Nazywam się Sławek. Po prostu Sławek.

Tak się jakoś dziwacznie składa, że nikt nie pyta nas o zdanie nadając nam imię. Imię, które będziemy nosić do śmierci. Imię, które stanowi istotną część naszej tożsamości, naszej samoidentyfikacji. Jacyś dorośli – najczęściej rodzice – wybierają nam nasze imiona. I już.

Wśród Kikuyu, a także wśród innych ludów Afryki, jest zwyczaj nadawania pierwszemu synowi imienia po dziadku ze strony ojca dziecka, drugiemu synowi imienia po dziadku ze strony matki. Trzeciemu – imienia najstarszego brata ojca, czwartemu – najstarszego brata matki, piątemu synowi – imienia drugiego brata ojca, szóstemu – drugiego brata matki, itd. I nawet gdyby się okazało, że matka nie miała więcej niż dwóch braci, to i tak wiadomo jak by jej trzeci brat i kolejni bracia mieli na imię gdyby się urodzili, więc nadano by dzieciom właśnie te imiona. Ale to oczywiście rzadko było problemem w wielodzietnych rodzinach afrykańskich.

Taki porządek w nadawaniu imion rozumiałem. Wzięło się to z tego, że wierzono w to, że człowiek żyje po śmierci tak długo jak ktoś go pamięta. Nadawanie imion przodków nie pozwalało zbyt szybko umrzeć przodkom w naszej pamięci.

Natomiast skąd się u mnie wzięło imię “Sławomir”? Nie pamiętam bym miał kogokolwiek takiego wśród swoich polskich przodków. Imię mi się nie podobało, bo było jakieś takie staroświeckie, a poza tym bardzo trudne do wymówienia przez osoby niepolskojęzyczne, w tym przez dużą część mojej kenijskiej rodziny. Aby ułatwić poprawne wymawianie mojego imienia kolegom z klasy w Kenii pisałem je fonetycznie – “Swaveck”. Bo inaczej to “Sławek” czytali jak … “Stołek” lub “Stołik”. I choć nie mieli świadomości co to znaczy po polsku, to i tak czułem się jakoś obrażany będąc nazywanym “stołkiem”. Do kitu takie imię! Więc dlaczego tak mnie obdarowano?

Otóż okazało się, że gdy mój Tata zapytał jaka jest w Polsce tradycja nadawania imion, to moja Babcia powiedziała, że zwyczajowo dzieci same sobie przynoszą imię. A że w dniu moich urodzin imieniny obchodzą Elżbieta i Sławomir, to widać wybrałem sobie takie właśnie imię.

Gdy byłem małym chłopcem nie bardzo mi się to podobało. Z  dwóch względów – po pierwsze lepiej byłoby gdybym się urodził innego dnia roku. A po drugie, taka tradycja oznaczała, że zamiast dostawać prezenty na urodziny i na imieniny – tak jak moi rówieśnicy – to ja dostawałem prezenty tylko raz. Nie fair!!

Od dawna jakoś czułem, że “Sławomir” to nie ja. Jakoś tak zbyt poważnie. Na wizytówkach pisałem sobie “Sławek”. Pod takim samym imieniem wystąpiłem jako autor książek czy artykułów prasowych. Choć i tak często redaktorzy przemianowywali mnie – wbrew mojej woli – na “Sławomira”, “bo to w poważnej gazecie poważniej brzmi”. Zmieniano mi imię przy każdej okazji załatwiania jakiejś urzędowej sprawy.  Niedawno zirytowało mnie gdy drukarnia drukująca nasze nowe wizytówki firmowe Mzuri, też mnie przemianowała na “Sławomir”. Prawie odmówiłem im zapłaty za druk nie-do-końca-moich wizytówek. “Nie popełniliśmy błędu. Przecież nie ma takiego imienia jak Sławek”. No coś podobnego!

