Kiedy odczułem (odczuję) największe szczęście?

Dostałem mailowo bardzo ciekawe pytanie od jednego z uczestników spotkania ze studentami w Bydgoszczy kilka tygodni temu. Poniżej treść pytania, oraz moja nań odpowiedź.

A Wy kiedy byliście/jesteście/będziecie najbardziej szczęśliwi?

“Witam serdecznie!

Tutaj Ma….., lat 25. Byłem na spotkaniu w Bydgoszczy i wysłuchałem Pana opowieści o swojej drodze do wolności finansowej. Zauważyłem, że pomimo iż odniósł Pan sukces, to nadal ma Pan sporo dystansu do samego siebie i skromności.

Sam zaczynam swoje inwestycje (handel, forex, lokaty) i podróże (m.in. Irak, Filipiny, Indie, Japonia).

Jako, że szanuję Pana czas i swój własny krótkie pytanie: W którym momencie/okresie Pana życia odczuł (odczuje) Pan największe szczeście?


pozdrawiam serdecznie”
A oto moja odpowiedź:
Witam,
dziękuję za maila, za komplementy oraz za bardzo ciekawe pytanie.
Ja chyba cały czas (z małymi wyjątkami) jestem tak samo szczęśliwy. Chyba najbardziej szczęśliwy bywam gdy rozpoczynam coś nowego, jakiś nowy etap życia,  np. nową pracę, moment przejścia na emeryturę, podróż w nowe miejsce, moment rozpoczynania pisania nowej książki, itp. A najmniej szczęśliwy gdy muszę coś dokończyć. To chyba dlatego ciągle coś istotnego w swoim życiu zmieniam:-)
A jeśli chodzi o okresy życia, to miałem szczęśliwe dzieciństwo, szczęśliwy okres nastoletni, szczęśliwy okres studiów, szczęśliwy okres pracy zawodowej, szczęśliwy okres emerytury. Wiem, że będę szczęśliwym staruszkiem. Byłem szczęśliwy gdy byłem singlem i szczęśliwy gdy byłem mężem. Tak samo szczęśliwie się rozwiodłem. Byłem szczęśliwym rozwodnikiem i szczęśliwie się ponownie ożeniłem. Byłem szczęśliwym młodzieńcem i szczęśliwym ojcem małych dzieci. I tak samo jestem szczęśliwy gdy teraz dzieci podrosły i więcej mnie nie potrzebują na co dzień.  Pewnie będę szczęśliwym dziadkiem, choć ze względu na szczęścia moich dzieci nie życzę sobie zostania nim zbyt szybko:-)
W sferze materialnej, byłem szczęśliwy gdy mieszkałem z moimi dziadkami w domu “bez wygód” (czyli z toaletą na zewnątrz), potem z rodzicami w dużym domu w Kenii. Tak samo szczęśliwy gdy mieszkałem w akademiku w Warszawie, a potem w kawalerce z żoną, a potem w dużym mieszkaniu z rodziną i znów w kawalerce gdy się rozwiodłem i teraz w wynajmowanym mieszkaniu z moją obecną żoną. Byłem tak samo szczęśliwy gdy jeździłem kilkunastoletnim Golfem na studiach, jak i LandRoverem z Polski do Kenii, jak i potem służbowymi Alfami Romeo, Audi czy BMW w okresie pracy w konsultingu. Czy teraz Mazdą MX-5. Może ta ostatnia daje mi nawet więcej szczęścia gdy jest wystarczająco ciepło by odkryć dach. Ale i tak najwięcej powodów do uśmiechu daje mi jeżdżenie skuterem, zwłaszcza gdy są korki (a kiedy ich w Warszawie nie ma?)
W wyjątkowych chwilach gdy bywam nieszczęśliwy, spisuję sobie listę rzeczy, które mnie dołują. Po chwili, obok spisuję działania, które mogę podjąć by te rzeczy przeminęły i … już mi się lepiej robi na duszy. A jeśli i to by miało nie pomóc, to spisuję sobie listę rzeczy, z których powinienem się cieszyć i ta lista jest zawsze o wiele dłuższa od listy rzeczy, które mnie dołują.
Moc serdeczności,
Sławek

