Reklamy, które szpecą przestrzeń są wytworem … wolnych umysłów

Ostatnio wywiązała się na łamach fridomii całkiem gorąca – jak na nasze towarzystwo wzajemnej adoracji – debata. Czy warto – dążąc do zwiększania zysków z najmu – wynajmować również przestrzeń balkonową na reklamę. Głównym argumentem przeciw było to, że nasze miasta, z których już dziś nie jesteśmy zbyt dumni, staną się jeszcze mniej estetyczne.

Żeby było jasne, nie jestem zwolennikiem reklam. Zwłaszcza tych ogłupiających stosowanych przez wszelkie koncerny, które chcą nam narzucać poprzez billboardy jakieś sztuczne wymyślone idee szczęścia (najnowszy gadżet, najnowszy model, największe mieszkanie, największy “prestiż”, itp). Te billboardy są ładne, estetyczne, kolorowe. Czasami mają zabawne teksty, nietuzinkowe zdjęcia, bywają wręcz artystyczne. To samo dotyczy zresztą większości reklam telewizyjnych, radiowych, tych w kolorowych (i nie tylko) czasopismach, w internecie itp.

Co innego reklamy małych przedsiębiorców. Są brzydkie, tandetne, trochę nudne poprzez powtarzanie często tego samego. Wykonane są z brzydkich materiałów. Wyeksponowane są chaotycznie, tam gdzie popadnie. Ale mają one dla mnie jedną ogromną zaletę.

Są odzwierciedleniem przedsiębiorczości. Informują o usługach małych sklepikarzy, małych zakładów naprawczych, pojedynczych restauracyjek czy zakładów fryzjerskich. “Informują” a nie przekonują, że dzięki ich usługom będziemy “szczęśliwsi”. Te szyldy, banery, tandetne naklejki, itp może zaśmiecają nam przestrzeń, ale nie zaśmiecają nam … umysłów.

A wręcz przeciwnie pokazują, że w epoce odwalania 8 godzin (lub więcej) dla wszelkiej maści korporacji lub – z drugiej strony – w epoce czekania aż ustawię sobie życie na koszt innych (czytaj: państwa opiekuńczego) są jeszcze ludzie z odrobiną werwy i animuszu. Ludzie, którzy idąc pod prąd biurokratom rzucającym im kłody pod nogi (m.in zakazami nieestetycznej reklamy), konsumentom (w których już wyrobiono przyzwyczajenie, że wszystko “korporacyjne” jest lepsze), nauczycielom (którzy przekonują że to co może im się przytrafić najlepszego to dobry etat w korporacji), itp starają się utrzymać swoje coraz bardziej się zawężające pola swobody i wolności.

Popieram szpetne i tandetne szyldy, banery i reklamy na wylotówkach u wjazd do miast. A także w ich centrach. Na przystankach tramwajowych, na słupach i na balustradach dzielących jezdnie. Na balkonach. Niech żyje przedsiębiorczość. A zwłaszcza lokalna przedsiębiorczość.

Zresztą tacy przedsiębiorcy są solą naszej biednej jeszcze gospodarki. Nie zwalniają ludzi z pracy, tylko dlatego, że jakaś tam centrala w Nowym Jorku, Frankfurcie czy w Paryżu zdecydowała, że chcąc się popisać przed “akcjonariuszami” (przecież jak lwy bronią “shareholder value” i innych tam bzdur) są gotowi podejmować twarde decyzje w obliczu nadchodzącego “kryzysu”. Zwalniają by samemu nie zostać zwolnionymi. A lokalni przedsiębiorcy wprawdzie z niepokojem patrzą na to co się dookoła dzieje, ale nadal są zdeterminowani by swoje przedsiębiorstwa rozwijać. By zdobywać nowych klientów, by zatrudniać kolejnych ludzi, by kupić nowe maszyny, itp.

A drogą do rozwoju ich przedsiębiorstw jest m.in reklama. A że nie stać ich na drogie agencje reklamowe, wykupienie horrendalnie drogich mediów, to reklamy robią sobie sami. W garażu. I bardzo dobrze. Według mnie.

