Corrida

Ostatnio na blogu było sporo dyskusji nt różnych tradycji i czy warto czy nie warto ich bronić za każdą cenę. Ostatnio będąc w Maladze miałem okazję uczestniczyć w pewnej hiszpańskiej tradycji – w rytualnej walce z bykiem, czyli w corridzie. I to – o dziwo – podczas La Semana Santa… w Sobotę Wielkanocną, choć wiem że i w niedzielę odbyć się miała corrida w sąsiednim mieście.

Plaza de Toro w Maladze to okazały, sporej wielkości stadion prawie, że w samym centrum miasta, otoczony wysokimi budynkami. To na tej arenie miałem zobaczyć swoją pierwszą w życiu corridę. Pomimo Wielkiego Tygodnia miał się odbyć specjalny pokaz walki 6 byków z udziałem jakiegoś znanego hiszpańskiego toredora. Najtańsze bilety można było kupić już za 10 Euro, najdroższe za ponad 80 Euro.

Już sama arena zrobiła na mnie wrażenie. Okrągła arena otoczona około metrowym murkiem i wysypana żółtym piaskiem. Na środku areny był symbol byka z białego piasku. Wokół areny były tysiące miejsc siedzących na parterze tuż obok sceny oraz na dwóch piętrach powyżej. Górne piętra były otoczone balustradą ze starego drewna.

Z początkiem korridy na arenę wkroczyło dwóch jeźdzów na paradnych koniach, 12 torreadorów, oraz kilka osób z obsługi, z których kilkoro prowadziło zaprzęg składający się z 3 mułów. Jak się okazało byli oni – obok 6 byków oraz dużej i małej orkiestry – głównymi aktorami mającego się rozpocząć widowiska.

Piszę cały czas w trybie niedokonanym, bo cały czas nie byłem pewien czy damy radę wysiedzieć cały ten krwawy show. Po prezentacji aktorów, na arenie pozostało tylko kilku torreadorów ubranych w kolorowe kostiumy. Daruję sobie opis kostiumów bo nie jestem zbyt wprawny w opisywaniu mody, a przecież jeśli zechcecie zobaczyć jak wyglądają kostiumy, to i tak znajdziecie je sobie u wujka Google’a. NB nie jestem pewien czy całe te moje wysiłki w opisywaniu moich podróży mają jakiś sens w dobie internetu – przecież możecie znaleźć opisy profesjonalistów:-)

Wbiegł na arenę pierwszy byk. Nie pamiętam czy miał jakieś imię, ale pamiętam, że urodził się w grudniu 2008 roku (jeszcze dzieciak!) i ważył coś koło 460 kg jeśli dobrze usłyszałem zapowiedzi speakera. Znalazł na arenie 6 torreadorów, w tym głównego toredora ubanego w jaskrawo zielony, bardzo obcisły kostium i różowe podkolanówki. O czarnym kapelusiku nie wspominając. Każdy z torreadoró trzymał w rękach jaskrawo różowe peleryny. Byk nie mógł się zdecydować, który z nich irytuje go najbardziej. Mała orkiestra znajdująca się na dole widowni tuż nad kanałem, którym byki wbiegały na arenę dala dla animuszu bykowi po werblach i trąbce i rozpoczął się pierwszy akt spektaklu.

Byk ruszył z tępa w kierunku jednego z torreadoró machających mu różową peleryną. Ale ten tchórzliwie zbiegł i schował się za jedną z czterech bocznych ścianek. Zaatakował kolejnego, a ten znów się schował. Byk się zdziwił, że ma tak słabych przeciwników. I posępnie rozejrzał się dookoła. Kolejny zawodnik też szybko zniknął. Co jest? Jest tu ktoś naprawdę odważny? Głowny toredor przynajmniej nie uciekał tchórzliwie za barierkę. Zrobił parę efektownych uników. Ale uwagę byka znów odciągnęli jego asystenci. I tak to sobie bawili się z bykiem w kotka i myszkę. Przy czym w tej wersji to myszki bawiły się kotkiem.

