Cyrk

Czy ktoś z Was był może ostatnio w cyrku? Albo pamięta cyrki ze swojego dzieciństwa?

Ja pamiętam ze swojego dzieciństwa. Do Łodzi gdzie wtedy mieszkałem cyrk przyjeżdżał raz na kilkanaście miesięcy. Rozstawiali duży namiot, wokół którego było wiele pomniejszych, a także ciężarówki, przyczepy kempingowe i inne tego typu pojazdy. Taki widok powodował wypieki antycypacji u nas, dzieci, a może też nawet u naszych rodziców czy dziadków. Gdy już się odstało swoje po bilet i weszło do środka, wkraczało się w magiczny świat. Świat gdzie wszystko jest możliwe. Gdzie ludzie stają się niezależni od sił grawitacji. Gdzie ktoś wyciąga króliki z kapelusza. Gdzie inny wsadza swoją głowę prosto w paszczę lwa. Gdzie nawet clown zna parę magicznych sztuczek. Gdzie nawet zwierzęta potrafią robić ludzkie rzeczy, np. pies jeździć na koniu lub foki grać w piłkę.

Ostatnio dawno w cyrku nie byłem. Z dwóch powodów. Po pierwsze, nie wiem czy jest ich teraz mniej niż było 30-40 lat temu, ale z pewnością – w dobie innych rozrywek – stały się mniej widoczne, mniej wyczekiwane. Po drugie, wraz z dorastaniem zaczęło mi być żal tych zwierząt, które za nagrodę w postaci marchewki, cukierka (czy kto wie? może nawet jakiegoś narkotyku?) robią jakieś nienaturalne dla nich rzeczy. Myślę, że powinniśmy zostawić pewien naturalny porządek rzeczy, a nie zmieniać świat zwierząt na naszą podobiznę. Zresztą świat zwierząt czasami bardziej mi się podoba niż nasz – ludzki, który stał się bardzo sztuczny, nadymany, nie autentyczny.

Natura nie zna próżni. Co powstało w miejsce cyrków? Seriale (kiedyś cotygodniowe, teraz często codzienne). Reality show – ludzi z umiejętnościami cyrkowców widzimy na ekranach TV w programach typu “Mam talent”. Różne ludzkie osobliwości oglądamy (podziwiamy?) w różnego rodzaju talk-show’ach gdzie dziewczyny pokazują w których intymnych częściach swojego ciała mają tatuaże czy kolczyki, a młodzi chłopcy chwalą się z jakimi rodzajami zwierząt uprawiali już seks.

Pewnego rodzaju cyrkiem są też rozgrywki sportowe. Podobnie jak w cyrku, co roku rusza nowa edycja Ligi Mistrzów. Z tymi samymi bohaterami (czasami tylko do Realów, Barcelon, Bayernów, Arsenalów, Milanów, itp. dołącza jakiś beniaminek), z tymi samymi sztuczkami, z tą samą choreografią, z tą samą znajomo brzmiącą muzyką (hymn Ligi Mistrzów), z telewizyjnymi wodzirejami wychwalającymi zdolności poszczególnych cyrkowców, z tą samą reklamą zachęcającą do udziału, z tymi samymi karawanami przemieszczającymi się po stadionach całej Europy. Tak samo jak cyrki, Liga Mistrzów najczęściej odwiedza te miasta, w których może najwięcej zarobić, gdzie będą największe tłumy, najwięcej płacące. Podobnie jak w cyrku, piłkarze dużo zarabiają (pewnie o wiele więcej niż kiedyś cyrkowcy), ale i tak najwięcej zarabiają organizatorzy Ligi Mistrzów, FIFA, UEFA. Jedyne co się zmieniło, to to, że w przypadku cyrków chyba nie było sponsorów. Ale kto wie, może sponsorami byli królowie, książęta czy inni władcy?

Podobne skojarzenia do cyrku naszły mnie podczas kończącego się dzisiaj Finału WTA.

Kiedyś słyszałem jak w wywiadzie tv, Justyna Kowalczyk opowiadała, że w sezonie zimowym jeździ od zawodów do zawodów po całej Europie, a nawet po świecie. Jej życie jest bardzo uregulowane. Przelot, trening, trening, zawody, nocleg, przelot, trening, trening, zawody, przelot i znów cykl się powtarza. Ze swoimi konkurentkami znają się bardzo dobrze – spędzają mnóstwo czasu razem na zawodach, w samolotach, w hotelach, przy śniadaniach. Niektóre dziewczyny się bardziej lubią, chodzą razem na zakupy, jadają razem posiłki. Z innymi jest tylko “szorstka przyjaźń”.

