Konkret vs abstrakcja, czyli “Zmierzch homo economicus”

Ci z Was, którzy przeczytali moją ostatnią książkę – “Moja droga do wolności finansowej” być może pamiętają, że w rozdziale poświęconym “Stylowi inwestowania”, opisałem fakt, że nie robię szczegółowych wyliczeń. Zacytuję: “Inwestując zależało mi na osiągnięciu wolności finansowej (konkret), a nie na zwrocie z inwestycji (abstrakcyjna wyliczanka). Ciekawe, że po moich rozmowach z inwestorami in spe odnoszę wrażenie, że dla wielu z nich jest dokładnie odwrotnie. Wolność finansową postrzegają jako abstrakcję, a zwrot z najmu to dla nich konkret”. W kolejnych zdaniach książki zastanawiałem się z czego to może wynikać…

Głupio tak cytować swoje własne słowa, ale robię to bo wydaje mi się, że właśnie dowiedziałem się z czego to może wynikać.

Otóż czytałem niedawno bardzo ciekawą książkę pt “Zmierzch homo economicus” czeskiego dziennikarza Romana Chlupaty. Książka jest zapisem jego wywiadu z czeskim ekonomistą Thomasem Sedlaćek oraz kanadyjskim matematykiem Davidem Orrell. Cała książka jest bardzo ciekawa i dlatego pokusiłem się o napisanie jej recenzji na łamach fridomii. Przytoczę w szczególności kilka zdań, które nieco naświetlają dylemat prymatu konkretu nad abstrakcją.

Nasze społeczeństwo jest uzależnione od liczb, liczby pojmuje niczym religię! Przypisujemy im – i matematyce w ogóle – zbyt wielkie znaczenie. Matematycy próbują znaleźć wzory na całość naszego otoczenia, na wszelkie zjawiska, nawet na muzykę. Pitagorejczycy wierzyli, że cały wszechświat to zbiór liczb. Twarde dane to podstawa naszego myślenia racjonalnego. Bazuje ono na założeniu binarnej logiki. Coś jest prawdą albo nią nie jest. Możesz spłacić pożyczkę lub nie. Proste. Ale przy innych pytaniach, to już takie proste nie jest. Jesteś szczęśliwy? Tak czy nie? W kwestiach prawnych też często nie da się znaleźć czystego podziału na dobro i zło. Różne rzeczy wpadają pomiędzy. A to psuje pitagorejskie założenie, że rzeczy oparte są na liczbach.

Twarde niszczy miękkie. Jeśli coś ujmiesz w liczbach, zmienia się w twardy argument. Czego w liczbach wyrazić się nie da, jest miękkie. I przegrywa zanim jeszcze w ogóle zacznie grać. Nasz dominujący sposób myślenia zakłada prymat liczb. Jeśli polskie PKB wzrosło o 3,4%, a innego kraju tylko o 0,5%, to znaczy, że my się szybciej rozwijamy. Jednak jeśli się weźmie PKB pod mikroskop, to stwierdzimy,  że nie jest taki twardy. Udaje, że jest matematyką, owszem. Ale tak naprawdę to nie o matematykę tu chodzi. Rozwój to nie tylko wzrost PKB, to również sposób osiągnięcia tego wzrostu, to również stopień dystrybucji korzyści wynikających ze wzrostu, itp. Nasza prawa półkula mózgu cieszy się gdy słyszy, że PKB rośnie o 2,31% i zupełnie ignoruje całą resztę. Ignoruje kryzysy kredytowe, zadłużenie, degradację środowiska, psychologiczne skutki zjawisk wokół nas. Ignoruje te różne mało wymierne “abstrakcje”.

Rzeczywistość możemy opisać posługując się albo modelami matematycznymi albo w sposób poetycki. Gdy powiemy kobiecie, że jest piękna jak kwiat, to jest to z naukowego punktu widzenia twierdzenie nieprawdziwe, jest to naukowe kłamstwo. Kobieta z kwiatem ma tak naprawdę bardzo niewiele wspólnego. Ale i tak rozumiemy o co chodzi. Wiemy, że to znaczy, że jest piękna i delikatna. Prawda jest ukryta w kontekście, nie w dosłowności. W naszej kulturze przyjmuje się te słowa jako komplement. W innej ktoś by się zdziwił, a może nawet obraził: moja żona nie prowadzi fotosyntezy, powiedziałby.

