Liga Mistrzów UEFA

Liga Mistrzów to genialny biznes. UEFA z czegoś co było zwykłym przedłużeniem rozgrywek ligowych uczyniła bardzo efektywną machinę do zarabiania gigantycznych pieniędzy. Nawet nie wiem jaki jest budżet wpływów UEFA z tytułu Ligi Mistrzów, ale domyślam się, że jest …. gigantyczny.

Nie miałem do tej porzy okazji kibicować na jakimkolwiek meczu Ligi Mistrzów na żywo. Okazja nadarzyła się w Maladze, gdzie lokalny klub dostał się – po raz pierwszy w historii – aż do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, gdzie grali przeciwko tzw Polonii Dortmund. Bilety w kasach były wyprzedane. Pytaliśmy też w barze niedaleko stadionu, ale wszyscy twierdzili, że będzie ciężko znaleźć bilet na ten mecz. Udało się kupić bilet od konika. Początkowo chcieli aż Euro 200 od osoby. Ale następnego dnia udaje mi się kupić bilet za Euro 120. A właściwie to nie bilet, tylko karnet kibica, tzw Euroabono 2012-13, czyli Euro Season Ticket. Zgodnie z wejściówką nazywam się Antonio Aguillar. Cena karnetu to Euro 55 i może być ważny aż do półfinału o ile Malaga ogra Borussię.

Mam trochę niepokoju kupując od konika. Czy nie okaże się, że kupiłem kawałęk plastiku z logami sponsorów Ligi Mistrzów? Jonatan zachęca – możesz zrobić zdjęcie mojego dowodu osobistego. Idę z nim do jego domu po karnet. Mieszka tuż obok stadionu. Dzwonię do niego by zapisać sobie numer jego komórki. Chyba starczy tych zabezpieczeń zwłaszcza, że wygląda na solidnego chłopaka. Mówi, że w ten sposób sobie dorabia w kryzysie.

W dniu meczu parkuję tuż obok stadionu. Spotykam pod nim Jonatana. Stadion jest jeszcze zamknięty więc idę do pobliskiego baru – Nataly – na piwo. Chyba wszyscy kibice tam właśnie są. Niesamowity tłok. Strzelają głośno race. Nad nami lata policyjny helikopter. Ale ogólnie jest bardzo spokojnie. Pada znów lekki deszczyk. Właściwie pada od rana. I to dość mocno. Koryto rzeczki Guadalmina, która przepływa tuż obok stadionu jeszcze w niedzielę i w poniedziałek było całkiem pozbawione wody, dziś pędzi nim rwąca rzeka. Boję się czy nie zmoknę na stadionie. Ale co tam! W oddali słychać ze stadionu hymn ligi mistrzów, dramatyczne „we are the champions, the champions!”

Wejście na stadion bez problemu. Karta sezonowa zadziałała i pojawiło się zielone światełko w kołowrotku. Uffff! Nie ma specjalnej kontroli osobistej. Stewardka pyta tylko o to bym wyjął z kieszeni kurtki butelkę. Gdy mówię jej, że to parasol, to …ok. Bez sprawdzania! Gdy Już jestem na stadionie, to widzę, że wszyscy mają białe lub niebieskie kartki formatu A3. Wracam na bramkę po swoją. Niebieską, bo siedzę na górnym sektorze. Stadion powoli się wypełnia. Najmniej wolnych miejsc jest w sektorze gości i to kibice Borussi teraz dominują – śpiewają, klaszczą, skaczą. Robią niezłe show. Ciekawe czy będą wolne miejsca? Jonatan mi mówił, że miał jeszcze 2 niesprzedane bilety. Ktoś mi też oferował bilety po Euro 120. Ale to było na dość długo przed rozpoczęciem meczu.

Rozgrzewka piłkarzy. Niemcy wydają się bardziej do tego przykładać. Choć Lewandowski tylko sobie truchta. Nie widać pełnego zaangażowania.

