Dzień Dziecka

Rozmawiałem ostatnio z wieloma Hindusami. Ciekawostką dla mnie było odkrycie, że 95% z nich ma dwoje dzieci:-) Widać musiała nastąpić jakaś samo-regulacja demograficzna, bo nie przypominam sobie by w Indiach, odgórnie (tak jak to było w przypadku Chin) wprowadzono jakiś limit liczby posiadanych przez rodzinę dzieci.

Kiedyś Indie miały ogromny problem ze zbyt szybko rosnącą populacją. Indusów jest już – wg spisu z 2011 roku – nieco ponad 1,21 miliardów. Przy wielkości powierzchni kraju około 10 razy większej od Polski – Indie liczą w sumie 3,287,263 km kwadratowych – to i tak jest to bardzo dużo. To tak jakby w Polsce mieszkało ponad 130 milionów ludzi.  I rzeczywiście w takim Andhra Pradesh (stan w południowych Indiach) liczącym ok 160 tyś km kw (czyli połowa Polski) mieszka prawie 50 mln ludzi, a w Gujarat (2/3 pow Polski) mieszka ponad 60 mln ludzi. Podobnie w Karnatace. W Madhya Pradesh (jego stolicę – Bhopal – kilkanaście lat temu poważnie zanieczyściły wycieki z fabryki baterii należącej do międzynarodowego konceru) – liczy 308 tyś km kw (czyli prawie dokładnie tyle co Polska) ma 72,5 mln mieszkańców, ale już nieco mniejszy (307 tyś km kw) stan Maharashtra (ze stolicą w Bombaju) zamieszkuje aż 112 mln ludzi. Najliczniejszy stan Indii to Uttar Pradesh – na powierzchni 244 tyś km kw mieszka aż 200 milionów ludzi.

Z moich obserwacji wynika, że przyrost liczby ludności nieco w Indiach spadł. Na ulicach nie widać tak wiele dzieci (oprócz miejsc bezpośrednio sąsiadujacych ze szkołami oczywiście:-) gdzie widać całe chmary dzieci ubranych w jednolite mundurki szkolne, różne dla różnych szkół).  Ale oczywiście moja “próbka” była zbyt mała by wyciągać daleko idące wnioski demograficzne.  Natomiast spodziewam się, że tak jak w Indiach, tak jak w Czechach (pamiętam, że w latach 90-tych, Czechy też miały najniższą w Europie dzietność i ujemny przyrost naturalny), tak i w Polsce, dzietność się samo-ureguluje. Nie ma powodów do paniki demograficznej.

A skąd tytuł tego wpisu? Stąd, że wydaje mi się, że dziś (lub wczoraj) mieliśmy w Indiach …. Dzień Dziecka. Skąd to wrażenie? Ano stąd, że w lokalnej gazecie – The Hindu – pojawiały się reklamy sklepów oferujących zniżki właśnie 13 i 14 listopada:-) A dzieci to wiadomo … duży biznes:-) Widać to też po przykładzie McDonald’s – na portalu onet.pl znalazłem takiego linka: http://biznes.onet.pl/wielka-wpadka-mcdonalds-siec-wycofuje-16-mln-zabaw,18491,5663756,1,news-detal

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

6 Responses

    1. Wiesław, dzięki za Twoją bardzo miłą nominację oraz za ciepłe słowa pod adresem moim oraz mojego bloga. Dziękuję.

      Oczywiście chętnie odpowiem na Twoje pytania do nominowanych przez Ciebie blogerów. Zrobię to pewnie w niedzielę/poniedziałek bo wtedy wrócę do Polski z Indii, gdzie teraz przebywam i gdzie wśród klaksonów samochodów, głośnych rozmów i innego szumu, mam nieco kłopotów z koncentracją. A Twoje pytania jej wymagają.

      Moc serdeczności.

  1. Przypomniało mi się, że w latach 70-tych, ówczesna premier Indii – Indira Gandhi – wprowadziła bardzo kontrowersyjny nakaz sterylizacji mężczyzn by powstrzymać lawinowy przyrost ludności. Źle się to skończyło dla Pani Premier, ale sterylizacja nadal pozostaje w Indiach najważniejszą formą antykoncepcji lub planowania rodziny. W ciągu roku ponad 4,5 miliona kobiet podjęło się tego zabiegu. Dostają za to od rządu “wynagrodzenie” rzędu 600 rupii (około USD 10). Ponadto wynagradzani są też pracownicy opieki społecznej, którym uda się namówić kobiety do sterylizacji – trwa regularna “rekrutacja” chętnych – oraz lekarze przeprowadzający te zabiegi.