W końcu poszedłem do USC m.st. Warszawy aby oficjalnie zmienić moje imię. Nie zniechęciło mnie nawet to, że wymogli na mnie w okienku dostarczenie im oryginału mojego świadectwa urodzenia z USC w Łodzi (na szczęście Beata z Mzuri ma moje pełnomocnictwo jako Klienta Mzuri więc mogła mi to załatwić zdalnie:-). Te świadectwa (jak i całe bazy danych) są już dostępne w systemach USC w firmie elektronicznej, ale ponieważ w ustawie posłowie w swojej nieprześcignionej mądrości i światłości wyraźnie zaznaczyli, że należy dostarczyć oryginał, no to musiałem go dostarczyć.

Nie poddałem się też, gdy urzędniczka stwierdziła, że mój wniosek najprawdopodobniej zostanie odrzucony bo (1) nie ma w Polsce imienia “Sławek” (na co zapytałem czy jest imię “Mukiria”? bo właśnie takie widnieje w moim dowodzie osobistym jako drugie imię), (2) bo “Sławek to zdrobnienie, a niedopuszczalne jest zmienianie imion na zdrobnienia (zaprotestowałem, że Bill (a nie William) Clinton był prezydentem USA,  a ja nie mogę być “Sławkiem”???!) oraz  (3) bo nie mam “ważnej przyczyny” dla zmiany imienia. A precież oni – poważny urząd – nie mogą marnować swojego cennego czasu na jakieś tam czyjeś tam widizmisię. Poczułem się jak mały chłopczyk w przedszkolu. Świetliczanka – okazało się po raz kolejny – lepiej wie ode mnie co jest dla mnie dobre.

Warto czytać ustawy. Wróciłem do domu i sięgnąłem do ustawy z dnia 17 października 2008 roku o zmianie imienia i nazwiska (Dz.U. Nr 220, poz 1414) – zadziwiające, że nawet takie pierdoły są regulowane ustawami, już chyba naprawdę ci posłowie nie mają co robić – i tam w ustawie przeczytałem, że wśród 3 ustawowo przewidzianych “ważnych powodów” jest używanie imienia, które chce się przyjąć. Więc wróciłem do USC, wpłaciłem 37 złotych podatku i w uzasadnieniu przytoczyłem Art 4 para 1.2 w/w ustawy, a jako dowód przedstawiłem swoje 6 wizytówek (Andersena, KPF, Deloitte, Mzuri, Mieszkanicznika i Fridomii), a także okładki 3 moich książek (Wolności finansowej, Zarządzania najmem, oraz Pomysłu do wynajęcia). Na wszystkich tych dowodach rzeczowych widnieje imię “Sławek”:-)

Zadziałało. Odczekałem kilka tygodni na decyzję Kierownika USC m.st. Warszawy. Potem jeszcze dwa tygodnie na uprawomocnienie się decyzji (znów jakiś kolejny atawizm urzędowy), i wreszcie od dziś – pierwszego dnia kalendarzowego lata 2013 – już jestem oficjalnie SŁAWKIEM :-).

A ponieważ ponoć nie ma takiego imienia w polskim kalendarzu imion, to domyślam się, że Sławkowie nie mają przydzielonego dnia imienin. Chyba napiszę do Sejmu by posłowie uchwalili nową ustawę ustanawiającą 21 czerwca dniem imienin Sławka:-)). Może zdążą jeszcze w tej kadencji. PR-owo mogli by to wykorzystać do podkreślenia swojej troski o obywateli, fakt wsłuchiwania się w potrzeby ludzi, zwiększanie samorządności, rozszerzanie obszaru swobód obywatelskich (wreszcie każdy może się nazywać tak jak chce). Byłaby to “Reforma”, która mogłaby pomóc w kampanii wyborczej. I jeszcze by wzrosły przychody budżetowe. Można by też uzasadnić rozrost zatrudnienia w urzędach (więcej pracy). W rankingu Banku Światowego “Doing Business” Polska przeskoczyłaby kolejnych kilka oczek po przeprowadzeniu tak ważnej reformy. Wzrosły by też szanse polskich polityków do objęcia jakiś ważnych stanowisk w europejskiej biurokracji bo udało się przeprowadzić tak ważną reformę bez sprzeciwu na ulicach. Dostrzegam jeszcze wiele innych korzyści politycznych …. Aż dziw, że żaden spin-doktor nie wpadł jeszcze na taki prosty sposób wdrożenia ważnej społecznie reformy.

