Trzymajcie się z daleka od pieniaczy

Przejechałem już tutaj w Brazylii ponad 1500 kilometrów. A to dopiero mniej więcej połowa mojej trasy:-) Kilka obserwacji:
1. drogi wprawdzie gorsze niż w RPA, są jednak lepsze niż do niedawna były w Polsce. Ale pamiętać należy, że to gigantyczny kraj – co najmniej 10 razy większy od Polski. Z Porto Alegre na południu do Belem na północy jest ponad 4000 km (i miasta te nie są miastami granicznymi). Niełatwo wybudować i potem utrzymać tak potężną infrastrukturę.
2. ceny benzyny są niższe niż w Polsce. Zwykle nie zaprzątam sobie przeliczaniem cen za granicą na złotówki. Nie ma to dla mnie znaczenia, a poza tym i tak szybko zapominam jaki był poziom cen. Wszędzie jest drogo – zwracam uwagę tylko na pewne odstępstwa. Ceny są horrendalnie wysokie w Norwegii i w Moskwie i szaleńczo niskie w Stanach. Wszędzie gdzie indziej jest podobnie, oprócz benzyny w krajach Zatoki Perskiej.

W Brazylii – choć nie tak niskie jak w Arabii Saudyjskiej – ceny benzyny kształtują się na poziomie 3 reali (1 BRL = ok PLN 1.35), czyli około PLN 4 za litr. Ale już ceny etanolu (silnik samochodu, który wynająłem – VW Gol (w AVIS dano mi taki chyba po to, bym jeszcze bardziej poczuł atmosferę mundialu:-) – jest dostosowany i do benzyny i do etanolu) to ok BRL 2,30, czyli ok PLN 3 za litr. Drogi też są bezpłatne.

3. policję widać tylko w stałych punktach, jakby posterunkach drogowych przy których stoją na ulicy pałki i należy zwolnić. Ale żadnego policjanta tam nie widziałem na zewnątrz posterunku

4. piratów drogowych jest mniej niż w RPA, choć było tam więcej widać policjantów. Może w BRazylii pomogły bardzo gęsto ustawione fotoradary. Myślę, że zdecydowana większość nie jest podłaczona, ale powodują zwolnienie w miejscach z ograniczoną prędkością

5. jeżdżę samochodem już od 34 lat (zacząłem gdy miałem 14-15 lat) i przejechałem pewnie około pół miliona kilometrów. Swoimi samochodami i wypożyczanymi. Swój pierwszy samochód kupiłem w 1985 roku i od tego czasu praktycznie bez przerwy mam samochód. Najdłuższą pojedyńczą trasą było Warszawa – Nairobi, Landroverem w 1989 roku. Trasa trwała 9 miesięcy i liczyła około 25.000 km przez około 25 krajów. Samochody wypożyczałem już w sumie w co najmniej 78 krajach. Oto ich lista:

Europa – Szwecja, Finlandia, Rosja, Norwegia, Anglia (kilkadziesiąt razy), Jersey, Guernsey, Isle of Man, Niemcy, Francja (kilka), Hiszpania (kilka), Portugalia, Azory, Madeira, Włochy, Rumunia (kilka razy chciałem się przejechać Dacią:-), Rosja, Malta, Holandia, Szwajcaria, Polska (kilka razy)

Afryka – Kenia (dziesiątki razy), RPA (kilka razy), Botswana, Namibia, Maroko, Reunion, Mauritius, Etiopia, Zimbabwe,

Ameryki – USA (dziesiątki razy), Kanada, Meksyk (kilka razy), Brazylia, Dominikana, Barbados, St Lucia, Republika Dominiki, Guadeloupa, Martynika, Gujana Francuska, St Vincent&Grenadines, St Martin, Anguilla, St BArts, Saba, St Eustatius, Antigua, Puerto Rico, Jamajka, Kajmany, Bermudy, Aruba, Curacao, Virgin Islands, British Virgin Islands,

Azja – Filipiny, Indonezja (z szoferem), Tajlandia, Jordania, Emiraty Arabskie (kilka razy), Arabia Saudyjska, Bahrain, Katar, Kuweit

