Marek Belka do bólu szczerze o polskich bankowcach

W dzisiejszym, weekendowym, wydaniu Dziennika Gazety Prawnej ukazała się wypowiedź Marka Belki z dnia 12 marca 2014 roku (czyli sprzed prawie roku, ciekawe dlaczego ukazała się z ak dużym opóźnieniem?) na Forum Bankowym organizowanym przez ZBP. Marek Belka mówi m.in o tym, że:

– banki słusznie obarcza się znaczną częścią odpowiedzialności za to, że doszło do ostatniego kryzysu

– jednak nie wyegzekwowano odpowiedzialności jak to maiło miejsce po Wielkim Kryzysie lat 30-tych, gdy wielu bankowców “poszło do paki”

– banki powinny wrócić do budowania relacji z klientami i wydłużyć horyzont, w którym rozważają skutki swoich działań

– w Polsce banki są niezbyt duże, dobrze skapitalizowane i stosunkowo mało zarażone nieetycznymi działaniami. Banki mają nadal dość dobrą opinię, nie są traktowane jako winowajcy i sprawcy zła. Ale to jedyne plusy.

Po stronie minusów Marek Belka wymienia:

– opcje walutowe

– kredyty walutowe

– poliso-lokaty

– sposób dystrybucji budzi wielkie problemy etyczne

– lokaty antypodatkowe były kpiną z prawa

– pogoń za szybkim zyskiem powoduje, że banki odchodzą od finansowania przedsiębiorstw. Wymaga ono budowania relacji, a to zabiera czas  i niekoniecznie musi przynieść szybkie zyski. Łatwiej jest uruchamiać maszynkę kredytów hipotecznych niż finansować rozwój start-upów.

– to był wielki błąd, że bankom uniwersalnym pozwolono udzielać kredyty hipoteczne. Gdy dziś ktoś z bankowców mówi o konieczności zwiększenia oszczędności w kraju, to istnieje podejrzenie, że po prostu potrzebuje pieniędzy na sfinansowanie maszynki hipotecznej. Daleko tak nie zajedziemy.

– kończy mówiąc: “Chciałbym byście byli tej gospodarki dobrym sługą, a nie złym panem”.

Mocna słowa. Szczerość do bólu. Rzadka w polskiej debacie publicznej. Wymaga jasności myślenia i odwagi w formułowaniu swoich myśli.

Ciekawe czy obecni na konferencji bankowcy wzięli sobie słowa Marka Belki do serca? Pewnie nie, bo jak się ma pełnienie misji społecznej do “shareholder value”:-) Nijak…

Ja bym do tej listy nieetycznych działań banków jeszcze kilka dodał. Ludzie mają zaufanie do banków. I banki to zaufanie często perfidnie wykorzystują, propagując “życie na kredyt”. Kredyty na zakup prezentów świątecznych, na wyjazdy wakacyjne, itp. Reklamy, które chwalą zaspakajanie swoich marzeń  i zachcianek już, zaraz, na kredyt oczywiście. Reklamy, które mówią, że “im więcej wydasz, tym więcej zaoszczędzisz”. Do swoich reklam często wykorzystują wizerunki znanych osób, które cieszą się zaufaniem mas telewizyjnych oglądaczy. Reklamy, które wprowadzają w błąd mówiąc o wysokich odsetkach od depozytów (zwykle tylko pierwsze 100 złotych i tylko przez ostatni miesiąc) i niskich odsetkach od kredytów. Unikanie podawania pełnego kosztu kredytu, schowanego w postaci różnych produktów dodatkowych, prowizji. Wydzwanianie do ludzi i wciskanie im kredytów (dostaję takich telefonów po kilka miesięcznie) lub zachęcanie do “rozłożenia spłaty karty kredytowej na dogodne dla Pana raty”. Niechęć banków do uruchomienia kredytów buy-to-let. Próby oszukiwania kredytobiorców frankowych – gdy stopy referencyjne dodatnie, to ok, ale gdy spadły poniżej zera, to banki przyjmują że wynoszą zero. Z jakiej racji? racji większego i silniejszego?

Marek Belka ma rację. Po lekturze jego wystąpienia należy sobie  zadać pytanie – czy rolą banków jest finansowanie konsumpcji czy raczej finansowanie inwestycji,  innowacyjności, produkcji, przedsiębiorczości? Te drugie tworzą miejsca pracy, zwiększają dobrobyt. Finansowanie konsumpcji zwiększa objętość naszych brzuchów, ud i – przepraszam – dup. Niestety skutki tego już zaczynamy widzieć. A na wiosnę gdy zrzucimy zimowe kurtki stanie się to jeszcze bardziej widoczne:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

17 Responses

  1. Ja słuchałem tej wypowiedzi Marka Belki na konferencji rok temu i on powiedział ważną rzecz:

    – Jesteście (banki) częścią finansów publicznych.

