Zlikwidować listy polecone !!!

Bardzo wierzę w mądrość przysłów i powiedzonek ludowych. Wczoraj sprawdziło mi się jedno z nich. “Nie chwal dnia przed zachodem słońca”. Bardzo miło rozpoczęty dzień – tak jak to wczoraj opisałem – spędziłem w większości (w sumie jakieś 5,5 godziny) w durnych urzędach.

Zwykłe przerejestrowanie samochodu okazało się strasznie skomplikowane z powodu mojego … zameldowania. Chyba się w końcu całkiem wymelduję i stanę się oficjalnie bezdomnym, bo ten komunistyczny atawizm zaczyna mnie mocno uwierać. Mam nadzieję, że nasi światli posłowie nie zabronili bezdomnym posiadania samochodów.

Ledwo wyszedłem z urzędu, dostałem telefon by wrócić bo coś im się nie spodobało w moim wniosku. Niby ten telefon był na moją korzyść, ale faktem jest, że musiałem zmarnować jeszcze więcej czasu.

Odwiedziny w jednym banku (zbyt długie na moją cierpliwość; zdecydowałem się nie denerwować i tak się rozluźniłem, że prawie zasnąłem przed miłą skądinąd, choć strasznie powolną i “system-mi-się-zawiesił” kasjerką), potem w drugim banku by złożyć – nie wiem już po raz który – swój podpis na karcie podpisów. Podpis mi się nie zmienił, tylko do Mzuri dokoptował nowy wspólnik i członek zarządu i to wystarczyło by konieczne było założenie nowej karty podpisów dla wszystkich osób. A po co mój?! Ja od początku istnienia firmy nie zrobiłem ani jednego przelewu z jej konta… Nawet nie wiem jak to się robi.

Potem okazało się jeszcze, że niepotrzebnie fatygowałem się do centrum miasta i szukałem miejsca do zaparkowania (w zimie jest to trudniejsze niż zwykle ze względu na zwały śniegu), bo urząd z którego miałem coś odebrać pracuje tylko w godzinach 10-14 (nie wiem kto pozwala tym urzędnikom pracować na pół etatu???!!!), a ja się stawiłem aż o 14:10. Nawet do głowy mi nie przyszło, że jakiś urząd państwowy może być zamykany o 14-tej. Wprawdzie wczoraj mieliśmy piątek i mało słucham radia czy czytam gazet, ale nie słyszałem by w Polsce skrócono czas pracy do 35 godzin tygodniowo:-)

Ale czarę moich nieszczęść przepełniła wizyta aż na dwóch pocztach. W tym samym zresztą celu – odbiór listów poleconych. W pierwszej pani bardzo długo i systematycznie szukała 3-ech listów poleconych dla mnie, ale w końcu odnalazła tylko 2 i straciłem cierpliwość do czekania na list nr 3. Niech sobie go zatrzymają. Zresztą i tak nie spodziewam się po liście poleconym niczego ekscytującego. Ale po co im na poczcie te komputery, kody kreskowe, czytniki laserowe i inne bajery, skoro i tak gubią listy.

Na drugiej było jeszcze gorzej. Okazało się, że to awizo, które przyniosłem to było powtórne, a ów list ja prawdopodobnie wcześniej odebrałem. “Nie odbierał Pan wcześniej?” “A od kogo, od jakiej instytucji był ten list?” “A tego to ja nie wiem, proszę Pana. Nie odbierał Pan ostatnio?”

Jasne! Na początku roku dostaję tych listów tuzinami każdego tygodnia. Bo UM Łodzi przesyła mi wyliczenie podatku od nieruchomości dla każdego mieszkania oddzielnie. Podobnie z UM W-wy, w której też mam kilka mieszkań. Zresztą odrębne polecone koperty przychodzą z wyliczeniem opłat za użytkowanie wieczyste. Do tego każda administracja budynku przesyła listem poleconym (nie wiedzieć po co listem poleconym) zaproszenia na walne zgromadzenia członków wspólnoty. Dodatkowo – odrębnymi listami poleconymi – przesyłają zawiadomienia o nowych wysokościach opłat za eksploatację budynku. Chyba jeszcze o jakimś typie listów zapomniałem, bo przychodzi ich naprawdę mnóstwo. Dodatkowo, zdarzają mi się też takie one-offy jak informacja, że biuro administracji i spraw obywatelskich odmówiło zameldowania w moim mieszkaniu jakiegoś cudzoziemca, o czym i tak już wcześniej wiedziałem, itp. Koszmar!

