Czy brakuje Wam pomysłów na życie post-korporacyjne?

Pewnie większość Fridomiaków zgodzi się ze mną, że fajnie byłoby osiągnąć wolność finansową. To chyba nie podlega dyskusji. Czasami pojawiają się wątpliwości czy nieruchomości na wynajem to wystarczająco stabilna podpora dla fridomii. Staram się rzucać na nie swój punkt widzenia.

Ale pojawiają się – rzadziej, ale i tak zadziwiająco często – pytania odnośnie tego, co zrobić z raz uzyskaną wolnością finansową. Pytania o życie post-korporacyjne.

Wielu Fridomiaków i Fridomiaczek deklaruje chęć podróżowania. Mam nadzieję, że są to deklaracje wypływające z własnych głębokich pragnień, a nie tylko chęć kopiowania tego co akurat jest moją pasją.

Nie chciałbym by Fridomiaczki i Fridomiacy z definicji zajmowali się podróżowaniem, tak jak tradycyjni emeryci od dziesięcioleci zajmują się ogródkami działkowymi. Żeby podróże stały się nowoczesnymi wersjami “ogródków działkowych”, taką defaultową opcją.

Dlaczego tego nie chcę? Bo wolałbym mieć bliskich znajomych, którzy robią również inne rzeczy niż ja, mają inne pasje. W ten sposób będę mógł ciągle się rozwijać, ciągle coś nowego poznawać, ciągle się uczyć od osób, które wiedzą więcej niż ja.

Nie chcę tego również dla Waszego dobra. Choć to trudniejsze od naśladownictwa, to wierzę, że będziecie szczęśliwsi jeśli będziecie realizować włąsne pasje. A nie moją:-) No chyba, że akurat tak się składa, że podzielamy swoje pasje.

Ale najbardziej zadziwiają mnie takie maile jak poniższy. Podobnych maili czy propozycji dostaję całkiem sporo. Myślę, że na przestrzeni ostatniego roku – kilkanaście. Poniej treść maila oraz moja nań odpowiedź. Przytaczam go bo chciałbym Was zachęcić do podjęcia wysiłku by sobie samej siebie przedstawić jako osobę wolną finansowo w perspektywie kilku lat.

Do wolności finansowej trzeba się przygotować zarówno od strony finansowej, jak i duchowo-mentalnej. Jeśli temat Was zainteresuje to mogę się nad tą stroną duchowo-mentalną trochę zastanowić i przekazać Wam swoje wskazówki, podpowiedzi. Dajcie proszę znać.

A oto treść korespondencji z dzisiaj:

Witaj Sławku,

od pewnego czasu dodatkowo czerpię dochody z najmu i buduję swój portfel nieruchomości.
Tak sobie myślę czy jeśli sprawia mi to frajdę i przyjemność to czemu by nie robić tego na co dzień od rana do wieczora :)
Do czego zmierzam, czy planujesz może w przyszłości otwarcie Oddziału w Bydgoszczy(nie wiem czy jest już oddział stacjonarny) bądź czy potrzebujecie ludzi w biurach w Poznaniu lub Gdańsku?
Chętnie podejmę współpracę.

z poważaniem

Witaj X,

dzięki za ofertę współpracy. Niestety w Bydgoszczy istnieje już oddział Mzuri, a w Poznaniu czy w Gdańsku czasowo nie rekrutujemy.

Natomiast jeśli rozbudowywujesz swoją wolność finansową, to osobiście radziłbym Ci oddać swoje mieszkania w zarządzanie Mzuri i zająć się czymś o wiele bardziej interesującym niż zarządzanie najmem. Znam co najmniej 585 tysięcy ciekawszych rzeczy do robienia. Czy naprawdę brakuje Ci ciekawszych pomysłów na życie? :-)

Pozdrawiam,

Sławek

A może macie już sprecyzowaną wizję swojego życia post-korporacyjnego i chcielibyście się z nami nią podzielić? Będę bardzo wdzięczny.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

38 Responses

  1. Post scriptum.
    Moja e-mailowa korespondencja z X miała jeszcze ciąg dalszy:-)

    Sławku, dzięki za odp.
    :) ale zniechęciłeś, aż takie to nudne? :) sposobów na zycie jest sporo, to fakt, ale rzadko kiedy praca idzie w parze z przyjemnością.

    Ja działam od lat w branży xxx i trudno obecnie “przebranżowić się” na coś innego, ale akurat z rynkiem najmu , myślę nie miałbym problemu :)

    Do Mzuri i Fridomii mam akurat sentyment, bo kiedyś mnie fajnie nakręciły do działania dlatego uderzam do Ciebie.
    Zatem zostawiam swój ślad na Twojej skrzynce mailowej i w razie gdy Mzuri chcialo być jeszcze silniejsze o kolejną postać to zapraszam do kontaktu :)

    I moja odpowiedź:
    Drogi X,
    prawdę mówiąc nie widzę nic ekscytującego dla osoby zbliżającej się do wolności finansowej w tym, że najemca zalał komuś albo ktoś nam mieszkanie, że najemca zgubił klucze, że popsuła się pralka, że właściciel chce w garażu postawić swój samochód gdy będzie w W-wie, że najemca się wyprowadza i trzeba szukać innego, że inny zalega z płatnością i nie odbiera telefonu, że jeszcze inny się wyprowadził, kwestionuje rozliczenie kaucji i straszy nas sądem, że trzeba zorganizować gruntowne sprzątanie po najemcy, że z innego mieszkania trzeba wywieźć sofę i przewieźć do jeszcze innego tylko pojawia się problem bo sofa waży aż 150 kg i trzeba ją wnieść na 4-te piętro (bez windy), a transportowcy mają problemy z krzyżem, że właściciel, który przekazał nam mieszkanie w zarządzanie, po jego kupnie nie przepisał na siebie umów o energię i gaz i teraz mamy kłopoty ze zmianą adresu do korespondencji, bo pełnomocnictwo mamy od osoby, która nie figuruje u nich jako właściciel mieszkania, że gdzieś był pożar w piwnicy i strażacy na wszelki wypadek włamali się do naszego mieszkania, bo nikt nie otwierał drzwi (najemców po prostu nie było w mieszkaniu) i bali się że może zaczadział itp, itd. To tylko problemy z jednego przykładowego dnia życia Mzuri i nawet nie wiem czy wszystkie:-)

