Gdańsk Rębiechowo

Dawno nie pisałem relacji z moich prezentacji i spotkań, ale tym razem wiele fajnych rzeczy przydarzyło mi się w miniony poniedziałek w Gdańsku. Dzień wcześniej wróciłem z dwutygodniowych wakacji i mój wyjazd do Gdańska wcale nie był pewien, zwłaszcza, że w ostatniej chwili organizatorzy zmienili termin. Ale bardzo się cieszę, że jednak pojechałem.

Pierwsza miła rzecz, to to, że przed moją prezentacją dla Koła Naukowego “Inwestor” Uniwersytetu Gdańskiego (któremu bardzo dziękuję za zaproszenie) był wykład nt wyceny nieruchomości. Dowiedziałem się wiele nowego. Nawet nie wiedziałem, że może istnieć aż tyle różnych definicji “wartości rynkowej”:-) Druga, to w trakcie wykładu przeglądałem – przyznam się bez bicia, a usprawiedliwiam się tym, że tempo wykładu było dla mnie trochę zbyt powolne – kwartalnik finansowy Profit Journal i znalazłem w nim … swój artykuł. Ale jeszcze fajniejsze było to, że znalazłem tam również artykuł Radka Tosnowca. Radek  – w odróżnieniu ode mnie:-) – nie chwali się na lewo i prawo swoimi artykułami, więc nawet nie wiedziałem, że napisał artykuł. Gratulacje Radku!!! A dodatkowo znalazłem w Profit Journal reklamę książki “Pomysł do wynajęcia” i to obok reklamy książki prof Balcerowicza “Odkrywając wolność”. Trudno byłoby mi sobie wyobrazić lepsze towarzystwo.

Po trzecie, mimo że frekwencja (ok 20-25 osób) nie była zbyt imponująca – wiele osób wyszło w trakcie oraz po wykładzie poprzedzającym moją prezentację – to dyskusja była bardzo żywa. Padały pytania dotyczące dobrych praktyk najmu oraz celów Stowarzyszenia. A na koniec dyskusja przeniosła się w obszar budowania wolności finansowej i inwestowania w nieruchomości.

Ale najlepsze miało się wydarzyć po zakończeniu spotkania. Okazało się, że na spotkanie przyszła koleżanka z Katowic, która dodatkowo ściągnęła nań swoją koleżankę z Wejherowa. Obie są młodymi lekarkami i mimo, że w trakcie prezentacji Kodeksu Etyki Mieszkaniczników zrobiłem mało fortunne porównanie do komisji etyki … lekarskiej, to nie obraziły się na mnie, a nawet podwiozły mnie na lotnisko. Dzięki raz jeszcze!

Lotnisko – super. Lepsze chyba nawet niż wrocławskie, które chwaliłem pół roku temu. Duże, przeszklone, przestronne i nowocześniejsze nawet od tego w stolicy. No i ta dumna nazwa im. Lecha Wałęsy. W terminalu jest sporej wielkości plac zabaw dla dzieci, a obok otwarte stanowiska z dostępem do darmowego internetu zapewnionego przez SKOK Ubezpieczenia. Zaskoczyła mnie też sporej wielkości fontanna w sklepach tzw duty free (piszę “tzw” bo nie wiem czy zauważyliście, ale ceny w nich są zwykle o wiele wyższe niż w normalnym sklepie na mieście). Gdy popijałem sobie piwo i przeglądałem maile, podszedł do mnie Grzegorz … sympatyk londyńskiego oddziału Mieszkanicznika. Świat jest naprawdę mały:-)

Pamiętam mój pierwszy przylot na Rębiechowo. Była połowa grudnia 1983 roku. Przyleciałem z Mombasy na pokładzie samolotu Lot-u, wyczarterowanego przez Polskie Linie Oceaniczne by zmienić załogi dużych statków rybackich w regionie Antarktydy. Leciałem za darmo w samolocie pełnym marynarzy cieszących się (alkoholem), że wracają do swych żon lub narzeczonych w Polsce na święta, po 6 czy 8 miesiącach “w morzu”. Miałem wtedy 18 lat i muszę przyznać, że ich obrazowe opowiadania o tym co i jak będą robić ze swoimi żonami było dla moich młodych uszu niezłą szkołą życia.