Oceania – Australia (kilka razy), Nowa Zelandia (trzy razy), Wyspa Wielkanocna, Samoa, Tonga, Fidżi, Nowa Kaledonia, Wyspy Salomona, Tuvalu, Federalne Stany Mikronezji, Guam, Północne Mariany, Hawaje (dwa razy)

7. po co o tym piszę? Trochę by się pochwalić:-). Ale też po to by pokazać, że czuję że jestem doświadczonym kierowcą. Jeździłem w różnych krajach, samochodami dziesiątek różnych marek, z automatycznymi skrzyniami i z manualnymi, i małymi (Fiat 500) i dużymi (Jeep), z kierownicą po lewej i po prawej. I po autostradach Niemiec i po bezdrożach Etiopii czy Mali.

8 i co z tego?

9. zauważyłem, że są kierowcy, którzy wiedzą co robią. Zdecydowani, pewni. Wierzący w swoje umiejętności. Ufający swojemu instynktowi. Przewidywalni. Umiejący przewidywać sytuacje drogowe. I są tacy, którzy się boją, wahają. Chcą wyprzedzić ale się boją. Jak już się zdecydują, to zamiast docisnąć pedał gazu, hamują, przedłużając tym samym czas trwania manewru wyprzedzania. Stwarzają zagrożenie dla siebie i dla innych. Ale to innych obwiniają o swoje problemy. Ten za szybko. Tamten nie dał kierunkowskazu. Inny ma zbyt drogi samochód (pewnie ukradł), a inny za stary (pewnie przekupił kontrolę techniczną). Zamiast skupić się na sobie, skupiają się na ciągłej krytyce innych. Drogowi pieniacze.

10. identycznie jak na drogach jest w życiu. Widzę ludzi motających się ze swoimi słabościami, ale jednocześnie krytykujących innych, którym się udało. Satysfakcję przynosi im udawadnianie, że ci, którzy odnieśli sukces, musieli osiągnąć go przez przypadek, bo przecież nie są “lepsi ode mnie”. A są nawet gorsi, bo nie radzą sobie z … (1), (2), (3) i (15). Miotają się i chcą innych pociągnąć za sobą. Albo przynajmniej swoim pieniactwem uprzykrzyć życie innym.

11. Takich osób, podobnie jak słabych kierowców na drodze, najlepiej trzymać się z daleka. Do tej pory, dość dobrze sobie radziłem z trzymaniem się z daleka od pieniaczy. Podróże kształcą. Dlaczego? Bo dzięki pewnemu oddaleniu od Warszawy zauważyłem, że ostatnio pojawiło się ich w moim życiu wielu.  Jak chwastów. Postanowiłem się ich pozbyć ze swojego życia. Zabiorę się za to systematycznie i konsekwentnie po powrocie z Brazylii. Pieniacze są tylko niepotrzebnym balastem. Postanowiłem wypielić ogród mojego życia. Będzie wtedy przyjemniejsze:-)

Czego sobie i Wam życzę:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

15 Responses

  1. amen.
    to samo i ja stosuje od dawna, choc czasem nie jest latwo.
    ja mam okreslenie – wampiry energetyczne – eliminuje, unikam, jak trzeba sprowadzam do poziomu:)

    pzdr!

  2. nie dalej jak wczoraj zastanawiałem się, w jaki sposób autor bloga radzi sobie z ludzi pewnego typu, mam na myśli ludzi, którzy na początku wydają się konkretni, wydają się fachowcami w tym co robią, wydają się mieć zasady i mocno stąpać po ziemi.

    z przykładów to może być ktoś, kto wydaje się być świetnym organizatorem, a tak naprawdę to tylko w spektakularny sposób się szarogęsi, albo ktoś, kto wydaje się postępować z ogólnie rozumianymi dobrymi zasadami, a tak naprawdę ma na celu dbanie o swoje interesy, lub ktoś, kto zwyczajnie dużo mówi tworząc wokół siebie sprzyjającą otoczkę, a w przypadku, gdy trzeba coś zrobić to nic z tego nie ma.

    ja osobiście takich ludzi unikam, jak muszę to tolerują, nie próbuję ich zmieniać, bo to raczej nic nie da. z drugiej strony pielęgnuję znajomości z ludźmi pozytywnymi, którzy lubią życie, cieszą się nim i biorą z niego to co najlepsze.

    pozdrawiam, Sławek S.