    Uczciwe? Zajmowanie się tego typu sprawami nie brzmi dla mnie jak szczyt marzeń sposobu spędzania wolnego czasu dla osoby wolnej finansowo:-) Ale oczywiście różne są zboczenia… :-))) więc nie chcę Cię zniechęcać:-)

    Pozdrawiam, Sławek

    1. Sławku,
      to ze mną korespondowałeś, ale chyba nie do końca się zrozumieliśmy :)
      nie chcę się “robić na Ciebie” i mam inna wizję bycia na wcześniejszej emeryturze.
      Konsekwentnie do tego dążę tzn. do “wolności finansowej”, której definicje każdy ma inną.
      Ale jeszcze za wcześnie na moment kiedy będę pracować jeśli będę chciał, a nie musiał.

      Chodziło mi o zmianę obecnej pracy na bardziej zbliżoną do tego co lubię najbardziej.
      Pomyślałem o Mzuri. Wiadomo nie jest to łatwy kawałek chleba z tego co piszesz.
      Póki co jeszcze pracować trzeba, żeby była zdolność finansowa na kolejne mieszkania.

      Nie wiedziałem że mój mail zaistnieje w na Fridomii :)) zawsze to jakieś nowe doświadczenie :)

      pozdr
      Wesołych Świat Sławku

      1. Tomas, rzeczywiście chyba się nie zrozumieliśmy. Sorry. Myślałem, że już osiągnąłeś wolność finansową:-) Prześlij mi proszę swoje CV na adres slawek (małpka) fridomia.pl.

        Zdrowych i wesołych!

  2. Moją pasją jest uprawianie sportów wszelakich – bieganie, piłka, kosz, narty biegowe zimą. Tylko to mnie kręci.

    Podróżowanie mnie nie bawi i nie kręci, nawet nie lubię “tracić czasu” w środku lokomocji, obojętnie jakim. Ekscytacja pobytu w samolocie mija 10 minut po starcie, od jeżdżenia autem drętwieją mi nogi, a jedyny plus to możliwość słuchania audiobooków jeśli jadę sam. Pobyt w nowym miejscu już po kilku godzinach nie jest dla mnie ekscytujący, dochodzę do wniosku że w zasadzie wszędzie jest podobnie, takie same ulice, a niebo wygląda tak samo.

    Podróżuję tylko tam gdzie muszę, traktuję samą podróż jako zło konieczne. Nie mam żalu że nie byłem w Ameryce ani Afryce, a najczęściej najdalej gdzie jadę to Turcja na wakacje i Czechy na narty zimą ;-)

    Tak więc bez obaw Sławku, nie obudzi się u mnie nagle pasja taka jak u Ciebie ;-)

    1. Raldku, to super. Uprawianie sportu, uczenie się nowego, albo przełamywanie osobistych barier w uprawianych dotąd dyscyplinach, albo trenowanie młodzieży lub osób niepełnosprawnych lub zarażanie pasją do sportu emerytów lub zdobywanie środków na budowanie infrastruktury sportowej, organizowanie mistrzostw sportowych, napisanie biografii mało znanych, nieżyjących już sportowców, podjęcie studiów teorii sportu na AWF itp itd to też mogą być fascynujące sposoby spędzania wolnego czasu i rozwijania swoich pasji gdy już się osiągnie wolność finansową.

      A tak na marginesie, to pewnie niebo wygląda w wielu miejscach tak samo. Ale czasami rozpoznaję, że dany film był nakręcony w Kenii najpierw po … chmurach, które w Kenii często wyglądają unikatowo:-) Naprawdę:-) Mój znajomy, który interesuje się astronomią zwrócił mi uwagę na to, że inne jest położenie księżyca w środkowym stadium cyklu na południowej półkuli. No i niebo nad Kenią wygląda zupełnie inaczej niż nad Polską… nocą. Ale oczywiście do podróżowania nie namawiam wszystkich:-)

  3. Sławku,
    Twojego bloga czytuję (nie mogę napisać, że czytam, bo jest to bardzo nieregularne) od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz dotarło do mnie, że od 2 miesięcy jestem najemcą mieszkania, które mzuri ma w swojej opiece :)
    Ja też mam konkretne plany na życie po osiągnięciu niezależności finansowej – jeśli pozwolisz, to podlinkuję: http://www.wolnymbyc.pl/o-co-mu-chodzi-z-ta-emerytura/ Podróże jak najbardziej wchodzą w grę, ale raczej jako przerywnik od ciężkiej pracy, którą mam zamiar kontynuować. Według mnie, nie ma nic gorszego niż bezczynność i spoczęcie na laurach. Drink z palemką na hamaku na jednej z egzotycznych wysp? Jasne, ale nie dłużej niż tydzień – później zanudziłbym się na śmierć!
    Pozdrawiam.