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

14 Responses

  1. Extra podejście do życia i otaczających nas spraw, obowiązków, przyjemności, smutków itp. …
    Cały czas staram się myśleć tylko pozytywnie, a wkurzam się kiedy pesymizm bierze na chwile górę

    Pozdrawiam Sławku

  2. Sławku, popieram w 100%! Mam dokładnie tak samo :)

    Szczęście to nie stan obiektywny, tylko pewnego rodzaju podejście do życia. Niektórzy choćby obiektywnie było super, zawsze będą marudzić. Inni choćby się wszystko waliło uśmiechną się i poszukają rozwiązań oraz jasnych stron.

    W życiu tylko nieliczne rzeczy mogą być usprawiedliwieniem dla smutku czy gniewu (zwykle te, na które nie mamy wpływu – choć smutek wtedy i tak nic nie da). Takie jak śmierć najbliższych, wojna, poważne choroby, niepełnosprawność.
    W większości sytuacji użalamy się nad sobą bez podstaw.

    Pozdrowienia z Łodzi :)

  3. Szczęście to stan umysłu, a nie posiadany majątek czy przebywanie w konkretnym miejscu. Można cieszyć się tym, co w danej chwili się posiada lub być skwaszonym, że inni mają więcej od nas. Wybór zależy od nas :)

    1. Tak, porównywanie się z innymi to nie najlepszy pomysł. Zawsze są tacy co mają więcej lub mniej niż my, zawsze są w czymś gorsi i lepsi od nas i w rezultacie jesteśmy zgorzkniali ale możemy też stać się próżni.

      Myślę, że odczucie szczęścia wymaga trochę pracy nad sobą, bo podobnie jak żeby wiedzieć którą iść drogą trzeba najpierw wiedzieć dokąd się zmierza, tak żeby poczuć się szczęśliwym trzeba odsunąć od siebie wszystko co wydaje nam się, że tylko da nam szczęście. Wtedy jest szansa, że kiedy to szczęście przyjdzie to będziemy wiedzieć, że to już:)

  4. Ugh to już chyba lekka przesada:

    “Byłem szczęśliwy gdy byłem singlem i szczęśliwy gdy byłem mężem. Tak samo szczęśliwie się rozwiodłem. Byłem szczęśliwym rozwodnikiem i szczęśliwie się ponownie ożeniłem.”

    Gdybyś był szczęśliwym mężem, to chyba by nie było rozwodu… Nie mówmy, że rozwód wynika ze szczęścia małżeńskiego ;-)

    1. Robert, oczywiście rozwód zwykle wynika z pewnych problemów, które się pojawiły. Masz rację. Natomiast mi chodziło o to, że w Polsce rozwód kojarzy się z traumą, przepychankami, z goryczą, z robieniem sobie na złość, z pretensjami, itp. W naszym przypadku udało się rozwieść bez tych wszystkich “akcesoriów”.
      To, że napisałem że miałem szczęśliwe dzieciństwo nie oznacza, że nigdy nie chorowałem (byłem nawet w szpitalu), nigdy nie odrapałem sobie kolan, nie pobiłem się z kolegą i nie miałem innych tego typu kłopotów, które wtedy mogły mi się nawet wydawać bardzo poważnymi:-)

  5. Witam

    Z Pana bloga wynika ze miał i ma Pan bardzo ciekawe zycie i jest Pan z tego bardzo zadowolony.
    Powiem, że podziwiam Pana: praca ( w konsultingu to nie jest 8-16) rodzina, inwestycje w mieszkania i działalność w organizacjach. Pogodzenie tego nie jest łatwe czasowo i fizycznie a widze, że Pan to jakoś ogarniał.