Czekam z pokorą na te wszystkie głosy sprzeciwu wobec mojego stanowiska:-) Chętnie dam się przekonać, że warto zabronić małym, lokalnym przedsiębiorcom tej odrobiny wolności, która im pozostała. (Walnąłem patetycznie z grubej rury, a co tam:-) Czekam na Wasze głosy.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

19 Responses

  1. Sławku, w drugim akapicie piszesz, że nie jesteś zwolennikiem reklam natomiast w szóstym zaczynasz zdanie od tego, że popierasz szpetne i tandetne szyldy, banery i reklamy? Reklama to reklama i nie ma znaczenia jaką formę przybiera. Chodzi o to, że w Polsce wymknęło się to spod kontroli i to co w tej chwili dzieje się na ulicach może razić poczucie estetyki niektórych osób. Rozumiem potrzebę promocji małych przedsiębiorców, ale po co np wieszać na jednym budynku trzy tablice dotyczące tej samej firmy do tego każda w innej stylistyce i bijąca jaskrawymi kolorami po oczach. Tu nie chodzi o zakazy tylko o usystematyzowanie i zapanowanie nad chaosem.

    1. Bez, nie jestem zwolennikiem reklam, to prawda, ale jestem gotów przymykać oko na reklamy drobnych lokalnych firm, w imię promowania drobnych przedsiębiorców. Nie do końca się zgodzę ze stwierdzeniem, że “reklama to reklama”. Według mnie reklama informacyjna jest o niebo lepsza od reklamy perswazyjnej, bo to ostatnia – zażywana w nadmiarze – prowadzi do prania mózgów.

      Reklama stosowana przez przez małe przedsiębiorstwa jest według mnie o wiele korzystniejsza dla gospodarki niż miliony wydawane przez globalne koncerny. Bo ta pierwsza podtrzymuje przedsiębiorczość, a ta druga służy intensyfikowaniu (często zbędnej) konsumpcji. Dla mnie to ogromna różnica.

      Ale dziwnym trafem, władze rządowe wspierają tę ostatnią, a tę drugą tępią. W imię dbania o estetykę naszych miast. Estetykę Warszawy można by poprawić gdyby z centrum zniknęły ogromnej powierzchni parkingi, a w ich miejsce powstały nowoczesne, estetyczne i przyjazne budynki i place. Oczywiście łatwiej jest zabronić reklam. Zwłaszcza małym przedsiębiorcom.

  2. W Łodzi za chwilę znikną reklamy.Pani Prezydent właśnie oddelegowała w miasto ludzi z Zarządu Dróg i Transportu w eskorcie Straży Miejskiej .Robią zdjęcia wszystkim szyldom ,banerom zajmującym tzw pas ruchu.Opłaty miesięczne będą dość wysokie .Zaprzyjaźniony fryzjer raz z pierwszą fakturą na kwotę 470 zł /m-c,dał sobie z tym spokój,za nim Apteka i Sklepik Spożywczy.Więc pewnie jest to kwestią czasu.Pozdrawiam

    1. Aniu, dzięki za Twój głos. Będąc jakiś czas temu w Łodzi czytałem w lokalnej gazecie o tym ile reklam udało się konserwatorowi zabytków (skądinąd bardzo sympatyczny pan) usunąć z witryn banków przy ul Piotrkowskiej. Może rzeczywiście za dużo tam banków.

      Natomiast mam wątpliwości czy usuwanie reklam fryzjerów to dobry sposób na promocję miasta, przedsiębiorczości, tworzenia nowych miejsc pracy, rozwoju gospodarczego. Małe i średnie przedsiębiorstwa powinny być wspierane. Wsparcie, którego przede wszystkim potrzebują to brak tworzenia przeszkód. Już wolałbym by Pani Prezydent zajęła swój czas “naparzaniem się” z radnymi opozycji (na wzór swoich koleżanek i kolegów z centrali partii) niż “robieniem porządku” z drobnym biznesem:-)