    1. Wolny, dzięki za odwiedzanie fridomii. Oraz za zaufanie firmie Mzuri. Mam nadzieję, że dzięki tej usłudze czujesz się bardziej … wolny:-)

      A “drinki pod palmą” to tylko – na szczęście – stereotyp dotyczący podróżowania. Też tego nie wytrzymuję dłużej niż kilka dni.

      Przejrzałem Twojego bloga. Gratuluję!!! Bardzo ciekawy i odnajduję w nim wiele bliskich mi idei. Bratnia wolna dusza. Powodzenia w osiągnięciu wolności finansowej. Trzymam życzliwie kciuki.

      1. Dzięki mzuri czuję się o tyle bardziej wolny, że nie musiałem płacić prowizji za pośrednictwo – a patrząc na zaledwie kilku-miesięczny (dokładnie: 9) okres najmu, który czeka mnie przed kupnem czegoś swojego, to znacząca ulga.

        Dziękuję za pozytywne słowa pod adresem mojego bloga. Jestem na dobrej drodze i wiem, że nic nie ma prawa mnie zatrzymać. Już na obecnym etapie nie mam absolutnie żadnych stresów związanych z wykonywaną pracą zawodową – w porównaniu z sytuacją sprzed zaledwie kilku lat to bardzo znacząca różnica.

        2 miesiące temu zacząłem wynajmować swoje mieszkanie w Gdańsku – mimo, że jak na razie nie do końca czuję ten rynek. Zobaczymy jakie wnioski z tego wyciągnę i jak na tym wyjdę w dłuższym okresie. Może i dla mnie będzie to właściwy kierunek na generowanie dochodu pasywnego? Kto wie…

        1. Wolny, sorry mam chyba coraz większe problemy z czytaniem ze zrozumieniem:-) Myślałem, że powierzyłeś swoje mieszkanie na wynajem firmie Mzuri. Ale tak czy inaczej, dziękuję.
          Ale skoro nie wynajmujesz mieszkań, to na czym bazujesz czy zamierzasz bazować swoją wolność finansową? Ja propaguję wolność finansową na bazie posiadanych nieruchomości na wynajem. Ale jeśli masz inny pomysł, to podziel się proszę pokrótce z nami na łamach fridomii. Będę wdzięczny.

  4. Ja myślę, że ludzie potrafiący sobie odważnie wyznaczać cele a potem z determinacją i wiarą w siebie je osiągać, będą to robić zawsze, niezależnie czy będą “wolni finansowo” czy też nie. Jedna z prób definicji szczęścia powiada, że realizujemy się w działaniu/dążeniu, byciu ciągle ‘w drodze’ do czegoś co sobie wymyśliliśmy/wymarzyliśmy (patrz recenzja książki Sztuka życia)
    Jeśli człowiek pisze: “sprawia mi to frajdę i przyjemność” to przecież o to właśnie chodzi. Niech to robi dopóki coś innego nie zacznie excytować go bardziej :-) Wolność finansowa, choć początkowo jest “celem”, czyż ostatecznie nie ma być “środkiem” do tak właśnie formułowanego celu ? Jako możliwości do robienia tego co sprawia nam frajdę? A co to ma być dla danego przedstawiciela homosapiens – mniej ważne. “De gustibus not est discutandum”
    Wielu z nas wierzy iż to “bogactwo życiowych doświadczeń” znaczy najwięcej, i nie ustajemy w ciągłym ich gromadzeniu. Przez podejmowanie nowych wyzwań, nieprzerwane poznawanie i uczenie się nowych rzeczy, w tym też podróżowanie… (Leszek Kołakowski – O poróżach)
    Podobno marzenia tak naprawdę są po nic, tylko po to żeby je spełniać. Mają być o pare rozmiarów za duże żebyśmy mieli do czego dorastać, i nie łatwo osiągalne żebyśmy mogli poświęcić kawałek życia na dążeniu do nich (Pełna moc możliwości)
    O tych co już wytrwale dążą do wolności finansowej chyba możemy być spokojni, oni są już na tyle poukładani że raczej będą wiedzieli co robić potem. Gorzej chyba mają ci którzy nie potrafią sie zmotywować do pracy nad wolnością finansową – chyba podświadomie wierząc/przeczuwając że nie uczyni ich to bardziej szczęściliwymi…(” wszytko to co posiadasz, jak i wszystko to co kiedykolwiek posiadać będziesz, wszystko stracisz”- chyba Stachura)

    1. SWid, dzięki za ten wpis pełen głębokich przemyśleń. Masz rację, nic nie uprawnia mnie do oceniania dążeń innych osób.

      Chciałem zwrócić uwagę na pewne zjawisko.

      Nie chcę by zabrzmiało to jak świadectwo mojej megalomanii, ale mam wrażenie, że część osób pragnie się do mnie jakoś … upodobnić. I nie mam tu tylko na myśli kobiet, które zauważyłem to już od jakiegoś czasu, … się opalają:-) A ja nie chcę, nie nadaję się do tego by być jakimś tam “idolem” Fridomiaków. Dzielę się swoimi doświadczeniami, ale nie po to by ktoś je bezkrytycznie kopiował, tylko po to by pobudzić do opracowania własnej drogi życiowej:-)