    1. Sławek, masz rację. Dość łatwo jest poznać pieniacza po jakimś czasie. O wiele trudniej jest go rozpoznać PRZED wejściem z nim w relację. W Mzuri dobrze sobie radzimy z selekcją najemców. Dzięki temu udaje nam się unikać wielu potencjalnie problematycznych najemców. Gorzej nam idzie w Mzuri, ba, powiem, że w ogóle nie robiliśmy dotąd “selekcji klientów”:-) A wśród nich też zdarzają się – jak wszędzie – pieniacze, którzy nadmiernie absorbują czas mój i moich współpracowników. Tego czasu potem mniej zostaje dla pozostałych Klientów. Na szczęście pieniaczy wśród Klientów Mzuri mamy tylko 0,5%, ale absorbują oni pewnie około 10-20% czasu i generują 80% stresu…

  3. To przykre jeśli takie maile lub komentarze otrzymujesz.
    Uważam że nie warto się nimi przejmować.W swoim środowisku nie zauważyłem żeby ktokolwiek skrytykował Ciebie ,raczej jeśli już ktoś się wypowie na Twój temat (jeśli już to zawsze w kontekście Twoich sukcesów związanych z nieruchomościami) to zawsze z aprobatą twoich osiągnięć.
    Fakt że czasem jest poruszana kwestia uwarunkowań-ale to raczej ze względu na wskazanie odmiennej sytuacji a nie w celu umniejszania Twych umiejętności.
    Sławku zwróć uwagę że im bardziej jesteś znany tym więcej osób będzie Ci proponowało współpracę,ale i więcej będzie o Tobie mówiło.To normalne.Często ludzie maja swoją wizję takiej współpracy i jeśli ona będzie odmienna od Twojej wizji to będą zawiedzeni i mogą się pojawić frustracje bi Ty idziesz do przodu a oni stoją,inni z kolei będą próbowali odnaleźć złotego grala w twoim sukcesie i jeśli go nie zauważą ,będą szukać wymówek dla siebie jeśli im nie wyszło.Ja sam kiedyś też zaproponowałem współpracę i niewiele z tego wyszło.No i trudno.Trzeba przyjąć że tak się czasem dzieje drogi się przecięły ale nie pobiegły w tym samym kierunku zastanowić się jakie są powody takiego stanu rzeczy i zająć się swoim biznesem choćby takim malutkim i go rozwijać.
    Ja nie zauważyłem w swoim otoczeniu nikogo kto by na twój temat coś powiedział i można byłoby go nazwać chwastem.
    Przykre że doprowadzili Cię “tacy” do takiej frustracji że nazywasz ich chwastami.Mam nadzieję że zasłużyli na to.
    Jeśli ktoś podczepia się pod Twój biznes i zaczyna działania destrukcyjne to trzeba się go pozbyć -to oczywiste.Warto przy tym takiej osobie uświadomić że to nie jakieś animozje osobiste tylko odmienna wizja biznesu.
    Ja osobiście jak chcę z kimś współpracować i widzę od razu że nie wychodzi to wycofuję się od razu bo szkoda mojego czasu.Nie przyduszam,nie drążę bo szkoda mej energii.Czasem tylko coś powiem na ten temat ale to zawsze wprost.Męczyć się ze sobą nie ma sensu ,tym bardziej że może w przyszłości się zdarzyć że podejmie się współpracę w innym temacie czy innych okolicznościach bo te przecież się zmieniają,prawda?
    Zawsze musi być ochota i zrozumienie dwóch stron.Jeśli go nie ma to nie ma sensu żadna współpraca.A takimi tam oglądaczami którzy tylko stoją z boku i szukają dziury w całym nie ma sensu się przejmować i chyba się nie przejmujesz?

    1. Mariusz, serdecznie dziękuję za słowa wsparcia.

      Słowo “chwast”, którego użyłem zabrzmiało pewnie dużo bardziej dramatycznie niż było moją intencją. Miałem na myśli tylko tyle, że moje życie było dość uporządkowane. Jak zadbany ogród. Czyste, przejrzyste, dobrze zaprojektowane. Zachowana dyscyplina i porządek. Bez zbędnych roślin, które zabierają pożywienie, zasłaniają słońce, bałaganią przestrzeń. Udawało mi się unikać ludzi, których towarzystwo mi nie odpowiadało.