  3. Temat super. Chętnie zabiorę głos w tej sprawie. Pozwolę sobie Sławku skorzystać z Twojego zaproszenia i wygłosić sprzeciw :-) Nie wobec reklam na balkonach, ale wobec Twojego stanowiska :-)
    Z powyższego tekstu wynika, że reklamy małych przedsiębiorców są: brzydkie, tandetne, nudne i chaotyczne, ale mają jedną ogromną zaletę: są odzwierciedleniem przedsiębiorczości.
    Hmm, sekundę… nie, dwie sekundy. Jeżeli tandeta i nuda odzwierciedlają przedsiębiorczość to chyba nie za dobrze.
    Dalej piszesz, że popierasz szpetne i tandetne szyldy, reklamy i banery, i że bardzo dobrze, że drobni przedsiębiorcy wykonują je sami w garażu. Hmm, idąc tym tropem, możemy sami przed lustrem w garażu założyć garnek na głowę i obciąć sobie włosy, zamiast korzystać z usług małych zakładów fryzjerskich. Nasza fryzura będzie szpetna, ale co tam: niech żyje przedsiębiorczość!
    Możemy również skorzystać z usług małych agencji reklamowych przy wykonaniu naszego banneru. To jakiś mit miejski, że takie agencje są drogie. Jeśli w waszym mieście jest ASP to znaczy, że są absolwenci, którzy być może zakładają swoją małą przedsiębiorczość i chętnie wykonają dla Was identyfikację wizualną Waszego biznesu i skomponują Wasze szyldy z elewacją budynku. Oni dzięki temu będą rozwijać swoje malutkie firmy, będą zdobywać kolejnych klientów, kupować drukarki, maszyny do plotowania i zatrudniać więcej ludzi. Skoro szewc może naprawić buty piekarzowi, to piekarz może upiec chleb dla szewca.
    Dalej, Sławku, piszesz, że drogą do rozwoju lokalnej przedsiębiorczości jest właśnie m.in. reklama. To co, że szpetna i tandetna, ważne że jest wyrazem wolnych umysłów. Pudło. Bylejakość rodzi bylejakość. I koło się zamyka. W moim odczuciu to co zachwalasz i popierasz w powyższym wpisie jest negatywnym aspektem małej przedsiębiorczości (OMG, to lokalna przedsiębiorczość może mieć negatywny, a nie tylko pozytywny wkład w społeczeństwo?).
    W pełni rozumiem głosy oburzenia w tym temacie. Wiem, że nie oburza Nas wolność umysłów i swoboda lokalnych przedsiębiorców, tylko właśnie bylejakość i tandeta. Tak samo jak popękane płyty chodnikowe, brakujące krawężniki, dziury w drogach i odpadające tynki ze zjawiskowych niegdyś budowli. Moja koleżanka z roku uruchomiła niedawno projekt „Miasto Reklamacja”, na jej stronie www można nie tylko porównać zdjęcia ulic Poznania z reklamami ze zdjęciami poddanymi retuszowi w Photoshopie, z których reklamy zostały usunięte. Marysia publikuje też fotografie miejsc, gdzie reklamy są estetyczne i stanowią spójną całość z elewacją budynku. Można? Można.
    To link do strony: http://miastoreklamacja.pl/
    A tu link do artykułu o jej działalności: http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/777339,poznan-bez-reklam-fotografka-maria-fenrych-twierdzi-ze-to,id,t.html?cookie=1
    Jako obywatel kraju na dorobku (yeah, patos!) i mieszkanicznik widzę zalety reklam na balkonach i gdyby moje mieszkanie na wynajem miało balkon (niestety nie ma), to rozważyłbym wynajęcie wolnej powierzchni balustrady. Jak udowadnia Marysia – reklama nie musi szpecić.
    Sławku, podpisuję się pod Twoim stwierdzeniem o kreatywnym bałaganie przedsiębiorczości i sterylnym zastoju. Nie klei mi się tylko ta pochwała tandety.
    Ale się wymądrzyłem :-) Dla równowagi pomilczę sobie do końca miesiąca :-)

    Tymczasem

    1. NavyBlue, dzięki za Twój głos sprzeciwu:-) Masz rację z tym, że ładna reklama drobnego przedsiębiorcy jest lepszym rozwiązaniem niż brzydka. To moje stwierdzenie o garaży było retorycznym trikiem, bo jednak spodziewam się, że te szyldy są robione przez profesjonalistów:-) Ale wiadomo, jaki budżet, taki efekt, a drobni przedsiębiorcy nie lubią szastać pieniędzmi. Szastanie pieniędzmi najlepiej wychodzi dyrektorom w korporacjach, bo “szastanie” przybiera formę “dbałości o spójność wizerunku”, “budowanie pozytywnych skojarzeń z marką” “wzmacniania brand identity” itp (NB; czuję, że tymi słowami też się mogę komuś narazić:-(

      Ale rzecz chyba w czym innym. Że jak w jednym miejscu pojawi się kilkadziesiąt różnych reklam, to w sumie mogą dawać nieco szpetny tandetny efekt. Ja tej tandety jestem gotów bronić w imię obrony przedsiębiorczości.

