Sejmowe biuro podróży

Ubawiła mnie lista “służbowych ” podróży “naszych” Posłanek i Posłów, która pojawiła się na portalu onet.pl.

Oto link: http://wiadomosci.onet.pl/gdzie-latali-polscy-parlamentarzysci-wykaz-najbardziej-egzotycznych-wycieczek-tej/e937v

W większości z wymienionych miejsc byłem, tyle, że “za swoje” pieniądze. Po opodatkowaniu:-) Podróże kosztują – wiem. Ale czy Posłowie muszą podróżować za podatki? Przecież nie zarabiają tak mało. Zwróciłem uwagę na podróż do Maputo na 8-9 dni, mojego kolegi z czasów studenckich, Killiona. W sumie nieco ponad PLN 2000 to mało – widać chyba honorowo dorzucił z własnej kieszeni:-) I może to powinno się stać standardem?

Często zdarza mi się podróżować po Polsce lub latać do Anglii gdzie czasami opowiadam m.in o Mzuri, za swoje własne pieniądze, choć miałbym podstawy by uznać taką podróż za “służbową”. Może posłowie nie powinni mieć przywilejów typu darmowe bilety lotnicze (chyba tylko na trasach krajowych?) i zwroty kosztów podróży, prowadzenia swoich biur, itp.? Zarabiają niemało, a tego typu przywileje stwarzają – jak widać – okazje do nadużyć. Poza tym, może gdyby nie było tych wszystkich przywilejów, do władzy ciągnęli by ludzie ideowi, a nie polityczni karierowicze, którzy poza posłowaniem na niczym innym się nie znają? Poza tym, przywileje dla jakichkolwiek grup zawodowych są nie fair wobec ogółu społeczeństwa.

Pozdrawiam z południowych Indii gdzie przyleciałem – oczywiście – na swój koszt, a nie na koszt Mzuri:-)

 

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

3 Responses

  1. Chciałoby się rzec ech. Zachowania, o których piszesz niestety radykalizują postawy Polaków. Znajomy, którego jeszcze parę lat temu posądziłbym o ciężki pacyfizm, na rynku swojego miasta z chęcią widziałby szafot! Również straciłem wszelkie nadzieje że metodami demokratycznymi coś można zmienić.

    To niewidoczne coś to przede wszystkim kaganiec podatkowy, który z roku na rok jest zaciskany na przedsiębiorcach i pozostałych uczestnikach “wolnego rynku” w Polsce. Od kilku miesięcy szukam w głowie kogoś kto obaliłby, jak napisałeś tych politycznych karierowiczów, że tak powiem zwolnić.

    Kiedyś w Kontestacji Janek Fijor przybliżył słuchaczom postać Augusto Pinocheta. Ten “junciarz” w naszym kraju, w mediach przedstawiany był jako krwawy dyktator, przynajmniej tak mi się kojarzył. Wystarczyło non stop operować nadmiernie takimi pojęciami jak puczysta, dyktator, przywódca junty. Wydawało mi się że gość ma na sumieniu wiele istnień, ale nawet w Wikipedii stoi jak byk że w chwili śmierci oskarżany był głównie o malwersacje finansowe i łamanie praw człowieka. No jeśli wyrzucił na zbity pysk ludzi którzy wprowadzili w Chile zamęt i chaos.

    A tak po za tym to autor “Chilijskiego Cudu” oraz zmian dążących do zmiany Chile z kraju proletariuszy w kraj przedsiębiorców. Czekam na polskiego Pinocheta, który zweryfikuje 25 lat pracy posłów. Mieli wystarczająco dużo czasu na udowodnienie swojej przydatności. W firmie po pół roku byliby wyrzuceni na zbity pysk. O!

    1. Piotr, dzięki za Twój komentarz. Przyznam, że też nie znałem (nadal nie znam) szczegółów dotyczących Pinocheta. Może kiedyś o nim więcej poczytam:-)

  2. Jeden z posłów w Poznaniu oczywiście brał spore pieniądze na prowadzenie biura poselskiego, które jednak latami było… całkiem zamknięte na głucho, nawet nie było żadnej tabliczki. Dopiero dziennikarze zmusili go żeby posadził chociaż jedną sekretarkę która będzie rozmawiała z interesantami… Jak się okazało lokal oczywiście wynajmował od członka swojej rodziny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.