Czytałem niedawno felieton w Pulsie Biznesu lub Dzienniku GP, w którym autor opisuje jak to dostał listem poleconym wezwanie do zapłaty zaległości podatku wynoszącej … 35 groszy. Chodziło chyba o to, że źle sobie wcześniej naliczył odsetki karne i zapłacił o owe 35 groszy za mało. Koszt wysyłki tego listu oszacował na PLN 6 złotych. Gdzie tu sens? Gdzie logika? Gdzie rachunek ekonomiczny? Dochodzimy do sytuacji gdzie pozyskanie 1 złotówki wpływów do budżetu będzie kosztowało podatnika PLN 18 w samych tylko opłatach pocztowych. Jak dodamy do tego koszt wynagrodzeń osób sporządzających te durne, napisane biurwowym językiem wezwania, zawiadomienia.  Koszt drukarek. Koszt kupna i obsługi komputerów, które ciągle “zawiesił-mi-się”. Koszt wynajęcia, oświetlenia, ogrzania, sprzątania, ochrony budynków w których siedzą ci urzędnicy pracujący na pół etatu. Koszt dodatkowych etatów na Poczcie Polskiej do obsługi listów poleconych. Koszt ich skanerów, kodów kreskowych, “zawiesił-mi-się” komputerów. Koszt… To aż się nie chce więcej o tym myśleć. O koszcie dojazdu na pocztę, o koszcie utraconego czasu na dojazd i stanie w pocztowych kolejkach, a potem czekania aż pani z okienka odnajdzie list we właściwej stercie, nawet nie wspomnę. Dlatego my w Mzuri już poleconych listów nie wysyłamy. Lepiej ponieść koszt i wysłać drugi raz zamówioną w sklepiku Mzuri książkę niż narażać adresata na tracenie czasu na pocztach.

Wielu rzeczy nie uda nam się w Polsce szybko zmienić. Ale może ktoś słyszał o jakimś ROLP? ruchu oburzonych listami poleconymi? Chętnie się do takiego ruchu przyłączę. Z pełnym zaangażowaniem. Przez listy polecone tracę setki godzin mojego cennego emeryckiego czasu rocznie. Co najmniej tyle samo godzin jestem skłonny poświęcić na to by raz na zawsze skończyć z tym komunistycznym, mocno i skrajnie nieodpowiedzialnie nadużywanym, atawizmem.

A czy Wy przyłączylibyście się do ruchu “wolnych od poleconych”?

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

36 Responses

  1. Upps… chyba piątek był dla Ciebie stresujący…. Ja już zapomniałam, co to kolejki w urzędach i “miłe” panie urzędniczki ale będąc w Polsce trzy tygodnie temu chcieliśmy wejść do spółdzielni mieszkaniowej, żeby podpytać o zadłużone mieszkania, przetargi itp. Jakie było nasze zdziwienie, że wszystko zamknięte na trzy spusty… Okazało się, że w piątek spółdzielnia otwarta jest do 15… Niestety w weekendy w ogóle nie są otwarci więc wizyta musi być przesunięta na kolejne odwiedziny.

    A co do poczty, to mój Tatuś zawsze na urodziny i imieniny wysyłał mi paczki z Polski (smialismy się że wspiera biedne dziecko w Anglii), w każdym razie te paczki też były za pokwitowaniem a że pracuję długie godziny to mijałam się z listonoszem – odbiór paczki z poczty kosztował mnie £1!!!

    Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

  2. Jest proste rozwiązanie. Ja złożyłem w swoim urzędzie pocztowym upoważnienie do zostawiania listów poleconych w skrzynce pocztowej. :)
    Problem jest tylko z poleconym za pokwitowaniem, ale to też jest do załatwienia.

    1. @Michal, tez tak oczywiście jakiś czas temu zrobiłem, ale = tak jak zauważyłeś – są problemy z listami za pokwitowaniem odbioru. Jak to można załatwić?

        1. Znów luty. I znów setki listów poleconych. Jakiś koszmar. Dziś byłem w Łodzi w biurze Mzuri gdy przyszedł listonosz z naręczem listów poleconych (kilkadziesiąt sztuk), głównie z administracji budynków, w których mieszczą się mieszkania, którymi Mzuri się opiekuje. Informacje o zmianach czynszów.

          Koleżance, która zajmuje się regulowaniem płatności, rozłożenie tych listów do właściwych teczek zajęło ładnych kilkanaście minut. Zapytałem czy nie moglibyśmy tych listów dostawać mailowo, ale Karolina odpowiedziała mi, że część spółdzielni mieszkaniowych nie ma jeszcze komputerów i internetu. Dobrze, że chociaż mają maszyny do pisania i elektryczność:-)

          Ale wracając do listów, zapytałem listonosza czy widzi jakichś ich sens. Początkowo powiedział, że dają mu pracę. Ale gdy zapytałem czy dostaje dodatkowe wynagrodzenie za dostarczanie listów poleconych (zamiast zwykłych), to odpowiedział że nie dostaje. Po chwili dodał, że przecież ma więcej pracy z listami poleconymi, bo zamiast wrzucić do skrzynki, wchodzi na górę, musi wypisać jakieś dodatkowe kwity, zebrać podpisy, itp.