    To znaczy banki mogą liczyć na pomoc państwa w razie problemów, ale też spoczywa na nich pewna odpowiedzialność wobec społeczeństwa. Tymczasem banki chcą korzystać z pomocy publicznej ale nie chcą być społecznie odpowiedzialne.

  2. Panie Sławku, mam podobny sentyment do banków i z przyjemnością czytam inteligentną, konstruktywną krytykę ze strony prezesa banku centralnego. Nie mogę się jednak zgodzić z końcówką Pana artykułu, w którym atakuje Pan konsumpcję jako coś jednoznacznie negatywnego. Nie ma w tym moim zdaniem logiki. Żyjemy w społeczeństwie konsumpcyjnym i jeśli nie będzie konsumpcji, duża część innowacji, inwestycji i producji nie znajdzie swoich … konsumentów. Jestem z całego serca za jak najproduktywniejszym wykorazystaniem kapitału, ale nie ustawiałbym konsumpcji jako chłopca do bicia. Jak wyobraża Pan sobie wzrost produkcji, inwestycji czy innowacyjności przy jednoczesnym spadku konsumpcji? Widzi Pan w tym logikę?

    1. Macroboy, dzięki za odwiedzenie fridomii. Nie “atakuję” konsumpcji jako takiej (choć rzeczywiście przestrzegam przed nadmierną konsumpcją), a tylko podważam zasadność finansowania konsumpcji przez banki.

      Łatwo mi sobie wyobrazić innowację i rozwój bez kredytów konsumpcyjnych. Wystarczy spojrzeć na nasze życie jakieś 100 lat temu. To wtedy wynaleziono samochody, elektryczność, rozpowszechniono koleje, wynaleziono samoloty, radio, i setki innych – według mnie wynalazki dużo bardziej rewolucyjne niż te dzisiejsze. A jakoś banki wtedy chyba nie promowały kredytów konsumpcyjnych na lewo i prawo.

      Konsumować można albo z oszczędności albo korzystając z kredytów. Według mnie ta pierwsza opcja jest zdrowsza. Niby ta druga pozwala na przyśpieszenie konsumpcji, ale przecież kredyt kiedyś trzeba będzie oddać. I to z odsetkami, które zmniejszą zasobność portfela za jakiś czas. A tym samym obniżą zdolność konsumpcyjną w przyszłych okresach, nieprawdaż?

      1. Z tą konsumpcją to jest jedno z największych zapętleń, w jakie wpadła współczesna ekonomia. Na szczęście widzę, Sławku, że jesteś (być może podświadomie) zwolennikiem podejścia austriackiego, które mówi, że to nie konsumpcja napędza gospodarkę, tylko innowacja oparta na wynalazczości, produkcja i wolna przedsiębiorczość. Wynalazki, o których piszesz, zrewolucjonizowały świat i realnie podniosły poziom życia. Nadmierna konsumpcja to marnotrawienie ,,energii” ekonomicznej.
        Pozdrawiam

  3. A propos “oszczędzania” poprzez wydawanie – słyszałem niedawno w radiu reklamę Hondy Accord. Przychodzi mąż do domu i mówi, że kupuje taki nowy samochód. Żona mu na to: Ale mieliśmy oszczędzać! A on na to: teraz jest promocja czy tam inna wyprzedaż i na kupnie tego auta ono szczędzą nawet 20 tys. zł. Czyli jak rozumiem zamiast np. 140 tys. zł wyda na ten samochód “tylko” 120 tys. zł ;-) Ładne mi oszczędzanie! Gdyby naprawdę miał oszczędzać to zacząłby jeździć rowerem do pracy albo na piechotę ;-)

    1. Robert, dzięki za ten przykład. Nie znałem go bo już od jakiegoś czasu w ogóle nie oglądam tv.

      Podobny przykład sprzed 8-10 lat. Moje dzieci były wtedy nastolatkami i pamiętam jak się oburzyły gdy zobaczyły na billboardzie reklamę któregoś z banków. Bank reklamował kartę kredytową. Promocja polegała na tym, że za każde PLN 100 bank oddawał na konto złotówkę czy może nawet dwie. Slogan reklamowy brzmiał: “im więcej wydasz, tym więcej oszczędzisz!” I nawet moje nastoletnie dzieci nie dały się na to nabrać. A ilu dorosłych Polaków się jednak nabrało na tę formę “oszczędzania”? Pewnie wielu, bo dziś nadal pojawiają się tego typu “promocje” i “okazje”:-)

