Jak się przygotować do szczęśliwej emerytury?

Żeby nieco ochłonąć od futbolmanii, załączam linka do ciekawego artykułu znalezionego przez przypadek na portalu yahoo.finance. Dotyczy on tego jak się przygotować do szczęśliwej emerytury.

Oto link: http://finance.yahoo.com/news/7-ways-to-retire-happy-192156194.html

Futbolowe szaleństwo w połączeniu z zaangażowaniem w Mzuri opóźnia nieco dokończenie przeze mnie książki o zbliżonej tematyce. Będę się chciał w niej podzielić moimi przygotowaniami do emerytury. Chwilowo zawieszonej zresztą:-) Teraz pracujemy m.in. nad wymogami dla systemu IT, który ma znacząco usprawnić obsługę Klientów Mzuri. Łatwiej napisać książkę niż wdrożyć nowe procesy, systemy, ale … damy radę:-). Motywuje nas m.in to by przygotować Mzuri do tego by Cię fantastycznie wspierała podczas … Twojej emerytury:-)

Udanych przygotowań. Warto rozpocząć planowanie swojej emerytury na wiele lat przed jej nadejściem. Powodzenia!

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

16 Responses

  1. Slawek,

    Dzieki za publikacje tego linka, artykul porusza wiele kwestii, ktorymi sie nurtowalem juz od dluzszego czasu. I nadal to robie. Pelna zgoda, ze przygotowania do wczesniejszej, fridomiackiej, emerytury, nalezy rozpoczac na wiele lat wczesniej i wziac pod uwage wiele roznych aspektow, nie tylko finansowe.

    Z tym wiekszym zainteresowaniem zapoznam sie z Twoimi przemysleniami w najnowszej Twojej ksiazce, ktora bedzie nieco bardziej filozoficzna podejrzewam. I ma szanse okazac sie najwiekszym hitem.

    Co do artykulu, to jest tam zawartych kilka ciekawych wnioskow. Jesli zakladany bezpieczny poziom ‘wykorzystania’ kapitalu to 4%, ktory pozwolilby na korzystanie z niego bez uszczerbku, to dla szczesliwcow posiadajacych $500000 oszczednosci wynosi raptem $1667 miesiecznie brutto. Jak to sie ma do stwierdzenia, ze emeryci sa ‘extremely unhappy’, majac do dyspozycji mniej niz $3000 na miesiac. A poziom szczesliwosci wystepuje dopiero po osiagnieciu poziomow $4000 i $4500. Zgodnie z tymi liczbami, do pelni szczescia potrzeba wiec okolo $54000 rocznie netto, a wiec potrzeba kapitalu powyzej $1,5M nie uwzgledniajac podatkow i/lub dochodow z innych zrodel. Ciekawe, jak to sie przeklada na warunki polskie.

    Kluczowe do szczescia jednak wydaje sie byc posiadanie splaconych kredytow oraz zajmujace czas zajecia i hobby. Oraz posiadanie dodatkowych 2-3 niezaleznych zrodel dochodu, zapewniajacych bezpieczenstwo finansowe.

    No i trzeba kupic Lexusa :) To mi wyglada na kryptoreklame tej marki :)))

    Pomaga tez bycie w szczesliwym zwiazku malzenskim.

    Natomiast zaskoczyla mnie potrzeba planowania minimum 5 godzin rocznie. Mam wrazenie, ze wiekszosc swiadomych ludzi, spedza w tym celu znacznie wiecej czasu.

    Pzdr,
    T.

    1. Tomku, masz rację, że te wyliczenia nie wydają się być do końca spójne. Może to wynikać z pewnego skrótu. Czyli kapitału emeryt ma USD 500.000, z którego czerpie owe USD 1667 miesięcznie. Ale dodatkowo ma emeryturę z amerykańskiego odpowiednika ZUS (powiedzmy USD 2000 miesięcznie) plus przychody z pracy na pół etatu (przykładowo kolejne USD 800 miesięcznie), co w sumie daje owe USD 4-4,5 tys. To by było spójne z końcowym zaleceniem by mieć wiele strumieni wpływającej gotówki.