Tak czy inaczej, dzięki tej zmianie czuję się jeszcze troszeczkę bardziej wolny. Wolny od ograniczeń biurokratycznych, od przedmiotowego traktowania organów władzy. Bardziej wolny do decydowania samemu o sobie i o mojej własnej tożsamości. Nie do końca wolny, bo prawdę mówiąc chciałem zmienić swoje imię – za jednym zamachem – na SLAWEK. Czyli bez tego zupełnie mi niepotrzebnego “ł”, ale czułem, że taki numer już nie przejdzie w USC. Bo nie mógłbym udowodnić urzędowi, że używam już imienia “Slawek”. A pani urzędniczka stwierdziła, że “Sławek” (które ponoć w ogóle nie istnieje) i “Slawek” to przecież dwa zupełnie różne imiona. Ręce mi opadły i w tym miejscu już się poddałem.

Zobaczę jak mi pójdzie z wymianą dowodu osobistego, paszportu, itp i jeśli nie będę miał wszystkiego dosyć, to na kolejnych wizytówkach i okładkach kolejnych książek napiszę sobie “Slawek”. I zapłacę kolejne PLN 37 podatku. Póki co cieszę się, że odkroiłem sobie z imienia ciężar dźwigania całego świata, czyli “mir”. Drobna rzecz, a tak cieszy:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

29 Responses

  1. Z tymi imionami w Afryce jest różnie. Rodzice nadają dziecku imię od tego co się ważnego w tym dniu wydarzyło. Znam kilka takich dziwnych imiom.
    Na przykład Tabo znaczy wesoły w zulu.
    Zandile znaczy tylko dziewczynki.
    Dziwne że w Polsce nie możnanadawać takich imion, za moich czasów musiało to być imię z kalendarza.

    1. Wild Dog, masz rację. Często jest tak, że jedno z imion jest nadawane po przodku, a drugie jest nadane spontanicznie – od pory roku, od deszczu, od zaćmienia słońca, czy też na cześć kogoś znanego. Misjonarze nadawali tzw “Christian names”, typu James, John, Andrew, czy Mathew.

      W Kenii kiedyś nawet się dziwiono, że nie mam żadnego “Christian name” mimo, że jestem katolikiem z Polski. Twierdziłem, że Sławek to moje christian name, ale im nie pasowało, bo nie czytali o żadnym Sławku w … Biblii:-) A co jak co, ale Biblię to w Kenii wiele osób zna na pamięć. Cytat po cytacie:-)

    1. Raldek, rzeczywiście tak wyszło. Zresztą Mzuri zdarza się oferować różne ponadstandardowe usługi. Któregoś dnia zadzwoniła do Beaty pani z banku, która znalazła klucze z breloczkiem Mzuri i numerem telefonu do Beaty. Beata odebrała te klucze i dopiero w biurze zorientowała się do którego mieszkania one pasują. Zadzwoniła do najemczyni, która nawet nie zdążyła się zorientować, że klucze zostawiła przez przypadek w oddziale swojego banku:-)))

  2. Sławek, gratuluję zmiany imienia na Sławek. Czytając wpis Sławka na początku byłem przekonany że Sławkowi się nie uda, przyjdzie do Sławka niestety odmowa i Sławek będzie musiał się odwoływać do wyższej instancji, a potem Sławek nawet będzie musiał pisać skargę do WSA na odmowę zmiany imienia na Sławek. Na szczęście Sławkowi się udała cała ta procedura i od dzisiaj Sławek może już nosić imię Sławek i przedstawiać się wszędzie jako Sławek, a nie Sławomir, co się Sławkowi wcześniej nie do końca podobało.

