjemność” jest początkowo dość masochistyczna, bo drobne i z pozoru delikatne ręce i palce masażystek okazują się być tak silne i bezwzględne dla kości i mięśni jak walec. Ale za to po masażu człowiek się czuje kilka kilo lżejszy.

Ponieważ spędziliśmy wiele godzin i przeszliśmy wiele kilometrów na nogach, to postanowiliśmy z Nataszą zrobić sobie masaż stóp. Od decyzji do zobaczenia pierwszego salonu minęły chyba tylko 3 minuty, bo salonów jest zwykle sporo. Może nie aż tyle co restauracyjek czy sklepików spożywczych sieci “7 Eleven”, którą znam m.in z Japonii czy z Danii i w których notabene też można zjeść na gorąco jakiś fastood, ale jednak sporo. Ten salon masażu, który nam się pierwszy napatoczył na wzrok znajdował się w Guangzhou, w historycznej dzielnicy Shamji i był nadzwyczaj elegancki. Ponieważ napisy po angielsku były co najmniej tak duże jak te po chińsku, to domyśliliśmy się, że to salon pod turystów. O dziwo ceny za usługi nie były tam wcale jakoś szczególnie zawyżone. 90-minutowy (!!!) masaż stóp kosztował tylko Y 128, czyli 6 dych od osoby. Zastanawiałem się też nad jakimiś masażami, kuracjami odchudzającymi, ale recepcjonistka wyjaśniła mi w płynnym angielskim – po rzuceniu wzrokiem na oponki okalające mój brzuch, że taka kuracja wymaga więcej niż jednego seansu:-(

Więc poszliśmy ładnymi drewnianymi schodami na górę i tam do zamkniętego pokoiku w którym stały dwa bardzo rozłożyste i wygodne skórzane fotele. Cały wystrój był nadzwyczaj elegancki (w porównaniu do poprzednich miejsc jakie miałem okazję odwiedzać, to tu były co najmniej 4 gwiazdki:-) i z głośników sączyła się cicha relaksująca muzyczka. Po chwili przyszły dwie młode panie (bo recepcjonistka wcześniej nas zapytała czy wolimy by masowały nas panie czy panowie) i przyniosły duże wiklinowe miski wypełnione jakąś gorącą, brązową wodą.  Postawiły je pomiędzy naszymi fotelami, a podnóżkami. Językiem migowym wyjaśniły nam że musimy stanąć w tej wodzie i obrócić się o 180 stopni by usiąść na podnóżkach. Woda początkowo wydawała się okropnie gorąca, więc mój obrót był nieco mało zgrabny. Parzyło mnie w stopy. Ale wkrótce przestało parzyć. Nie dlatego, że woda szybko ostygła, tylko dlatego że na szyi poczułem silne jak szczęki wygłodniałego wilka palce masażystki. Od razu wystąpiły mi krople potu na skroniach.

Teoretycznie to wiem, że całe nasze ciało to jedna, zintegrowana maszyna do przeżycia. Ale żeby masaż stóp zaczynać od szyji? Po szyji przyszła głowa, barki, ręce, dłonie i dopiero po jakiś 45 minutach masażystki kazały nam się znów przesiąść na fotele i przystąpiły do masażu stóp. Do tego momentu – pomimo że się starałem totalnie rozluźnić i bez oporu poddawać ich rękom, palcom i łokciom – czułem się już wykończony, więc gdy tylko ległem wygodnie na fotelu to zacząłem przysypiać pomimo tego, że masaż zewnętrznych części stopy też nie należał do najprzyjemniejszych.

Człowiek jest jednak – zaraz po szczurach – chyba najbardziej przystosowywalnym do otoczenia zwierzęciem, więc i ja nie zważając na ból, po prostu zasnąłem. Natasza potem powiedziała mi, że nawet lekko chrapałem. Chyba raczej z tego bólu pojękiwałem, no ale nie będę się sprzeczał. Było tak okropnie, że jak się skończyło to  miałem żal. Nie, nie tych 6 dych. Tylko tego, że już się skończyło. Czułem się bardzo błogo. Prawie bosko, cokolwiek to znaczy (chyba w Polsce często łamiemy trzecie przykazanie…)

Czy znacie może w Polsce (najchętniej w Warszawie) jakieś dobre miejsca na masaże?

 

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

4 Responses

    1. Przemku, dzięki za fascynujący filmik. Ludzka fantazja nie zna granic. Super pomysł i bardzo ciekawe przedstawienie jego realizacji.

  1. Rodzajów masaży jest bardzo dużo, ale każdy ma podobne właściwości: uwalnia od bólu, relaksuje i odpręża. Na szczególną uwagę zasługuje masaż tajski, który w Tajlandii jest kultywowany od 2,5 tysiąca lat. Po godzinie czy dwóch w rękach profesjonalnej masażystki człowiek czuje się jak nowonarodzony. A że się zasypia w trakcie, to jest całkiem normalne, większość osób tak ma.

Skomentuj Taj Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.