      Natomiast myślę, że co najmniej tak samo ważnym, a może nawet ważniejszym niż zabezpieczenie finansowe jest zabezpieczenie mentalne. Chodzi m.in. o umiejętność życia poniżej swoich możliwości (czyli ów … Lexus:-) czy też rozwijanie jakiś 3-4 kluczowych pasji, na które można poświęcać swój wolny czas na emeryturze. Problem w tym, że ze względu na możliwość wrzucenia do Excela i wyliczenia zwrotu, itp., aspekty finansowe wydają się być “konkretem”, a aspekty poza finansowe mało znaczącymi nie-konkretami. A według mnie, to właśnie one decydują o poczuciu “szczęścia”. Czy np. u Ciebie w pracy nie zauważyłeś, że z dwojga ludzi pracujących na podobnych stanowiskach i zarabiających podobne pieniądze, jeden jest szczęśliwy, a drugi wiecznie narzeka? Ja podobnych obserwacji dokonałem (i dokonuję nadal) w życiu sporo. A jeśli tak jest, to chyba słuszna jest konkluzja że ważniejsze niż konkret, jest “nie-konkret”.

      Wczoraj Brazylijczycy przegrali sromotnie z Niemcami 1:7. Czy to dlatego, że Niemcy są 7 razy bardziej wytrzymali, mieli większą masę mięśni. Potrafią lepiej układać stopę do strzału. Szybciej biegali. Czy różnica w wyniku meczu wzięła się z jakichkolwiek mierzalnych “konkretów”? Nie jestem psychologiem, ale mam głębokie przekonanie, że Brazylijczycy przegrali ten mecz w swoich głowach, a nie na boisku treningowym czy w leniuchowaniu zamiast w rozwijaniu swoich umiejętności piłkarskich. A Niemcy? Czy przez te 3-4 dni od meczu z Algierią nagle nauczyli się grać w piłkę? Jeśli nie, to dlaczego z jednymi się męczyli, tylko po to by 5-krotnych mistrzów świata upokorzyć w kolejnym meczu? Te różnice wynikają z “nie-konkretów”.

      Tak samo jest ze szczęśliwą emeryturą? Trzy lata i rok i pół roku temu byłem bardziej szczęśliwy niż dzisiaj. Czy to dlatego, że wtedy miałem wyższe wpływy na konto? Wcale nie, bo dziś mam nieco wyższe. Albo raczej, mam niższe … wypływy:-) A jednak jestem w wyczuwalny dla mnie sposób mniej szczęśliwy. … W głowie:-)

    1. Robert, powód jest bardzo prozaiczny. Od kilku miesięcy poświęcam część swojej osobistej wolności (wolność jest fundamentem mojego poczucia szczęścia) obowiązkom szefa Mzuri:-). Ku chwale fridomii:-)

  2. Chyba nie do końca można to zrobić. Ale zgadzam się trzeba spróbować. Wszystko zależy od fizycznej formy w jakiej będziemy na emeryturze. Ja bym się przygotowała najpierw gromadząc jakieś oszczędności, by nie martwić się potem, co mam włożyć do garnka, a potem oddałabym się swoim pasjom.

    1. Robert, trochę bym doprecyzował Twoją wypowiedź. W moim przypadku (inni mogę inaczej to odbierać), unieszczęśliwia mnie utrata wolności, a nie robota jako taka. Jestem szczęśliwy pisząc książki, artykuły czy wpisy na blogu, jeżdżąc po Polsce i cywilizując polski rynek najmu mieszkaniowego. Jest to pewnego rodzaju robota, czasami nawet dość męcząca. Ale robię ją z własnej nieprzymuszonej woli. Nikt niczego ode mnie nie oczekuje i nie ma prawa oczekiwać. Tego rodzaju “robota” mnie uszczęśliwia. Czuję, że tworzę coś nowego. Mam poczucie bycia potrzebnym i poczucie sensu mojego istnienia. Nie wyobrażam sobie “nicnierobienia”, to by mnie unieszczęśliwiło.

