Wujek Muriuki

W weekend zmarł mój Wujek. Wujek Muriuki, którego część z Was może kojarzyć z moich książek czy prezentacji. Gdy ludzie pytają mnie skąd wziął się u mnie pomysł inwestowania w nieruchomości na wynajem, to opowiadam o pewnym zdarzeniu, które miało miejsce gdy miałem 12 lub 13 lat. To wtedy – przez zupełny przypadek – odkryłem, że Wujek Muriuki – młodszy brat mojego ojca – posiadał kilka domów na wynajem w Nairobi. I był moją bezpośrednią inspiracją. W pewnym sensie gdyby nie On, to pewnie dziś nie byłbym osobą wolną finansowo, nie powstała by fridomia i byśmy się tu nie poznali.

Ze względu na to, proszę Was wszystkich o modlitwę za duszę mojego Wujka.

Niestety Wujek Muriuki nie zmarł jako osoba wolna finansowo i szczęśliwa. W młodości studiował chemię. Potem pracował w znanej wówczas szwajcarskiej firmie farmaceutycznej Ciba-Geigy (nie wiem czego dziś jest częścią ta firma). Często wyjeżdżał na szkolenia do Szwajcarii i szybko awansował w jej spółce w Kenii. Dobrze zarabiał, inwestował. Zdobywał dla tej firmy nowe rynki w Afryce Wschodniej. Po wielu latach, Ciba wycofała się z segmentu chemikaliów, którymi Wujek Muriuki się zajmował. Zaproponowano mu pomoc w założeniu własnego biznesu i Wujek Muriuki przejął fabrykę Ciba-Geigy w industrial area w Nairobi i ją nawet potem rozbudował. Szło mu coraz lepiej i zarabiał coraz więcej. Importował chemikalia z całego świata. Raz nawet wysłałem mu ofertę z Polski, ale uznał, że jakość ówczesnych polskich wyrobów była zbyt niska.

Stał się najbogatszym z rodzeństwa 4 braci i 8 sióstr. Wszyscy podziwiali jego osiągnięcia i nieco się bali jego dość agresywnej biznesowo postawy. Zamiast rozdawać rodzinie pieniądze, zadawał trudne pytania, zmuszał do samo-oceny. Ja się go nigdy nie bałem. Nigdy też się do niego nie przymilałem, bo nie liczyłem na Jego pomoc finansową. Chyba to we mnie cenił, bo choć był zdystansowany, to czułem, że mnie lubi.

Niestety pod koniec życia wstąpił na finansową równię pochyłą. Nie wiem dokładnie co było tego przyczyną, ale zaczął po kolej tracić swoje aktywa – najpierw zbankrutowała jego fabryka. Potem wyprzedawał po kolei swoje domy. Widać, że finansowo dzieje mu się coraz gorzej. Kiedyś nawet chciałem go o to wprost zapytać, ale czułem, że moje dociekania sprawiłyby mu przykrość. Wyglądało na to, że dalej robi dobrą minę do złej gry i nie chce przyznać się do porażek finansowych.

Pomógł mi trzy-cztery razy. Raz gdy w klasie maturalnej mieszkałem u jego rodziny przygotowując się do matury. Chodziło o to, że ich dom znajdował się kilka przystanków od mojej szkoły, a my mieszkaliśmy wtedy 30 km od centrum i dojazdy do szkoły zajmowałyby mi mnóstwo czasu. Takie pomieszkiwanie u kuzynów nie jest w Kenii niczym nadzwyczajnym:-) Drugi raz pomógł mi, gdy będąc studentem zawiozłem do Kenii  zakupiony w Belgii samochód – Nissana Sunny – na handel. Chodziło o to, że jako powracający rezydent byłem zwolniony z ceł i mogłem sprowadzony samochód sprzedać z zyskiem. Niestety formalności celne zajęły tyle czasu, że pozostało go mało na znalezienie kupca na ten samochód. Wujek Muriuki zapewnił mnie, żebym się nie stresował – jeśli nie znajdę kupca w swojej preferowanej cenie, to on (a właściwie jego firma chemiczna) odkupi ode mnie ten samochód. Odkupił w cenie niższej niż chciałem, ale gdyby tego nie zrobił miałbym jeszcze większy problem, Skorzystałem i ja i jego firma.

Trzeci raz pomógł mojej Mamie. Moi rodzice akurat przechodzili cos w rodzaju bankructwa i mojej Mamy nie było stać na bilet na samolot do Polski na mój ślub z pierwszą żoną. Wujek Muriuki zasponsorował Jej przyjazd  na mój ślub w Warszawie. Kolejny raz starał mi się pomóc w rozwikłaniu spraw spadkowych po śmierci mojego ojca.

Najbardziej jestem mu jednak wdzięczny za inspirację do fridomii. Rok czy dwa lata temu, gdy spotkaliśmy się w Kenii, podarowałem mu egzemplarz książki “Pomysł do wynajęcia” oraz “Mieszkania na wynajem. Moja droga do wolności finansowej” i pokazałem mu miejsca, w którym o nim wspominam w książkach. Bardzo go to ucieszyło, a jednocześnie zmartwił się, że książki nie zostały przetłumaczone na angielski. Choć był kiedyś w Polsce, w latach 70-tych, to jedyne słowo, które pamiętał po latach to “pociąg”:-). Obiecałem mu, że kiedyś to zrobię.

Postanowiłem, że teraz postaram się przetłumaczyć te książki na język angielski. Niech Jego synowie i córka, moi kuzynowie, przeczytają o swoim Tacie w książkach z dalekiej Polski.

Dziękuję Mu też za przestrogę, że zawsze można stracić to co się zbudowało. Że trzeba pozostać skromnym, świadomym swoich ograniczeń i żyć poniżej swoich możliwości finansowych. Wydaje się, że Wujek Muriuki też chyba słabo sobie zaplanował przejście do etapu życia post-korporacyjnego. Póki intensywnie pracował, wszystko się jakoś trzymało kupy. Gdy zwolnił obroty, życie zaczęło mu się rozmieniać na drobne. Zaplanowanie sobie przejścia na emeryturę może być tak samo ważne jak zbudowanie portfela mieszkań na wynajem, które tę wcześniejszą emeryturę umożliwią. O tym jest moja najnowsza książka. W niej też wspominam Wujka Muriuki.

Wieczny Odpoczynek…

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

4 Responses

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.