        1. NavyBlue, dziei za ciekawego linka. Bliższe są mi w tym przypadku poglądy władz Poznania, że nie ma po co mnożyć bytów urzędowych. Już to widzę – urzędnicy, godziny urzędowania, przedsiębiorcy tracą czas w kolejkach, jeden urzędnik mówi jedno, a drugi drugie, straż miejska zaczyna na wniosek urzędników karać mandatami.

          Wzrasta zatrudnienie w nowych urzędach, w straży miejskiej (bo przybyło jej obowiązków) w NIK (bo ma więcej urzędów do kontroli), w administracji (bo dla nowego urzędu i nowych urzędników trzeba zorganizować dodatkową przestrzeń biurową), itp, itd.

          By to wszystko sfinansować trzeba podnieść podatki. Bo i tak przedsiębiorcy to spekulanci, którzy mają kupę kasy i ukryte dochody. Skoro stać ich na reklamę…

          Obawiam się, że kontrole są wytworem … zniewolonych umysłów:-)

        2. Nie chodzi o kontrolę, a o wolność właśnie. Wolność człowieka do niezdewastowanej przestrzeni wspólnej:

          http://miastoreklamacja.pl/?p=60

          Pod linkiem jest “przed” i “po”. Pojawienie się kilkunastu różnych szyldów nie musi dawać szpetnego efektu. Gdyby Przedsiębiorcy zdawali sobie sprawę z tego, że ulice są wspólne, to może jak w tym linku chaos nie byłby koniecznością, a może mi się tylko wydaje :-) Pozdrawiam Wszystkich Słuchaczy Radia Maryja

        3. Bobbi, dzięki za kolejny głos zabrany w nieco starszym już temacie. To fajnie gdy sprawiacie, że tematy powracają. W ten sposób przedłużamy im życie:-)
          A nowa tablica zbiorcza mi się podoba. Może tylko zrobiłbym ją nieco większą, tak by bardziej były wyeksponowane nazwy firm. By były bardziej widoczne z dalszej odległości, chociażby z odległości przejeżdżających tą uliczką samochodów. Ale zamysł uporządkowania przestrzeni jak najbardziej popieram.

  4. Ja napisze krotko, @NavyBlue swietna stronka, faktycznie mozna zrobic gustowna reklame bez odpustowego oczoplasu. Eeeech marzenia.

  5. Myślę ,że nie do końca Navy Blue zrozumiałeś co Sławek miał na myśli .Małe reklamy lokalnych firemek ,nie są zrobione w garażu ,tylko dlatego ,że są małe.One były zrobione również przez profesjonalne firmy różnią się tylko tym że są małe bo na takie jest stać małego przedsiębiorce.Jeżeli pójdziemy tym tokiem myślenia,to zarobił Pan od zrobienia baneru i zarabia mała firma czyt fryzjer ,bo jest widoczny dla swoich klientów .Natomiast jeżeli lokalna władza dość ostro zaczęła reagować na banery to Pan fryzjer po przeliczeniu kosztów rocznych (5600zł) daje sobie spokój z reklamą .W efekcie czego zarabia miej on sam jaki również Pan od małych banerów . Może o jedno miejsce pracy mniej ?

  6. Moim zdaniem każda nieprzemyślana ingerencja we wspólną przestrzeń powinna nieść za sobą jakieś konsekwencje. Oblepianie wszystkiego wszystkim zwyczajnie obniża naszą codzienną estetykę i jakość życia. Myślę, że w wielu przypadkach nawet bezpieczeństwo. Małe reklamy drobnych przedsiębiorców przeniosły się z publikacji typu: Panorama Firm na ulice (koszt pewnie ten sam, ale więcej osób “musi” je obejrzeć). Korporacje działają “bardziej” legalnie, bo na miejscach wyznaczonych do tego, ale robią niemniejszy bałagan w naszych głowach i odwracają uwagę często od… życia.
    Takie wyszarpywanie uwagi przypadkowej osoby jest po prostu agresywne i nie powinno być dozwolone bez ograniczeń. Nie wspomnę już o estetyce, bo tę najtrudniej obronić w naszym kraju – w końcu jednemu się coś podoba, innemu nie. Ale jeśli ktoś nie pali, to nie wolno nam do tego nikogo zmuszać. Jeśli ktoś nie jest zainteresowany odbiorem narzucanych treści, również nie wolno nam nikogo do tego zmusić.