          Skoro listy polecone nie służą Poczcie Polskiej, ani odbiorcom zmuszanym do łażenia na pocztę po ich odbiór, to KOMU one służą?

        2. Można zażyczyć sobie na poczcie wrzucanie poleconych do skrzynki (z wyjątkiem tych z potwierdzeniem odbioru oczywiście).
          A z mailami to jest jeden problem – zawsze ten co go otrzyma może się wykręcać, że go nie dostał i nie wiedział o podwyżce opłat.

          Z drugiej strony, u mnie listy ze wspólnoty nigdy nie były polecone. Jak jest większa porcja (np. sprawozdanie roczne) to i tak chyba wrzucają bezpośrednio do skrzynek bez pośrednictwa poczty, chyba że ktoś ustawił inny adres korespondencyjny.

  3. To się załatwia prostym kawalkiem papierku zostawionym na poczcie by polecone wrzucali do krzynki. Polecone to nie z automatu za potwierdzeniem odbioru…

    Co do bałaganu na poczcie to się zgodzę. Ale idzie ku lepszemu, listonosze maja juz elastyczniejsze godziny pracy

  4. witajcie
    odpowiadając wprost – absolutnie NIE!!! w 100% zgadzam się co do zameldowania…. ale listy polecone są ABSOLUTNĄ koniecznością – być może niektóre instytucje nadużywają tego i bardzo często (może nawet w 99% dałoby się przesyłać dokumenty droga elektroniczną) ale spróbujcie sobie wyobrazić że wysyłacie oryginał jakiegoś dokumentu listem zwykłym i ginie na poczcie, albo odbiorca twierdzi że nie otrzymał i co w takim wypadku???? Oczywiście można kurierem ale mimo wszystko list polecony jest tańszy. Pozdrawiam Darek
    P.S. podobno można zostawić w swoim UP dyspozycję żeby wrzucali listy polecone do skrzynki tylko wtedy uznaje się że adresat odebrał.

    1. Darku, teoretycznie masz rację. Tylko ja nie pamiętam bym w ciągu ostatnich 3,5 roku wysyłał komuś jakikolwiek oryginał dokumentu. Czy możesz podać jakiś konkretny przykład ze swoich doświadczeń? Poza tym gdyby zlikwidować formę listu poleconego, to można by korzystać z usług kurierów i jeśli rzeczywiście potrzeba poświadczania byłaby wysoka, to wzrósłby popyt na usługi kurierskie, a te będąc bardzo konkurencyjnymi by pewnie potaniały…

      Gdyby patrzeć na sprawę jednostkowo, to może rzeczywiście koszt wysłania jednego listu poleconego jest wyższy niż zamówienie kuriera. Ale jeśli spojrzeć w skali makro, to koszt utrzymywania całej aparatury listów poleconych jest ogromny (panie na pocztach marnują kupę czasu – same narzekały przede mną – na szukanie listów, na powtórne awizowania, na odsyłanie nieodebranych listów, na rozpatrywanie reklamacji niezadowolonych Klientów, bo przecież nie ja jeden jestem niezadowolony). Przy likwidacji listu poleconego, spółdzielnie zaczęły by wysyłać powiadomienia mailowo, co również obniżyłoby koszty (brak kosztów znaczków, brak kosztów papieru, kopert, mniejsze koszty archiwizacji elektronicznych dokumentów, mniejsza strata czasu na wyszukiwanie papierowych dokumentów w archiwach, itp, itd) O czasie marnowanym przez listonoszy na wypisywanie awiz, czy nadawcó by na poczcie wypełnić kwitki, a potem odbiorców by odebrać przesyłkę nie wspomnę. Czy warto utrzymywać całą tę kosztowną machinę dla tego 1% przypadków, o których piszesz?

      Jakiś czas temu zlikwidowano usługę “telegramów”. Czy ktokolwiek z Was poczuł dotkliwe skutki braku tej usługi?

      Dziś list polecony jest protezą dla braku kreatywności takich instytucji jak sądy, urzędy skarbowe, komisje wojskowe, policji czy innych kontrolerów obywateli, Ale po pierwsze, to podobno – zgodnie z zapisami Konstytucji RP – to my “naród jesteśmy suwerenem”. Po drugie, w dobie internetu, telefonii komórkowej, itp które są lub mogą być cały czas inwigilowane i tak się nikt z nas nie ukryje przed wojskiem, wymiarem sprawiedliwości czy wymiarem fiskalnym.