    Zróbmy konkurs na zdanie z największą liczbą użycia imienia Sławek!

    pozdrawiam
    tym razem Robert i myślę nad zmianą imienia na Bob. Rodzice mnie tak nazywali, zdrabniali nawet Bobik. Obawiam się tylko, że w urzędzie mi powiedzą, że to jest imię dla psa a nie dla człowieka…

    1. Raldek vel Robert, nieźle się uśmiałem Twoim wpisem. Ciekawe czy posłowie uchwalili jakąś listę oficjalnych imion psów i kotów. Jeśli nie, to pewnie sie za to zabiorą w kolejnej kadencji:-)
      I przypomniałeś mi o kolejnym znanym amerykańskim polityku – Bob Kennedy, na którego jeśli dobrze pamiętam mówiono czasami Bobby.

      Zgodnie z Twoją sugestią ogłaszam konkurs. W Twoim zdaniu imię Sławek pada aż 10 razy (i raz Sławomir), ale mam nadzieję, że znajdzie się ktoś kto zechce pobić Twój rekord:-) Zapraszam!

      A swoją drogą, to podajcie też przykłady innych znanych osób, które oficjalnie posługują się imieniem w wersji zdrobnionej, typu Radek Sikorski czy Waldy Dzikowski, Albo mniej znanych osób, typu Twój szwagier, sąsiad, kolega ze szkoły, teść lub teściowa:-)

  3. Tak, urzędnicy w Polsce lubią “upupiać” jak to określił Gombrowicz. Kiedyś spieszyłem się na rozmowę o pracę, przechodziłem przez zupełnie pustą ulicę, niestety świeciło się czerwone światło. Zza budki Lotto wyskoczył policjant i wlepił mi mandat. On tam stał w trosce o mnie, żeby mnie nie przejechał samochód. ;-)

    1. WojtkuS, masz rację z tymi światłami na przejściach dla pieszych. W Anglii czy w Kenii one są po to, by pomagać słabszym (czyli pieszym) w bezpiecznym przejściu przez ruchliwą ulicę. A w Polsce są bardziej – tak się wydaje – by pieszych kontrolować:-(

      A propos policji, to kilka dni temu zostali wezwani w mojej sprawie przez pewną nadgorliwą bibliotekarkę. Kilka dni wcześniej zostawiłem tam swoją kartę biblioteczną i gdy wróciłem, to nie było jej już u biblitekarek w czytelni na górze. Kazały mi zejść na dół. Powiedziałem, że zejdę za chwilę gdy będę szedł na przerwę. Ale one wezwały strażników/ochronę, a ci gdy ich nie posłuchałem wezwali policję. Policjanci wyprowadzili mnie z czytelni i zaczęli legitymować. Trochę im było głupio, że zostali wezwani do tak błahej sprawy, że gratuluję im poprawy statystyk w wykrywalności przestępstw (bo mój przypadek od razu poprawił im te statystyki), itp Zrobiło im się jeszcze bardziej głupio gdy pani w recepcji biblioteki nie była w stanie odnaleźć mojej karty bibliotecznej i poprosiła by wrócić po nią nazajutrz “gdy będzie koleżanka”.
      Powiedziałem policji, że wracam na górę (bez karty) :-))). A teraz tej pani bibliotekarce każdego dnia podpowiadam kogo jeszcze może ewentualnie wezwać w obronie zbiorów bibliotecznych przede mną – CBŚ, straż graniczną, straż marsząłkowską, antyterrorystów, komandosów, GROM, siły desantowo-powietrzne, Navy Seals, CIA, FBI, Mossad, UB, BOR, UOP, KGB lub FSB i …. już powoli zaczyna mi się kończyć wena twórcza, bo w bibliotece jestem prawie codziennie:-) Kończenie tej książki idzie mi strasznie opornie. Chyba przy następnej zatrudnię sobie jakiegoś asystenta do nanoszenia poprawek i korekt:-)))

