Polisolokaty

W dzisiejszym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej ukazał się artykuł pt „Polisolokaty z premedytacją”, w którym autor, Jacek Uryniuk, relacjonuje przebieg procesu z powództwa byłego klienta towarzystwa ubezpieczeniowego. Świadkiem procesu był aktuariusz, który oceniał ryzyko sprzedaży tego typu polis. Z analiz oraz na podstawie danych historycznych wynikało, że ponad 80% umów zakończy się przed terminem, a ubezpieczyciel zainkasuje z tego tytułu wysokie prowizje. Spodziewano się, że 40% umów zakończy się w ciągu pierwszych 5 lat ubezpieczenia, 22% między 5.a 10. rokiem; kolejnych 21% pomiędzy 10. a 20. Czyli w sumie 83% klientów straci część lub całość wpłaconych składek.

Adwokat owego klienta, a także szef Stowarzyszenia Przywiązani do Polisy zarzucają towarzystwu ubezpieczeniowemu oszustwo. Rzecznik towarzystwa wyjaśnia, że wymóg szacowania ryzyka nakłada ustawa o działalności ubezpieczeniowej. O terminie rozwiązania umowy decyduje klient, a rozwiązanie umowy nie musi być jednoznaczne z poniesieniem straty. Firma nie ma sobie nic do zarzucenia.

Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku. Klienci decydują się na produkt inwestycyjny nie dokładnie rozumiejąc co kupują. Zmieniają zdanie w trakcie, nie zachowują się konsekwentnie. Z drugiej strony, firma ubezpieczeniowa tak kalkuluje usługę by to ona na pewno zyskała. Czy zyskają klienci jest dla niej mniej istotne. Firma może też potencjalnie wystymulować zrywanie umów podając do wiadomości niższe niż przewidziano zyski z inwestycji. Kilkanaście lat temu ja też wycofałem się z polisolokaty pod wpływem informacji, że moja polisa – po kilku latach systematycznego oszczędzania – jest warta mniej niż suma moich dotychczasowych wpłat. Opisuję to w książce „Mieszkania na wynajem. Moja droga do wolności finansowej”.

To co mnie osobiście dziwi, to fakt, że wciąż rośnie liczba indywidualnych polis na życie z funduszem kapitałowym. Od 2004 roku liczba ta się prawie podwoiła z 1,6 mln do 2,9 mln sztuk. Jestem przekonany, że większość z owych 2,9 mln osób nie rozumie tego produktu i wszelkich związanych z nim ryzyk. No chyba, że są wśród nich aktuariusze:-)

Nie pamiętam czy powiedział to Warren Buffet czy może ktoś inny, ale bardzo podobała mi się następująca rada. Inwestuj tylko w to co byłoby zrozumiałe dla Twojej babci po kilku zdaniach wyjaśnienia.

A może ktoś z Was ma pozytywne doświadczenia z polisolokatami? Być może są one o wiele prostsze niż mi się wydaje:-)))

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

26 Responses

  1. Niestety same negatywne doświadczenia. Oszukali mnie na kilkanaście tysięcy złotych. Nie zamierzam im tego podarować. Zgłaszam się do kancelarii LWB, najlepsi prawnicy, znają się na rzeczy. Im więcej osob chętnych tym lepiej. Wydaje mi się, że grupowo mamy większe szanse.

    1. Michał, przykro mi. Chciałbym dopytać (ku przestrodze dla innych osób): w jaki sposób zostałeś oszukany?

  2. Ja na szczęście w porę się opamiętałem i wycofałem z tego produktu już po czwartej składce (składka miesięczna 200 zł). Po tych czterech miesiącach byłem lekko do tyłu, głównie przez horrendalnie wysokie opłaty jakie wiążą się z tymi unit-linkami (opłata administracyjna 10 zł, opłata za zarządzanie dla TFI – w Polsce te opłaty są wysokie, nawet do 5% w skali roku przy funduszach akcyjnych, opłata za “zarządzanie” dla TU. I tego nie rozumiem bo niby czym oni zarządzają? I jakieś tam jeszcze opłaty, już nie pamiętam). W każdym razie biorąc pod uwagę fakt, że średnia roczna stopa zwrotu dla indeksu WIG-20 to chyba ok. 7-8% a fundusze najczęściej ten indeks obierają sobie za benchmark i UWAGA – 70% z nich nie jest w stanie pobić rynku, czyli w praktyce osiągają jeszcze niższe stopy zwrotu. Teraz odejmijmy jeszcze te wszystkie opłaty i wychodzi na to, że zżerają lwią ich część (o ile w ogóle coś tego zysku zostanie). Generalnie mam negatywny stosunek do UFK i nikomu ich nie polecam. Jeśli już ktoś chce inwestować w fundusze to niech założy sobie rejestr w banku (są też darmowe platformy np w mBanku czy BossaFund, gdzie nie jest nawet pobierana opłata dystrybucyjna) i w ten sposób zrobi to znacznie taniej niż przez UFK.