      Uważam, że zlikwidowanie listów poleconych wręcz by usprawniło funkcjonowanie państwa, no bo ile spraw sądowych jest odwlekanych z powodu braku skuteczności dostarczenia np wezwania do sądu czy zawiadomienia o rozprawie. Ci którzy chcą unikać i przedłużać procesy mają dziecinnie prosty sposób – wystarczy nie odbierać listów poleconych. Awizowanych dodatkowo przez listonoszy. Absurd.

      1. witaj
        przykład własny – czekam na pismo z banku (zgoda na sprzedaż kredytowanej nieruchomości) wysłane listem zwykłym (koszt pisma dla mnie 25zł) – nie doszło. Dopiero następne, gdy “wymusiłem” wysyłkę poleconym doszło (bank “wspaniałomyślnie” nie pobrał ode mnie kolejnej opłaty) dla mnie strata czasu – prośbę do banku wysłałem pod koniec 11.2012 pismo dostałem na początku 02.2013… Inny przykład, do niedawna pracowałem jako agent ubezpieczeniowy, nie raz wysyłałem stałym klientom polisy właśnie listem poleconym – polisa jest drukiem numerowanym i zaginięcie jej (list zwykły, nie nie ma możliwości reklamowania) narobiłoby mnóstwo problemów – dodatkowo musiałem otrzymać z powrotem kopię z podpisem… przykładów można mnożyć, oczywiście przesadą jest wysyłanie wszystkiego jak leci listami poleconymi ale uważam że jest całkiem sporo sytuacji kiedy jest to koniecznością. pozdrawiam Darek

  5. A co w sytuacji kiedy klient “twierdzi”, że książki nie dostał po trzykroć?
    Zostanie ona wysłana kolejny raz i kolejny i kolejny raz?

    Obowiązek dostarczenia towaru spoczywa na sprzedawcy bo konsument u sprzedawcy nabył produkt wraz z wysyłką.

    Obawiam się, że mentalność polskiego społeczeństwa jeszcze długo będzie wymuszała zbierania “dowodów nadania” jakie uzyskuje się przy liście poleconym a chwalenie się wysyłaniem towarów listem zwykłym aż prosi się o naciągaczy.

    Nie wspominając o produkcie poczty który dumnie nazywa się “za potwierdzeniem odbioru”. Skoro list jest polecony i odebrać go trzeba osobiście, za podpisem a jednocześnie fakt odbioru można śledzić w trackingu na stronie poczty to jaka logika kryje się za tym produktem (oprócz dodatkowej opłaty pocztowej).

    Idąc dalej tym tropem – aby złożyć reklamację zagubionego listu polecone należy posiadać oryginał potwierdzenia jego nadania. Nie ma znaczenia, że list wyświetlany jest w internetowym trackingu poczty jako nadany i nigdy nie dostarczony – bez “papierka” nie da się reklamacji złożyć.

    Nie chcę, żebyś odebrał to jako atak z mojej strony, ale pracuję w branży w której prowadzi się dużo wysyłek do klientów i piszę z własnego doświadczenia.

    PS.
    Na słowo “awizo” dostaję drgawek, już widzę przed oczami moją osiedlową agencję pocztową, w której kolejka kilkudziesięciu emerytek przyszła zapłacić rachunki i w której będę musiał odstać minimum pół godziny aby odebrać list. Oliwy do ognia dolewa często fakt, że byłem w mieszkaniu w momencie “próby dostarczenia” tylko listonoszowi nie chciało się iść na drugie piętro i kolejny raz wrzucić awizo do skrzynki.

    Na szczęście udało mi się ostatnio zminimalizować ten problem – jako adres korespondencyjny we wszystkich możliwych urzędach podaje adres moich rodziców, którzy zazwyczaj są w domu i mogę bezboleśnie raz w tygodniu odebrać u nich korespondencję :)

    1. @Tomku T, koś kto już trzeci raz twierdzi, że nie otrzymał książki, najwyżej przeczyta ją 4 razy:-) Albo odsprzeda komuś innemu kto ją przeczyta więc też będzie korzyść. A tak na serio, to taki przypadek nam się jeszcze w sklepiku na stronie http://www.mzuri.com.pl nie zdarzył. Wychodzę z założenia, że 98% Polaków to uczciwi ludzie. Nie chcę tworzyć kosztownych procesów i utrudniać życie swoim współpracownikom oraz 98%-om odbiorców, ze strachu przed owymi 2 potencjalnie nieuczciwymi %-ami.