  4. Ja pamiętałem ze szkoły znaczenie słowa ‘mir’ w rosyjskim jako ‘pokój’ – w znaczeniu ‘brak wojny’ (“za mirnyj trud atcow i za ściastie naszych matierej…” )
    Sprawdzam w googletranslatorze i rzeczywiście frazę ‘pokój na świecie’ tłumaczą: мир во всем мире.
    A etymologia znaczenia Twojego (byłego już) imienia tłumaczy je jako ‘zdobywający sławę poprzez pokój’, od Sławo-mir, zresztą podobnie jak Miro-sław http://pl.wikipedia.org/wiki/S%C5%82awomir
    No to ładnie Slawek, wywaliłeś z imienia ‘pokój’ pozostawiając ‘sławę’… Wygląda na to, że wchodzisz na jakąś wojenną ścieżkę :-)
    W UK w przypadku imienia trudnobrzmiącego zawsze pytają na początku znajomości ‘to jak cię wołać ?’ i jeśli nie podasz jakiejś formy łatwej/krótkiej to będą ‘cię wołać’ pierwszą literą imienia np Dżej albo Key
    Pozdrawiam
    Stanley (też się przechrzciłem :-)
    P.S.
    Może w ramach przygotowywania gruntu pod ostateczną-docelową formę swojego imienia powinieś w tytule tego posta dać już ‘Slawek’ (bez ‘ł’) ? A ‘zabrzmiało’ to trochę jak “Nazywam się Bond – James Bond” :-)

    1. Stanley, dzięki za analizę entymologiczną mojego (byłego) imienia:-) Tak pamiętałem, że to znaczy sławić pokój. Co ciekawsze moje drugie imię – Mukiria- też znaczy w Kikuyu “ten, który rozdziela walczących”. Z kolei wiele osób mówiló mi, że moje nazwisko brzmi japońsko – Muturi. Mój nauczyciel japońskiego powiedział mi, że w języku japońskim “muturi” oznacza coś podobnego do SŁawomir.
      I coś w tym chyba musi być, bo rzeczywiście nie jestem nastawiony walecznie do życia, a wszelkie okazje do wojny wolę obchodzić – niektórzy w zarzązie Stowarzyszenia twierdzili, że tchórzliwie – z daleka:-)
      PS Mój Przyjaciel z czasów dzieciństwa, też pół-Kenijczyk jak ja, Stanisław, który od wielu lat mieszka w Kanadzie też się przemianował na Stanley. Dla “Sławomira” nie było mi jednak łatwo znaleźć jakiegoś międzynarodowego odpowiednika:-)

  5. Co do naszej ukochanej biurokracji należy się cieszyć i gratulować że z dniem 1 stycznia 2013 roku został zlikwidowany zakaz pokazywania książeczki wojskowej urzędnikom w przypadku kiedy chce się zameldować. :)))

    1. Bartonet, poczekam z gratulacjami aż totalnie zniknie nakaz meldunkowy. Miało to nastąpić chyba 2 lata temu. Ale opór armii urzędników okazał się chyba zbyt silny:-(

  6. Co do naszej ukochanej biurokracji należy się cieszyć i gratulować że z dniem 1 stycznia 2013 roku został zlikwidowany obowiązek pokazywania książeczki wojskowej urzędnikom w przypadku kiedy chce się zameldować. :)))

      1. Ciekaw jestem co dalej. Np. jak zapatrują się na to banki, czy mają odpowiednie procedury dla osoby zmieniającej imię ? Pewnie tak. Co jeszcze trzeba zmienić ? Prawo jazdy, paszport. Poinformować ew. ubezpieczycieli ?