  3. Moja Mama skorzystała kiedyś z polisolokaty w Nordea na 4 lata, lecz po 3 latach przejął ją PKO i nagle się okazuje, że jest na 10 lat. Gdybyśmy chcieli wykupić polisę po 5 latach to matula dostaje tylko 50% kapitału.
    Chociaż lepsze to, niż utrata kapitału.
    Lepiej mieć 50% wszystkiego, niż 100% niczego.
    Nigdy bym jej o to nie podejrzewał, to najrozsądniejsza osoba jaką znam, pewnie dlatego powiedziała mi o tym dopiero po dłuższym czasie.

    W ciągu 4 lat uzbierało się tam około 50 tyś. zł, co stanowiło tylko 73% wpłaconego kapitału. Od roku zajmuję się tą polisolokatą zmieniając udziały w odpowiednich funduszach, próbując wyprzedzić trendy, nastepnie jak osiągają górkę to zmieniam znów na niszowe lub niedoszacowane.

    Ogólnie lubię rynki inwestycyjne i sam mam wiele polisolokat, ale przy dużych pieniądzach staje się to męczące, ponieważ trzeba być na bieżąco i rodzi to większy stres.
    Fakty są takie, że gdybym pozostał przy pierwotnych funduszach oferowanych najczęściej przez doradców to bym miał figę z makiem, albo żałosny zwrot. Samemu trzeba się tym zajmować lub zlecić komuś zaufanemu i ogarniętemu w tematyce świata finansów.

    Obecnie odrobiłem i dogoniłem kapitał, co stanowi obecnie 103% udziału i przede mną jeszcze 5 lat męki intelektualnej granie wbrew logice rynku, albowiem w takich czasach przyszło Nam żyć jeśli chodzi o rynki finansowe.

    Gdybym mógł dziś wypłacić środki ze wszystkich polisolokat to pierwsze co bym zrobił to zainwestował w kilka lokali za pośrednictwem MZURI. Choć jak czytam o zwrocie ponad 7% to zaczynam się zastanawiać, czy to zwrot brutto co jest bardziej prawdopodobne, czy netto. ;-)

    W moim mieście przy dość sporej ilości lokali mam zaledwie 3,1 – 3,9% zwrotu netto per year.

    1. Maćku, dzięki za sporą dawkę Twoich/Waszych doświadczeń. Piszesz, że masz kilka polisolokat, ale teraz sam się tym zajmujesz. Chciałem dopytać na czym to zajmowanie się polega? Sądziłem, że inwestycja w jednostki funduszu jest inwestycją pasywną…

      Jeśli chodzi o zwroty osiągane przez klientów MI, to mowa jest o zwrotach netto, ale przed opodatkowaniem. Formuła zwrotu jest następująca: czynsz netto (bez opłat dla administracji i za media) x 11 miesięczy (by uwzględnić zakładany pustostan) minus 11% prowizji dla Mzuri za zarządzanie PODZIELONE przez sumę kosztów zakupu + kosztów transakcji + kosztów remontu + opłata jednorazowa dla Mzuri. Jest to więc w miarę konserwatywny sposób liczenia zwrotu.

      A jeśli chodzi o opodatkowanie (by wyjść na netto netto), to może to być ryczałtowe 8,5%, ale może to być też dużo mniej przy zastosowaniu przyśpieszonej amortyzacji.

      1. Dzięki Sławku za te proste i logiczne wytłumaczenie.

        Co do polisolokat to zajmuję się tym w ten sposób, że mam możliwość zmiany funduszów w jakie jest inwestowana składka, więc mogę manipulować udziałami w poszczególnych funduszach na przykład po roku. Jesli ktoś podpisał umowę ze stałą inwestycją w predystynowane instrumenty finansowe to niedobrze.

        Może być też mowa o tych polisolokatach, które obiecywały do 150% zysku, bądź z maksymalną stratą do 95% kapitału i nie ma mozliwosci zmiany w co są inwestowane są jednostki polisolokaty.

        Powyższych nie posiadam i możliwe, że nie do końca skomentowałem post zgodnie z jego tematem.

        1. Maciek, wydaje mi się, że skomentowałeś na temat. Moje pytanie wynikało jedynie z tego, że w temacie polisolokat czuję się totalnym laikiem. Choć po niniejszej dyskusji zaczynam co nieco rozumieć z samych podstaw. Dzięki wszystkim uczestnikom dyskusji:-)

  4. Ach polisy.

    Siedem lat temu, gdy inwestowanie w takie rzeczy było na topie, starałem się czytelnikom mojego bloga wyjaśnić o co chodzi:

    http://www.eportfel.com/?q=node/243

    Ten wątek obejrzało wiele osób, w dyskusji jest ponad dwie setki wypowiedzi, ale przeczytajcie sobie pierwsze 10 postów.