  5. Myślę że posiadam na tyle różnych zainteresowań że nie będę musiał powielać innych wzorców. Chociaż z małym wyjątkiem. Oczywiście kiedy już będę wolny a będę na pewno to kwestia czasu i mojego zaangażowania. Nic tak nie nakręca jak jasno postawiony cel i dążenie do niego a jak się osiągnie to kolejny i tak dalej…
    Jednak jest jest coś co skopiuje od Ciebie. Mianowicie pomysł na różne zawody. Zastanawiam się często obserwując ludzi wykonujących rożne zawody jak wygląda ich dzień o czym rozmawiają jakie maja problemy a jakie radości co ich skłoniło do wykonywania tego a nie innego zawodu. Wiec w miarę możliwości chce to sprawdzić sam i po prostu posłuchać i wcielić się w ta role. Może sie kiedyś spotkamy np w piekarni jako pomocnicy piekarza ;) Nie wiem czy jest ten zawód na Twojej liście, bo na mojej tak.
    Podróże sa super ale nie są moją pasja i pewnie nigdy nie beda. Jest kilka krajów które chce zobaczyc ale prawdopodobnie na tym sie skończy mój podróżniczy wątek.
    A jeżeli chodzi o “idola” to chyba jestes na to skazany. Bo Tobie sie udało, inspirujesz ludzi do działań wiec chca sie w jakis sposób do Ciebie upodabniać. Czasem to pewnie aż do przesady ale cóż kazdy ma swojego guru ;) Dla Ciebie to pewnie męczące ale wydaje mi sie że już nie masz na to wpływu bo to zyje juz swoim zyciem.
    Najważniejsze żeby kazdy znalazl swoja pasje swoja droge i sposob na życie a ze czasem moze to byc zbiezne z innymi…cóż tak bywa ;)
    pozdrawiam wszystkich dążących do wolności

    1. Jarku, dzięki za ciepłe słowa:-) Do zobaczenia w piekarni. Chyba rzeczywiście w książce “Moja droga..” tego zawodu nie wymieniłem, ale zdecydowanie jest na mojej liście. Choćby z sentymentu. Mój Dziadek zaczynał w młodości jako piekarz:-))) i dużo mi o tym opowiadał:-) Może to nie jest już produkt tak pierwszej potrzeby jak kiedyś (nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem chleb:-), ale jest coś szlachetnego we wstawaniu nad ranem i pieczeniu chleba dla lokalnej społeczności:-)) Poza tym te zapachy… :-)

  6. A Ja pozwolę sobie nie zgodzić się z Twoim zdaniem Sławku. Wynika z niego, że wolnym czasie możemy podróżować, uprawiać sporty, uczyć się języków czy innych umiejętności, albo pomagać potrzebującym.

    A możę niektórzy mają nieco inne podejście, które również należałoby uszanować, jak chociażby osoba, która napisała do Ciebie maila, wyrażając chęć zaangażowania się w projekt jakim jest Mzuri.

    Są ludzie, którzy osiągają wolność finansową, żeby dalej pracować lub budować kolejne biznesy nie po to by podróżować czy uprawiać całymi dniami sporty tylko po to aby nie zmieniać za bardzo swojego życia, a po prostu stać się bardziej elastycznym, czerpać większą satysfakcję z pracy bo nie muszą się trzymać kurczowo jakiegoś zajęcia tylko dlatego, że daje pieniądze.

    Mam wrażenie, że tworzy się jakiś mit zgodnie z którym wszyscy powinniśmy podróżować, udzielać się społecznie, uczyć jezyków itp. Jeśli pójdziemy tą drogą to zakładająć, że duża częśc społeczeństwa pójdzie Twoim śladem to niedługo nie będzie miał kto prowadzić firm które by obsłużyły tych wszystkich podróżująco-ucząco-udzielajacych się młodych emerytów.

    Nie jestem u siebie, więc spodziewam sie krytyki, jednak już od wczoraj za mną chodziło, aby zamieścić swój komentarz. A poza tym uważam, ze jeśli wymiana mailowa, którą zamieszczasz jest dokładnym cytatem to nie tylko zniechęciłeś tego człowieka do firmy Mzuri, ale też publicznie go trochę ośmieszyłeś, anonimowo bo anonimowo, ale jednak.

    Podkreślam, że to jest tylko i wyłącznie moje zdanie, jednak nie zdziwiłbym się gdyby jeszcze ktoś odniósł podobne wrażenie. Podejrzewam, że cel wpisu był inny, jednak jeśli chodzi o moje odczucia, to jedynym efektem jest to, że cała idea Fridomii to pociąg którym się nie zabiorę nie dlatego, że nie podzielam idei wolności finansowej, ale dlatego że uważam, że szczęście można osiągnąć w inny sposób niż podróżując, uprawiają sporty czy hurtowo ucząć się języków obcych.

  7. Ja nie rozumiem problemu pt. “co będę robił, jak nic nie będę musiał robić (czyt. będę wolny finansowo)”. Pewnie dlatego, że jestem wielbicielem wakacji i wolnego czasu :-) i korzystam z niego od zawsze.

    Miałem w poprzedniej pracy koleżanki i kolegow, którzy mieli po 30,40…. 70 dni zaległego urlopu! Nawet chciałem od nich go odkupywać, ale kadrowa się nie zgodziła.

    Myślę, że z realizowaniem pasji nie ma co czekać i mówić sobie, że jak ļedę wolny finansowo, to dopiero zacznę żyć. Nie wiadomo, kiedy dokładnie to nastąpi, raczej zajmie to lata niż miesiące, więc nie ma na co czekać. Trzeba mieć umiar oczywiście i nie przepultać wszystkiego ale nie można żyć w ascezie pół życia.

    Myślę, że proces dochodzenia do wolności finansowej jest na tyle długi, że powinien odbywać się równolegle do naszego życia tu i teraz. Nie na drugim planie, ale równolegle.

    Ja podróżuję od zawsze i będę nadal podróżował, niezależnie od tego ile będę miał pieniędzy pasywnych, aktywnych i w sumie. Po prostu trzeba to dostosować do możliwości. Nie mam planu odwiedzić wszystkich krajów, bo nie warto, ale lista moich destynacji jest dostatecznie długa.

