Galernicy

W dzisiejszym weekendowym już wydaniu Dziennika Gazety Prawnej ukazał się bardzo obszerny artykuł red Miry Suchodolskiej pt “Galernicy”.  Wyłania się z niego bardzo niepokojący obraz relacji na linii biznesmen/najemca powierzchni handlowej w galerii, a właściciel owej galerii. Ogólny wydźwięk jest taki: jak raz wejdziesz w interes z galerią handlową, to nie wyjdziesz z niego do końca życia. Jedyna różnica w karach: zamiast batów fizycznych, dolegliwości finansowe.

W artykule cytowanych jest wiele osób, które są bardzo rozczarowane współpracą z galeriami handlowymi. Przewija się, że obiecują mnóstwo klientów i dużą skalę biznesu, a w rzeczywistości klientów przychodzi jak na lekarstwo. Obiecują, że będzie tylko jedna lodziarnia, a w rzeczywistości pojawia się ich kilka. Czasami przebudowują galerię, co stanowi uciążliwość dla klientów, więc jeszcze mniej przychodzi. Nie reagują na prośby najemców o obniżenie czynszu (w Polsce stawki czynszu wynoszą średnio 35 do 50 Euro za m.kw, a na Zachodzie tylko Euro 25). Właściciele galerii mogą w każdej chwili wypowiedzieć umowę najmu, bez prawa do rekompensaty za koszty włożone w wyposażenie sklepu czy restauracji, a swoich roszczeń dochodzą na drodze art.777 k.p.c. (czyli natychmiastowy komornik). Zadłużenie najemców rośnie, a wraz z nim poczucie znalezienia się w potrzasku, bo najemca podpisał przecież umowę najmu na 5-10 lat. Co gorsza, tutaj najemców nie chronią żadne przepisy (ani UOKiK, ani ustawa o ochronie praw lokatorów) i często babcia chcąca prowadzić lodziarnię czy zakład fryzjerski staje bezbronna na przeciwko najlepszym prawnikom operatora galerii handlowej.

Jeden z poszkodowanych szacuje, że co roku w jednej galerii przynajmniej 3 firmy idą z torbami. To oznacza upadek 1338 przedsiębiorstw w skali roku (w Polsce działa już 446 galerii handlowych). Ogólnopolskie Stowarzyszenie Obrony Najemców (OSON) dąży do zmiany prawa.

Nie wiem na ile artykuł jest stronniczy, a na ile obiektywny. Ponoć autorce nie udało się uzyskać komentarzy samych operatorów galerii handlowych. Nie jestem fanem dużych galerii handlowych z wielu względów. Są bezpłciowe, wszystkie identyczne. Widać w nich zawsze te same marki sklepów. Mają negatywny wpływ na wzmacnianie kultury konsumpcji – wszystko jest tam tak pomyślane, byśmy jak najwięcej z zarobionych pieniędzy tam zostawili. Gubię się w podziemnych parkingach, nigdy nie wiem jak stamtąd wyjechać. Zabijają mały i drobny handel w promieniu wielu kilometrów. Są zbyt duże kapitałowo i mogą zawładnąć zbyt dużą częścią gospodarki.

Niemniej mam kilka wątpliwości odnośnie samego artykułu. Po pierwsze, jeśli w galerii mamy 250-300 sklepów, to upadek trzech z nich rocznie nie wydaje mi się wcale wysoki. Na rynku poza-galeriowym wydaje mi się, że pada więcej niż 1% firm rocznie. Po drugie, osoby prowadzące biznes w galerii wcale nie muszą być dobrymi biznesmenami. Jeśli liczą na to, że tylko dlatego, że mają sklep w galerii, to mogą wywindować ceny, to mogą się przeliczyć. Po trzecie, zamiast narzekać na operatora galerii może powinny pomyśleć jak przyciągnąć klientów do swojego sklepu. Po czwarte, zamiast zakładać stowarzyszenie “obrony”, może powinni założyć “Stowarzyszenie promocji” swojej galerii, do którego z pewnością dorzuciłby się znacząco właściciel galerii. Po piąte, zamiast ufać zapewnieniom operatora galerii, powinny same zrobić analizę rynku. W jednym z cytatów jest mowa o tym, że sprzedawca powierzchni handlowej chyba pomylił szacunki liczby klientów mających odwiedzać galerię z ogólną liczbą mieszkańców okolicy. Taki błąd osoba zainteresowana powinna była wychwycić przed podpisaniem umowy, a nie w trakcie udzielania wywiadu do gazety. Po szóste, artykuł wpisuje się w tendencję do histeryzowania języka opisującego relację najemca-właściciel, gdzie ten pierwszy jest zawsze ofiarą. Zastanowiło mnie to dlaczego właściciel galerii ma prawo wypowiedzieć umowę, a najemca nie. Z pozoru jest to bardzo niesprawiedliwe i też tak to początkowo odebrałem.  Ale co jeśli najemca sprzedawałby w swoim sklepie jakieś śmierdzące produkty, które odstraszałyby odwiedzających galerię klientów? Albo uporczywie grałby głośną muzykę? Albo nie sprzątał swojego stoiska, tylko zrobił sobie tam wysypisko śmieci? Ta jednostronność może mieć swoje uzasadnienie. Po siódme, łatwiej jest przedstawić się jako ofiarę niż coś z daną sytuacją zrobić.

