Ceny mieszkań i poziom zwrotu z najmu – kejs: Praga

Praha to jedno z moich ulubionych miast w Europie. Stare miasto ciągnie się kilometrami wzdłuż Wełtawy. Wiele malowniczych mostów i wysepek na rzece. Poza centrum domy tez są bardzo ładne. Piękna stara architektura. Dbałość o detale projektantów i budowniczych kamienic. Malownicze placyki. Górki i pagórki które dodają miastu uroku. Zamki w Hradczanach czy w Wyszogradzie. Sporo zieleni. Tysiące restauracji, barów i lokalnych knajpek. Setki hoteli i mnóstwo turystów. I pomimo braku dostępu do morza czy nawet jakiegoś większego jeziora, jest w Pradze spory … klub jachtowyJ  Niesamowite.

Kilkanaście lat temu słyszałem jakiegoś amerykańskiego biznesmena, który powiedział, że gdyby stolicą Polski nadal był Kraków, to Polska przyciągnęłaby wówczas dużo więcej inwestycji zagranicznych. Jak to? – zdziwiłem się, a on wyjaśnił, że zagraniczni inwestorzy, którzy widzieli dla siebie szanse w otwieraniu się nowych rynków przyjeżdżali do Europy Środkowej na rekonesans. Ta część świata wydawała im się dość dzika. Większość robiła sobie wycieczkę do Warszawy, Pragi oraz Budapesztu. I wybierali jako miejsce siedzib swoich firm Budapeszt lub Pragę. Wcale im się nie dziwię.

Ceny mieszkań w stolicy Czech, Pradze są zbliżone do cen w Warszawie. Czyli są drogie, bo ceny wszystkich innych rzeczy (piwa, restauracji, itp) są o wiele niższe niż w Warszawie. Może oprócz hoteli, no ale to też przecież są … nieruchomości. Średnie ceny mieszkań wahają się w przedziale od 42.000 do 70.000 koron czeskich (CZK), czyli od PLN 7 do 11 tysięcy za m.kw. Przy czym mediana wypada w okolicy PLN 8500 za m.kw. W samym centrum Starego Miasta zdarzają się oferty nawet powyżej PLN 16000 za m.kw Na przykład 46-metrowe mieszkanie za CZK 4,3 milionów lub 51-metrowe w cenie CZK 4,99 milionów. 1 PLN to 6 CZK.

W Pradze jest bardzo wiele biur nieruchomości i widać, że są bardzo aktywne. Jest tam sporo oddziałów również zagranicznych sieci typu Century21 czy ReMax. Jedno z biur nieruchomości, Real-M przedstawiło bardzo ciekawą ofertę dla … mieszkaniczników. Chodzi o mieszkania w nowym budynku w dzielnicy Praha 4 Nusle czyli ok 4 km na południowy-wschód od Vaclavskiego Namesti. Są tam mieszkania 2-3 pokojowe o powierzchni od 40 do 60 m.kw w cenach od CZK 44.000 do CZK 57.000 za m.kw, czyli w cenie od 2 do 3 milinów koron czeskich. Mieszkania te można wynająć – według zapewnień pośrednika – za kwoty od CZK 7000 miesięcznie (CZK 84000 rocznie) do CZK 11.000 miesięcznie (CZK 132.000 rocznie). Daje to zwrot rzędu 3,8% do 5.5% rocznie.A więc nie tak dużo. I to przy założeniu zera pustostanów.  