      W ciągu ostatnich 5 lat, wyszedłem nieco do nieznajomych mi ludzi – na łamach Fridomii, w Stowarzyszeniu, w Mzuri. 99,5% okazała się fantastycznymi, ciepłymi osobami. Wymieniamy się energią, inspiracją, życzliwością. Natomiast pojawiło się też 0,5% ludzi zawziętych, sztywnych, szukających dziury w całym. Próbujących coś mi udowodnić. Podróżując tutaj dużo samochodem, w ciszy (bo jeżdżę sam, a radia nie słucham, bo nic nie rozumiem) mam dużo czasu – znowu!!! odkąd zaangażowałem się w Mzuri mam mało czasu na myślenie bo cały czas ktoś się domaga mojej atencji – do refleksji. I jedno z moich postanowień to przywrócić porządek w moim ogrodzie życia:-)

      Żaden dramat, bo na szczęście ogród nie zdążył jeszcze zdziczeć:-)))

      Ale dzięki za troskę. To wiele dla mnie znaczy.

  4. Trafił Pan w samo sedno – bardzo podoba mi się to proste, ale przekonujące porównanie z kierowcami na drodze. Faktycznie w różnych sytuacja życiowych daje się zauważyć, że niektórzy skupiają się na tym, co mają do zrobienia i wykorzystują swoją dotychczasową pracę i doświadczenie, żeby to osiągnąć. Natomiast inni, tacy trochę “niedzielni kierowcy”, nie bardzo wiedzą za co się zabrać i jak realizować swoje cele, dlatego wolą nie robić nic poza krytykowaniem tych pierwszych. Cóż, to jest najprostszy przykład zazdrości i niedowartościowania, dlatego zupełnie nie warto przejmować się tymi, jak Pan ich trafnie nazwał – “pieniaczami”. Pozdrawiam i życzę wytrwałości!

  5. Jestem klientem Mzuri od niedawna i chciałbym napisac ze kazdy kij ma dwa konce nie jest tak, ze wszystko jest albo białe lub czarne a kazdy przypadek trzeba rozpatrywac jednostkowo, tym bardziej jesli w wiekszosci przypadków z klientami poruzumiewa sie drogą mailową( tak jest w moim przypadku) musi zbudowac sie bezgraniczne zaufanie, którym darzę Sławka i jego współpracowników, łatwo jest kogos nazwac “pieniaczem”, “energetycznym wampirem” itd. są jednak sytuacje w życiu kiedy nawet entuzjastyczny optymista ma prawo sie wkurzyc czy zdenerwowac:) w moim przypadku było to “głupie” upowaznienie na zarządzanie mieszkaniem poswiadczone podpisem notarialnym. Z tego względu ze mieszkam w Niemczech,żeby dwa razy nie jezdzic,(koszty podrózy i czas duzo wiecej wynoszą niz upowaznienie)juz przy przetargu sporządziłem upowaznienie nie tylko na przetarg ale takze w ciemno na zakup mieszkania, pytałem Sławka współpracownika czy bedzie jeszcze potrzebne jakies upowaznienie poswiadczone podpisem notariusza dostałem odpowiedz ze nie. Przetarg wygralismy i kupilismy dzieki Mzuri swoje pierwsze mieszkanie:) Okazało sie pózniej ze jednak potrzebne jest jeszcze upowaznienie poswiadczone notarialnie na zarządzanie mieszkaniem zeby móc rozpoczac remont itd.
    I tu powiem ,lekko sie “wpieniłem”:) miałem dylemat,bardzo zalezało mi na tym zeby mieszkanie jak najszybciej wyremontowac i wynając dlatego miałem wybór czekac do urlopu w koncówce lipca czy jechac w długi weekend na poczatku maja sporzadzic potrzebny dokument, z tego powodu dylemat bo moja żona była w wysoko zaawansowanej ciąży i w kazdej chwili mogła zacząc rodzić a nie wyobrażała (zresztą ja tez): sobie porodu bezemnie, nadomiar wszystkiego tydzien przed długim weekendem rozgracił sie do konca mój ukochany 11 letni ford mondeo :( więc musiałem szybko jeszcze znalezc samochód itd. udało sie bardzo szybko i podjałem “ryzyko” podrózy do Polski, sprawe załatwiłem a żona urodziła tydzien po moim powrocie pięknego zdrowego syna:)

    Na początku naszej wspólnej (mam nadzieję ,jezeli Sławek nie postanowi wyrwac “chwasta”) drogi z Mzuri było kilka nieporozumien,niedomówien z obu stron, wyniakało to z róznych powodów( nateżenie zajęc,obowiązków przez pracowników Mzuri, mój brak czasu z kilku powodów itd.) ale wszystko idzie w dobra stronę.