    Lubię różne sporty, także kosztowne (nurkowanie, kitesurfing, narciarstwo) ale jak je się odpowiednio dawkuje, to i ma się przyjemność i można mieć budżet pod kontrolą. To chyba kwestia świadomych wyborów i planowania.

    Nie wierzę, że na wolność finansową trzeba się jakoś specjalnie przygotować (w kontekście zainteresowań), bo nie sadzę, żeby ten dzień coś zmienił w moim lubieniu czy nie lubieniu czegoś.
    Owszem pojawi się problem z kim spędzać czas, skoro moi znajomi sa w pracy, a ja mam cały dzień dla siebie. Ale to też jest fajne, bo otwiera możliwości na nowe przyjaźnie.

    W moim odczuciu problem co robić, jak będę wolny finansowo jest rozdmuchany.
    Jednak widzę problem inny – wiele osób nie ma szczególnych zainteresowań i pasji, żyje tylko pracą lub dniem codziennym. A jeszcze więcej wolnego czasu tego nie rozwiąże.

    Ale to tylko moja subiektywna opinia ;-)

  8. Szacuneczek!
    Sławku, w swojej ostatniej książce też wymieniłeś na liście przyszłych Twoich zawodów, że chcesz pracować jako opiekun portfela mieszkań (praca w Mzuri). A tu piszesz, że nie rozumiesz co może być w tym przyjemnego i jakoś tak odradzasz tego typu postępowanie…hmm…
    Znam wielu ludzi raczej nieco starszych, którzy nie wyobrażają sobie życia bez pracy; są tacy, którzy gdy mają przejść na emeryturę bronią się od tego nogami i rękami, twierdząc, że teraz to czeka ich już tylko śmierć. Człowiek jest bardzo skomplikowaną istotą i nigdy nie poznamy wszystkich intencji, poczynań czy zachowań innych ludzi. Ważne, aby każdy był na swój sposób szczęśliwy, jedni pracując do końca a inni leniuchując na emeryturze.
    Moje pomysły na życie post-korporacyjne to: wolontariat, czytanie książek, dbanie o kondycję (sport), podróżowanie, być może jakieś studia np. religioznawstwo, pomoc przy wnukach (o ile się ich doczekam), zdrowe odżywianie i leniuchowanie:)
    Jeśli chodzi o pieczenie chleba to polecam samodzielne, domowe wypieki; więcej tutaj: http://www.chleb.info.pl
    już od roku nie kupiłem chleba a jemy z rodzinką codziennie; wtedy pieczenie wydawało mi się abstrakcją a dziś abstrakcja to kupowanie chleba. Polecam i pozdrawiam.

  9. Życie idola jest trudne :-)
    Cóż… :-)

    Pamiętam taki film, w którym “czarny charakter” uczynił swoje życie zlepkiem realizacji marzeń ludzi, z którymi wcześniej się przyjaźnił – nie miał nic “swojego”. I wiesz, ta postać przegrała w finałowej rozgrywce.

    Podobnie jest w realu. Kopiując, odtwarzamy, a tylko tworzenie daje prawdziwą satysfakcję i szczęście. Jest taka postać, niejaki Bruce Lipton, który opowiada o teorii kodowania – do 6 r.ż. kodujemy świat, odtwarzamy go później adaptując do sytuacji życiowych. Ale prawdziwe szczęście osiągamy dopiero, gdy coś zaczynamy tworzyć sami. Gdy nie mamy wzorców, które wykorzystuje nasza podświadomość, ale daną sytuację kreujemy od początku do końca. Często taka sytuacja, to intymna część naszego życia, stan zakochania, “miodowy miesiąc” związku – tego, na szczęście większość z nas, mimo sugestii różnych duchownych, nie doświadcza/obserwuje jako dzieci. Dlatego sami tworzymy te szczęśliwe przecież chwile. Prawdziwie nasze.

    Jestem zdania, że charakter człowiek nie zmienia się w chwili osiągnięcia wolności finansowej. Co najwyżej – wyostrza. Jeśli mieliśmy pasje, będziemy je mieć. Jeśli odtwarzaliśmy życie innych, realizowaliśmy cudze marzenia, tak pozostanie. I jeśli tylko marzyliśmy i planowaliśmy, nadal będziemy marzyć i planować :-) Jeśli działaliśmy, nawet w niewielkim zakresie, będziemy działać na większą skalę.

    Moje marzenie na życie po osiągnięciu wolności finansowej, to żyć. Pięknie, dobrze. Mam swoje pasje, marzenia, ale przede wszystkim celebruję życie. Podróżowanie? Jak najbardziej, od zawsze gdzieś mnie ciągnęło i w niewielkim zakresie, ale starałam się przemieszczać :-) Dla mnie podróżowanie, to robienie zdjęć – uwielbiam to, gdy patrzę na dane miejsce i widzę kadr :-) Wielką moją pasją jest też mój mąż – nasze rozmowy trwają po kilka godzin i piętnaście lat związku tego nie zmienia :-) Uwielbiam gotować i jeść – tu znów nawiązanie do podróżowania i próbowania różnych potraw, przypraw, sposobów podania. Smak jest dla mnie równie ważny jak zmysł wzroku. Ostatnio upiekłam indyka w goździkach i rozmarynie – cały dom pachniał świętami :-) Lubię pokonywać granice – strach przed wodą nurkowaniem głębinowym, lęk wysokości chodzeniem po dachu – zawsze starałam się zredukować wszelkie ograniczenia i będę to robiła nadal :-) Fascynuje mnie praca z energią, rozwijanie umysłu, zdobywanie wiedzy, poznawanie. I sądzę, że wolność finansowa da mi przestrzeń do rozwoju intelektualnego. Dobre życie, to zdrowe życie – pasjonuje mnie odkrywanie dróg do osiągnięcia równowagi, dobrego samopoczucia, siły wewnętrznej i zewnętrznej – stąd pasjonowanie się jogą, czy treningiem siłowym. Do tego nawiązuje idea odżywiania funkcjonalnego.