Ciekawostką jest to, że w Pradze biura nieruchomości mają już specjalne oferty dla inwestorów. A deweloperzy widać z myślą specjalnie o nich budują. Więc to co przewidywałem dla polskiego rynku podczas  niedawnej konferencji dla deweloperów w GW, u naszych południowych sąsiadów już się dzieje. A to znaczy, że i w Polsce ma szansę się wkrótce wydarzyć. Co z kolei spowoduje, że łatwiej będzie nam Fridomiaczkom i Fridomiakom znajdować ciekawe dla nas oferty. Polski rynek najmu szybko się ucywilizuje:-)

Wraz ze wzrostem stopnia ucywilizowania się rynku, spadnie rentowność najmu. To też jest normalnym zjawiskiem biznesowym. Im większe ryzyko inwestycyjne, tym wyższe zwroty z inwestowania. Im rynek bardziej ucywilizowany, tym inwestorzy skłonni są zaakceptować niższe zwroty:-) I to też już widać po zwrotach w Pradze.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

19 Responses

  1. miejmy nadzieje że wraz ze wzrostem ucywilizowania wzrośnie i poziom zycia, a co za tym idzie i pensje. Bo jesli wszędzie będzie drożyzna, zarabiać bedziemy tyle co teraz a zworty z wynajmu spadną, to nie będzie to już tak fajny jak teraz sposób na budowanie wolności finansowej i co wtedy?

  2. Mam wrazenie, ze poprzez promowanie Fridomii i Mieszkanicznika, strzelamy sobie w stopę… Czym szybciej ucywilizujemy ten rynek, tym szybciej spadnie rentownosc!

    1. Ziom,

      czy szklanka jest półpusta czy półpełna? Półpusta bo stopy zwrotu spadną? Czy półpełna bo jeśli dziś zaczniesz inwestować, to w przyszłości będziesz osiągał wyższą niż średnia rentowność?

      Bo stopy zwrotu spadną raczej dlatego, że wzrosną ceny zakupu mieszkań, a nie dlatego, że spadną czynsze. Ja na wielu mieszkaniach, które kupiłem w 2004 czy w 2006 roku mam dziś stopę zwrotu powyżej 25%. Czy się z tego jakoś specjalnie cieszę? Nie, bo jak pisałem już wielokrotnie na łamach bloga fridomia “stopa zwrotu” to bardzo abstrakcyjne pojęcie.

      Czy z powodu osiągania 25%-owego zwrotu mam 2,5 raza więcej wolności finansowej niż gdybym swoje mieszkania kupił dziś i osiągał stopę zwrotu 10%??

      Stopa zwrotu jest bardzo istotna dla kogoś kto chce pomnażać swój kapitał. Dla kogoś kto myśli o wolności finansowej już nie tak bardzo. Trochę tak jak litera “Ł”, która jest bardzo ważna w języku polskim (chciałem ostatnio swoje imię oficjalnie zmienić ze SŁAWOMIR na SLAWEK, ale urzędniczka się kategorycznie nie zgodziła, ledwo zaakceptowała imię “SŁAWEK”). Ale już w języku hiszpańskim czy nawet rosyjskim (co było dla mnie sporym zaskoczeniem) jest zupełnie nieprzydatna, a nawet nieco przeszkadza:-)

      Podsumowując, zależy mi na tym by rynek najmu się ucywilizował, bo z tego rynku się w 100% utrzymuję. Ucywilizowanie zmniejszy ryzyko inwestycyjne dla nas wszystkich. A że przy okazji spadnie rentowność. No cóż nie można mieć ciastka i zjeść ciastko. Na szczęście na ciastku o nazwie “rentowność” mi nie zależy. I myślę, że innym “prawdziwym” Fridomiakom też nie powinno zależeć:-)

      1. Nie do końca się z Tobą zgodzę Sławku.

        Wyzsza rentownosc oznacza mniejszy potrzebny kapital do zainwestowania. Na przyklad potrzebujesz powiedzmy 10 tysiecy zlotych miesiecznie, zeby pokryc swoje potrzeby finansowe i osiagnac wolnosc. Czyli 120 tysiecy zlotych rocznie. To przy rentownosci 12% potrzeba 1 miliona zlotych, a przy rentownosci 3% az 4 milionów zlotych – chyba o to tutaj chodzi…