        1. Ilanek, sam jestem ciekaw co dalej. Na razie jestem na etapie zmieniania dowodu. A dziś rano w Bibliotece Narodowej (ludzie narzekają na bezrobocie, ale moja ulubiona biblioteka przy Koszykowej w okresie letnim pracuje tylko na pół-gwizdka, zupełnie nie rozumiem dlaczego…) przy wyrabianiu sobie karty czytelnika znów próbowano mi na siłę zmienić imię na Sławomir, choć w deklaracji napisałem wyraźnie “Sławek”. Zadziwiające, że facetowi, którego pierwszy raz na oczy widziałem, wydawało się, że lepiej wie jak się nazywam niż ja sam:-)))

    1. Dzięki Kamil. To właśnie z miłości do wolności jestem gotów przejść całą maszynerię biurokracji by móc się nazywać tak jak wolę:-) Zmieniłem już dowód osobisty. Teraz jeszcze paszport (i tak wymieniam prawie co roku), w banku i nie wiem co tam jeszcze trzeba pozmieniać:-)

    2. W dzisiejszej GW jest obszerny artykuł poświęcony tematowi zmiany imion. Opisywane są zabawne i mniej zabawne przypadki urzędniczego uporu. Z danych MSW wynika, że na formalną zmianę imienia w 2014 roku (chyba chodzi o rok 2013 skoro ten rok jeszcze trwa?) zdecydowało się 1191 mężczyzn i 1392 kobiety (kobiet jest w tym gronie zdecydowanie więcej). Najwięcej w Warszawie – 317 panów i 344 panie. W Krakowie i Wrocławiu po około 200 osób. W Rzeszowie 10 panów i 22 panie. W Katowicach 37 panów i 50 pań.

      W Polsce ta procedura trwa miesiąc i kosztuje 37 złotych, w Anglii – około 2 tygodni, ale kosztuje więcej: GBP 35.

  7. Sławku, ciekaw jestem jak teraz na to patrzysz po niemal pół roku. Czy były po drodze jeszcze jakieś “schody”, czy już wszystko poszło gładko ?

  8. Witam

    Panie Sławku jakie jest Pana oficjalne imię? właśnie dostałem umowę z Mzuri i tam widnieje Sławomir Muturi, czy dane w tej umowie są poprawne?

    1. Doktorze21, proszę się nie obawiać. Póki w KRS-ie nie zmienią mojego imienia na “nowe”, to umowy nadal są z moim starym imieniem.

      Swoją drogą to nawet nie spodziewałem się ile jest konsekwencji “zmiany” imienia. Ostatnio darowałem komuś jedno ze swoich mieszkań i okazało się, że w KW też powinienem był zmienić swoje imię. Dla każdego mieszkania:-) Jakiś czas temu na lotnisku w Miami ochroniarz przyczepił się do tego, że na bilecie widniało “Sławomir” (bilet był kupiony wiele miesięcy wcześniej), a w paszporcie “Sławek”. Starałem się zmienić moje imię on-line w moim profilu w programie Miles&More. Adres korespondencyjny udało mi się zmienić bez problemu, ale już imienia nie mogłem. Pewnie emerytury z ZUS-u też nie dostanę z tego powodu:-)))

  9. Mój Ojciec miał imiona Krzysztof Sławek, mam to udokumentowane urzędowo (urodził się w 1933 roku, a ja mam nawet teraz przy sobie odpis skrócony mojego aktu urodzenia, gdzie podane jest imię ojca Krzysztof Sławek, poza tym mam stare dokumenty Ojca, gdzie Krzysztof Sławek jest zawsze widoczne), więc okej? Też się zastanawiałem kiedyś jak to Sławek, ale widocznie dziecięca logika wygrała, bo jak Ojciec w dzieciństwie gdy byłem mały opowiadał mi jakie ma imiona, przyjąłem to jako oczywistość. Tata obchodził imieniny 25 lipca jako Krzysztof, ale zawsze pamietałem, że ma też drugie imię, właśnie Sławek, nie Sławomir, tylko SŁAWEK.