Nie inaczej jest chyba przy WTA. Pomimo, że zarejestrowanych jest aż 2500 dziewczyn z 92 krajów świata i cały cykl turniejów WTA składa się z aż 54 turniejów w 33 krajach plus 4 tzw grand-slams (Australian Open, Wimbledon, Roland Garros i US Open), to i tak większość czołowych zawodniczek spotyka się na 21 najbardziej prestiżowych zawodach typu Cincinatti, Stanford, Montreal, Tokyo, Dubai, Beijing, Madrid, Stuttgart, Rzym itp. Pozostałe 33 turnieje, w których pule nagród nie są tak wysokie (m.in Katowice) pozostawiają raczej słabszym rywalkom, choć czasami startują w nich by zdobyć dodatkowe punkty w rankingu WTA. Agnieszka wygrywając w Katowicach też ich sporo zdobyła, przy okazji podniosła rangę wydarzenia dzięki uczestniczeniu w nim zawodniczki z pierwszej 10-tki rankingu WTA.

Czołowe zawodniczki WTA – podobnie jak w przypadku biegaczek narciarskich, przez cały sezon się spotykają, jeżdżą z zawodów na zawody, w których spotykają się z tymi samymi zawodniczkami, sędziami, oficjelami. Ten sam obwoźny cyrk.

Ku uciesze gawiedzi. By tacy jak ja mogli się pochwalić zobaczeniem naszych obecnych idolek cyrkowych “na żywo”. By przeżywali te same emocje co w cyrku – dużo podziwu dla ich umiejętności, docenienia ich ciężkiej pracy na treningach, trochę zdziwienia, że człowiek aż tyle potrafi,  trochę zawodu, trochę wyczekiwania, że tym razem zdarzy się coś nieoczekiwanego, trochę zazdrości ich zarobków, sławy, stylu życia.

I ku zarobkowi organizatorów. Choć łączna pula nagród dla zawodniczek we wszystkich 54 turniejach + 4 grand slams wynosi aż USD 118 milionów, to pewnie i tak wielokrotnie więcej zarabiają organizatorzy tego “cyrku”. Choć bilety na mecze WTA Finals w Singapurze nie były specjalnie drogie (za dwa mecze w fazie grupowej płaciło się SGD 17 w trzeciej, najtańszej kategorii, a najdroższe bilety na dwa dzisiejsze finały kosztują SGD 196), to w 2013 roku łączna liczba kibiców na turniejach wyniosła 5,4 miliona osób. Dodatkowo, pewnie więcej niż na wejściówkach, organizatorzy zarobili na reklamach, na sponsorach. Być może kasę do tego turnieju dorzucił też rząd Singpapuru (to duża promocja dla miasta, które będzie gospodarzem Finałów WTA przez kolejne 5 lat).

Cyrk WTA się powoli kończy w tym roku. Choć jeszcze pozostaną udziały gwiazd w różnych happeningach, w lokalnych wydarzeniach sportowych, w wydarzeniach medialnych, w akcjach “charytatywnych”, w reklamach, w imprezach sponsorskich, itp. Poza tym jeszcze trwa cyrk tenisa panów, Formuły 1, Ligi Mistrzów, ligi hiszpańskiej, angielskiej (wczoraj wieczorem w licznych pubach w dzielnicy Clark Quay kibice oglądali przy piwie mecz Liverpool – Hull na żywo), niemieckiej, włoskiej. Do tego golf, rugby, NBA, NFL, NHL, cricket i inne dochodowe sporty. Do tego dochodzą sporty, które nieco wyszły z mody, typu jazda figurowa na lodzie czy lekkoatletyka.

Dziś z cyrku możemy praktycznie nie wychodzić. Trwa okrągłe 365 dni w roku. I większość z nas ma do wyboru zwykle kilka cyrków równocześnie:-) Wielu ekscytujących wrażeń!