    Używając języka “automobilnego” napewno jezdząc po autostradach w Niemczech, zauważyłes,że istnieje jeszcze jeden typ kierowcy, który pedzi lewą stroną z predkoscią ponad 200 km/h i wszyscy muszą szybko uciekac na pozostałe pasy ruchu, bo nie baczą na nikogo, i choc są w wiekszosci przypadków świetnymi kierowcami to ich entuzjazm po przejechaniu kilku, kilkunastu kilometrów z zawrotna predkoscią szybko gasnie i jadą ponownie 120 km/h( w miejscach gdzie nie ma ograniczen predkosci) do czego zmierzam, Tak samo w życiu jest pełno ” entuzjastów”, “pozytywnie nakręconych ludzi”, którzy unikają “pieniaczy” ,naczytają się “pozytywnych” ,życiowych książek , udzielaja sie na przeróżnych forach,przytakują takim ludziom sukcesu jak Sławek,cytują żywcem sentencje z książek , w życiu nie zainwestowali złotówki, nie mają nawet głupiej lokaty w banku o funduszu inwestycyjnym czy innych aktywach nie mówiąc ,żyją w świecie marzen, są nawet tacy którzy poprzez ksiązki czy szkolenia próbują uczyc motywacji bez granic,pozytywnego myslenia itd. nie osiągnowszy niczego w życiu, wieczni teoretycy i takimi zostaną.Mam wrazenie ze równiez duzo takich “pozytywistów” pojawiło sie na forum fridomia.

    Moim marzeniem jest zabezpieczenie rodziny ,wolnosc finansowa poprzez najbardziej przewidywalne moim zdaniem z przeróznych inwestycji- nieruchomosci na wynajem.W tym celu wziąłem ślub z Mzuri:) i z mojej strony nie zamierzam sie rozwodzic:) w Tym celu tez zamierzam zainwestowac i reinwestowac w przeciągu kilkunastu lat ok. 2 mln.zł gotówki i troche kredytu.

    jezeli komus sie w jakis sposób z Mzuri naraziłem to z góry na forum PRZEPRASZAM, moim celem była rzecz odwrotna mianowicie ukazanie w jakich obszarach mozna usprawnic wspołprace na drodze Mzuri-klient i odwrotnie.Bo i klient ma swoje obowiązki. Mam jednak nadzieje,że Sławkowi nie chodzi o mój przypadek:)

    Wybór nalezy jednak do Sławka i jaki nie bedzie w pełni go zaakceptuje.

    Czasami w życiu nawet najwieksi optymisci mają chwile słabosci, z tego wzgledu, ze nie wszyscy ludzie jakich napotykamy w swoim zyciu są dobrzy i czasami trzeba umiec sie dostosowac do danej sytuacji lub w pore wycofac.

    Milego mundialu wszytkim w zycze nareszcie rozpoczeła sie najbardziej pasjonująca jego czesc faza pucharowa:)

    1. Andriu, oczywiście nie Ciebie miałem na myśli!!! Ani żadnego innego Klienta, który na coś narzekał. Klienci Mzuri mają prawo, ba wręcz …obowiązek?, zwracać nam uwagę na nasze niedociągnięcia organizacyjne. Dzięki temu możemy doskonalić nasze usługi. Jestem wdzięczny za każdą uwagę krytyczną. Traktuję ją jako … darmowy konsulting:-). Twoja uwaga spowodowała modyfikację naszych procedur, tak byśmy od razu kupując mieszkanie podpisali umowę o jego zarządzanie i w związku z tym sporządzili od razu dwa pełnomocnictwa by uniknąć podwójnego chodzenia do notariuszy. Jest to zmiana, która ma również inne korzyści operacyjne i jestem bardzo wdzięczny za Twoją podpowiedź.