    Ostatnio doszło w Indiach do skandalu. W pewnym niedużym mieście, jeden z lekarzy jednego dnia (a konkretniej w ciągu zaledwie 5 godzin) wysterylizował aż 83 kobiety (rządowy limit to 30 zabiegów na lekarza dziennie). Ponad tuzin z nich zmarło w następstwie powikłań po-operacyjnych. Ponieważ standardy sanitarne w wielu prowincjonalnych szpitalach nie są wysokie, Indie cierpią na wysoki odsetek śmierci rodzących matek – rocznie umiera ich około 56.000, czyli 190 na 100 tyś urodzin (w Chinach 32 na 100,000 urodzin) oraz niemowląt umierających w ciągu pierwszych 24 godzin po porodzie – umiera około 309.000 rocznie na około 26 milionów narodzin. Na całym świecie w swojej pierwszej dobie umiera około 1 mln noworodków.

    W efekcie przede wszystkim zmian w jakości życia – postęp społeczny, ekonomiczny, większa świadomość kobiet – a nie w wyniku sterylizacji czy śmiertelności noworodków, znacząco spadł w Indiach poziom dzietności. z około 5,2 w połowie lat 70-tych, do 2,4 dziś. Jest to nieco powyżej minimum zastępowalności pokoleń, które w Indiach obecnie wynosi 2,1. Najniższe poziomy dzietności występują w najbogatszych regionach Sub-Kontynentu.

  2. Dodam do powyższego wpisu, że mężczyźni w Indiach również są nagradzani, jeśli zgodzą się (na swoją) sterylizację.
    Reguła jest dość prosta. Wraz ze wzrostem zamożności maleje generalnie chęć posiadania dużej ilości dzieci. Istnieje też zjawisko (choć niewielkie na tle całej populacji), że duża liczba dzieci (z tzw. zachodu) świadczy o wysokim statusie rodziny – bo ich stać. Ale to tylko w krajach najwyżej rozwiniętych.
    Od siebie dorzucę jeszcze jedną obserwację. Coraz trudniej wychować dziecko tak, żeby mogło konkurować z rówieśnikami. Gdy większość ma po jednym, to poświęca mu więcej uwagi i czasu w celu zadbania o jego/jej edukację, zajęcia dodatkowe itp. Przy okazji jest to drogie. Jeśli ma się więcej niż jedno to niestety koszty się powielają (w krajach rozwiniętych), bo zaspokajanie potrzeb fizjologicznych już nie zajmuje znacznej części budżetu, ale edukacja i owszem. Tak więc, wielu ludzi by chciało więcej dzieci, ale czują że ich nie stać i że nie podołają tylu obowiązkom. W dzisiejszych czasach dzieci prowadzi się wszędzie za rączkę, już nie bawią się na podwórku (lub nie same), muszą mieć zajęcia dodatkowe, które pozwolą im przynajmniej na dorośnięcie do podobnego poziomu co inne jedynaki.
    Osobiście, wierzę w determinację, miłość i efekt synergii (w rodzinach wielodzietnych). Mam 2 przypadki kolegów ze szkoły średniej, gdzie dzieciaków było po 9cioro. Wszystkie te dzieci radzą sobie w życiu znacznie ponadprzeciętnej. Mam też przykład innej rodziny, z której dzieci skończyły w poprawczakach. Czyli da się? Da się.
    Na pewno masz rację Sławku, że w Polsce sytuacja się sama ureguluje. Niestety tylko częściowo i to może być niewystarczająco. I to mnie martwi. Młodzież chce mieć więcej dzieci, ale warunki w Polsce są nadal trudne. Tyle lat zaprzepaszczonych w tym względzie po prostu nie da się odrobić. Choć powinno się przynajmniej poprawić. Czego nam wszystkim życzę.

    Andy

    1. Andy, masz rację, że samoregulacja może zostać wspomożona poprzez m.in takie programy jak Karta Rodziny oraz poprzez pokazywanie, że duża rodzina wcale nie musi być synonimem marginesu społecznego (tak jak się na to w Polsce potocznie patrzy, niestety)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.