Werble małej orkiestry oznajmiły kolejny akt spektaklu. Podczas gdy uwagę byka przykuwali w oddalonej części areny dwaj torreadorzy, to na arenę wjechali dwaj jeźdźcy na koniach. Byli ubrani podobnie jak torreadorzy tylko jeszcze mieli na głowach duże okrągłe kapelusze, a na nogach jakieś grube żółte materace. Ich konie miały całkiem zawiązane oczy, a także grube materace pod brzuchem oraz wokół całego ciała, łacznie z nogami. Gdy już zajęli swoje miejsca, to torreadorzy pozwolili bykowi dostrzec ten nowy obiekt i skupić na nim sowją złość. Byk z całym impetem zaatakował podbrzusze konia (na szczęście osłonięte). Aż prawie go podniósł do góry wraz z jego grubym i ciężkim jeźdżcem. Ale jeździec nie tylko utrzymał się na wierzchu konia, ale trzymaną w ręku długą włócznię wbił w kark atakującego go byka. Wbił ją silnie kilka razy aż z rany zaczęła się toczyć krew byka. W tym momencie znów do akcji wkroczyli torreadorzy, którzy swoimi płachtami odciągnęli uwagę byka od konia i jego okrutnego jeźdżca.

Werble małej orkiestry dają znać picderom (bo tak nazywają się okrutni jeźdźcowie), że czas by zniknęli z areny i wzywają do boju banderillerios, czyli torreadoró bez płachty, która ich chroni myląc byka. Zamiast płachty trzymają w rękach krótnie włócznie. Byk nadal biega pomiędzu torreadorami, a banderillerios czekają na dogodny moment by podbiec do byka i wbić mu w kark po dwie krótkie włócznie każdy. Po wbiciu włóczni odskakują na bok by uniknąć rogów byka. Te włócznie go drażnią bo po pierwsze pozostają w jego ciele, po drugie sprawiają mu ból, a po trzecie ich kolorowe kokardki go dodatkowo drażnią. Byk próbuje (bezskutecznie) zrzucić te włócznie (zwane bandirello), szarpie się i prycha. I traci kolejne zapasy siły. A torreadorzy wraz z głównym toredorem nadal go męczą, zmuszając do biegania, skakania, zawracania i walenia głową w powietrze, czyli w unoszone płachty.

Gdy już byk jest słaby, zaczyna mocno i ciężko oddychać (bo przebiegł już przecież ładnych kilkaset metrów i oddał wiele ciosów w powietrze), znów na środek areny wkracza – tym razem zupełnie solo – toredor. Staje nieruchomo i prowokuje byka czerwoną tym razem płachtą. Byk atakuje, a toredor zwinie unika rogów byka. I znów się przed nim pręży i znów go prowokuje. Duża orkiestra (ta liczniejsza i siedząca na górze widowni) zaczyna grać melodie zagrzewajace byka oraz toredora do walki. Byk znów atakuje bezskutecznie. „Kie licho? Już go mam na końcu rogu, a ten zmyka i znów z całym impetem walę w powietrze?!” Byk zaczyna się aż potykać od tych niterafiających w cel uderzeń. Zaczyna być coraz bardziej zdezorientowany.

W miarę zmęczenia byka, toredor staje naprzeciw byka już coraz bliżej. Początkowo zachowywał bezpieczną odległość. Teraz staje o metr, o kilka centymetrów od głowy byka zasłaniając mu ciałem czerowną płachtę, którą trzyma … za sobą. Pokazuje mu ją raz z prawej, a raz z lewej strony wdzięcznie się wyginając. Byk atakuje. Ole! Woła głośno publicznośc. Byk atakuje z drugiej strony. I znów głośne ole! I jeszcze raz ole! I znów ole!. Byk już coraz częsciej staje na nogach i biernie się przygląda temu jak toredor arogancko odwraca się do niego tyłem i powoli oddala się wykonując pokłony dla wiatujacej publiczności. Byk stoi całkiem ogłupiały, jak wryty, zamiast zaatakować niespodziewanie…