        1. Ziom, oczywiście na tym poziomie – arytmetycznym – dobrze rozumiem co to znaczy “rentowność”.
          Natomiast nie zgadzam się z konkluzją, że skoro rentowność będzie spadać, to nie warto teraz zaczynać budowania wolności finansowej. Z kilku powodów:
          1. dla mnie zawsze było ważniejsze co się wydarzy za kilkanaście lat, gdy będę przechodził na emeryturę niż “tu i teraz”
          2. za kilkanaście lat, rentowność będzie niższa w wyniku relatywnego szybszego wzrostu cen sprzedaży vs cen najmu. Bo nie widzę przesłanek do tego by czynsze najmu miały być niższe niż są dziś
          3. jeśli dziś kupisz za 100 i będziesz wynajmować za 10 rocznie, osiągniesz 10% zwrot,ale jeśli ceny za 20 lat wzrosną do 200, a najem będzie ci dawał tylko 15, to rentowność dla osób rozpoczynających wtedy inwestowanie wyniesie “tylko” 7,5%, a gdyby ceny wzrosły do 300, to tylko 5%. A jeśli ceny by wzrosły do 1000 (podaję skrajny przykład by zobrazować o co mi chodzi), to dla nowych osób rentowność wyniosłaby jedynie 1,5%.
          4. Ty też powinieneś wtedy płakać bo teoretycznie powinieneś liczyć swoją rentowność względem aktualnych cen rynkowych, a ta ci spadła z 10% do 1,5%. Tylko, że Ty nadal otrzymujesz co roku PLN 15 i nie musisz pracować bo osiągnąłeś wolność finansową

          Czy już lepiej rozumiesz dlaczego twierdzę, że dla osób budujących wolność finansową, zwrot jest nieco abstrakcyjnym pojęciem? Według mnie liczenie zwrotu Fridomiakom jest potrzebne tylko po to by wybrać tę albo inną nieruchomość do kupienia, ale nie do tego czy warto budować wolność finansową czy nie. Bo dla mnie zwrot z osiągnięcia wolności finansowej jest nieskończenie wielki:-)))

        2. Sławku, masz jak najbardziej rację z Twoimi przykładami (te 10 i 15 PLN).
          Ja rozumiałem Ziom’a tak (sorry, że wypowiadam się za Ciebie :) ), że on też rozumie tę ideę, ale…
          Rentowność jest dość istotna dla Ziom’a z innego powodu.
          Jeśli dochód z najmu wzrośnie Ci z 10 do 15 rocznie (chcę iść Twoim konkretnym przykładem Sławku), ale ceny innych produktów jak jedzenie, ubrania, rachunki, samochody, mieszkania itp., wzrosną nie 1,5 raza ale np. 2 albo 3 albo nawet 5 krotnie… to w tym wypadku cywilizowanie rynku nie wyjdzie fridomiakom na dobre, bo zmniejszy poziom życia na jaki będzie można sobie pozwolić po zrezygnowaniu z pracy etatowej i przejściu na utrzymywanie się z najmu. Albo dotarcie do etapu fridomii zajmie więcej czasu.
          Więc fridomiakom teoretycznie mogłoby zależeć na tym, aby przychody z najmu rosły co najmniej tak samo jak rosną ceny innych towarów i usług :)

        3. Ondrii, z tego co mi się wydaje to Ty już poruszasz zupełnie inny temat. Nie kwestię rentowności, ale kwestię zachowania się cen najmu. I zgadzam się z Tobą, że to jest o wiele istotniejszy dla Fridomiaków temat.
          Gdzieś kiedyś czytałem, że na podstawie jakiś badań historycznych danych wyszło, że ludzie w różnych geografiach w różnych okresach wydają ok 1/3 swoich przychodów na mieszkanie. I jest to zadziwiająco trwała tendencja. W miarę bogacenia się krajów, wydatki na jedzenie spadają, a rosną na kulturę i spędzanie czasu wolnego, ale na mieszkanie pozostają w miarę stałe (jako % przychodów).
          Jeśli tak jest, to chyba nie ma powodów do dużych obaw. A jeśli ktoś jednak ma obawy, to musi zbudować sobie większy portfel mieszkań, tak by mieć bufor przed ewentualnym nienadążaniem czynszów najmu za inflacją.