    To jest klucz jeśli chodzi o wiedzę. Polisy przynoszą słabe wyniki bo po prostu są za drogie. Są za drogie, bo muszą zarobić na wysokie prowizje dla ich sprzedawców. Przez to są takie popularne, bo sprzedaż jest bardzo agresywna. To jest mankament “doradztwa finansowego” w Polsce.

    O przyczynach tego dlaczego ten rynek tak się u nas ułożył (bo wcale tak być nie musi, może być zdrowiej), nawet nie mam siły pisać…

    Wierzę – chcę wierzyć – że dzięki mojemu blogowi wiele osób podjęło rozsądne decyzje. Chociaż feedback miałem niewielki. Przyznam że to wszystko zdemotywowało mnie jeśli chodzi o działalność społecznego (bezinteresownego) niesienia edukacji finansowej.

    BTW. po doświadczeniach z klientami warunki polis zostały obecnie bardzo poprawione – przynajmniej w firmie Aegon. Co naturalnie nie znaczy że określiłbym te produkty jako dobre…

    1. Krzysiek, Maciek, dzięki za informacje. Dzięki nim sporo się dowiedziałem nt polisolokat. Wcześniej nie miałem czasu się w nie wgryzać i nie wszedłem w ten typ aktywów. Wcale tego nie żałuję:-)

    2. Ja miałem polisolokatę w Aegonie, na którą namówił mnie doradca z OpenFinance. Po 5 latach inwestowania, po odjęciu opłat za zarządzanie wychodziłem na zero. Wkurzyłem się i chciałem to zlikwidować – okazało się że stracę 20% wpłaconego kapitału – poszperałem w necie i znalazłem stronkę http://www.nabiciwpolise.pl, poprzez kancelarię LWB złożyliśmy pozew zbiorowy – po czasie około 1 roku, bez czekania na roztrzygnięcie Sądu, Aegon wypłacił całą kwotę wraz z odsetkami, które wcześniej pobrał jako opłatę likwidacyjną (w moim przypadku 2.500 zł). Od tamtej pory wierzę tylko w nieruchomości :)

  5. Polisolokaty to bardzo trudny do opanowania produkt. Chyba nawet bardziej, niż piła spalinowa. Piłę spalinową mało kto chce wziąć do rąk, lecz na polisolokaty rzucili się chyba wszyscy w ślepej żądzy zysku. Krytykujący albo nie wiedzą, albo ignorują fakt, że wbrew nazwie to nie są ani polisy, ani lokaty (czyli produkty pasywne). Trzeba aktywnie (czasochłonne) żąglować funduszami co kilka(naście) dni.

    Dla mnie to świetny produkt. Dzięki swej głównej wadzie (niemożność wycofania się) “zmusił mnie” do dyscypliny finansowej – oszczędzania zamiast konsumpcji. Dał motywację do jeszcze bardziej uważnego zgłębiania rynku kapitałowego. Gdyby nie moje kredyty na nieruchomości, dziś (po 4 latach od startu) mógłbym już żyć z zysku z tych polis. Ale z uwagi na inny cel, będę jeszcze przez 3-4 lata je trzymał, bo chcę z nich zbudować kamienicę.

    Sławek i kilku “starych” czytelników tego bloga zna moja historię z polisami (którą zresztą obszernie opisałem we wpisach na moim blogu, nie wiedzieć czemu przez Sławka nielubianym…). Zatem jak ze wszystkim – zamiast narzekać trzeba zakasać rękawy i działać :-)

    1. Mariusz, dzięki za głos na korzyść polisolokat. Zwykle tak jest, że coś nie jest albo całkiem złe, albo całkiem dobre. Choć osobiście widzę w polisolokatach więcej wad niż zalet.

      Odpowiadając na Twój komentarz: nie jest tak, że nie lubię Twojego bloga. Mam do niego stosunek – przyznam się – neutralny. Tak jak do wszystkich innych blogów – niestety nie mam czasu zaglądać do innych blogów niż fridomia:-)

    2. Mariusz, wskaż mi swojego bloga. Z Twojego posta wynika że robisz coś, co ja uważam za mało prawdopodobne do realizacji. Poczytam, może się czegoś nowego nauczę.

  6. Niestety w szkołach dzieci mają 2 godziny religii tygodniowo, a zamiast tego wystarczyłaby 1 godzina tygodniowo lekcji ekonomii, na której wytłumaczono by, że w pierwszych latach umowy:
    – kredytu hipotecznego – banki ściągają głównie odsetki
    – ubezpieczenia – towarzystwa ściągają prowizje dla swoich agentów
    – funduszu inwestycyjnego – TFI ściągają prowizje dla sprzedawców i swoje koszty

    Komuś opłaca się, aby Polacy dorastali w nieświadomości i pozwalali się oszukiwać na każdym kroku.