    Wszystko, co chcę robić, jest już we mnie. Moje życie post-korporacyjne stanowi kontynuację tego, co towarzyszy mi od lat. Jest rozwinięciem. Nic w moich marzeniach nie bierze się z nikąd :-) Wiele osób jest dla mnie inspiracją, ale tylko w obszarach moich zainteresowań.

    Sławku, wiesz, że Cię uwielbiam :-) Ale za nic nie chciałabym Twojego życia :-) Chętnie bym skopiowała Twoje podejście do ludzi, ciepło, umiejętność dyplomatycznego i przyjaznego obcowania z innymi, ufność… Ale to i tak będzie bardziej Twoje niż moje :-)
    No, jeszcze bym chciała mieć tyle mieszkań co Ty :-)))) To żart. Chociaż, gdyby ktoś chciał mi podarować, jestem otwarta :-)))) kolejny żart.
    Tak naprawdę, jestem dumna, że kreuję swoje życie, że jestem swoim własnym sterem i okrętem. Niejako designerem :-) I tutaj nadmienię, że uwielbiam design :-) To kolejna moja pasja – urządzanie mieszkań :-) Gdybym była wolna finansowo, z mniejszym trudem bym przywracała dawną świetność wnętrzom, nad którymi obecnie “pracuję”. Na razie wyremontowana została skromna łazienka na piętrze domu i przymierzam się do kuchni. Sądzę, że będę to robiła już zawsze – marzę o budowaniu pensjonatu na Krecie i już go “urządzam” w moich myślach :-)

    Dziękuję za inspirujący wpis :-) Poluzowałam nieco wodze fantazji i przypomniałam sobie, po co wstałam rano :-) Aby żyć :-) Dobrze żyć :-) Pięknie :-)

    1. Aga-to, aż się zarumieniłem. Autentycznie. Przy mojej karnacji, wydawało mi się to niemożliwe, a jednak…

      No i jak zwykle zadumałem się z życzliwym uśmiechem w głowie nad mądrością Twoich słów.

      Żyj pięknie:-) Życzę Ci tego z całego serca.

      1. Dziękuję, Sławku.

        Zapomniałam dodać że moje pasje zawsze wiążą się z ludźmi – mam ogromne szczęście poznawania tych wspaniałych i wyjątkowych :-) Otaczają mnie niezwykłe jednostki, ludzie ciekawi i inspirujący. Mam szczęście :-) Ogromny fart :-) I dobrze że mam szansę o tym mówić :-)

  10. Chyba skończyło się drzewko komentarzy – nie mogę odpowiedzieć na ten ostatni.
    Rzeczywiście nie zrozumieliśmy się. 2 miesiące temu przeprowadziłem się i wynająłem swoje mieszkanie (którego jestem właścicielem) – ale prywatnie, nie przez mzuri. Natomiast w miejscu, do którego się przeprowadziłem chwilowo jestem najemcą jednego z mieszkań obsługiwanych przez mzuri.
    Tak jak pisałem – nie do końca czuję rynek mieszkaniowy, muszę sobie dać rok-dwa na sprawdzenie, jakie stopy zwrotu da mi wynajmowane mieszkanie. Jeśli wszystko pójdzie z planem, za pół roku będę właścicielem 2 mieszkań – jednego, w którym będę mieszkał i drugiego, które już teraz wynajmuję.
    Ścieżka, którą obrałem była (w zasadzie nadal jest) nieco inna – bazuje na olbrzymiej dysproporcji pomiędzy zarobkami a wydatkami. Tyle, że w przeciwieństwie do większości społeczeństwa u mnie działa to w drugą stronę – ja zarabiam znacznie więcej niż wydaję :) Buduję na tej podstawie portfel oszczędnościowo-inwestycyjny i na nim zamierzam bazować po osiągnięciu wolności finansowej. Chyba, że najem nieruchomości okaże się w dłuższym terminie równie sensownym i bezpiecznym sposobem – wtedy być może będę myślał o powiększaniu stanu posiadanych nieruchomości i ich utrzymywania się głównie z tego.

    1. Wolny, dzięki, tak właśnie się później domyśliłem.
      Zgadzam się z Tobą, że osiągnięcie wolności finansowej nie jest możliwe jeśli się nie posiądzie umiejętności życia PONIŻEJ swoich możliwości finansowych. Jeśli można dopytać, to w co inwestujesz nadwyżki zarobków nad wydatkami?

      1. Tak ja wspomniałem, od kilku lat bardziej stawiam na oszczędzanie, które realnie ledwo pozwala na utrzymanie wartości pieniądza – moje podrygi na GPW bardzo rzadko kończyły się dla mnie dobrze :) Natomiast bardziej skupiam się na zwiększaniu swoich dochodów, co na przestrzeni ostatnich kilku lat wychodzi mi nad wyraz dobrze. Niewielkie wymagania (i to nie tylko moje, ale również żony) też bardzo pozytywnie przyczyniają się do dość dynamicznego wzrostu oszczędności.

        Wynajmowane przeze mnie mieszkanie to na razie zysk na poziomie 5% netto – gdybym potrafił to utrzymać w dłuższej perspektywie, w zupełności by mnie to satysfakcjonowało i być może przekonało bardziej do pójścia w tym kierunku. Czas pokaże.