          Pewien autor z RPA (chyba Brett jeśli dobrze pamiętam nazwisko) w książce “3+1” argumentuje podobnie. Skoro ludzie średnio wydają 1/3 swoich zarobków na mieszkanie, to do osiągnięcia wolności finansowej powinny ci wystarczyć 3 mieszkania na wynajem (podobne jeśli chodzi o standard do tego w którym sam mieszkasz) + 1 twoje własne. Wtedy będziesz z najmu otrzymywać równowartość własnej pensji. Oczywiście dodam, że to dotyczy sytuacji po spłaceniu kredytów, a nie zaraz po zakupie 3-ciego mieszkania na wynajem (bo wielu osobom wydaje się, że fridomia powinna przyjść nazajutrz od podjęcia decyzji o inwestowaniu:-). Książkę recenzowałem jakiś czas temu na łamach bloga fridomia.pl

        4. Zapewne inny temat, ale tak zrozumiałem Ziom’a. Być może błędnie :)

          Co do recenzji książki i badań na temat 1/3 kosztów ponoszonych co miesiąc, to koszt mieszkania – zgadzam się. Choć w moim przypadku na razie waha się to od 1/3 – prawie 1/2. Ale to głównie dlatego, że dopiero zaczynam swoją drogę życiowo – zawodową, właściwie od niedawna zacząłem pracę i nie mam jeszcze takich kosztów życia jak samochód, większe wydatki na zdrowie, czy potomstwo – stąd moim zdaniem mieszkanie dochodzi aż do 1/2. Ale zauważam też, że to powoli zaczyna przesuwać się ku 1/3 :)

          Biorąc pod uwagę tę proporcję, problem zbyt małych zysków z najmu faktycznie znika.

          Ja jednak nie obawiam się zbyt mały zwrotów z najmu – bądź co bądź zwrot z najmu jest bardzo mocno skorelowany z cenami mieszkań. Jeśli zwrot byłby zbyt duży, to ludzie masowo kupowaliby mieszkania, bo nie opłacałoby się wynajmować (o ile mają zdolność kredytową), gdyby był zbyt niski, to nie byłoby chętnych do wynajmowania, właściciele chętniej by sprzedawali takie mieszkania – prawo popytu i podaży. Do tego można by jeszcze ewentualnie oprocentowanie kredytu hipotecznego – bo od tego też zależy czy ludziom opłaca się ryzykować pożyczenie pieniędzy na inwestycję.

          Tak czy siak potwierdzam, że proporcja jest mniej więcej stała, tak było, jest i prawdopodobnie tak będzie. Więc nie ma co się obawiać, czas zacząć budować swoją fridomię :)

        5. Moim skromnym zdaniem to co piszesz Ziom moze zdarzyć sie w sytuacji dużej podaży mieszkań na wynajem i konkurancji. Ale nieruchomości na wynajem to nie taki schematyczny i jednolity twór. Sa mieszkania które wynajmuja sie super i z dobra stopą zwrotu mimo ze w tym samym bloku jest 5 podobnych. Dlaczego?… bo ma zainstalowaną klimatyzacje i nadaje sie na biuro.. (z autopsji). No i co najważniejsze ma rentowność ( liczoną metodą tradycyją) na poziomie 5-9% ( tradycyja bo nie uwzględnia wzrostu wartości nieruchomości oraz możliwość kredytowania i dalszego inwestowania)

  3. Ceny najmu jeszcze spadną, pojawi się wysyp tanich mieszkań powindykacyjnych bo sytuacja jest obecnie mniej kolorowa niż w TV, inwestorzy nakupią tych “okazyjnych” mieszkań a potem będą na wyścigi obniżać ceny wynajmu.

    1. Mariusz, to daj mi proszę znać jak już się pojawi ten “wysyp mieszkań” to też chętnie skorzystam ja oraz Klienci firmy Mzuri:-) Ale tak na poważnie, to nie słyszałem by banki na istotną skalę zaczęły przejmować mieszkania z tytułu niespłacanych kredytów. Współczynnik niespłacalności jest chyba nadal dość niski w Polsce. Czy ktoś może ma dokładne dane?

