Mieszkanie zamiast lokaty, czyli mieszkanicznik i Mzuri Investments w GW

W dzisiejszej GW w ramach cyklu “Finanse zamożnego Polaka” ukazał się artykuł pana red Marka Wielgo o powyższym tytule. Jest to według mnie bardzo rzetelne opracowanie (nie tylko ze względu na liczne wypowiedzi Janka Dziekońskiego, prezesa Mzuri Investments:-) przedstawiające praktykę inwestowania w mieszkania na wynajem w Polsce.

Bardzo cieszy też wejście do mainstreamowego języka pojęcia “mieszkanicznik”, którego czuję się współautorem:-) Nieskromnie mówiąc, czuję, że to właśnie ja najwięcej – jak dotąd – przyczyniłem się do popularyzacji tego nowego słowa. Teraz gdy weszło ono do języka mediów, jestem spokojny o przyjecie się polskiego odpowiednika angielskiego “landlord”:-) Dziękuję Panu Markowi Wielgo za życzliwe wspieranie idei Mieszkanicznika.

Jeśli ktoś z Was znajdzie linka do artykułu, to będę bardzo wdzięczny za podesłanie mi go.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

32 Responses

  1. Witaj Sławku,

    czyli mozna powiedziec ze tworzysz ‘nowomowe’:) konsultowales to z prof Miodkiem?:)

    juz w Polsce wszyscy wiedza ze na miekszniach mozna tylko zarabiac i wynajmowac, potrzeba tylko klasycznego potwierdzenia w postaci rozmowy z fryzjerem ktory wlasnie sie zastanawia nad kupnem mieszkania oraz Pan Ziuty z spożywczaka:)

    szczerze mowiac strasznie to tendencyjne takie pisanie ze teraz sie oplaca inwestowac w nieruchomosci, przeiciez to nie wynika z niesamowitych zalet nieruchomosci ale z niskich stop procentowych to po prostu kolejna faza cyklu, za 12 mce jak stopy beda wyzej juz takich artykulow nie bedzie. mainstreamowe media maja to do siebie:)

    pzdr.
    flow

    1. Flow, ażebyś wiedział, że pewna moja znajoma fryzjerka rozważa kupno mieszkania na wynajem. Za gotówkę:-) Inwestowanie nie zna klasy społecznej, rasy, płci, religii, wieku, itp.

      Rozumiem, że3 uważasz, że inwestowanie w mieszkania na wynajem opłaca się tylko gdy stopy procentowe są niskie? Ciekawe. Gdy zacząłem inwestować, stopy wynosiły coś ponad 20%, czyli były 10-krotnie wyższe niż są dziś. I wcale nie żałuję mojej ówczesnej decyzji:-)

      1. Sławku, pewnie bardziej chodzi o kupowanie na kredyt. Ty nie zaciągałeś kredytów hipotecznych na kupowane mieszkania – wtedy było to zabójcze :-)
        Tak też myślałam że nie żałujesz swojej decyzji :-)

      2. nie chodzilo mi o klasy spoleczne – absolutnie nie.
        chodzilo mi o stare gieldowe powiedzenie ze jak przyslowiowa fryzjerka mowi i kupuje akcje na gieldzie to jestesmy w okolicy szczytu. powiem szczerze ze z mojego doswiadczenia tak niestety wynika ze to dziala.

        kupowanie na wynajem oplaca sie zawsze wtedy gdy wygrywasz z inflacja. wtedy nie tracisz:)
        natomiast wysp artykulow o inwestowaniu w wyanjem jest w momencie najnizszych stop % w histori naszego kraju po 89 r. wczesniej jakos nikt nigdy na taka skale o tym nie pisal. to mnie martwi.

        moje spojrzenie jest wypadkowa analizy psychologi tlumu (z gieldy), po czesci odnosze to do rynku nieruchomosci. tu tym wazniejsze sa głowne cykle i jak stopy % wzrosna to nominalny zysk stopnieje, no chyba ze ktos potrafi za kazdym razem przekonac najemce do podwyzki czynszu:)

        pzdr.
        flow

  2. Jako współautor tego słowa, który poza wymyslaniem zrobił dla jego popularyzacji na pewno znacznie mniej również cieszę się. W tym artykule nie jesteśmy nawet w cudzysłowie, więc może już niedługo będziemy w słowniku.