        1. Wolny, bardzo pochwalam trzymanie wydatków w ryzach. Bycie Panem swoich potrzeb, a nie ich sługą. Super też, że starasz się zwiększać poziom swoich przychodów.

          Natomiast według mojej definicji wolność finansową osiąga się dopiero po spełnieniu 3 warunków:
          1. otrzymywanie regularnego dopływu gotówki na przewidywalnym, w miarę stałym poziomie (by pokryć koszty swojego stylu życia)
          2. by te dopływy gotówki zrównały się lub nieco przekroczyły poziom normalnych comiesięcznych wydatków
          3. źródłem dopływu gotówki powinno być coś innego niż aktywność zawodowa

          Spełnienie tylko pierwszego warunku daje niepewność finansową
          Spełnienie pierwszych dwóch warunków daje bezpieczeństwo finansowe (i to jest to o czym piszesz)
          Ale dopiero spełnienie wszystkich 3 warunków daje wolność, bo “uwalnia” od obowiązku aktywności zawodowej

  11. Oczywiście masz rację. Dlatego inwestowanie/oszczędzanie również jest opcją na życie rentiera. Przez oszczędzanie rozumiem nie tylko ograniczanie wydatków, ale wszelkie “bezpieczne” formy utrzymywania ich wartości – lokaty itp. Również zakładam, że muszę mieć tyle (CZEGOŚ – środków w inwestycjach/oszczędnościach, mieszkań na wynajem przynoszących comiesięczny dochód itp), żeby zyski starczały na comiesięczne wydatki oraz amortyzację wpływu inflacji. Wniosek? Albo kilka (3? 4? więcej? zależy od wielu czynników) mieszkań, albo spora górka oszczędności, w kwocie porównywalnej do ceny tychże mieszkań.

    Generalnie im więcej dochodu pasywnego, jak najmniej zależnego od koniunktury na rynkach, tym lepiej.

    1. Wolny, otóż to. Kluczem do wolności finansowej są pasywne przychody.
      Piszesz, że albo kilka mieszkań, albo “górka oszczędności lub inwestycji” o porównywalnej wartości. I tu jest jedna z przewag – przynajmniej według mnie – mieszkań na wynajem. Nabywając je możesz się posiłkować kredytem hipotecznym, który później pomogą Ci – np. przez kilkanaście lat – spłacać najemcy. Wg mojej wiedzy trudno jest zdobyć lewar finansowy inwestując w inne aktywa inwestycyjne. Ale nie jestem ekspertem od innych klas aktywów i mogę o czymś po prostu nie wiedzieć:-)

  12. jeszcze jedną z przewag mieszkan na wynajem wg. mnie jest taka ze nie ulegają inflacji tzn. cena najmu na przestrzeni kilku -kilkunastu lat raczej zwrasta tak samo jak wartosc pieniadza maleje co cały czas utrzymuje realna stopę zwrotu czego nie mozna powiedziec o lokatach, nie wliczając oczywiscie ceny zwrostu samej nieruchomosci a przeciez jesli nagle potrzebowałbym gotówki zawsze mozna sprzedac jedno z mieszkan, choc to nie w temacie, długo zastanawiałem sie nad decyzją inwestowania w nieruchomosci na wynajem bo po głowie ” chodził” mi pomysł na własny “biznes” i wybieram nieruchomosci z kilku względów:
    – mniejsze ryzyko inwestycji ( oczywiscie warunek wiedza w tym zakresie lub korzystanie z usług np.takiej firmy jak Mzuri) niz np. tradycyjny biznes, GPW, Forex itd.
    – czas-nie musze poswiecac tak duzo czasu jak w innych inwestycjach gdzie trzeba poswiecic sie bez reszty lub cały swój wolny czas( oczywiscie patrz myslnik pierwszy nawias)
    -są bardziej przewidywalne tzn. biznes który dzisiaj mógłby znosic złote jaja jutro mógłby okazac się bankrutem, czego nie mozna powiedziec o nieruchomosciach

    Jest jeszcze wiele innych czynników za, które wpłynęły na moją decyzje min. lewar w postaci kredytów, gdzie np. trudno o kredyt na jakąkolwiek DG, nagły przypływ gotówki ( wydaje mi sie że jestem w czepku urodzony:-))

    Oczywiscie różne formy biznesu, inwestowanie na rynkach akcji itd. dają szybszy i nieporównywalnie wyzszy zwrot niz nieruchomosci ale pod jednym warunkiem, ze bedziesz w 5% populacji ludzi ze 100% którzy załozyli DG,firmę,korporację itd. którym się powiodło, 95% wszystkich DG nie dozywa pierwszego roku, z czego kolejnych 95% nie dozywa piatego roku działalnosci.

    1. Andriu, pozwolę się nie zgodzić. Co prawda, przez unijne i podobne dotacje na rozpoczęcie działalności (oraz samozatrudnienie) sporo biznesów to kukułki, które znikają po uzyskaniu uprawnień do zasiłków, stąd ostatnio liczba zamykanych biznesów znacząco wzrosła. Większość przedsiębiorców osiąga jednak ze swojego biznesu znacznie większy zysk niż dają nieruchomości (bardzo przecież wrażliwe na kryzys), a nadzór w wielu wypadkach ogranicza się do kamer i zaufanych księgowych. Przewaga nieruchomości tkwi w innych parametrach: psychicznym przywiązaniu (realnie dużo warte dobro), trudniejszemu zamknięciu (sprzedaży nieruchomości), stabilniejszemu prawu – bo węższy zakres – i podatkom (niż w biznesie, gdzie nie znamy dnia ani godziny, gdy coś zmienią).