Ale chodzi o to, że toredor jest w stanie doskonale przewidzieć, w 100%-ach, każdy kolejny ruch byka. Wie dokładnie co byk czuje i jak się zachowa. Obserwując ich nierówną walkę przypomniałem sobie rosyjskie tancerki go-go w Saipan, w Northern Mariana Islands na Pacyfiku. Też rozpracowywały bogatych turystów, głównie z Japonii jak torreadorzy rozpracowują byka. Niby to turyści mieli kasę, dzięki której mogli rządzić, ale to one rozpracowywały ich jak małe dzieci. Jedna z nich mówiła mi: „widzisz tę grupę japonskich turystów, którzy dopiero co weszli do klubu? Zaraz podejdzie do nich Tanya. Zacznie od tego w czerwonej koszulce”. I rzeczywiście tak się działo. „A teraz do tego w okularach podejdzie Irina”. I znów tak się działo. „ I ten postawi jej drinka”. Potrafiły przewidzieć każdy ruch swoich ofiar, lub wręcz go wywołać. Ale o tym może już jednak innym razemJ

Wracajmy do korridy.

Byk mógłby – wydawałoby się – potraktować stojącego parę centymetrów przed nim człowieka po jego męstwie. Ale zamiast tego stoi jakby był z soli. Tymczasem toredor zadaje ciosy bykowi długą szpadą. Byk już się mocno wykrwawił od ciosów i wyczerpał bezproduktywnym bieganiem i zadzieraniem rogów. Torreadorzy go osaczają ze wszystkich stron. Jeden macha płachtą z lewej strony głowy byka, drugi za sekundę z prawej. Byk macha w desperacji głową raz w jedną raz w drugą stronę. Aż wreszcie – totalnie wyczerpany – przysiada. Jest to znak dla matadora by dźgnięciem w kark zadać śmiertelny cios. Byk jakby trafiony piorunem pada na bok.

Ostatnia odsłona walki polega na tym, że toredor triumfalnie paraduje na środek areny bijąc pokłony wiwatującemu na cześć jego odwagi tłumom, a bykowi są przyczepiane do rogów łańcuchy, Koniec łańcucha z kolei jest przyczepiany do powozu 3 mułów, które bezceremonialnie ściągają zabite zwierzę, wlokąc je bez respektu po piachu areny.

W tym momencie większość turystów z półnicy Europy wymięka. Moja przyjaciółka też. Natasza uwielbia zwierzęta i ledwo dała się namówić na obejrzenie korridy. Czytała już o tym wczesniej i wie o spektaklu więcej niż ja, ale obraz „na żywo” przerasta jednak jej wrażliwość. Ze łzami w oczach opuszcza Plaza de Toro i idzie do wcześniej umówionego baru (bo spodziewaliśmy się, że może zaistnieć potrzeba rozłączenia się). A ja co? Postanawiam wytrwać do końca. Co więcej, ponieważ nie ma kompletu widzów, pewna młoda dziewczyna steward zaprasza chętnych do zejścia z górnej trybuny na droższą dolną trybunę, bliżej samej areny.

Pozostałe 5 starć z bykami wygląda podobnie. Żaden z byków nie ma najmniejszej szansy wyjść z areny żywo. Z każdym powalonym bykiem dostrzegam coraz więcej szczegółów funkcjonowania tej machiny do zabijania byków. Byk nr 4 (z lutego 2009 roku) był wyjątkowo jurny. Miał wiele sił i wiele złości, agresji. Tak mocno zamiatał do tyłu przednimi nogami, że unosiłea się za nim smuga pyłu. Widząc jego siłę. picador tak dużo upuścił mu krwi, że niezadowoleni kibice zaczęli gwizdać i krzyczeć, że przyjął rolę matadora zamiast picadora i że chce od razu uśmiercić byka. Kilka razy udało się jakiemuś bykowi zabrać płachtę toredorowi, albo spowodować by się sam w nią zaplątał. Ale zaraz wkraczali do akcji kolejny torreadorzy i odwracali uwagę byka.

