Kolor pomarańczowy

Wiele osób pyta mnie o powód dla którego ubieram się w pomarańczowe barwy. Rzadko kiedy po mojej prezentacji nt wolności finansowej lub nt dobrych praktyk najmu, nikt nie zadaje mi pytania o to skąd się wziął kolor pomarańczowy. Czy on może coś szczególnego oznacza. A powód jest banalnie prosty – po prostu lubię ten kolor. Często na ulicach widać osoby ubrane całkiem na czarno (czarny płaszcz, spodnie, buty, torebka, parasolka) albo całkiem na brązowo czy szaro. Od stóp do głów. Ale chyba nikt ich nie pyta o powód wyboru takiego właśnie koloru:-). Mój wybór padł – już dawno temu – na kolor pomarańczowy. A że raczej jestem maksymalistą – gdy już coś robię, to nie lubię tego robić na pół gwizdka – to moja garderoba jest niemal cała w kolorystyce pomarańczy.

Wbrew pozorom, wydaje mi się, że jednak nie mam obsesji na punkcie koloru pomarańczowego:-) Moim bankiem nie jest ING, a operatorem nie jest firma Orange:-) Nie jem po kilka kilogramów pomarańczy czy mandarynek tygodniowo. Nie są to nawet moje ulubione owoce. Nie przemalowałem swojego skutera na kolor pomarańczowy (bo to dużo zachodu). Nie narzucam domownikom tego koloru. Nie piszę długopisem o pomarańczowym tuszu. Nie kupuję tylko pomarańczowych kwiatków. Niemniej, kolor pomarańczowy podoba mi się bo jest ciepły, pogodny, optymistyczny. Ponure szarości, czernie, granaty i inne zimowe kolory popularne wśród Polek i Polaków nieco mnie deprymują. Nie rozumiem skąd upodobanie do takiej – dla mnie zupełnie nijakiej – kolorystyki. Chyba tylko z chęci wtopienia się w tłum. Ponieważ mnie byłoby trudno wtopić się w tłum w Polsce nawet gdybym ubierał się bardzo konformistycznie i ponieważ nie mam konformistycznych ciągnąt, to ubieram się tak jak lubię:-) Ot, cały sekret:-) Zresztą noszenie się w kolorystyce pomarańczu podobało mi się również z tego względu, że na początku mojej emerytury, ten kolor wydawał mi się bardzo nie-korporacyjny:-) Pomarańcz kojarzy mi się z pogodną, radosną emeryturą:-)

Czasami moje preferencje kolorystyczne bywają dla mnie bardzo miłe. Bardzo często słyszę komplementy – również od kobiet!!! – nt mojego oryginalnego ubioru:-). Ostatnio na lotnisku w Dusseldorfie, kelner doradził mi wybór innego loda. Chodziło o to, że z lodówki wybrałem sobie  te o smaku owoców leśnych, a on mi doradził – z poważną miną – bym lepiej wziął te o smaku pomarańczowo-maracuja. Początkowo myślałem, że może te z owocami leśnymi są nieświeże, choć się zdziwiłem dlaczego w takim razie są dostępne w biznesowym lounge, w firmowej lodówce Haagen Dazs. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że kelner ze mnie zażartował i po prostu nawiązywał do tego, że te drugie bardziej będą do mnie pasowały… kolorystycznie:-)

Ostatnio w Vancouver, w Kanadzie bardzo wiele osób chwaliło mój ubiór. I to nie tylko uczestnicy konferencji, ale też przypadkowi turyści na deptaku w Whistler (podobnym nieco do zakopiańskich Krupówek). Kilka osób pytało mnie o namiary na mojego krawca. Początkowo mnie to zaskoczyło, ale widać Kanadyjczycy są dużo bardziej otwarci i bezpośredni w kontaktach. Chwaliły mnie – “cool suit!” krzyczały i pokazywały “thumbs-up” – nawet osoby siedzące przy stolikach restauracyjek przy owym deptaku. Na mój ubiór pozytywnie zareagowały recepcjonistki w hotelu. Barman. Grupa młodzieży stojąca w kolejce do dyskoteki. Jeden artysta (robił jakąś uliczną inscenizację) poprosił mnie by mógł zrobić mi zdjęcie na tle swojego dzieła. Zaraz potem pojawiło się kilka aparatów innych osób, które też chciały zrobić mi fotkę:-). Czasami mój ubiór wywołuje nie tylko miłe komentarze, ale bywa też czysto pożyteczny. Ostatnio gdy w Empiku oddawałem bilety na mecze siatkarskich mistrzostw świata, to początkowo szefowa kasy chciała mnie odesłać z kwitkiem (bo te akurat bilety kupiłem w innym salonie Empiku, bo nie miałem paragonu, bo coś tam jeszcze), ale na szczęście jedna z młodych kasjerek, która rozpoznała mnie po ubiorze pamiętała, że u niej też kupiłem jakąś partię biletów i pomogła mi w zwrocie “od ręki”. Wczoraj na meczu siatkówki w Gdańsku też było mi bardzo miło gdy podeszło do mnie po prostu się przywitać kilka osób, które rozpoznały mnie chyba po kolorze ubioru.

Dodam, że nie po to ubieram się tak jak się ubieram by szukać pochwał:-) Naprawdę:-) To jest jedynie pożyteczny skutek uboczny moich preferencji kolorystycznych, a nie ich zamierzony cel. W podobnym duchu, to ja użyczyłem Mzuri, Fridomii oraz innym organizacjom pomarańczowych barw, a nie że teraz się naginam by kupować pomarańczowe buty (ostatnio na wyprzedaży kupiłem 12 par identycznych pomarańczowych mokasynów – butów starczy mi już chyba do końca życia!!!) – by promować Mzuri:-) W tym przypadku również, promocja jest pożytecznym skutkiem ubocznym, a nie zamierzonym celem:-)

W ogóle tak się zastanawiam, że pożyteczne skutki uboczne często mogą towarzyszyć spójnym i konsekwentnym działaniom. Po prostu. Robisz coś, jesteś konsekwentna i systematyczna. Osiągasz swoje cele, ale przy okazji osiągasz również inne – nie antycypowane początkowo – korzyści.  Tak jakoś intuicyjnie czuję, jednak by to wyrazić w klarownych zdaniach, muszę się jeszcze nad tym chwilę zastanowić… A może ktoś z Was miał już kiedyś podobne odczucia?

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

4 Responses

  1. Teraz dopiero można zwrócić uwagę na pomarańczową stylistykę tej strony oraz strony internetowej, Mzuri, a nawet wszystkich okładek książek autorstwa Sławka ;-)

  2. A mnie zawsze intrygowało Sławku, czy Ty się tak ubierasz, tylko na okazje kiedy jesteś “Sławkiem Muturi, propagatorem wolności finansowej” – kiedy się pojawiasz na spotakniach, konferencjach itp. czy tak cały dzień zasuwasz w piątek świątek bez względu na okazję :D

    1. Michał, rozbawiło mnie Twoje pytanie:-) Odpowiedź brzmi od poniedziałku do niedzieli. Gdy założę coś w innym kolorze, np. żółtym, to moi współpracownicy w Mzuri nie mogą mnie rozpoznać:-) I ubieram się na pomarańczowo nie tylko w każdy dzień (wyjątek gdy jadę do jakiegoś biednego kraju, to wtedy zakładam najstarsze dżinsy), ale też w … każdą noc (pomarańczowe piżamy, itp.). To tak, żeby Natasza mnie mogła zawsze rozpoznać:-))))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.