      Moja wdzięczność kończy się tam gdzie ktoś po przedstawieniu problemu i po tym gdy zapewniam go o sposobie jego rozwiązania, dalej się wymądrza. Udowadnia swoją wyższość, drwi z moich współpracowników, domaga się absurdalnego odszkodowania, itp. Takim Klientom zacznę – od poniedziałku – dziękować za współpracę. Niech psują krew komu innemu. Ja wolę nie tracić na nich swojego czasu i skupiać się na doskonaleniu Mzuri dla takich osób jak Ty, Andriu oraz innych osób, które “wzięły ślub” z moją Firmą. Mam wobec Was zobowiązanie by uczynić z Mzuri firmę, która będzie skutecznie opiekować się Waszym majątkiem do Waszej … śmierci. A nawet potem dla Waszych dzieci, wnuków czy innych spadkobierców. To bardzo ważne zadanie i wymaga ode mnie skupienia na najistotniejszych elementach, a nie na drobiazgach, które dla pieniaczy urastają do “dramatów”

      Andriu, nie przepraszaj. Nikomu z nas się nie “naraziłeś”. Nie obrażamy się za konstruktywną krytykę. Nie będziemy jedynie prowadzić jałowych sporów z pieniaczami.

      A swoją drogą, to mam pewien pomysł na to by jeszcze bardziej zaangażować Klientów w Firmę Mzuri. Pomysł podsunął mi jeden z naszych Klientów i muszę go jeszcze przegadać z moimi Wspólnikami, zanim zaprosimy Was do współpracy. Jestem przekonany, że dzięki temu pomysłowi Mzuri będzie jeszcze bardziej nastawione na potrzeby Klientów, Klienci jeszcze bardziej staną się centrum naszych działań i procesów; Mzuri stanie się jeszcze bardziej transparentne, a nasze interesy jeszcze bardziej ze sobą trwale związane. Ale o szczegółach w swoim czasie. I pewnie raczej nie na łamach bloga fridomia:-)

      I też bardzo ekscytujących wrażeń z pucharowej części mistrzostw. Niech dalej pada wiele bramek, niech będą dramatyczne zwroty w akcji, niech mniejsze drużyny sprawiają niespodzianki.

  6. Kamień z serca:) oczywiscie że są tez klienci,którzy widzą tylko czubek własnego nosa,ja zdaje sobie sprawe ze w natłoku obowiązków jaki maja Twoi wspólpracownicy potrzebna jest cierpliwosc klientów i doza empatii, bo zarzadzanie,szukanie nowych ofert,remonty itd. to nie jest łatwy kawałek chleba przy coraz wiekszej liczbie klientów “agenci”(nie lubie tego słowa ale tylko ono przyszło mi na myśl) mają tylko 24 h czasu na dobe, a gdzie wypoczynek i inne rzeczy…?

    1. Andriu35, masz rację z tym niełatwym kawałkiem chleba. Podczas mojego wyjazdu do Brazylii, jeden z Klientów się denerwował. Częściowo słusznie. Poprosiłem jedną z koleżanek z Mzuri by mu odpisała (bo ja nie miałem danych nt jego mieszkania by to zrobić samemu) choć wiedziałem, że był długi weekend i na dodatek jej córeczka była chora. Koleżanka odpisała, a “klient” dalej się pieklił i drwił sobie z niej. Wkurzyło mnie to. Niech ktoś swoje frustracje wyładowuje na swoich współpracownikach, a nie moich:-) Jeśli zrobiliśmy błąd, oczywiście go naprawimy. Pomiatać sobą z powodu popełnionego błędu nie damy.

