Czy student to zły najemca?

Sierpień i wrzesień to gorący okres na rynku najmu, zwłaszcza w miastach akademickich, do których przyjeżdża wielu studentów z innych części kraju. To też gorący okres dla dziennikarzy szukających gorącego tematu – czy łatwo jest wynająć, czy ceny wzrosły, ile pojawiło się “widmowych” agencji nieruchomości, itp Oto link do jednego z takich “sezonowych” artykułów: http://natemat.pl/72333,student-to-swinia-mieszkania-mu-nie-wynajme-bo-robi-imprezy-brud-i-nie-placi

Jako, że firma Mzuri działa w kilku największych akademickich miastach w Polsce, to mniej-więcej połowa z około 500 najemców, których firma obsługuje to studenci. I mimo, że najmem na dużą skalę zajmujemy się od wielu lat, to nie natknęliśmy się dotąd na żadną sytuację podobną do tych opisywanych w załączonym artykule. Czy to tylko zwykły fart? Jesteśmy przekonani, że nie.

Brak problemów z najemcami (w tym ze studentami) wynika ze stosowania pewnych sprawdzonych procedur, m.in weryfikacji finansowej zdolności potencjalnego najemcy; jeśli to niepracujący student, to podpisywanie umów również z rodzicami; drobiazgowe protokoły zdawczo-odbiorcze; stosowanie kaucji;  systematyczne monitorowanie płatności; natychmiastowe reagowanie na problemy; oraz – co bardzo ważne – odpowiednie ustawienie relacji z najemcami (ani nachodzenie i podejrzliwość, ani traktowanie z góry i wtrącanie się w prywatne sprawy, ani spoufalenie się, ani zaprzyjaźnianie się, ale stworzenie normalnych biznesowych relacji. Dzięki temu unikamy problemów. Uważam, że załączony artykuł niepotrzebnie podgrzewa atmosferę wrogości czy podejrzliwości w relacjach na linii najemca – właściciel.

Jakie są Wasze doświadczenia z najmem Waszych mieszkań studentom?

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

3 Responses

  1. Taki dziennikarz wypuszcza informację pt. proszę o kontakt osoby pokrzywdzone przez studentów, no i takie się właśnie zgłaszają do artykułu. Ze stu tysięcy mieszkaniczników zawsze się paru znajdzie :)

    Moje doświadczenia są takie jak większości ludzi – wszystko płacone na czas, zero telefonów od sąsiadów, zero zniszczeń. Jedyne trudności ze studentami jakie miałem, sprowadzały się do tego, że trzeba było mediować parę razy konflikty domowe (ale to chyba dotyczy tylko wynajmu na pokoje).

  2. Co prawda nie wynajmuję nikomu mieszkania :) jest to jeszcze dla mnie odległa perspektywa – ale mogę powiedzieć co nieco o drugiej stronie – czyli podejściu studentów. Sama nie tak dawno skończyłam studia, mija dopiero 1,5 roku od mojej obrony. Przez cały ich okres pomieszkiwałam w kilku różnych miejscach – zawsze w prywatnych mieszkaniach, w kilka osób. Podania o miejsce w akademiku nigdy nie składałam i nawet nie miałam takiego zamiaru – potrzeba mi było nieco więcej przestrzeni dla siebie i ciszy do nauki, a z tym w akademikach bywa jak wiadomo bardzo różnie ;)

    W sumie przez 7 lat mieszkałam w 4 różnych miejscach. O udostępnione mi mieszkania zawsze bardzo dbałam. Jeśli brakowało jakichś sprzętów, to zdarzało się, że sama je dokupowałam – tak było z pralką, odkurzaczem, ruterem do internetu, krzesłem i biurkiem. Kupowałam najczęściej na komisie, bo będąc studentką dorabiającą w markecie, nie stać mnie było na “nówki sztuki”. Raz zdarzyło mi się nawet odmalować sufity (mieszkanko miało 36mkw) i naprawić wypaczone okna. Gdy się wyprowadzałam, dogadywałam się z właścicielami w sprawie wyrównania kosztów – i zawsze załamywali ręce, że im taki porządny lokator się wyprowadza ;)

    W pewnym stopniu rozumiem jednak obawy wynajmujących. W jednej ze stancji mieszkała przede mną dziewczyna, którą w zasadzie współlokatorki zmusiły do tego, by się wyniosła – bo dziewczę nie dbało o higienę i pozostałe 2 osoby nie dawały mogły wytrzymać w takich warunkach. Dziewczę w akcie zemsty za dosadne słowa pod swoim adresem z poleceniem wyprowadzki pewnego dnia spakowało się bez słowa, odkręciło w łazience na maksa zimną i gorącą wodę, wyszło, zostawiając mieszkanie otwarte – kluczyki włożyła pod wycieraczkę. Rachunek przyszedł za wodę paskudnie wysoki, ale właścicielka nie obciążyła pozostałych dziewczyn tymi kosztami – była w takim samym szoku, jak one – no i czuła się winna, że nie zabezpieczyła się odpowiednio na taką ewentualność. Poza imieniem i nazwiskiem, nie wiedziała o tej dziewczynie nic, dlatego że nie miała ze studentkami podpisanej żadnej umowy. Nie było kogo i za co ścigać, a nawet jeśli – mieszkanie było wynajmowane na czarno… Po tym incydencie wszystko się zmieniło, no ale najpierw kobieta musiała się na takiej nierzetelnej lokatorce przejechać…

    Pozdrawiam, dd.

Skomentuj Marcin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.