PS Nie chcę – po obejrzeniu “na żywo” zaledwie trzech meczów z jej udziałem – mienić się ekspertem “od Agnieszki Radwańskiej”, ale mam wrażenie, że Agnieszka osiągałaby lepsze wyniki w tenisie, gdyby się nadal grało głównie dla przyjemności, dla zwykłej sportowej rywalizacji, niż pod tym całym pręgieżem biznesowego cyrku tenisowego. Dziś żeby wygrywać nie wystarczy tylko dobrze grać w tenisa, trzeba też dobrze się odnaleźć w roli sportowego cyrkowca. Serena Williams w tej drugiej roli jest absolutnie bezbłędna. A wręcz skrajnym przykładem “cyrkowca” czy raczej wręcz karykaturą “cyrkowca” była Anna Kurnikova – pamiętacie ją? Miała status mega gwiazdy, choć mało co wygrywała na korcie:-)

PS 2. Podobnie jest też pewnie w wielu innych dziedzinach. Można być lekarzem i można być gwiazdą medycyny. Można być bankowcem, ale też gwiazdą bankowości. Można być dziennikarzem, ale też gwiazdą dziennikarstwa. Rzemieślnikiem lub artystą. Pracować w reklamie lub być artystą reklamy. Inwestorem lub “cyrkowcem” inwestowania:-)

A ty kim jesteś w swojej dziedzinie?

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

6 Responses

  1. Moim cyrkiem była korporacja, w której pracowałam i świat, w którym żyłam. Takie rzeczy widzi się dopiero z zewnątrz, gdy emocje już nie czynią z nas niewolników.

  2. Byłem w cyrku Zalewski, rok temu w Poznaniu wraz z synkiem. Przed samym cyrkiem stało sporo osób z transparentami, którzy protestowali przeciwko męczeniu zwierząt w cyrku. Bilety dosyć drogie, kompletu widzów nie było.

    Sam cyrk mi się w zasadzie podobał, ale faktycznie niepotrzebnie męczą te zwierzęta. Cyrki powinny skupić się na artystach cyrkowych – ludziach, którzy umieją różne sztuczki, żonglerki, gimnastycy itd. Numer np. z motorami jeżdżącymi w kuli faktycznie robił wrażenie.

    Robienie numerów ze zwierzętami było też o tyle męczące w tym cyrku, że za każdym razem przez długi czas nic się nie działo, bo obsługa musiała rozkładać klatki, kraty i zabezpieczenia żeby zwierzaki nie pouciekały ani nikogo nie pogryzły.

    Taki cyrk w zasadzie przypomina oglądanie talent show jak Mam talent, jednak oglądanie na żywo a w telewizji robi znaczną różnicę. W TV sporo jest wyreżyserowane i wycięte, a tutaj jednak wszystko dzieje się na żywo.

  3. Dobre pytanie na koniec tego wpisu.Odpowiem zadając bez złośliwości Tobie pytanie:
    A Ty kim jesteś w swoim cyrku? :-)))
    ps :
    Sorry ale nie mogłem się powstrzymać.Jesteśmy w podobnym wieku i również pamiętam rozmaite cyrki z dzieciństwa ,z wieku dorosłego oraz te z dzieciństwa moich dzieci.Obecnie prawie wszystko co nas otacza jest cyrkiem.Bardzo trudno wyłuskać coś co by przypominało poważniejszą sztukę albo przynajmniej te cyrki które pamiętam z dzieciństwa . Pamiętam że zdobycie biletu nie było takie proste ale i program był taki że wrażenie pozostało do dziś.Cyrkowcy to byli prawdziwi artyści.Dzisiejsze “cyrki” oferują w większości przypadków zniżkowy bilet zniżkę za przyprowadzenie kolejnego widza oraz kiepski program opatrzony internetową adwordsową reklamą .Takie czasy…
    Ps2
    Chyba zawsze było pełno “cyrku” dookoła tylko teraz świadomość i możliwości tworzenia własnych cyrków są większe.

    1. Marriusz, dzięki za Twoje pytanie. Jeśli chodzi o moje aspiracje, to chciałbym by Mzuri było takim prawdziwym “cyrkowym artystą” najmu. Ja z kolei chciałbym móc kiedyś o sobie powiedzieć, że jestem “cyrkowcem życia”. Że potrafię robić i osiągać w życiu rzeczy, które innym wydają się “niemożliwe”:-)

    1. Marriusz, domyślam się, że chodzi ci o to, że w naszym otoaczeniu jest wiele “karykatur cyrkowców”, czyli ludzi, którzy robią “cyrkowe show” nie mając żadnych realnych umiejętności za nimi stojącymi. Taka np. Anna Kurnikova – gwiazda tenisa brylująca raczej poza kortem tenisowym:-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.