    1. Paweł, słowo “mieszkanicznik” powstało nieco ponad 2 lata temu. Czas najwyższy by trafiło do słownika:-) Jestem za:-)

    1. Jaco, a już mi się wydawało, że wszyscy Fridomiacy znają to słowo… Tym bardziej się ciesże, że o nim wspomniałem:-)

      A że śmiesznie brzmi? Jestem przekonany, że na początku gdy zaczęto guwernantki nazywać “nauczycielkami” to też musiało to bardzo dziwnie i nienaturalnie brzmieć… :-)

  3. Dla mnie inwestowanie w nieruchomości, to coś więcej niż lokowanie środków. Dlatego też nie lubię porównywania do lokat, biznesów, funduszy… Mówienie o stopach zwrotu, rentowności może ma sens, ale filozofia wolności finansowej jest mi bliższa.

    I to co wyróżnia nieruchomości, to możliwość uzyskania kredytu hipotecznego. Żadna inna inwestycja nie jest tak dobrze postrzegana przez banki. Dzięki najemcom możemy nawet bez własnego wkładu lub z minimalnym stać się właścicielem danych nieruchomości w ciągu 20-25 lat.

    Natomiast szanuję ludzi, którzy lubią mieć pieniądze na koncie. Tych, dla których lokata jest najlepszym sposobem oszczędzania, niekoniecznie bym namawiała na kupno mieszkań. Nieruchomości, to nie jest zwykły produkt bankowy/finansowy, to cała filozofia :-)

    1. zgadza sie. zawsze przy kazdym ‘biznesie’ trzeba miec odpowiednie story-filozofie o ktora bedziemy sie opierac. tylko wtedy jest szansa na sukces ktory nadejdzie!

      jednak czy naprawde nikt tu nie widziz zadnych zagrozen czy moze to nie polityczne pisac u fridomiakow (sam tez próbuje) o zagrozeniach…przeciez wiekszoscie osob tu zapewne nie trzeba przekonywac o sensie inwestycji w nisruchomosci.

      ps. sorry za literowki pisze z kom.

      pzdr
      flow

      1. Flow, oczywiście każdy biznes niesie ze sobą ryzyka. Inwestowanie w nieruchomości również. Warto o nich wspominać i być ich świadomym.

        Natomiast do osób, które dopiero co natknęły się na bloga fridomię, apeluję by zadały sobie odrobinę trudu i zechciały poszukać odpowiedzi na nurtujące je pytania i wątpliwości. Wszystkie te wątpliwości już się przez fridomię przewinęły po stokroć razy. Warto zajrzeć do sekcji “Często zadawane pytania” chociażby.

        Może głupio i niezbyt grzecznie mi to powiedzieć, ale zaczyna mi czasami brakować cierpliwości do wyjaśniania setny raz tego samego. Przy okazji boję się, że stali bywalcy fridomii znudzą się ciągle tymi samymi odpowiedziami…

        1. dziekuje za delikatne zwrocenie uwagi zeby przeczytac cale archiwum, co zreszta czynie od dawna i pewnie jeszcze chwile to potrwa:)

          co do przyszlosci calego rynku to nie ma co wyjasniac – nikt nie wie co bedzie, mozemy co najwyzej posiłkowac sie historia i czescia wskaznikow wyprzedzajcych koniunkture + demografia.

          pzdr.
          flow

        2. Flow, dzięki za wyrozumiałość oraz za Twoją wytrwałość (archiwum jest coraz pokaźniejsze). A moja uwaga była skierowana nie do Ciebie osobiście, tylko ogólnie do nowych Fridomiaków:-) Cieszę się, że nie odebrałeś jej osobiście:-)

          Fridomiaki to fajne chłopaki!

        3. Sławku, jeśli znalazłbyś czas na stworzenie FAQ to problem ten mógłby zniknąć. Jeśli boisz się, że zabrałoby Ci to zbyt wiele czasu, to może zaproponuj fridomiakom stworzenie takiego zestawienia najczęściej zadawanych pytań wraz z odpowiedziami na nie.

        4. Łukasz, dzięki za super podpowiedź. A mógłbym Ciebie poprosić o wsparcie? :-) Może punktem startu mogłaby być sekcja “Najczęściej zadawane pytania”…

  4. Od początku istnienia tego bloga, jestem jego stałym czytelnikiem.
    Bardzo cenię Sławka za to, że na jego łamach konsekwentnie promuje swoją drogę do wolności finansowej.
    Cieszę się, że grono entuzjastów inwestowania w mieszkania na wynajem powiększa się.
    Nazwa MIESZKANICZNIK brzmi bardzo swojsko…
    Gratuluję pomysłu!