Ciekawe dlaczego kobietom ten komplement pochlebia bardziej niż prawda. I to w naszym społeczeństwie uzależnionym od liczb. Wyobraź sobie, że powiedziałbyś swojej żonie: twoja twarz jest piękna w 93 procentach, twoje kolana w 12 procentach, a twoje łokcie w 99 procentach. To jest przecież prawdziwe naukowe podejście. To są “konkrety”:-) A że obraziłaby się na ciebie? To jakaś …”abstrakcja”

Bardzo spodobały mi się te dowcipne argumenty autorów książki. I przypomniałem sobie inne scenki z życia. Gdy dziewczyna pyta chłopaka czy ją kocha i  ten odpowiada “ależ oczywiście, Kochanie”, to często potem następuje kolejne pytanie: “a konkretnie, co masz na myśli”. Bo wiadomo, zapewnienia o miłości są tanie. To tylko słowa, a “konkretem” może tu być albo wyniesienie śmieci, albo jakaś ładna bransoletka, albo nieco droższa kolia, albo nawet ślub. Ślub, który dla wielu młodych mężczyzn może być zupełną … abstrakcją.

A więc jak to w końcu jest? Wolność finansowa jest konkretem, a zwrot abstrakcją? Czy na odwrót?

W książce tej autorzy zastanawiają się też nad tym czy ostatni kryzys nie był niestety zbyt słaby. Zbyt słaby, bo gdyby był silniejszy to może zmusiłby decydentów do przeprowadzenia głębszych reform obecnego systemu finansowego. Okrojenie sektora bankowego. Może zaczęto by się zastanawiać nad sensem ciągłego fascynowania się oraz napędzania wzrostu gospodarczego. Nad tym by zatrzymać przyśpieszające rozwarstwienie pomiędzy najbogatszymi a resztą.  Nie mówi się o tym kto ma kontrolę, władzę nad ekonomią. Szefowie wielkich firm zarabiają 500 razy więcej niż przeciętna w danej firmie. Kiedyś dostawali 30-krotność. To ogromna zmiana. Jednak według teorii wolnego rynku to jest ok. Wyłącznie dlatego, że tak ustalił “rynek”. A on ma przecież zawsze rację. Niestety gdy tylko minął najgorszy moment kryzysu finansowego, większość ludzi wróciła do starego sposobu myślenia. Gospodarka zwolniła i znów zaczęto mówić wyłącznie o tym, jak spowodować szybszy wzrost.

“Zmierzch homo economicus” – Tomas Sedlacek, David Orrell, Roman Chlupaty, Studio Emka, Warszawa 2012

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

7 Responses

  1. Slawku, nie mialem przyjemnosci czytac cytowanych ksiazek, nie znam wiec Twoich rozwazan. Zwroc jednak uwage, ze wolnosc finansowa wymaga akumulacji niemalego kapitalu. A stopa zwrotu decyduje w pewnym stopniu o tym jak szybko go zbudujemy, zakladajac ze czesc kapitalu pochodzi z reinwestowania tego co juz mamy, a czesc ze zrodel zewnetrznych jak na przyklad dotychczasowa praca. Stopa zwrotu mowi tez ile tego kapitalu musimy zgromadzic by osiagnac zalozony poziom przychodow.

    Tak wiec moim zdaniem to jest wlasnie konkret. Planuje X pasywnego dochodu, wiec wczesniej musze zdobyc Y kapitalu. Czy mnie na to stac? Czy ten plan w ogole ma rece i nogi? IMHO takie pytania nalezy sobie zadac na poczatku drogi, a nie bardzo wiem jak na nie odpowiedziec bez proby policzenia tego.

  2. witam

    A czy wolność finansowa to nie dochód pasywny większy niż koszty życia? liczba minus liczba ma być >0 . Konkret ?

    1. Doktorze21, masz rację. Choć czuję, że wolność finansowa to jednak coś o wiele większego niż liczba. Aczkolwiek dochód pasywny większy niż koszt utrzymania swojego standardu życia, w sposób oczywisty daje solidną podstawę dla wolności.

  3. Eh, mi sie wydaje ze to jest proste. Oferta mieszkan ktore inwestor chce kupic jest ograniczona. Zalozmy abstrakcyjnie, ze rocznie jest 6 ofert w danym miescie i w danym obszarze zainteresowan inwestora. I teraz pojawia sie pierwsza oferta, gdzie po wyliczeniach widzimy ze daje ROI 6%. Chodzi o to, zeby to kupic zamiast czekac niewiadomo ile na nastepna oferte ktora moze byc lepsza – np. 8% ROI.