      Poza tym, mam zaufanie do poczty. Uważam że wiele się na Poczcie Polskiej poprawiło i minęły już te czasy by ludzie tam pracujący – zresztą bojący się o utratę swojego miejsca pracy – zechcieli zwędzić przesyłkę z książką:-) Zaufanie to według mnie podstawa do współżycia w społeczeństwie.

      1. ja znam sposób na takie awizowanie, pomimo tego, że jesteśmy w domu
        trzeba wtedy wyjść i po prostu obić listonosza….
        … problemów mieć nie będziemy, bo przecież listonosz na piśmie stwierdził, że “nie było nas w domu”

        :)

  6. Jest na to bardzo prosty sposób. Idziesz na “swoją” pocztę – czyli tam, na której odbierasz polecone – i składasz dyspozycję dostarczania poleconych bezpośrednio do skrzynki. Skrzynka zostanie oznaczona jakimś znaczkiem i od tej pory będą je od razu wrzucać do skrzynki.

  7. Jeśli były to polecone bez potwierdzenia odbioru, Poczta Polska daje możliwość dostarczania listów poleconych bezpośrednio do skrzynki. Wystarczy złożyć na Poczcie odpowiednie pisemko.

    Pozdrawiam i życzę wytrwałości :-)

  8. Sławku z tego co wiem to jest od niedawna taka instytucja jak list polecony do skrzynki. trzeba złożyć na swojej właściwej poczcie takie pisemko (są takie specjalne formularze) że chcesz aby listy polecone były wrzucane do skrzynki. nie dotyczy to jednak listów za potwierdzeniem odbioru po które trzeba się pofatygować na pocztę.

  9. Panie Slawku,Ja sie przylaczylem dobrowolnie juz dawno do wszeljakiego idiotyzmu postkomunistycznego,ktory nam funduje nasz kraj.A tak pozatym to staje sie Pan dla mnie MENTOREM,ale nie calkiem,poniewaz jestem troszeczke lepszy,pszeszedlem na emeryture w wieku 40 lat z dorobkiem 4 nieruchomosci komercyjnych wynajetych non-stop i piatej kupionej w centrum miasta do remontu.Swoj portfel buduje samodzielnie od 5 lat z wielkimi problemami od strony naszego prawa w naszym kraju.Tak jak Pan nadmienia,ZE SZKODA NASZYCH WOLNYCH DNI,ALE JEDNO JEST PEWNE,ZE WYPRACOWANYCH OSIAGNIEC NIKT NAM NIE ODBIEZE—-FRIDOOM. Z powazaniem dla wszystkich WOLNYCH LUDZI W TYM KRAJU—JACK.

    1. Jack, dzięki za odwiedzenie fridomii i serdecznie gratuluję osiągnięcia wolności finansowej w wieku 40 lat. Jak pokazuje Twój przykład, można. Jakiś czas temu zaprosiłem wszystkich, którzy w ciągu najbliższych 10 (teraz już tylko 9) lat osiągną 100% wolności finansowej, byśmy wspólnie pojechali na długie safari do Kenii w roku 2022. Ty oczywiście możesz już teraz czuć się zaproszony.

      A tak z ciekawości, to czym teraz sobie wypełniasz wolny czas? Pewnie masz wiele ciekawych zajęć. Podziel się proszę z nami…