Walka była bardzo nierówna. Po godzinie odtransportowano już 3 byki dyliżansem z mułów. I oczywiście nie chodzi mi o to, by zrównać szanse w tej nierównej walce. Życie kadego z torreadoró jest nadzwyczaj cenne. Tylko po co ta cała walka byków? Po co ta tradycja? Czemu służy? I tak ten spektakl jestr mniej krwawy niż niegdyś. Wtedy zdarzało się, że toredor musiał uznać wyższość byka, z którym walczył. Nagminiie zdarzało się, że w zderzeniu z rogami byka, podbrzusza koni zostały rozrywane ukazując końskie wnętrzności, jelita i wszystko. Dopóki nie wprowadzono „peto” czyli materacy chroniących boki i podbrzusza koni), to więcej koni umierało w walkach byków niż samych byków.

Czy ta tradycja ma sens? Jeśli tak, to jaki?

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

9 Responses

  1. To bardzo niesportowo walka powinna być jeden na jeden, jaki sens oglądać mecz jeśli z góry zna się wynik ?

    Raz można zobaczyć z kulturowej ciekawości, ale po co miejscowi widzowie przychodzą na arenę ?

  2. Chory obyczaj usprawiedliwiany słowem “tradycja”. Osobiście nie poszedłbym gdyby nawet dopłacali, ale z drugiej strony podziwiam, że miałeś dość wewnętrznej siły, żeby oglądać takie sceny.

    1. Lisu, zgadzam sie z Toba, ze to dosc obrzydliwy zwyczaj. Barbarzynski. Najgorszym dla mnie momentem bylo patrzenie na bezwladny korpus tetniacego jeszcze przed chwila byczka, sciagany bezceremonialnie z areny na uwiezi przez zaprzeg 3 mulow. Cialo bylo wiotkie, nogi bezwladnie sie trzesly, jezyk wystawal z pyska. Smutek.

      A tu ludzie klaszcza klaniajacemu sie wpas na srodku areny toreadarowi. Ale co kraj, to obyczaj. I trzeba go uszanowac.

  3. Ja byłem na Corridzie jako nastolatek i pamiętam, że nie wytrzymałem do końca i było to odrażające widowisko.

    Ale pamietam tez ze przed wejsciem na arene było pełno policji, manifestacji, telewizji i ogólnego zamieszania. Przed meczami piłki nożne czego takiego nie widziałem.

    Później jak rozmawiałem z jedną hiszpanką o tym powiedziała mi iz w sumie to jest tradycja dla cześci hiszpanów i oni nie widzą tego jako “zabijanie byków”. Ale co mnie najbardzi wtedy zdziwiło to jej komentarz iż cześć miast cały czas nie zabrania Corridy zewzględu na … turystów:)

    1. Doktorze21. moze i tak rzeczywiscie jest. Natomiast tym razem bylo malo turystow z zagranicy. Szacuje ze mniej niz 5-10%…

  4. Sławku, a opowiedz prosze o aktualnej sytuacji ekonomicznej w Hiszpanii – jak tam wygląda z pracą, z nastrojami, płacami?

  5. Parlament kataloński zakazał Korridy jakieś dwa-trzy temu. Pewnie częściowo z pobudek cywilizacyjno- humanitarnych częściowo politycznych – aby odróżnić się od Hiszpanii.
    Przyczyny nieważne – ważne że obowiązuje tam zakaz.

    Niestety na południu Francji również odbywa się Korrida – sam kiedyś widziałem transmisję w tamtejszej TV. Największe ,,wrażenie” zrobiła na mnie loża vip’ów w której damulki (pięknie na biało ubrane) siedząc obok swoich eleganckich mężczyzn, blade klaskały z zachwytem w dłonie. Skojarzył mi się starożytny Rzym ze swoim Colosseum przeniesiony do współczesności.

    Myślę ze za dziesiąt lat definitywnie skończy się ta ,,tradycja” w obu krajach.

    1. Bartonet, też słyszałem o zakazie corridy w Katalonii, a skojarzenie z Colloseum też mi przyszło do głowy siedząc na arenie plaza de toro

Skomentuj doktor21 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.