Ogólnie rzecz biorąc, mamy w Polsce niesamowitą skalę narzekactwa i obwiniania kogoś swoimi błędami. Oj, lubimy sobie ponarzekać, lubimy:-) Niektórzy wręcz to chyba uwielbiają. Narzekanie wydaje im się sprawiać taką radość jak innym jedzenie czekolady czy lodów:-) Widzę to też w Mzuri. Gdy rozmawiam z potencjalnymi klientami, to często słyszę opowieści o setkach popełnionych przez nich błędów w najmie – brak czasu przez wiele miesięcy czy nawet lat, by dokończyć remont;  wynajęcie rodzinie za pół darmo, która i tak zniszczyła mieszkanie; najemcy, którzy nie płacili miesiącami, aż zadłużenie spuchło do tysięcy złotych; studenci, którzy zdewastowali mieszkanie i wiele innych historii). Gdy potem przychodzi – na szczęście nie często:-) – do składania reklamacji na pracę Mzuri, to słyszę coś jakby z zupełnie innego świata:-) “Wynajmowałam to mieszkanie pięć lat i nigdy nie miałam najdrobniejszego problemu”. Czyżby?

A czy ktoś z Was miał może jakieś doświadczenia z prowadzeniem sklepu w galerii handlowej? Jestem bardzo ciekaw Waszych doświadczeń.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

8 Responses

  1. W kancelarii w której kiedyś pracowałem opiniowaliśmy często umowy najmu dla jednej z sieciówek z galanterią skórzaną, która chciała wchodzić do poszczególnych galerii. Te umowy miały po 100 stron i były żywcem przekopiowane z USA. Zupełny absurd, dziwne słownictwo, niepasujące uregulowania itd. Oczywiście te umowy były nie do negocjacji – albo podpisujesz tak jak jest albo nie wchodzisz do galerii i koniec. Czyli nasze opiniowanie i poprawianie umowy i tak nie miało sensu i miałem wrażenie że robimy to tylko żeby “sczardżować” klienta.

    Zdziwił mnie np. punkt odnośnie wysokości czynszu. Płaci się xxx EURO za metr kwadratowy, ale nie mniej niż np. 7 % obrotów. Czyli jeżeli najemcy dobrze idzie biznes, to jest “karany” wyższym czynszem. W dodatku galeria gwarantuje sobie prawo wglądu w Twój biznes, żeby móc sprawdzić czy nie oszukujesz ich z tymi swoimi obrotami. Czyli musisz im pokazywać swoje deklaracje podatkowe, księgi rachunkowe, paragony itd. Inna sprawa to płacenie na koszty utrzymania części wspólnych, to są wysokie kwoty i musisz płacić również za korytarze pomimo że przecież nie są twoje i ich nie zajmujesz. Spore też opłaty idą na promocję centrum handlowego, które z definicji mają iść na reklamy, jednak najemca nie ma na nic wpływu i nawet nie wie czy jakakolwiek reklama jest kupowana ani ile kosztowała i co się dzieje z tymi pieniędzmi.

    Takie to standardy kapitalizmu. Wiadomo że galerie zrobią wszystko żeby zarobić jak najwięcej na czynszach, bo z tego żyją.

    Dziwią mnie te wielkie puste przestrzenie w galeriach, gdzie sklep ma może z 20 par butów i kilka torebek, a zajmuje ze 100 m2. Chyba że te buty kosztują po 5 tys. zł za parę i wystarczy że sklepik sprzeda dwie pary na tydzień i już zarobi na swoje.

    Najbardziej rozzłościło mnie jedno centrum handlowe, gdzie poszedłem przy okazji żeby kupić bateryjkę do wagi łazienkowej. Znalazłem takiego niby to szewca, niby to dorabiacza kluczy w holu galerii handlowych i poprosiłem o nową bateryjkę, którą wziąłem na wzór. Skasował mnie za nią chyba z 40 złotych za sztukę, a tam wchodziły dwie. Wracam do domu, już zezłoszczony na taki wydatek na głupie bateryjki (cała nowa waga kosztuje pewnie z 30 zł!), wchodzę na Allegro a tam identyczne bateryjki w hurtowych ilościach po 1-2 zł za sztukę….

    1. Robert, rzeczywiście nie ma równego traktowania obu stron umowy. Choć domyślam się, że z kolei taki Empik czy Carrefour z kolei narzuca Galerii swoje warunki. Tak to już jest w kapitalizmie. Duży może więcej, bo obowiązuje tzw. “Golden Rule”, czyli “ten kto ma złoto, ustala reguły”…

    1. Andrzej, dzięki za odwiedzenie fridomii. Wszyscy tutaj mówimy sobie na ty, a nie “Pan”. Jestem Sławek:-) Do zobaczenia w Katowicach już w niedzielę:-)

  2. Jako zwyczajny klient galerii i konsument nigdy nie zastanawiałem się, jak sprawy się mają z punktu widzenia najemców. Nawet jeśli ich narzekania nie zawsze są uzasadnione to i tak trudno nie zgodzić się z faktem, że mniejsi “galernicy” mają gorzej…

  3. ludzie nie maja pojęcia o tym i nie wiedza ze są firmy i jest takich sporo które w galeriach maja tylko przykrywki a pod co?głownie pod pralnie brydnych pieniędzy a jakich z sex biznesu narkotyków lewych interesów przekrętów na wacie akcyzie i tak dalej mieszam w Krakowie i widze od lat ten biznes w galeri krakowskiej na bieżąco mase firm się zmienia a co jest na miescie w obrebie rynku w tygodniu restauracje sa puste a tym bardziej w zimie i zczego ci ludzie zarabiają na koszty na czym?jest nierealne żeby zarobić po kikladziesiat tysięcy złotych na miesiąc na czynsz!duzo jest pralni brudnych pieniędzy uwierzcie w to naprawdę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.