      1. P.Slawku wielkie dzieki za zaproszonko na safari,bylby to niezly prezent na moja 50-tke,pojechalbym z wynajetym ochroniaerzem,zeby mnie cos wiekszego odemnie mnie nie zjadlo,nie mam nic do zwierzakow ,ale co do zasady ,jak cos jest wieksze odemnie to dziekuje ale postoje.Pyta Pan co porabiam na emeryturze.Otorz wielkie nic,ciesze sie wolnoscia-i ja naprawde bardzo szanuje.Po 22 latach wrocilem do Polski,tylko dlatego,poniewaz nie chcialem ,zeby moje dziecko urodzilo sie gdzie indziej.Dzisiaj jestem ojcem 4 letniej corki i w dalszym ciagu ,ale naprawde hobbystycznie buduje moj portfel nieruchomosci komercyjnych,poniewaz wole mojemu dziecku przekazac nieruchomosci,niz gotowke.Wstaje rano o 7,30,odwoze mala do przedszkola i wracam do domu,pije swoja ukochana kawusie,sprawdzam rutynowo, co nowego sie sprzedaje w nieruchomosciach,tylko w mojim miescie i patrze przez okno jak nasza uciskana srednia klasa idzie do pracy – a pozniej jest CZAS WOLNY I WOLNOSC DO BOLU–CI co to osiagneli,wiedza o czym mowie ,a przede wszystkim Pan .P. Slawku.Najpiekniejsze jest to,ze NIKT MI TEGO NIE ODBIEZE,ZADEN URZEDNIK,CZY POLITYK.Obsluge nieruchomosci wykonuje sam,ale zminimalizowalem to do minimum,nawet sam robie odczyty licznikow i wszystko zalatwiam w jeden dzien-dlatego wole komercje niz mieszkania,potrzebny wiekszy kapital,ale pozniej wieksze przychody i wieksza wygoda ze wszystkim – warunek wszystkie swoje inwestycje robie w swojim miescie.W glowie ukladam sobie nowy biznes plan dla mojej nowej nieruchomosci,ktora kupilem do remontu,ale wszystko bez stresu,bez terminow itd.,poniewaz mam ta wygode ,ze wszystko robie na swojim kapitale.Inwestowanie w nieruchomosci na zasadzie kredytowania uwazam za okey,ale tylko dla ludzi wytrwalych i opanowanych,dazacych do osiagniecia swojego zamierzonego celu,tak wiec wszyscy fridomiaki do boju-nie na darmo jestesmy POLAKAMI-damy rade-uwiezcie w siebie.P.Slawku,wlasnie przeczytalem pierwsza Pana ksiazke,pomysl do wynajecia,szkoda ,ze taka cienka,w srodku kilka ciekawych osobowosci fridomiakow,ktorych bardzo kiedys bym chcial poznac osobiscie,a przede wszystkim Pana.A tak na marginesie mam pomysl na lepsza ksiazke ,zeby jeszcze bardziej zmobilizowac wszystkich ludzi,ktorzy maja nieruchomosci na wynajm do jeszcze wiekszej checi osiagania wolnosci finansowej.I jeszcze jedno,bym zapomnial,chce publicznie Pana zapytac,czy moge odsprzedac ksiazke w serwisie ogloszeniowym swojego miasta za 50% wartosci – jako uzywana,,poniewaz,nie zbieram ksiazek,a kapital poczatkowy na nastepna Pana ksiazke pozyskuje sam,bez pomocy bankow-to tak dla jaj,ale mysle ,ze z szacunkiem dla autora i po dzentelmensku-niech jakis poczatkujacy fridomiak skorzysta.Z powazaniem dla wszystkich fridomiakow i mieszkanicznikow JACK.

        1. Jack, nie mam nic przeciwko odsprzedaży. A na safari nie trzeba brać ochroniarza. Myślę, że Kenijczycy by się uśmiali gdyby coś takiego zobaczyli:-) Pozdrawiam.

  10. Ha! To wszystko jest logiczne i podpisuję się pod tym. Tego typu spostrzeżenia czytam w Internecie niemal codziennie i wszyscy się w tej kwestii zgadzają. Skoro tak powszechna jest uciążliwość biurokracji, dlaczego ona ciągle w Polsce jest?! W czyim to jest interesie?

    1. Wojtku S, pewnie to zabrzmi jak oczywista oczywistość, ale biurokracja jest w interesie biurokratów, urzędników. A trwa przez niewiedzę, lenistwo i strach przed porażką w kolejnych wyborach naszej “klasy” politycznej. W wielu krajach (bałtyckie, Gruzja, a wcześniej Irlandia czy Nowa Zelandia) udało się uciąć łby tej hydrze. Wystarczy chcieć.

  11. Sławku, nie wiem czy wiesz ale można złożyć na poczcie oświadczenie aby listy polecone zostawiali Ci w Twojej skrzynce – niestety nie dotyczy to przesyłek urzędowych (Urzędy Miast, Sądy).

  12. Możesz zlecić poczcie wrzucanie listów poleconych do Ciebie do skrzynki tak jak zwykłych i problem z głowy. Mój problem jest inny – nie mogę przekonać urzędów, żeby przesyłały listy na mój adres korespondencyjny. Z uporem maniaka wysyłają zawsze na adres zameldowania. Wspólnoty, banki czy dostawcy mediów nie mają z tym problemu, ale urzędy są jakoś niereformowalne.

    A tak prawdę mówiąc, to ta cała korespondencja nie powinna być przesyłana listami poleconymi, czy zwykłymi, tylko po prostu e–mailem. Przeważnie chodzi o przekazanie jakiejś trywialnej informacji w rodzaju kwota do zapłaty czy termin zebrania i tylko z powodu anachronicznych przepisów muszą wysyłać to listem poleconym.