      1. Ale dlaczego się oburzać od razu? Jakby nie patrzeć jest to prawda: im więcej wydasz tym więcej oszczędzisz. No nie da się zaprzeczyć. Sęk w tym jak tę reklamę odbiorą konsumenci? Każdy w końcu robić jakieś zakupy musi, jedzenie kupować trzeba choćby nie wiadomo jak bardzo ograniczać swoją konsumpcję. I jeśli ktoś ma do wyboru kartę kredytową bez żadnych zwrotów i taką, która mu zwraca kasę (choćby nawet jakieś grosze) za zakupy to grzechem byłoby nie skorzystać z takiej sposobności. Problem w tym jeśli ktoś poleci do banku po kartę (kolejną w portfelu) i będzie wydawał na lewo i prawo tylko po to żeby dostać jakiś zwrot na konto. Ale to już problem takiej – nie do końca ogarniętej bym napisał – osoby, a nie instytucji wydającej kartę. Tak ja to widzę. I nie żebym bronił banków, daleki jestem od tego, ale w końcu każdy swój rozum ma i za siebie i swoje decyzje bierze odpowiedzialność. Nie zwalniajmy ludzi z myślenia. Choć nie przeczę czasami miło est być prowadzonym za rączkę i móc zrzucić z siebie odpowiedzialność :) Pozdrawiam

        1. Ben, dzięki za odwiedzenie fridomii i podzielenie się swoją opinią. Piszesz, że każdy swój rozum ma. To prawda. Ale prawdą chyba jest też to (czytałem o tym wielokrotnie i słyszałem bezpośrednio od osób zarządzających sklepami), że ludzie więcej pieniędzy wydają w sklepie jeśli płacą kartą, a nie gotówką. Co nagle, ich potrzeby żywieniowe wzrosły?

          Spodziewam się, że wydają jeszcze więcej płacąc przy kasie sklepu kartą ze “zwrotami za zakupy”:) I podejrzewam, że to właśnie o to chodzi w tych reklamach. O danie konsumentowi alibi do wydawania pieniędzy bez zastanawiania się.

  4. Swoją drogą budowanie prawdziwej „shareholder value” jest najskuteczniejsze, gdy idzie w parze z pełnieniem misji społecznej. Nie ma tu żadnego konfliktu.

    1. Wiesław, pewnie masz rację, że tak jest w dłuższym horyzoncie czasowym. Niestety, w krótkim horyzoncie, zarządy firm często skupiają się na zysku firmy i jeśli misja społeczna tworzy koszty, a przychody tylko w dalszej perspektywie, to bywa – niestety – pomijana.

      1. Zgadza się, miałem na myśli dłuższy horyzont czasowy. Marek Belka dotyka tu wierzchołka góry lodowej – cały obecny system monetarny rezerw cząstkowych jest ze swej natury nieuczciwy, polecam Ci, Sławku (i nie tylko) książkę ,,The Mystery of Banking” M. Rothbarda, napisana jest przystępnym językiem i otwiera oczy na wiele spraw. Można ją pobrać za darmo na http://mises.org/library/mystery-banking-1 .
        Autor analizuje ewolucję bankowości od uczciwej (depozytowej) do obecnej (rezerwowej).
        Pozdrawiam

        1. Wiesław, dzięki za rekomendację tej książki. Nie czytałem jeszcze.

  5. A ja się zastanawiam nad inną kwestią i chętnie poznam Wasze zdanie. Czy lepsze jest inwestowanie w nieruchomości ze wspólnikiem – obydwaj wykładamy gotówkę i dzielimy zyski znajmu proporcjonalnie, czy lepiej z bankiem – brakującą kwotę dobieramy na kredyt? Czy widzicie jakieś wady i zalety obu rozwiązań?

    1. Trudno uogólniać, każdy wspólnik jest inny. Jest przysłowie mówiły jaskółki że niedobre są spółki i niestety dużo w tym racji. o kłótnię nietrudno. Z bankiem raczej się nie pokłócisz.

    2. Przy kredycie znaczną część Twoich przychodów zjada bank. I nie ponosi praktycznie żadnego ryzyka. Ma zabezpieczenie na hipotece.
      Przy inwestowaniu ze wspólnikiem problemem jest to jak się z nim będziesz dogadywać co do całego procesu zakupu i wynajęcia nieruchomości.

      1. W sumie jednak chyba lepiej inwestować z bankiem. Z czasem spłacimy kredyt i całe dochody z najmu zostaja dla nas. A wspólnik to dodatkowe kłopoty z podejmowaniem jakiejkolwiek decyzji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.