Sprzedaż luksusowych apartamentów

Przedwczoraj czytałem w International New York Times (do niedawna ten dziennik nazywał się International Herald Tribune, a precyzyjniej to do 15 października tego roku:-) sporej długości artykuł o sprzedawaniu luksusowych apartamentów w Nowym Jorku.

Apartament na 87 piętrze budynku mieszkalnego – One57 –  przy Central Parku ma powierzchnię (uwaga!) 580 m.kw. A że stopa kwadratowa kosztuje w nim prawie USD 11 tysięcy!!!, to za całość trzeba zapłacić …. USD 67 milionów. Za drogo? Kilka pięter jest tańszy apartament – kosztuje tylko USD 55 milionów. Jak widać, cena to rzecz bardzo względna.

Nowy Jork jest dla globalnych inwestorów dość … tani. W zeszłym roku, jeden z apartamentów w Tour Odeon w Monako został sprzedany za USD 8,850 za stopę kwadratową (około 11 stóp tworzy 1 metr kw.). W budynku Opus, zaprojektowanym przez słynnego Franka Gehry, w Hong Kongu, stopa kwadratowa kosztuje USD 8,779. W zachodniej części Londynu, średnia cena jednego z 86 luksusowych apartamentów w budynku One Hyde Park, to USD 9,500 za kwadratową stopę powierzchni.

Nic dziwnego zatem, że niektórzy inwestorzy kupują nawet po dwa piętra w One57 w Nowym Jorku. Król funduszy hedgingowych, William A. Ackman kupił w tym budynku dwa piętra – 75 i 76, czyli dwupoziomowy apartament, który jako dodatkową atrakcję ma w środku 200-metrowy przeszklony basen:-) Cena to USD 90 milionów. Cudzoziemcy stanowią około połowę klientów One57.  Chińczycy kupili około 15% powierzchni (jedna z chińskich firm kupiła 4 apartamenty w tym budynku). Wśród kupców są też Kanadyjczycy, Brytyjczycy, Izraelczycy, inwestorzy z  Hong Kongu, oraz Rosjanie.

Inny luksusowy budynek na Manhattanie to 432 Park, który będzie najwyższym mieszkalnym budynkiem na Zachodniej Półkuli (będzie liczył 1400 stóp wysokości). Nie wiem ile tam będzie apartamentów, ale podano, że sprzedaż rozpoczęła się w tym roku (budynek nie jest jeszcze gotowy), a już sprzedano ponad połowę apartamentów. W tym przypadku około 1/3 kupujących to cudzoziemcy. W budynku TriBeCa przy 56 Leonard Street (budynek będzie miał 60 pięter), 92% ze 147 apartamentów sprzedało się w ciągu pierwszych 7 miesięcy. W tym budynku tylko 15 apartamentów nabyli cudzoziemcy – chyba po prostu nie zdążyli:-) Nim się zorientowali było już “posprzątane”

A jak to wygląda w Polsce? W Warszawie wykańczane są w tej chwili dwa luksusowe wysokie apartamentowce w centrum stolicy – Złota 44 oraz Cosmopolitan. We wczorajszym Pulsie Biznesu jest wywiad z Michałem Borowskim, prezesem Tacit Development, spółki budującej apartamentowiec Cosmopolitan, w którym są 252 apartamenty, o średniej wielkości … 100 m.kw (kiedyś czytałem, że definicja „apartamentu” to mieszkanie o powierzchni co najmniej 100 m.kw…) Duże mieszkania na najwyższych piętrach kosztują około PLN 5 milionów; mniejsze na niższych piętrach kosztują około miliona złotych. A więc w Warszawie to dopiero jest tanio!

A jak idzie sprzedaż? Według prezesa, spółka obecnie sprzedaje średnio dwa apartamenty tygodniowo. Sprzedaż wszystkich 252 mieszkań zajmie zatem w sumie około 3 lat. A to i tak szybciej niż zakładano gdy budynek był projektowany. Wtedy spółka spodziewała się, że sprzedaż zajmie od 5 do 7 lat.