    1. Ilanek, o to właśnie chodzi, o te anachroniczne przepisy. Ale zmienić je wszędzie, w każdej spółdzielni, w każdym urzędzie byłoby niezmiernie trudno. Więc lepiej zlikwidować instytucję “listu poleconego”. Wtedy te poszczególne instytucje będą musiały (czuję, że niektóre z nich wręcz odczują ulgę) znaleźć inne rozwiązania, np e-mail.

      Zlikwidować przeszkadzające nam w życiu i zagrażające bezpieczeństwu drzewo, można wyrywając każdy pojawiający się na nim liść, by pozbawić je źródeł energii. Ale prościej jest po prostu odciąć pień drzewa.

  13. A co do godzin otwarcia urzędów to zawsze mnie to niepomiernie dziwiło. Jednak większość zatrudnionych w Polsce pracuje na etacie. Tak, czy inaczej przynajmniej do godziny 16 przeważnie są w pracy. Jaki jest w takim razie ustalania godzin urzędów tak, żeby pracujące w ten sposób osoby nie mogły ich odwiedzić ? Nawet jeśli urząd jest czynny od 8 do 16, to co, mam go odwiedzać w czasie przerwy śniadaniowej ? Na każdym kroku widać, że to nie urzędnik jest dla obywatela, tylko odwrotnie. Taki sposób myślenia.

    1. @Ilanek2. Pytałem o to wielokrotnie i odpowiedź brzmiała mniej więcej tak, że chodzi o to że oprócz obsługi “petentów” (to słowo jakoś wyjątkowo mi się nie podoba i zwykle źle na nie reaguję:-), mają też inne obowiązki, np zrobienie porządku w dokumentacji.

      Niby logiczne, tylko dlaczego nie przeorganizują swojej pracy tak by nie robił im się ów nieporządek? Poza tym, większość z Fridomiaczek czy Fridomiaków to młodzi ludzie, więc macie prawo nie pamiętać jak to jeszcze całkiem niedawno temu, sklepy były zamykane na całe dnie z powodu “remanentu”. Remanent też potrzebny i pewnie dalej jest wykonywany, tylko że nie pamiętam bym w ostatnich latach musiał pocałować klamkę drzwi sklepowych z powodu inwentaryzacji. Sklepy zrozumiały starą kupiecką zasadę, której w czasach komunizmu płacono tylko “lip service”, że “Klient nasz Pan”. Dla wielu urzędów, klient to nadal niestety tylko mało znaczący “petent”, którego łatwo można zbyć mówiąc “to niech Pan przyjdzie jutro. A nie jutro jest środa – to zapraszamy w czwartek” :-) Tak jakbym potrzebował zaproszenia do urzędu, który ma mnie obsłużyć:-)

      1. Pozwolę się z Wami nie zgodzić. Chyba nie zauwazyliscie, ze urzędy mają co najmiej jeden dzień w tygodniu, w którym pracują dłuzej – własnie dlatego, żeby skorzystac mogły osoby, które normalnie pracują do 16. I pewnie stąd wziął się krótszy czas pracy innego dnia, ale nie ma to nic wspólnego z 35 godzinnym tygodniem pracy!! Poza tym inne obowiązki to niekoniecznie porzadkowanie dokumentacji (w której oczywiście sam urzędnik zrobił bałagan…litości) tylko obowiązki merytoryczne, normalna praca. To,że jeden dizeń w tygodniu z wydłużonym czasem pracy urzędu to za mało to inna sprawa, ale na Boga zrzucanie wszystkeigo na tych “bałaganiarskich” urzędników to lekka przesada!!!
        Co do wysyłania zaproszeń na walne zgromadzenia Wspólnot listem poleconym to tez nie jest to jakies widzi mi się Wspólnot. Sama byłam w zarządzie jednej i dobrze wiem, ze jak nie uzyska się potwierdzenia dostarczenia zawiadomienia to ludzie się później wypierają, ze jakikolwiek list dostali!! Co wiećej jak Walne podjemie decyzję, z ich punktu widzenia niekorzystną, to występują do sądu o unieważnienie decyzji. Moze trudno w to uwierzyć, ale tacy ludzie są!!! więc ta biurokracja nieraz jest wynikiem właśnie działania samych ludzi, a nie urzędników/Wspólnot/itd.

        1. Tren, rozumiem Twoje argumenty w/s waznosci decyzji Walnego, ale wysylanie wszystkim zaporszen listem poleconym z potwierdzeniem odbioru to i tak wedlug mnie przesada wynikajaca z braku zaufania do ludzi, do wlscicieli mieszkan, ktorych wspolnota zarzadzaja.