Tuż przed rozpoczęciem meczu pojawiły się 3 wielkie sektorówki. Europa es blanguiazul, czyli Europa jest w kolorach drużyny Malagi – to jedna z nich. Hymn Malagi głośno odśpiewany przez tysiące gardeł. Białe i niebieskie kartki pojawiły się we wszystkich sektorach. Jedną z nich trzymałem ja. Niebieską. I miło było czuć się częścią większej całości. Wielkiej rodziny kibiców Malagi, reprezentacji Andaluzji w Champions League. Podczas hymnu UEFA „We are the champions, the champions!” drużyny stoją na wpraost trybuny głównej. Ja ich widzę w jednej linii dokładnie z boku. I widzę, że ta linia jest strasznie wykrzywiona. W telewizji oczywiście tego nie widać. Wszystko jest ładniejsze w … telewizjiJ

Kibice z kartek papieru, które dostali przy wejściu robią sobie albo confetti (choć nie tak dużo tego rzucają w powietrze jak w Argentynie czy w Kolumbii) albo samolociki, które rzucają w kierunku murawy boiska. Już w pierwszym ataku piłkarzy Borussi, jeden z nich, Mario Gotze, prawie się poślizgnął na samolociku rzucnym na murawę przez starszego faceta siedzącego tuż przede mną.

Mario dwa razy pudłuje w sytuacji sam-na-sam z bramkarzem Malagi. Borussia strzela bramkę, ale ze spalonego, więc nie jest zaliczona. Dobry strzał Reussa. Dużo się dzieje pod bramką Malagi, przy której akurat siedzę. Bardzo blisko mnie biega Lewandowski. Nigdy go aż z tak bliska nie widziałem, no może tylkow meczu z Rosją podczas EURO 2012. Jakić czas temu, gdy wracałem Lufthansą z Kolumbii lub z RPA, to widziałem filmik w samolocie Lufthansy, w którym pokazywano 2 gwiazdy Borussi. I nie byli to Kuba i Lewy, tylko właśnie Gotze i Reuss, bo to oni – a nie Polacy – są chyba gwiazdami w Dortmundzie.

Ostatni kwadrans pierwszej połowy jest bardzo emocjonujący, szkoda tylko że bez bramek. Śpiewy i oklaski jak do flamenco kibiców Malagi. „Si se puede!” Czyli coś w rodzaju obamowskiego „Yes, we can!” brzmi bardzo głośno i mocno. Akcja przenosi się szybko z jednej strony pod drugą bramkę. Raz Lewy słabo strzela bo jest popychany w polu karnym, a zaraz potem cała drużyna i Lewy bronią swojej bramki. Gwizdy bo rzut wolny z linii pola bramkowego za faul na Lewy’m. Strzał tuż obok słupka, po mojej stronie.

Komu kibicuję? Nie wiem. Chyba jest mi obojętne kto wygra. Wiem, że w Polsce większości kibicuje Borussi. Ale dlaczego miałbym im kibicować? Nie lubię robić tego co większość. Poza tym, co z tego że gra tam 3 Polaków? Jeszcze więcej Polaków gra w Koperniku Toruń czy w Łodziance Łódź. Zresztą mam takie wrażenie, że Lewy, Kuba i Piszczek nie angażują się zbytnio w grę dla reprezentacji – nie potrzebują jej jako trampolin dla swoich karier, bo już mają ugruntowane pozycje na rynku UEFA. Gdyby nie ten marketing wokół „Polonii Dortmund” w polskich mediach, to nigdy bym im nie kibicował i chyba większość Polaków też nie. Mi bliższy jest Bayern Monachium czy FC Koln, bo w tych miastach mieszkała moja Mama i często tam bywałem. Poza tym w latach 70- czy 80-tych bardzo mi się podobał Hamburger SV, ale Bo – Russia?! Z drugiej strony, dobrze życzę tym polskim chłopakom w Dortmundzie.