      1. Rozmawiam czasami z Paniami z działach finansowania nieruchomości w bankach i pytam o sytuację. Mieszkań które powinny być windykowane jest dosyć sporo, tylko banki się boją tego robić.

        Jak zaczną windykować ludzi to spadną ceny tych mieszkań na rynku wtórnym, jak spadną ceny mieszkań z rynku wtórnego to deweloperom stanie sprzedaż nowych mieszkań a banki które kredytują deweloperów się zapłaczą i będą musiały wypowiedzieć deweloperom kredyty.

        Wtedy byłaby fala bankructw i ostatni gasi światło :( W Polsce nie istnieje rynek długoterminowego pozyskiwania przez banki kapitału na finansowanie kredytów nieruchomościowych.

        Większość to depozyty od ludzi (teorię kreacji pieniądza pomijam bo wiem że niewiele osób wie jak co działa). To jest poważny problem banków, tylko wszyscy siedzą oficjalnie cicho i ściskają zwieracze mówiąc sobie po cichu “jakoś to będzie”. Jeśli pierwszy bank odważy się prowadzić windykację mieszkań na szeoką skalę to reszta dołączy w ciągu miesiąca.

  4. W tej dyskusji padło ważne stwierdzenie:
    “zbudować sobie większy portfel mieszkań, tak by mieć bufor przed ewentualnym nienadążaniem czynszów najmu za inflacją”.

    Od pewnego czasu zastanawim się nad rozmiarem bufora. O ile dochody z najmu muszą przekraczać wydatki, żeby zrezygnować z pracy? Wiem, że jest to indywidualna ocena każdego z nas ale chciałbym spytać co Wy o tym myślicie?

    1. Artur, bardzo ciekawe pytanie. Może pozwolę innym odpowiedzieć, zanim znów niechcący zdominuję dyskusję:-)

      1. Nie ma nadmiaru odpowiedzi więc opiszę moje wnioski. Ja zrezygnuję z pracy gdy:
        a) Dochody z wynajmu przekroczą moje wydatki 2-krotnie.
        Zakładam, że dochody mogą spadać. Zgodnie z poniższym linkiem rentowność w Polsce jest jedną z wyższych w Europie. Myślę, że 2-krotne przekroczenie wydatków daje bezpieczny zapas.
        Dodatkowo dzięki dochodom sporo przekraczającym wydatki moje zapasy powinny rosnąć mimo braku pracy.
        http://www.globalpropertyguide.com/Europe/rent-yields
        b) Będę miał zapas gotówki pozwalający pokryć kilkunastoletnie wydatki. Niższy zapas pewnie też by wystarczył ale ja lubię poczucie bezpieczeństwa :)
        c) Będę miał zajęcie pozwalające zagospodarować wolny czas (pasja, rozwój firmy, dorywcza ciekawa praca, zarządzanie najmem, inne?). Ten element nie jest czysto finansowy ale mocno związany z wolnością.

        Uważam, że znacząco przekroczę niezbędne minimum. Po spełnieniu tych warunków bez wahania zrezygnuję z pracy. Będę miał pewność, że powrót do pracy nie będzie konieczny.

        1. Artur, duże dzięki za podzielenie się z nami swoją perspektywą. Dzięki też za linka do tej ciekawej tabelki. Ogólnie potwierdza ona (z drobnymi wyjątkami), to co już wcześniej czułem. Że im bardziej ucywilizowany, stabilny rynek, tym zwroty z najmu są niższe. Jednym z zadziwiających wyjątków są dla mnie Holandia i Dania, gdzie zwroty są – ponoć – wyższe niż w Polsce.
          Czy Fridomiacy z Danii i Holandii mogliby to jakoś skomentować? Oczywiście Fridomiaczki spoaza tych krajów również zapraszam do pomocy w analizie tego zjawiska:-)