    1. Gumi, dzięki za słowa uznania oraz za wierne odwiedzanie bloga fridomia:-) Jest to powodem do dumy dla każdego autora. Dzięki.

  5. Jestem zaskoczony, że słowo “mieszkanicznik” jest dla Was odkryciem. Zawsze myślałem, że to pochodna słowa “kamienicznik”, oznaczającego właściciela kamienicy czynszowej. Znane, staropolskie słowo. Ponieważ ceny mieszkań powędrowały niebotycznie pod niebo, a kamienic tym bardziej, ze świecą obecnie szukać “kamienicznika”. Tak więc mieszkanicznik to nic nowego i w sumie oznacza “drobnego kamienicznika”.

    1. Wojtku, dokładnie taka entymologia nam przyświecała wybierając pomiędzy różnymi wariacjami nt mieszkanie + typowe końcówki nazw zawodów…. :-)

  6. Odkryłem bloga jakiś czas temu, troche mi zajeło przeczytanie calości oraz kliku ksiażek Sławka.
    Ale udało się i już przynajmiej wiem co bedę robił przez najbliższe 15 lat. Dzięki za wskazanie drogi :)

    1. ae, ogromne dzięki. Twoje słowa sprawiły mi ogromną satysfakcję. To dla takich właśnie efektów zdecydowałem się na dzielenie się swoją wiedzą, przemyśleniami oraz doświadczeniami.

      Powodzenia na Twojej drodze do wolności finansowej. Na łamach fridomii zawsze możesz liczyć na życzliwe (i czasami nawet merytoryczne) wsparcie, moje a także pozostałych Fridomiaczek i Fridomiaków. Trzymam mocno kciuki!

  7. Fragment wypowiedzi, nie mojej, odnosnie inwestowania. Post ten dotyczy sytuacji okolo-Zusowej , ale jak najbardziej pasuje to tego tu tematu…
    …..”System, który za 40 lat ma dać 10% obecnych dochodów jest kompletnie neefektywny i szkoda go utrzymywać.
    Przy obecnym stanie gospodarki i płac niemal nikt nie jest w stanie odkładać 1/3 swoich dochodów na emeryturę.
    A tyle by potrzeba na 20 lat życia po 40 latach pracy.
    O procentach składanych słyszałam, ale pewien okres w gospodarce skończył się nieodwołalnie i może 5% ludzi zarobi na swoich inwestycjach ponad inflację. Banki tego dopilnują.
    Znaczy – młodzi wyjeżdżać.
    Starsi – planować wyjazd do jakiejś Boliwii, do któregoś z państw Afryki – tam gdzie można żyć taniej.
    Nie zabezpieczać się ziemią, nieruchomościami, innymi dobrami. W sytuacji tak głębokiego niedostatku brak popytu wymusi spadek cen. Nawet nabywca z zewnątrz nie przepłaci, bo po co, skoro trzeba tylko poczekać?
    Jednym słowem – zamykamy.

    1. Bartku, nie podzielam tak pesymistycznych prognoz. Czyż to nie w zeszłym roku miał się skończyć kalendarz Majów, a wraz z nim cały świat? Znam parę osób, które mocno w to wierzyły… Teraz pewnie są zajęte tworzeniem nowych kataklizmów.

      Widzenie świata na czarno jest bardzo wygodną wymówką do nic nie robienia. Bo po co, skoro i tak świat się skończy:-)

  8. jestem firomanio entuzajsta i niedawno kupilem pierwsze mieszkanie na wynajem
    natomiast to co pisze flow poniekad wydaje sie prawdziwe
    co do zasady jest tak ze jesli o jakims interesie/pomysle robi sie glosno to za niedlugi czas interes/pomysl juz nie bedzie taki dochodowy
    przykladem z zycia wzietym jest boom na rynku monet kolekcjonerskich pare lat temu (cos kolo 2008-2009 r) gdzie mozna bylo kupic monete za 300 zl i za tydzien sprzedac ja za 600 czyli ze 100% zyskiem a wynikalo to z kilku artykułów, z napompowania banki i wizji ze na monetach nie da sie stracic bo ceny sytematycznie rosna
    jesli chodzi o nieruchomosci plusem jest to ze w nieruchomosciach zwroty akcji nie sa tak gwaltowne natomiast pomimo pelnego poparcie dla idei fridomii martwi mnie ze robi sie o tym coraz glosniej
    czy rynek wykluczy przypadkowych inwestorow?

Skomentuj Gumi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.