Malaga z kolei bardzo mi się spodobała jako miasto. Stare centrum, nowoczesne obiekty, morze, plaże i góry wokół, Zto wszystko tworzy niesamowitą oprawę do panującego w Maladze (i ogólnie w Hiszpanii, pomimo panującego kryzysu gospodarczego) poczucia joi-de-vivre. Poza tym, fajnie, by w futbolu hiszpanskim pojawiały się inne kluby niż Real (którego nie lubię z powodu „galaktyzmu”) czy Barca. Wogóle dobrze życzę klubom hiszpańskim – może ich sukcesy podniosą na duchu Hiszpanów pogrążonych w kryzysie?

Przerwa. Hiszpanie na stadionach strasznie śmiecą. Przynoszą z domów siatki pełne ziaren dyni, których łuski wypluwają wprost na podłogę. Tworzy się z tego cały dywan śmieci. Dodatkowo przynoszą z domów kanapki, które pałaszują w przerwie meczu. Nie wiem czy to kwestia kryzysu, czy było tak zawsze, ale na stadionach (podobnie było w poniedziałek w Sewilli) są większe kolejki do toalet (tutaj kolejka była niesamowicie długa) niż do kiosków ze sprzedażą jedzenia czy picia.

Po przerwie więcej się dzieje pod bramką Borussi, przy której znów siedzę. Teraz mam blisko Piszczka, który gra na prawej obronie. Właściwie jego najbardziej szanuje spośród całej tróki Polaków w Borussi. Wydaje mi się, że najmniej gwiazdorzy. Gra i robi swoje i tyle. Choć w drugiej połowie psuje kilka piłek wykopami wprost pod nogi przeciwników lub w out. Tymczasem Lewy strzela z okolic 11-stki wprost w … out.

Moja część sektora, to stali kibice z abonamentami. Panuje tu dość rodzinna atmosfera. Ktoś mnie zapytał gdzie jest dziś … Antonio. Nie wiem – pewnie ogląda mecz w barze obok stradionuJ  Palą. Ale mniej niż na stadionie w Sewilli. Ludzie się znają. Łapią się za bary i całymi rzędami robią raz lewo-raz prawo zupełnie jak na OktoberFest w Monachium. Dziewczyna siedząca obok mnie częstuje mnie chipsami. Zresztą je i pije prawie bez przerwy, zupełnie nie zważając na swoje dość … obfite kształty. Nagle wszyscy się podrywają do kibicowania. Si! Se puede! Ma-la-ga! Ma-la-ga! Rzut rożny, wywlaczony przez lubianego Totulan, wykonuje równie lubiany Isco. Niestety bez efektu bramkowego. Pojawia się informacja na telebimie, że Real prowadzi z Galatasaray Istambuł już 3:0. A tu niestety wciąż 0:0…

Pamiętam jak kiedyś byłem z synem na meczu Polska- Armenia na Łazienkowskiej. Bilety były wg mojego syna dość drogie, bo po PLN 60 od osoby, czyli w sumie PLN 120. Ale w którymś momencie syn stwierdził, że to wcale nie drogo, bo wyszło tylko po PLN 20 … za każdą bramkę (wynik był 6:0 dla Polski!). Tym razem – na stadionie Rosaleda w Maladze – wyszło nieskończenie dużo Euro za każdą bramkę.

Może padnie ich więcej w rewanżu 9 kwietnia na Signal Iduna Park w Dortmundzie.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

10 Responses

  1. Witam,

    od niedawna czytam Pana bloga i powoli dojrzewam do decyzji o zainwestowaniu w miszkanie do wynajęcia…:)

    Mam ogromna prośbę o merytoryczne rozpatrzenie mojej sytuacji – jestem zielona w kwestii nieruchomości, ale mam wolne srodki do zainwestowania i zdolność kredytową.