        1. Artur, to bardzo trudne pytanie, dlatego że odpowiedź jest wg mnie bardzo osobista. Zależy od kilku czynników, m.in od
          1. znajomości własnych potrzeb – im bardziej dokładna, tym mniejszy bufor potrzebny na “nieznane” potrzeby
          2. stopnia kontroli swoich potrzeb – większa dyscyplina obniża potrzebę posiadania bufora
          3. skali optymizmu i wiary w siebie

          Myślę, że bufor powinien wynosić od 10% (aby pokryć ewentuane pustostany) do 100%, ale pewnie optymalny byłby bufor ok 30%. Taki bufor powinien pozwalać dalej oszczędzać i inwestować w zakup kolejnych mieszkań na wynajem.
          Mój bufor wciąż rośnie:-) choć nie jest to coś na czym skupiam swoją uwagę. Wynika to po prostu z siły przyzwyczajenia do życia PONIŻEj swoich możliwości finansowych.
          Trzymam kciuki i za Waszą wolność finansową.

  5. Sławku,

    To wszystko zalezy od punktu siedzenia, jak rowniez od obecnego stopnia ‘zainwestowania’.

    Dla osoby obecnie posiadajacej mieszkania i wolnej finansowo, celem jest utrzymanie relatywnie wysokich czynszow w stosunku do pozostalych cen, zeby utrzymac te wolnosc jak najdluzej. Spadki czynszow moglyby spowodowac/przyspieszyc powrot do pracy (chocby na czesc etatut) lub znacznie obnizyc poziom zycia.

    Dla takiej osoby rentownosc wyrazona procentowo nie ma wiekszego znaczenia. Choc i taka osoba moze w pewnym momencie zaczac sie zastanawiac, czy nie lepiej sprzedac nieruchomosc przynoszaca 1.5-3% przychodu rocznie i zainwestowac te srodki w cos innego, co przyniesie tyle samo, albo wiecej, przy nizszym poziomie wspolczynnika PITA (Pain-In-The-Ass), spowodowanego zarzadzaniem nieruchomosciami.

    Tu bardziej chodzi o osoby na takim poziomie, jak Ty Slawku, i w Twoim przypadku zgadzam sie z Toba calkowicie, ze zalezy Ci na promowaniu idei i dzieki temu zdobywaniu kolejnych klientow dla Mzuri, a wiec posrednio zwiekszaniu poziomu wlasnej wolnosci.

    Dla wiekszosci z nas, mowimy raczej o obecnym braku wolnosci finansowej i byc moze pojawieniu sie jej za kilka/kilkanascie/kilkadziesiat lat.

    A wiec czesc mieszkan bedziemy z pewnoscia kupowac majac juz nizsza rentownosc, czyli sporo osob zrezygnuje w trakcie tego procesu. Po co kupowac mieszkanie za 100.000 zl (czy tez 1.000.000), ktore przyniesie przykladowo 3% rocznie, a ile przy tym zachodu, zeby zarobic te 250 (2500) zl miesiecznie – latwiej i korzystniej byc moze bedzie za jakis czas zainwestowac w cos innego.

    Promowanie Mieszkanicznika i Fridomii, moze jedynie przyspieszyc proces cywilizowania rynku i przyspieszyc proces normalizacji (czytaj zmniejszenia rentownosci). W zwiazku z tym nie jestem pewien na 100%, czy taka szeroka promocja na zewnatrz jest w interesie wiekszosci Fridomaniakow, czy tez glownie takich, ktorzy juz osiagneli wolnosc tu i teraz. Czym wiecej Fridomaniakow, tym wiecej sie pojawi mieszkan na wynajem, tym wieksza konkurencja, tym nizsze czynsze i nizsza rentownosc. Chyba o to nam nie chodzi, prawda?

    Moze lepiej byloby te idee promowac wewnatrz zamknietej grupy, wymieniac sie pogladami, wspolnie inwestowac, niz promowac nasze najlepsze pomysly na zewnatrz, przyciagac uwage innych inwestorow i samemu psuc sobie rynek…

Skomentuj Ziom Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.