          Wiadomo, ze w supermarkecie ginie w wyniku zlodziejstwa od 2 do 4% towaru, pomimo istnienia luster, kamer i innych form monitoringu. Mozna by kazdego kto wchodzi lub wychodzi z supermarketu przeszukiwac. I znam kraje w ktorych to bylo popularna praktyka.Ale nawet w Etiopii gdzie bylo to powszechna praktyka w latach 90-tych, juz sie tego nie robi.

          Czy warto meczyc wszystkich po to by ustrzec sie przed tymi, ktorzy lubuja sie procesowac i wyklocac (jest takie slowo. ktore teraz mi wypadlo z glowy, chyba ¨”pieniaczami”). Zreszta spodziewam sie, ze jaesli ktos jest pieniaczem, to po zlikwidoaniu listow poleconych znajdzie sobie inne preteksty do podwazania decyzji. Czyz nie dlatego opoznione o kilka lat byly Zlote Tarasy, rozne odcinki autostrad i inne?

  14. Sławek, na Twoim miejscu zameldowałbym się w biurze Mzuri i tam zostawił komuś upoważnienie (nie mam 100% pewności że zadziała, ale działało na mojego listonosza).
    Po czym poprosiłbym pracowników, żeby moje listy otwierali, skanowali i przysyłali skany mailem.
    W ten sposób nie musiałbym nawet chodzić na pocztę i rozmawiać z Paniami z okienek.
    Nie mam dostępu do biura, ale się poważnie zastanawiałem nad skorzystaniem z tzw ‘biur wirtualnych’ – płaci się jakiś abonament, a robią właśnie to co opisałem powyżej.
    Zaleta tego jest przede wszystkim taka, że jak mnie nie ma miesiąc w kraju, to list wróci do nie daj boże urzędu skarbowego, a ja sie nie dowiem że oni mi cały czas np. odsetki od kary w swojej łaskawości naliczają.

    1. Artpi, dobry pomysł. Też tak pomyślałem, choć przy rejestracji samochodu myślałem o całkowitym wymeldowaniu się. A swoją drogą to większość instytucji (wspólnot, administracji, urzędów miejskich, itp) już dawno powiadomiłem o tym, że adres koresponencyjny to adres Mzuri. Niektóe to stosują, inne z uporem maniaka przesyłają na stary adres zameldowania (pod którym już nie mieszkam), na adres Mzuri w W-wie i Bóg tylko wie gdzie jeszcze. Zaczynam się tym coraz mniej przejmować:-)

  15. Najlepszym rozwiązaniem w Twoim przypadku byłaby skrytka pocztowa i wtedy cała korespondencja (nawet wysłana na stary, nieaktualny adres) byłaby w niej umieszczana. Wtedy w dowolnej chwili możesz odebrać listy, bez stania w kolejkach. Jedynym problemem może być brak wolnych skrytek;)

    Tak otwarcie bym się też nie chwalił wysyłaniem towaru zwykłymi listami, nawet nie dlatego że ludzie są nieuczciwi i będą kłamać że nie otrzymali przesyłki, ale często również większe listy zwykłe są awizowane jeśli nie mieszczą się do skrzynki, a wtedy jeśli dostawa się przedłuża to pierwszym podejrzeniem jest, że albo przesyłka nie została wysłana, albo zaginęła, co też niestety się zdarza (kwestia ryzyka, jeśli bierzemy je na siebie że 1 na 50 listów zaginie, to na każdym oszczędzamy ok. 2zł za polecony. Prosty rachunek, co się bardziej opłaca:)

  16. Sławek Twoje problemy z urzędami i narzekania przypominają mi to co opisuje Kamil Cebulski, który już postanowił przeprowadzić się do UK…
    http://www.kamilcebulski.pl/kraj-dziadow-zostaw-dziadom/
    Z tego co wiem Kamil wymeldował się juz jakiś czas temu i formalnie jest bezdomy, ale skolei jak pisał nie chcą mu wydać nowego Prawa Jazdy z pustym adresem – choć formalnie powinni…
    W UK RoyalMail ma usługę ‘Redirection’, możliwa także za granicę – choć ‘polecone’ tylko w obrębie UK, stała opłata z góry za wybrany okres (w cenie wliczone poinformowanie przez RoyalMail urzędów lokalnych o naszym nowym adresie – na życzenie). Listy przychodzące na wsazany adres mają stary adres nadklejony naklejką z nowym adresem…
    Regards

    1. SWid, rzeczywiście Kamil kontestuje otaczającą go rzeczywistość. To że coś jest robione w jakiś sposób wcale nie oznacza, że tak jest najlepiej i że tak zawsze musi pozostać

Skomentuj Sławek Muturi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.