    Sytuacja wygląda następująco:
    mam 100000 – 150000 wolnych srodków
    zdolność kredytową

    i mieszkanie na oku:
    nowe, od dewelopera, wykończone z łazienką i kuchnią (z AGD)
    powierzchnia 75 metrów
    4 samodzielne, przestronne pokoje, plus kuchnia z jadalnią, duża łazienka z wanna i kabiną
    w budynku winda, nowe zamknięte osiedle
    blisko do jednej z uczelni, bardzo dobre połączenia komunikacji miejskiej- tramwaj 100m od bloku
    1000 metrów od dworca głównego – praktycznie centrum
    miasto WROCŁAW
    brak balkonu
    cena 430 000
    aha i jeszcze jeden plus – mieszkam na tym samym osiedlu – w bramie obok

    Bardzo bardzo proszę o jakikolwiek komentarz, bardzo bym chciała zrobić coś dla swojej wolności finansowej, ale z drugiej strony boje się..

    i nie wiem też czy to mieszkanie jest dobre, bo dużo czytałam wcześniejszych wpisów na Pana blogu i wiem, ze najlepsze są małe kawalerki..

    Proszę o zimną, merytoryczną kalkulację

    Pozdrawiam,
    KINGA

    1. Kingo, dzięki za odwiedzenie fridomii oraz za Twoje pytanie. Liczę na to, że wypowiedzą się też inni Fridomiacy i Fridomiaczki byś miała możliwie pełen wachlarz opinii i porad.

      Osobiście nie wchodziłbym w taką inwestycję. Rozumiem, że jest to stan developerski, więc trzeba by jeszcze doliczyć co najmniej PLN 70.000 na wykończenie i umeblowanie. W sumie inwestycja rzędu PLN 500.000. Aby osiągnąć zwrot rzędu 7%, musiałabyś uzyskiwać jakieś PLN 3200 miesiecznie z najmu (zawsze zakładam tylko 11 miesięcy najmu by uwzględnić możliwe pustostany).

      Zanim się zdecydujesz na zakup, daj ogłoszenie opisując swoje przyszłe mieszkanie najlepiej jak możesz. Wrzuć zdjęcia innego mieszkania (może swojego) odpowiadające mniej-więcej docelowemu standardowi wykończenia) i podaj cenę najmu PLN 3200 + opłaty do administracji (które pewnie też nie są niskie przy tak dużym metrażu) i zobacz ile otrzymasz telefonów. Jesli dużo, to kup. Jeśli wcale, to nie kupuj. Jeśli chcesz wynajmować studentom w formie mini-akademika, to podaj cenę PLN 900 za pokój i zobacz jaka będzie reakcja.

      Jeśli zwrot rzędu 7% Cię nie satysfakcjonuje (w Katowicach firma Mzuri mogłaby Ci pomóc kupić za kwotę PLN 500.000 co najmniej 5 kawalerek ze zwrotem co najmniej 8%) to podaj w ogłoszeniu odpowiednio wyższe ceny najmu.

      W ten sposób uzyskasz więcej konkretnych informacji niż ja jestem w stanie Ci podać nie znając szczegółów.

      Powodzenia !!! Trzymam życzliwie kciuki za skuteczne kroki w kierunku Twojej wolności finansowej.

    2. Cześć Kingo. Podobne mieszkanie posiada mój kolega , też we Wrocławiu. Od kilku lat wynajmuje je non stop Obcokrajowcom. Są to z reguły osoby wizytujące duże firmy, kierownictwo wysokiego szczebla itp. Jak dotąd nie miał on jeszcze ani jednego dnia przestoju. Mieszkanie ma wykończone w wysokim standardzie lecz troszkę mniejsze od twojego. Wynajmuje je za 3000 plus oplaty. Jednak nie ogłasza ich na serwisach internetowych. Współpracuje on z jednym pośrednikiem nieruchomości który specjalizuje się w klienteli nieco zamożniejszej , oraz z firmami które placą za swoich pracowników.To właśnie ten znajomy namówiił mnie na inwestowanie w nieruchomości . Aha jeszcze jedno , nie wiem jaka jest stopa zwrotu z tego mieszkania ale wiem iż rata kredytu jaką płaci ta osoba to ok 2800, więc pokryta jest w zupełności z czynszu. Gdy kilka lat temu zadałem pytanie mojemu koledze jaki jest sens zadłużać sie na min 20 lat i mieć z tego 200 zł zysku , usłyszałem pytanie
      – a Ty ile dostaniesz emerytury płacąc 1000 zł ZUS przez 20 lat ??? Bo ja 3000 zł .!!! I nie płacę nic !