    1. Darku, dzięki za tego ciekawego case’a. Widać przed wojną można było. Przedwojenny urzędnik to był ktoś. Budził szacunek i poważanie. Pewnie do swojej pracy podchodził z poczuciem etosu, misji i służenia społeczeństwu. Dzisiejszy urzędnik to bojący się logicznego myślenia urzędas trzęsący się o swoje stanowisko. Aby interpretował pogięte przepisy na korzyść podatnika potrzebuje referendum, rozporządzenia, ustawy i innych dupokryjek. Choć muszę oddać nieco sprawiedliwości i podkreślić, że widzę znaczącą poprawę w podejściu tych urzędników, z którymi miewam styczność.

      A tak na marginesie, to zaskakuje mnie to jak często zdarza się, że ktoś celowo przekręca moje imię na “Sławomir”. Od kilku lat zawsze konsekwentnie przedstawiam się jako “Sławek”, w taki sposób się podpisuję w mailach, takie imię widnieje na mojej wizytówce, a i tak ludzie zmieniają – z własnej inicjatywy i nie pytając mnie o zdanie – na “Sławomir”. To tak jakby jakiś dziennikarz, organizator konferencji, student czy ktoś inny zmienił sobie imię – toutes proportions gardees – Prezydenta Clintona na “William” albo Premiera Blair’a na “Anthony”. W myśleniu anglosaskim nie do pomyślenia, w Polsce – nagminne. A przecież ponoć własne imię i nazwisko to jedne z największych skarbów każdego człowieka. Zadziwia mnie to jak sobie lekko Polacy podchodzą do tej sprawy. Czy to pozostałość po komunizmie, gdzie “jednostka się nie liczyła”?

      1. Przedwojenny urzędnik to był ktoś, dodaj do tego przedwojenną maturę i przedwojennego oficera! To były dopiero znaczące osiągnięcia! Dzisiejsze studia, nawet doktoraty, zupełnie bledną w zestawieniu z tymi przedwojennymi osiągnięciami…

  10. Moje nazwisko – choć nie typowo polskie – jest, chyba przyznacie, bardzo proste.

    Składa się jedynie z 6 liter (bywają dłuższe typu Brzęczyszczykiewicz), w tym aż 3 samogłoski by ułatwić wymowę. Tak jakby zostało specjalnie stworzone dla niemowlaków, które wciąż powtarzają ma-ma-ma, da-da-da, a na Natalkę mówią “ka-ka-ka”.

    Mimo to i tak jest w Polsce bardzo często przekręcane. Bywam nazywany Mituri, a jeszcze częściej Maturi, Matury (to chyba od … matury?). Jeszcze rozumiem gdy zrobi to urzędniczka, do której podejdę i która nagle sobie przypomni w popłochu, że wagarowała podczas lekcji języka angielskiego. Często ludzie odpowiadają mi po angielsku nawet gdy ich o coś zapytałem w języku polskim. Zdarzyło się to nie dalej jak wczoraj podczas Kongresu BusinessWoman & Life. Rozumiem, że wtedy ich umysł wpada w wibracje paniki i mogą coś tam poprzekręcać.

    Bardziej się dziwię jak przekrętu dokonuje osoba, która mnie nawet nie widziała. Dostałem strasznie urzędowo brzmiące pismo od jednej ze spółek PKP. Koleje Mazowieckie informują mnie, że przekazały moją reklamację do “PKP Intercity” SA. Cała ta reklamacja jest dla mnie bardzo zabawna, ale do łez roześmiałem się gdy zobaczyłem adresata – “Pan Sławomir Mitura”. Z pewnością nie podawałem im takiego imienia, a w 6-literowym nazwisku udało im się popełnić aż dwa błędy:-).

    Zabawniejsze dla mnie było chyba tylko kiedyś nazwanie mnie Mótóri, a innym razem Mutuń:-))) Jeśli ktoś ma taką silną potrzebę, to już chyba lepiej byłoby je spolszczyć na Muturski, Muturewicz albo Muturczyk:-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.