  13. W tej całej pogoni żeby urzymać się do 1 do 1 ludzie chyba wymazali z głów mozliwości snucia planów i marzeń.Zamykają się sami w szczelnej kapsule. Według mnie nie jest tak że każdy kopiuje cudze marzenia poprostu wchodząć w nowe środowisko ludzi którzy realizują swoje marzenia i pasje ich umysły zaczynają się otwierać i zauwazją możliwości. Chyba większość z nas zapomniała jak byliśmy dziećmi wtedy wszystko było dla nas możliwe.
    Sam jestem w trakcie realizowania mojego marzenia czyli zobaczenia zorzy polarnej, wiele osób podłapało od mnie ten pomysł ale szybko zostało to zweryfikowane czy to było marzenie czy zwykłe ,,chciejstwo”.
    Część rzeczy jakie chce zrobić w życiu to nie są marzenia ale są poprostu zwykła ciekawością jak np. lot balonem. Jeżeli mi się to spodoba może zrodzi się z tego jakieś większe duże marzenie… puki nie spróbuje to się nie przekonam.
    Niektóre pasje na które teraz mam mniej czasu będę mógł pielęgnować.Ale zgodze się z przedmówcą , że nie ma na co czakać trzeba życ teraz a nie odkładać życie na później.

  14. Znam człowieka naprawdę wolnego finansowo, który z radością prowadzi firmę, a także pasjonata muzyki, który koło 30-tki rzucił pracę w biurze i teraz utrzymuje się wyłącznie z muzyki (dziś właśnie gdzieś daje koncert).

    Dla mnie idealnymi wzorami do naśladowania są ludzie, którzy potrafili pogodzić pracę z pasją. Tak sobie myślę, że dualizm praca – pasje jest w gruncie rzeczy smutny, bo w podtekście oznacza, że
    mamy siedzieć 8 (albo i więcej) godzin w męczącej nas pracy tylko po to, aby móc gdzieś na boku porobić to, co nas tak naprawdę interesuje. Czy w ogóle da się dobrze wykonywać pracę przy takim podejściu?

    Zmierzam do tego, że robienie wielkich planów na okres po osiągnięciu wolności finansowej może powinno nas skłonić do refleksji, że warto zrobić to już dziś?

    1. Tomku, bardzo słuszne – według mnie – przemyślenia. Tylko, że porzucenie pracy na rzecz realizacji swoich pasji mogłoby się wiązać (choć oczywiście nie musiałoby) ze znacznym obniżeniem swojego dotychczasowego standardu życia… Ale może warto w imię realizacji swoich pasji?

      Wolność finansowa pozwala na utrzymanie dotychczasowego standardu życia, ale za to Może oznaczać konieczność odłożenia na jakiś czas realizacji swoich pasji (choć znów nie w każdym przypadku).

      Co lepsze? Ten dylemat każdy musi rozstrzygnąć sam dla siebie…

  15. Coś się dzieje, gdy jedziesz 150 kilometrów na godzinę. Wydechy przebijają wszystkie dźwięki. Wibracja silnika zgrywa się z biciem serca. Pole widzenia zwęża się do minimum. I nagle nie jesteś na drodze. Jesteś w niej. Jesteś jej częścią. Inne pojazdy, krajobraz, gliniarze… Wszystko wycięte z kartonu, który zdmuchujesz. Czasem zapominam, jakiego to daje kopa. Dlatego uwielbiam te długie trasy. Znikają wszystkie problemy, cały ten zgiełk. Musisz martwić się tylko tym, co masz przed sobą.

    Mowa o podróżach motocyklem po świecie, właśnie to będę robił gdy osiągnę wolność finansową, stara droga 66 czeka na mnie!

  16. A moje życie post-korporacyjne będzie związane z korporacjami :)
    Lubię swoją pracę i chciałabym dalej być związana z biznesem, ale niekoniecznie z jednym pracodawcą. Męczy mnie rutyna i zazwyczaj po 2 latach zaczynam już rozglądać się za nowymi wyzwaniami. Potrzebuję ciągle uczyć się czegoś nowego i poznawać nowe rzeczy, dlatego po 40-stce chciałabym pracować wyłącznie jako interim manager. Lubię na kilka miesięcy “wsiąknąć” w jakiś projekt i zajmować się wyłącznie nim, ale z drugiej strony chciałabym też mieć kilkumiesięczne przerwy, gdzie nie robię nic lub zajmuję się swoimi innymi pasjami. A jeżeli bycie interim managerem nie będzie wyglądało tak jak to sobie wymyśliłam… to trudno. Będę w końcu wolna finansowo i wymyślę sobie inny sposób na życie (może będę prowadzić jakiś mały pensjonat na południu Europy?)

  17. A ja mam wiele pasji i mam nadzieję, że po osiągnięciu wolności finansowej będę je mógł spełniać do “bólu”. Od dawien dawna nie doznałem tak obcego mi uczucia jak nuda i oby tak pozostało. Zawsze jest coś ciekawego do roboty. Uwielbiam latać na paralotni, trenować sporty, czytać, oglądać filmy, podróżować, odwiedzać rodzinę … Dzień zawsze dla mnie jest za krótki. Dlatego nie mam żadnych obaw o brak zajęć po osiągnięciu wolności. Ale najpierw trzeba ją osiągnąć, a jestem dopiero na początku drogi. Jednak jak gdzieś pisał Sławek największym błędem jest nic nie robienie w celu jej osiągnięcia. Jeśli już zacząłem to mam nadzieję, że się uda, czego Wam i sobie życzę.

Skomentuj wolny Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.