  2. Genialny ? Na równi powinni stać z Bilem Gates przecież to nie wiarygodne. Trochę reklamy i sport jest narodowy . Masy można zwodzić jak się chcę. Biznes w każdym razie godny ukłonu.

  3. dzięki za odpowiedź

    mieszkanie jest wykończone, wymalowane, ma podłogi, drzwi, w pełni wykończoną, bardzo ładną i dużą łazienkę w wysokim standardzie (z wanną, prysznicem i pralką), oraz wykończoną kuchnię z jadalnią (meble, zmywarka, lodówka, płyta, okap) wszystko nowoczesne, estetyczne

    więc dodatkowe koszty to tylko meble do 4 pokoi i stół z krzesłami do jadalni

    Czy to coś zmienia??

    KINGA

    1. Niestety zmienia Kingo.
      Takie mieszkanie żeby się opłacało trzeba wynająć na pokoje.Pytanie brzmi :ile osób da się upchnąć do takiego mieszkania.Podpowiem że najchętniej są wynajmowane jedynki,Nie znam rozkładu ale przypuszczam że dałoby się jeden pokój podzielić na dwie jedynki.Wtedy miałabyś pięć jedynek.Przy dobrej organizacji wynajmu możesz z tego uzyskać 3500/miesiąc.Jeśli jeszcze jakiś pokój ma przynajmniej ok 12 m to wsadzisz do takiego mieszkania 6 osób i uzyskasz 3800.Nawet jeśli rozkład jest taki że więcej pokojów mogłoby robić za dwójki to problem zacznie się z łazienką przy większej ilości osób więc następne pytanie brzmiałoby czy da się zrobić dwie łazienki?Poza tym zacznie się robić mały kołchoz.Mogą ci zacząć uciekać najemcy.W zasadzie da się obwarować w umowie z najemcą tak że nie będzie teoretycznie mógł zrezygnować z najmu w trakcie trwania umowy ale przy takiej ilości ludzi zawsze znajdzie się powód do testowania mocy jej zapisów.Powód rzeczywisty a nie urojony.Dlatego ja uważam że nie należy przesadzać z ilością mieszkańców.Powinna być taka żeby dobrze się mieszkało w takim mieszkaniu.Jak wciśniesz 7 osób to uzyskasz może 4100 z takiego mieszkania .Mieszkanie z przeróbką i wyposażeniem 460000 co obecnie daje ratę kredytu na poziomie 2500-2700.
      Czyli da się zarobić na mieszkaniu pod warunkiem że umiesz to tak wynająć jak napisałem.
      Własnych pieniędzy przy takim mieszkaniu bym nie inwestował a tylko bankowe.Własne lepiej zostawić na wypadek gdyby coś nie poszło dobrze.No i wymaga to trochę pracy przy doglądaniu mieszkania.
      Pozdrawiam

      1. Nie napisałem co zmienia fakt wykończenia.Zmienia o tyle że trzeba zrobić remont aby podzielić pokój.
        pytanie czy jesteś na to gotowa?

  4. Według mnie to mieszkanie jest drogie. W Poznaniu kupuję teraz 100 m2 za 410.000 zł w dobrym miejscu. Tak jak piszesz zacznij lepiej od kawalerki, znajdź jakąś np. za 130.000 zł, 20.000 zł włóż w remont jeżeli potrzeba i będziesz miała kawalerkę do wynajęcia np. za tysiąc zł miesięcznie. Wówczas raty kredytu nie będą cię cisnąć jak się nie wynajmie przez jakiś czas, bo nie będzie kredytu.

Skomentuj Sławek Muturi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.