    Ja slowa Slawka rozumiem na zasadzie – realizuj plan juz dzis, zamiast skupiac sie na procentach. Prawda jest taka ze 1% w ta czy tamta nie zadecyduje o osiagnieciu przez kogos wolnosci czy nie. Czynnikiem kluczowym jest determinacja i podporzadkowanie swojego stylu zycia, a nie procenty.

    Sadze, ze ma to sens. Jesli ktos bedzie purysta to moze sie okazac, ze 2 lata pozniej dalej nie kupil zadnego mieszkania, bo albo mialo niskie ROI, albo ktos mu sprzatnal sprzed nosa, albo banki wstrzymaly kredytowanie, albo cokolwiek innego.

  4. Wdając się w dywagację na temat liczb i ich mocy, to jest tak, że liczby dają nam bezpieczeństwo, jakkolwiek abstrakcyjnie to zabrzmi. Dlatego, że liczbami możemy wytłumaczyć sobie pewne zdarzenia z przeszłości, aktualne, czy za ich pomocą snuć plany. Liczby pozwalają nam usystematyzować (albo dają takie złudzenie) to czego nie rozumiemy albo nie chcemy zadać sobie trudu żeby zrozumieć. To dlatego ludzie tak boją się gdy spoglądają nocą na gwiaździste niebo bo przeraża ich to, że za pomocą liczb nie potrafią wyjaśnić gdzie kończy się wszechświat (podobnie jak za pomocą liczb zastosowanych do definiowania czasu – kiedy się zaczął i kiedy skończy).

    Liczby bywają także wygodnym wytłumaczeniem, chociażby dając pretekst do określania pozycji społecznej (oczywiście liczby na koncie) czy też w związku (przychody), gdzie trzeba się trochę więcej nagimnastykować żeby całkowicie pominąć to przy ustalaniu zasad partnerstwa.

    Odnosząc się liczb w kontekście wolności finansowej, myślę, że wiem co stanowi o różnym spojrzeniu różnych ludzi, co opisujesz Sławku na wstępie swojego wpisu. Chodzi o to co kto widzi kiedy patrzy na potencjalne mieszkanie do inwestycji. Jedni widzą to co będą robić kiedy będą już wolni finansowo, inni widzą tylko jaki będzie zwrot, bo to jest dla nich w tym momencie cel. A nie narzędzie do czegoś zupełnie innego.

  5. Fajny wpis. :)

    Jeden ma tzw. “nosa” i nie potrzeba mu dokładnych wyliczeń, inny nie mogąc pojąć danej sytuacji wspomaga się tym, co zna – liczbami. Każdy z nas jest inny i inaczej postrzega świat. Poza tym większość ludzi lubi mieć kontrolę lub chociaż złudzenie kontroli nad sytuacją. Liczby takie poczucie dają – dają twarde argumenty i sztywne ramki.

    To tak, jak z HR-em w każdej firmie. Jest miękki HR – szkolenia, programu motywacyjne, rekrutacje, ścieżki awansu i.t.d. Jest też twardy HR – wszystko zgodnie z literą prawa: prowadzenie akt osobowych, naliczanie wynagrodzeń, składki, podatki i.t.d.
    Zgadnij Sławku, bez którego HR-u może obyć się każda firma? Co się stanie, jak zabraknie systemu motywacyjnego, a co stanie się, jak nie będzie wypłat na kontach pracowników? Wiesz jaka jest różnica w skutkach.
    Twardy HR to rzemiosło, które musi być, bo jest podstawą. Miękki HR to artyzm, ale aby być świetnym artystą, najpierw trzeba posiąść tajniki rzemiosła. Ja to tak widzę. Niestety, wielu ludzi chce być artystami bez poznania warsztatu. Nielicznym się udaje, inni poza rzemiosło nigdy nie wyjdą.

    Ja też nie robię ścisłych wyliczeń – sytuację określam “na oko”. Jednak moje twarde podejście jest niezbędne na codzień, choćby po to, żeby wyliczyć amortyzację i rozliczyć PIT.

    P.S. Jestem dumna z siebie, bo właśnie w tym roku rozliczyłam pierwszy przychód z najmu w rocznej deklaracji PIT. :)

    1. Małgosiu, życzę by w kolejnych latach przybywało kwoty rocznych przychodów z najmu. Powodzenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.