Jak widać, jesteśmy jednak nadal bardzo biednym krajem.

We wczorajszym INYT z kolei znalazłem artykuł o sposobie sprzedaży luksusowych apartamentów w West Kowloon w Hong Kongu, kosztujących około USD 4,4 miliony każdy. Wśród 1600 osób, które były zainteresowane kupnem, rozlosowano 80 dostępnych w wiezy mieszkaniowej budowanej przez Wheelock and Company, apartamentów:-) Inny developer Hang Lung Properties również – widząc tworzące się kolejki chętnych – zmienił zasady sprzedaży. Zamiast „kto pierwszy ten lepszy” równiez wprowadził zasadę „losowania”. Tym razem 400 chętnych zabiegało o 80 dostępnych mieszkań, w cenie od 1 do 2 milionów dolarów. Jeszcze inny deweloper, Sun Hung Kai, największy w Hong Kongu ostatnio podniósł ceny o 10%, a mimo to otrzymał aż 2000 aplikacji od osób chcących kupić jedno z 60 dostępnych mieszkań.

Banki inwestycyjne ostrzegają, że ta bańka w Hong Kongu wkrótce pęknie. Od 2008 roku ceny mieszkań  wzrosły o – uwaga! – … 120%! Wzrostu cen nie powstrzymało nawet znaczące podniesienie przez rząd HK w zeszłym roku podatku od czynności cywilnoprawnych.  Silny popyt jest stymulowany przez … drukowanie pieniędzy przez amerykański Fed. Dodatkowo na rynek wrócili w dużej liczbie inwestorzy z kontynentalnych Chin. Bankierzy spodziewają się korekty cen nawet o 50% w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Ale ani potencjalni nabywcy, ani deweloperzy nie wydają się tym przejmować. Kupują jak szaleni. Jak powiedział jeden z klientów – „trzeba kupować, bo nawet ludzie którzy mniej ode mnie zarabiają, nagle mnie doścignęli. Bo kupili wcześniej, gdy ceny były niższe. To tak jakby się nagle okazało, że dziewczyna, która ci się podobała wyszła już za mąż”.

No cóż, nie jestem pewien czy ta analogia mnie przekonuje. Nie uważam, że trzeba kupować tylko dlatego, że inni to robią i mogą mnie wyprzedzić. Choć może warto przyjąć taką taktykę w okresie gwałtownego wzrostu cen.

A co wy o tym sądzicie?

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

17 Responses

  1. Nieruchomości niejako “wracają do łask”. Rynek inwestycji jest mało stabilny, biznesy coraz trudniejsze, lokaty ryzykowne, a nieruchomość jest namacalnym dowodem posiadania. Bo przecież nawet kupowanie złota obecnie najczęściej przybiera formę papierowego depozytu. Podobnie akcje, obligacje i inne papiery wartościowe. Nawet jeśli bańka pęknie, nieruchomość zostanie :-) Fizyczna, realna i materialna nieruchomość.

    Wczoraj jeden ze znajomych zapytał mnie jaki jest sens w gromadzeniu nieruchomości. Opowiedziałam naszą strategię i już wiem, że ów świetny biznesmen rozgląda się w swoim mieście szukając kawalerek :-) Biznes daje większy zwrot, ale firma jest spółką i znajomy ma już dosyć uzależnienia od innych, myśli o niezależnym przychodzie z najmu. Może podpowiem że warszawskie apartamenty to taniocha ? :-)

    1. Aga-ro, dziś ceny w tych dwóch wieżach mieszkalnych w centrum W-wy mogą nam się wydawać wysokie. Ale zdziwiłbym się gdybyśmy za 15-lat lat nie wspominali ich z rozrzewnieniem:-))) Tak czy inaczej, dziś myślałbym jednak o innych typach nieruchomości do zakupienia w Warszawie czy poza Warszawą:-)

  2. Kwintesencja: “Nie uważam, że trzeba kupować tylko dlatego, że inni to robią i mogą mnie wyprzedzić.”

    Nic dodać, nic ująć.