    Mi narazie cięzko to idzie i może Pan ma jakieś przemyślenia na ten temat. Chodzi o kwestie jak na to wszystko znaleść czas?

    thanks from mountains

    pozdrawiam
    doktor

    1. Doktorze21, po pierwsze, na blogu jesteśmy na “Ty”, więc proszę nie zwracaj się do mnie w formie “Pan”:-). Po drugie, dzięki za komplementy. A odpowiadając na Twoje pytanie jak znaleźć na wszystko czas, to myślę, że każdy ma na to jakiś własny sposób. Niektórzy wcześnie wstają. Inni trzymają się sztywnego kalendarza. Znów inni skupiają się na najważniejszych zadaniach.

      Moja metoda ma coś z ostatniej wymienionej powyżej. Dodatkowo, odkryłem, że lepiej wykorzystuję swój czas gdy sobie go szczelnie wypełnię zadaniami. I tak na przykład teraz gdy mam dużo bieżącej pracy w firmie Mzuri (zdążyłem się od tego odzwyczaić przez ostatnie 4,5 roku), to – dla relaksu – postanowiłem napisać kolejną książkę.

      Od 1 maja napisałem już ponad 60 stron notatek i myślę, że wkrótce będę się zbliżał do końca:-) Mimo to, czuję, że lepiej wykorzystuję czas dostępny na rozwijanie Mzuri. Bez pisania książki, czuję, że czas bardziej by mi przeciekał pomiędzy palcami:-)

      NA studiach miałem podobnie. By się bardziej skupić na studiach na Handlu Zagranicznym (na SGPiSie), zacząłem równolegle studiować na prawie (na UW) i intensywnie uczyć się francuskiego i hiszpańskiego. Pomimo tego, że miałem 70 godzin zajęć tygodniowo, rozrzuconych po różnych częściach Warszawy, to nigdzie się nie spóźniałem, żadnych zajęć nie opuszczałem, do każdych zajęć byłem dobrze przygotowany, wszystkie egzaminy zdawałem w zerówce.

      I choć bywałem zmęczony, to czerpałem satysfakcję z tego, że daję z siebie 120%:-) Czułem, że życie nie przecieka mi pomiędzy palcami, tylko mocno je trzymam w swoich dłoniach:-)

        1. Nibul, podczas ostatniego Kongresu, dwie osoby, zupełnie niezależnie, wypytywały mnie o to jak mi się żyje po odejściu z korporacji. 1 maja zacząłem sobie robić notatki i wyszło mi tego już ponad 65 stron. Myślę, że skończę robienie notatek do końca maja:-)

  6. Szczęście

    Nieciekaw jestem świata,
    Ogromnych, pięknych miast:
    Nie więcej one powiedzą,
    Jak ten przydrożny chwast.

    Nieciekaw jestem ludzi,
    Co nauk zgłębili sto:
    Wystarczy mi pierwszy lepszy,
    Wystarczy mi byle kto.

    I ksiąg nie jestem ciekaw
    – Możecie ze mnie drwić –
    Wiem ja bez ksiąg niemało
    I wiem, co znaczy żyć.

    Usiadłem sobie pod drzewem,
    Spokojny jestem i sam –
    O, Boże! O, szczęście moje!
    Jakże dziękować Ci mam?

    ~ Julian Tuwim

    https://www.youtube.com/watch?v=geFNxqbOKpk

    1. Bobbi, nie znałem tego wiersza Tuwima. Nie wiem czy napisał go z powagą czy z przekorą, ale jestem zupełnym przeciwieństwem bohatera tego wiersza:-) Jestem ciekaw ludzi, pięknych miast, ksiąg. Dziś na przykład widziałem – jadąc po prostu autobusem i mijając znienacka – The Hexagon – czyli budynek mieszkalny w Singapurze, złożony z prostopadłościanów ponakładanych na siebie pod kątem, tak że tworzą 8 odrębnych patio, o którym kiedyś pisałeś w Inspiracjach architektonicznych. Postanowiłem tam wrócić i postarać się jakimś sposobem wejść do środka by bliżej zobaczyć to dzieło. Pośród wysokich, tropikalnych drzew otaczających budynek, The Hexagon wygląda jeszcze bardziej imponująco niż na zdjęciach, które przysłałeś.

      To jest dla mnie szczęście:-) Tak jak wiele innych przypadkowych odkryć i przypadkowych spotkań.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.