      Parafrazując tytuł tego wpisu – Pieniacze, trzymajcie się ode mnie z daleka :-)

  7. Slawku, jesli tak otwierasz sie na krytyke to moze troche doloze. Jestem osoba bardzo ostrozna i zanim z kims zrobie biznes, analizuje temat na wszystkie strony i wypatruje czy aby na pewno wszystko jest tak piekne jak uslugodawca przedstawia. Tak mnie nauczylo zycie i dzieki takiemu podejsciu udalo mi sie uniknac kilku wpadek. Dlatego tez do Mzuri zaczalem pochodzic wczesniej niz moje mieszkanie sie zwalnia by dac sobie troche czasu na wyjasnienie kilku watpliwosci. I powiem Ci, ze o ile przekonalem sie do, ze tak powiem, czystosci intencji, to troche martwie sie komunikacja. Rotacja kadr, obietnica pewnych informacji, ktorych w koncu nie otrzymalem, brak reakcji na mail z przypomnienem i powtorna prosba o takowe, brak reakcji na kolejny – troche mnie to martwi. I tak we wrzesniu oddam Wam swoje mieszkanie do wynajecia, z zalozeniem ze pozniej bedzie lepiej, ale nie ukrywam ze juz na starcie mala czerwona lampka w glowie mi sie pali. Mam nadzieje, ze to tylko przejsciowe trudnosci i pozniej wszystko pojdzie bardziej gladko.

    1. TX, dzięki za uwagi. Problemy z komunikacją wynikają z kilku przyczyn. (1) starając się być McDonaldem do obsługi najmu, miewamy problemy z odpowiedzią na niestandardowe pytania. A proszę mi uwierzyć, że nasi Klienci lub potencjalni Klienci mają tysiące różnych pytań – niektóre zasadne, a niektóre totalnie “z czapki”. (2) wynikające często z braku zrozumienia natury naszej usługi – wprowadza to często chaos do komunikacji (3) Klienci spodziewają się też zindywidualizowanej obsługi. Tego jako McDonald nie jesteśmy w stanie zapewnić. Czy ktoś z Was próbował kiedyś zarezerwować sobie stolik w którejś z restauracji McDonalds na powiedzmy godzinę 18:45? Mamy swoje procedury i wszelkie domagania się odstępstw od naszych procedur wprowadzają chaos do organizacji. (4) Niektórzy absorbują zdecydowanie ponad normalnie dużo naszego czasu, ograniczając w ten sposób czas pozostały do obsługi innych Klientów, (5) normalne ludzkie błędy, (6) rotacja pracowników (7) zbyt wiele punktów kontaktu – niepotrzebnie zezwoliliśmy naszym Klientom na kontaktowanie się z różnymi osobami w naszej organizacji w tej samej sprawie. Czasami to doraźnie pomaga, ale w większości przypadków dezorganizuje naszą pracę.

      Pracujemy nad poprawą komunikacji w sposób systemowy. Wdrożymy nowe rozwiązanie za kilka miesięcy, pod koniec roku, które radykalnie zmieni sposób kontaktu z Mzuri i – jestem o tym przekonany – poprawi standard naszej obsługi. Do tego czasu proszę o wyrozumiałość i cierpliwość.

  8. Dzisiaj napiszę dobre słowo, żeby nie wyjść na marudę :) Nie wiem czy to Twoja interwencja czy po prostu bieg czasu, w końcu otrzymałem informacje, o które prosiłem i były podane w sposób wyczerpujący i przekonywujący. Dlatego ustaliliśmy datę w której oddam Wam mieszkanie. Zakładam że będzie to początek długiej i dobrej współpracy.

    1. TX, dzięki za dobre słowo. Nie interweniowałem, bo przyznam, że nawet nie pamiętałem jakiego to miasta dotyczy. Dodatkowo, moim zadaniem w Mzuri nie jest być Sprawcą Ostatniej Instancji. Choć niektórzy właściciele mieszkań, a nawet najemcy tego oczekują, to jednak gdybym wziął tę rolę, to Mzuri by po prostu … stanęło. Przy ponad 900 mieszkaniach pod opieką, jedna osoba to zdecydowanie zbyt mało:-) Poza tym, chcę by nasza organizacja się uczyła, a nie bym to ja się uczył.

      Moją rolą jest pomoc moim współpracownikom w ciągłym doskonaleniu procesów, by powstałe problemy się więcej nie powtarzały. No i pilnowanie strategii – byśmy się nie rozpraszali na niepotrzebne działania (nawet jeśli można na ich ileś tam zarobić), byśmy sukcesywnie wdrażali nowe usługi, itp.

      Będziemy coraz lepszą organizacją. Jesteśmy do tego zdeterminowani. Dobre słowa dodają w tym otuchy. Dzięki raz jeszcze:-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.