    Może najpierw zachłysnąć się trochę historią baniek spekulacyjnych i szału zakupowego, a następnie po ochłonięciu przeanalizować temat jeszcze ze dwa razy.

  3. Sławku, opisana sytuacja z HK skojarzyła mi się jak żywo z… opisywanymi przez Ciebie w książce hurtowymi zakupami w Łodzi:)

    A ogólnie fajnie spojrzeć szerzej na nieruchmości, taka persektywa uspokaja nieco w kontekście przyszłej wartości mieszkań w naszym kraju. Dzięki za ten wpis.

    1. Nibul, dzięki za ciepłe słowa. A szersze spojrzenie rzeczywiście się przydaje. Często dzięki takiemu szerszemu spojrzeniu, problem przed którym akurat stoimy staje się tyci-tyci:-)

      1. Sławku, miałem także na myśli to, że stosowałeś taktykę pośpiesznych zakupów w Łodzi a w przypadku powyższego artykułu nie zgadzasz się z taką strategią stosowaną w Hong Kongu:) Oznacza to, że teraz zweryfikowałbyś swoją taktykę z tamtego okresu? Czy może jednak działania inwestorów w HK są uzasadnione w aktualnie panującym tam otoczeniu?

        1. Nibul, sorry, że się niejasno wyraziłem. Pod koniec wpisu wspomniałem o tym, że w sytuacji gwałtownie rosnących cen, pośpieszne kupowanie może mieć sens. Tak właśnie było w moim przypadku w III kwartale 2006 roku w Łodzi. Natomiast nie musi mieć sensu, np dla osób, które kupują po to by szybko sprzedać z zyskiem. Bo bańka może pęknąć zanim zrealizują swoje zyski.
          A już z pewnością nie przekonuje mnie argument by kupować szybko bo inni szybko kupują czy po to by nie dać się prześcignąć w wyścigu:-)

          Czy teraz udało mi się odpowiedzieć na Twoje pytanie?

        2. Jasne Sławku, rozumiem:) Znam niestety przypadki ludzi, którzy nie mieli Twojego wyczucia ani refleksu i zrobili zakupy na górce. W większości nie są spekulantami ale teraz często są życiowo zablokowani (szczególnie franciszkanie).
          Dzięki za odpowiedź i sorry, że się czepiam… ale czasami muszę bo inaczej się uduszę;)

    1. dcC, dzięki za odwiedzenie fridomii. Widzisz wszystko jest względne. Osoba, która ma te 60 milionów może powiedzieć, że wolałaby mieć Twoje problemy, bo jej problemy są … bardziej złożone, a Twoje prostsze. A już na pewno większość biedaków w Indiach powiedziałaby że Tobie to dobrze, bo dla Ciebie te kilka czy kilkanaście tysięcy dolarów w te czy wewte (nigdy nie wiedziałem jak się to pisze:-) to co to za różnica…

      1. Tak jest, porównywanie się z innymi to niezbyt dobry pomysł bo zawsze są lepsi i gorsi od ciebie, więc można popaść w zgorzknienie albo próżność. Desiderata:)

  4. No coż… Nowy Jork to miasto które jest marką samą w sobie i tak naprawdę deweloperzy nie muszą się starać aby sprzedać tam mieszkania. Pamiętam rozmowę z kolegą który tam mieszka: Pamiętaj…NY to cel ludzi z całego świata, to miejsce które jest trochę jak magnes. Ceny są dużo wyższe niż w innych miejscach na świecie ale to miasto jest magnesem ściągającym bardzo utalentowane osoby z całego świata. Warszawa, Paryż czy Bruksela nigdy nie będzie NY. Poza tym NY jest stolicą finansjery i (wciąż) nieruchomości kupuje się tam chętniej niż w okolicach londyńskiego City.

    Co do Azji – tam jest zwyczajnie mało ziemi więc nic dziwnego że nieruchomości drożeją – oby nie doszło do sytuacji takiej jak była w latach dziewięćdziesiątych :-)

    Pozdrawiam,
    Michał Banaszak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.