Wylądowaliśmy w Rębiechowie i mimo, że samolot nie był jakiś ogromnie duży, to wszyscy marynarze i ja nie pomieściliśmy się w małej budce, która robiła wtedy za terminal:-( Część z nas stała na zewnątrz. A był mróz. Początkowo planowałem pojechać do Łodzi (tam mieszkali moi Dziadkowie) pociągiem, ale zmarznięcie na lotnisku (mimo, że Tata wczesniej przywiózł mi do Kenii kożuch z Argentyny, gdy już wiedział, że będę jechał na studia do Polski) plus ponad 350 kg bagażu (to obok darmowego przelotu były największe korzyści podróży tym czarterem:-) spowodowało, że dałem się skusić taksówkarzowi na kurs do Łodzi, zamiast na dworzec.

Jeszcze jedna refleksja odnośnie obecnego Rębiechowa. Okazało się, że moja srebrna karta Miles&More nie wystarcza od niedawna do poczekania w Business Lounge’ach na lotniskach regionalnych (w W-wie jest OK), a moje karta Przywilejów z Citibanku była ważna tylko do … marca. Tak więc siedziałem na zewnątrz i wspominałem czasy gdy miałem kartę HonCircle, czyli najwyższego statusu w programie Miles&More. Zostałem w odczuwalny sposób zdegradowany. Ale po wejściu do samolotu przekonałem się, że moje zdegradowanie to małe piwo. Były premier Miller wracał ze spotkania z Wałęsą i siedział w klasie ekonomicznej. Wprawdzie posłowie mają przywilej latania po Polsce za darmo, ale dla byłego premiera, który kiedyś latał własnym samolotem, ta degradacja musi być jeszcze bardfziej odczuwalna. Teraz lepiej zrozumiałem to parcie do władzy.

A swoją drogą to może lepiej za wysoko się nie wspinać, bo potem upadek jest dotkliwszy:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

7 Responses

  1. Sławku, super się czyta Twoją perspektywę na świat. Masz stałego czytelnika ;))

    Swoją drogą, czy to nie błąd. 350kg bagażu ? :)

    1. Przemku, dzięki za odwiedzenie fridomii i zapraszam do stałego czytelnictwa.
      A co do wagi bagażu to nie błąd. Bilet był darmowy, więc zapytałem o ilość dozwolonego bagażu. Powiedziano mi że bez ograniczeń, ale żebym “nie przesadzał”. “A ile będzie przesadą?”- zapytałem. No wiesz, np 2 tony. A więc wziąłem 1/6 “przesady”. A co miałem w bagażu? Oprócz rzeczy oobistych oraz książek, miałem też swoją kolekcję monet. A także kilkadziesiąt kg kawy i herbaty dla rodziny, przyjaciół mojej Mamy i sąsiadów moich Dziadków (wtedy w Polsce nie było kawy ani herbaty), a także wiele hebanowych rzeźb zwierząt jako prezenty:-)

    1. Robert, tak ostała się, a nawet rozrosła. Ostatnio myślałem o tym, by ją sprzedać, bo bagaż monet będzie mi przeszkodą na drodze do totalnej wolności:-)

  2. Slawku,

    Ty juz nie masz zlotej karty miles & more……….. no niewierze.
    Sprawdz czy na srebrnej nie ma terminu do wybrania mil , abys ich nie stracil.

    Od pare miesiecy Lufthansa zmienila zasasdy i wlasciciele srebrnych kart nie wchodza do salonikow LH ktore sa utzymywane na zasadzie wspolpracy ( np z Lotem).

    Srebrna karta wciaz pozwala wejsc do “oryginlanych” salonikow Lufthansy.

    pzdr
    Marcin
    Tychy

  3. To teraz w pełni rozumiem, dlaczego pojechałeś taksówką, a nie chciało Ci się robić przesiadki do pociągu, Kilka razy bagaż przerzucić.. :)

    1. Dokładnie tak Przemku. A jeszcze taksówkarz, który mnie wiózł na dworzec straszył mnie, że mogą mi bagaż ukraść jeśli przysnę (bo musiałbym jechać pociągiem nocnym) lub gdy będę musiał wyjść do toalety. Poza tym kusił ceną przejazdu… :-)

Skomentuj robert Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.