    Ciekawe podsumowanie na temat zaklejanych witryn, które zwyczajnie przepadły w ostatnich kilku latach: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,13550293,Epidemia_zalepiania_witryn__Co_to_za_nowa_moda_.html

    1. Dorota, myślę, że gdyby większość osób podzielała zdanie autora artykułu i omijała szerokim łukiem sklepy, których witryny są oblepione reklamami, to pewnie właściciele sklepów zrezygnowaliby z ich naklejania:-)

  7. Moim zdaniem reklama jest dobra i potrzeba ale sa granice. Ja mam np problem z jedym dużym telewizorem ustawionym na skrzyzowaniu tak ze w nocy świeci tak mocno w oczy ze nie widze świateł. Ale pobliski mały sklepik spożywczy ma dodatkowy dochód i się reklamuje. Nadodatek teraz reklama zeby sie wyróznić i przykuć uwagę musi byc szokująca i tak mam koło domu weterynarie reklamowana przez panią w stroju kąpielowym z napisam zajmę sie twoim maleństwem…..

  8. Bez głębszej analizy, ale wydaje mi się, że najbardziej drażnią mnie reklamy produktów: nowy samochód, proszek do prania, nowa lokata bankowa itp. Uważam, że nie niosą nic pozytywnego, a wręcz jestem przekonany, że są szkodliwe i gdybym był mniej liberalny, to chciałbym zakazu takich reklam.

    Łatwiej mi tolerować reklamy “informacyjne” typu – nowa restauracja już otwarta, będące w zasadzie takim wysuniętym szyldem. Chociaż i tak dzisiaj informacji szukamy w sieci a nie na ulicach miast, więc to już chyba przeżytek. Sam szyld (“usługi szewskie”) wystarczy.

  9. Sławek – wystarczy porównać sobie polskie miasta z miastami z zachodni-europejskimi pod kątem estetyki przestrzennej. Tam też są reklamy a różnica jest jednak KOLOSALNA. To co się dzieje w Polsce jest na skandalicznie niskim poziomie. Mamy przestrzeń publiczną składającą się: od wielkich gigantycznych szmat reklamowych, wiszących na elewacjach budynków do latarni i przystanków zasyfionych drobnymi ogłoszeniami.

    Mam tego serdecznie dosyć a wraz z zemną coraz większa grupa ludzi zmęczona tym szajsem, sorry ;)

    Swoją drogą w szkołach zamiast lekcji religii powinna być wprowadzona estetyka, byłby to znacznie lepszy pożytek dla nas wszystkich.

    ps. jest takie miasto jak Sou Paulo ;) , polecam poczytać na temat zakazu reklam w tym mieście i jego skutków.

    1. Bartonet, ostatnio spedzilem kilka dni w Sao Paulo i przyznam, ze miasto nie zrobilo na mnie najlepszego wrazenia. Zwlaszcza centrum miasta. Szare, bure. Wiele budynkow wygladajacych na calkiem opuszczone. Smieci na ulicach. Byc moze ze przed wprowadzeniem zakazu reklam wygladalo jeszcze gorzej:-)

  10. Przyznam że w Sao Paulo nie byłem ale sporo na ten temat czytałem i oglądałem mnóstwo zdjęć. Aha, byłem parokrotnie – wirtualnie, street view ;-) Oczywiście nie ma to szans z osobistym odwiedzaniem miasta ale już daje pewien osąd w wyniku którego miasto to nie zrobiło na mnie aż takiego ponurego wrażenia (pomimo że śmieci na niektórych ulicach są widoczne) , ale oczywiście nie mogę się upierać zwłaszcza z kimś, kto był osobiście.

    Warto zapoznać się z tym artykułem, (o Sao Paulo) w/g mnie niezwykle interesującym (wręcz intrygującym ) gdzie analiza problemu reklam wykracza daleko poza obszary zwykłej ekonomii, stając się poważnym aspektem społeczno-obyczajowym.
    http://www.instytutobywatelski.pl/10543/komentarze/sao-paulo-miasto-bez-reklam

    Na zakończenie: nigdy nie byłem za radykalnymi rozwiązaniami ale powtórzę , pewne wzorce należy czerpać z wielu miast europejskich gdzie reklamę w przestrzeni publicznej od dawna dało się ucywilizować, w której to stanowią twórczy i ciekawy wizualny dodatek, upiększający otoczenie. Przestrzeń jest naszym wspólnym dobrem o które należy dbać. Chyba nikt normalny nie chciałby aby na ulicach walały się sterty śmieci – nawet takie które nie śmierdzą ;)

    Pozdrawiam.

Skomentuj doktor21 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.