      Taka “robota” jednak kontrastuje z sytuacją mojej pracy dla Mzuri. Bo tutaj klienci oczekują ode mnie np. odpowiedzi na ich maila. I denerwują się jeśli nie odpowiem wystarczająco szybko. Gdy ktoś Ci płaci za Twoją pracę (akurat tak się składa, że praktycznie nie pobieram wynagrodzenia za pracę dla Mzuri i nie zamierzam sobie wypłacać dywidendy, no ale to już jest mój prywatny wybór), to ma wymagania. I trzeba tańczyć do tych wymagań. I żyć problemami innych ludzi – budzić się rano i zasypiać z cudzymi problemami w myślach. To oczywiście nie jest wyłącznie specyfika Mzuri. Jest to charakterystyczne dla każdego stosunku odpłatnie wykonywanej pracy. I to właśnie ten aspekt “roboty” mnie unieszczęśliwia, choć na szczęście nie do końca. Nie jestem teraz “nieszczęśliwy”. Jestem szczęśliwy w 80%, a pół roku czy rok temu byłem w 95%.

      Gdy pracowałem w Andersenie czy Deloitte zwykle byłem bardzo szczęśliwy. Życie cudzymi problemami nie dokuczało mi tak jak dzisiaj. Chyba dlatego, że dziś jestem bogatszy o doświadczenie ostatnich 5 lat prawie pełnej wolności i prawie pełnej szczęśliwości:-)

    1. Sławek, dzięki za linka do ciekawych porad. Zgadzam się ze zdecydowaną większością z nich. Niektóre mogą brzmieć nieco dziwnie chyba ze względu na przekłamania w tłumaczeniu na język naszych przodków.

      Obserwuję, że coraz więcej młodych ludzi odwraca się od zaślepienia konsumpcyjnego. To może źle wróżyć korporacjom i dobrze wróżyć przyszłości ludzkości:-)

  3. Jak przygotować się do szczęśliwej emerytury? Chyba tak samo jak można “przygotować się” do szczęśliwego przeżycia kolejnego roku, miesiąca, jutrzejszego dnia. A czy jestem szczęśliwy dzisiaj, teraz, we właśnie mijającej chwili? Jak bardzo moje dzisiejsze poczucie szczęścia zależy od moich wczorajszych przygotowań i planów, że dzisiaj będę szczęśliwy? Czy wczoraj dostatecznie zadbałem o to aby dzisiaj być wolnym od ‘niechcianej roboty’, po to by móc się oddawać ‘zaplanowanym pasjom’ ? Czy też moje dzisiejsze szczęście bardziej zależy od satysfakcji jakią daje mi świadomość postępów, które robię w przygotowaniach do bycia szczęśliwym w przyszłości?
    Mówią, że bycie szczęśliwym jest sprawą wyboru, podjęcia takiej decyzji, przyjęcia postanowienia i zobowiązania wobec samego siebie: “będę w swoim życiu szczęśliwy”…
    I chyba psychologicznie tak to właśnie działa. Najpierw planując przyszłość precyzujemy czego chcemy, wizualizujemy to sobie, wybrażamy, wierząc że uczyni to nas szczęśliwymi. I gdy uda się cel wreszcie osiągnąć mówimy sobie: “no to mam to czego zawsze chciałem, kosztowało mnie to sporo wysiłku i czasu, jak mógłbym się teraz z tego nie cieszyć i nie być szczęśliwy”. Chyba w każdym okresie życia ‘pracujemy’ na szczęście w kolejnym jego okresie, ‘planujemy’ go i ‘przygotowywujemy się’ na nie. I to chyba nigdy się nie kończy, tak upływa nam całe życie, spełniamy się w ciągłym działaniu. Jak chcą inni: “szczęście jest dążeniem”…
    Bo czy szczęśćie w ogóle może być tyko ‘stamen umysłu’ ? Niezależnym od planowania, przygotowywania się, działania i osiągania celów…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.