    1. Wojtku, rzeczywiście szkoda, że szkoły nie uczą finansów osobistych. Mój syn opowiadał mi jakiś czas temu jak był wzburzony tym, że jedna z jego nauczycielek namawiała do brania kredytów. Podjął z nią dyskusję, za co dostał obsztorc.

      Przypomniało mi się, że w Kenii jednym z nieobowiązkowych przedmiotów maturalnych (tzw “małej matury”) było coś nazywane “home economics”, dotyczące właśnie finansów osobistych. Przez pewien czas miałem przedmiot o nazwie “commerce”. Odpuściłem sobie za to “agrykulturę” gdzie moi koledzy oprócz nauki teoretycznej, uprawiali przyszkolny ogródek i oporządzali przyszkolną oborę:-) Ja na tzw “dużej maturze” zdawałem ekonomię + matematykę + geografię. Więc jak widać można. Edukacja w Kenii była zdecydowanie bardziej praktyczna niż w Polsce. Gdy w liceum uczono nas rachunku różniczkowego tłumaczono nam przede wszystkim do czego to służy, w jaki sposób można to wykorzystać w praktyce. Na SGH przy tym samym rachunku, kazano nam “udowodnić, że” i za pomocą serii wzorów dokonać wywodu naukowego.

      Edukacja w Kenii przygotowywała do życia. Edukacja w Polsce przygotowywała do kariery akademickiej.

  7. Moja rada dla wszystkich jest prosta – trzymajcie się z daleka od wszelkich polisolokat, funduszy, struktur, kart kredytowych i innych wymyślnych tematów, których głównym celem jest zarobek dla pośrednika, banku i ubezpieczyciela. Nikt nikomu nie da nic za darmo, tymczasem tak to wygląda w reklamach.

    Polisy ubezpieczeniowe służą do ubezpieczenia, np. mieszkania czy samochodu – i do niczego innego. Jak chcesz oszczędzać, to załóż lokatę bankową, kup mieszkanie na wynajem. Ale trzymaj się z daleka od wszelkiej maści doradców, polis, bankierów itd.

  8. Trzeba z góry założyć, że nie ma dobrych czy złych inwestycji. To samo tyczy się także UFK.
    Inwestycja musi być przemyślana, rozumiana i co najważniejsze pilnowana. Mało ludzi do tego właśnie w ten sposób podchodzi i potem właśnie z braku sensownego podejścia wiesza się psy np. na polisolokatach i Internet huczy od wpisów, że znowu kogoś oszukali! To jest absurd. To nie jest wina bankowców, sprzedawców tylko NIEODPOWIEDZIALNYCH ludzi.
    Jeśli sam tego nie rozumiesz to nie wchodź w to. To stara dewiza, też już zresztą tutaj przytoczona Warrena Buffeta.
    Jeśli nie rozumiesz UFK to nie idź do doradcy i nie każ decydować mu za ciebie, bo na pewno potem będziesz tego żałował i będziesz wylewał swoje żale w Internecie.
    Ja osobiście mam polisolokate i bardzo jestem zadowolony z osiąganych wyników – dlaczego? bo od samego początku podszedłem do tego profesjonalnie. Nie podpisałem pierwszej lepszej umowy – byleby tylko jak najszybciej zacząć oszczędzać i zapracować na extra prowizje dla sprzedającego. Zadałem sobie trud przeczytania kilkunastu OWU tego typu produktów i wybrałem najlepsza, najkorzystniejsza opcję dla siebie, a nie dla doradcy, który wbrew moim decyzjom próbował, na szczęście nieskutecznie, namawiać mnie na inne rozwiązania. Powtarzam Świadomość to kluczowa kwestia. Co było dalej? trochę zawodu z osiąganych wyników, ale to tylko przez pierwsze dwa lata. Właśnie w tym czasie popełniłem mały błąd zawierzając sugestiom dotyczącym prowadzenia produktu ze strony doradcy. Stwierdziłem, że ci finansowi profesjonaliście to sa tylko z nazwy, postanowiłem sam zadbać o swoja inwestycję. Po raz kolejny nie zwalałem winy na cały świat bankierów tylko wziąłem sie do roboty. Spędziłem mnóstwo czasu na edukacji dot. rynków finansowych, a przede wszystkim funduszy inwestycyjnych. Mnóstwo książek, seminariów, szkoleń, tych bezpłatnych ale też i tych płatnych i to nie mało. I już po kolejnych dwóch latach mam pełna świadomość tego co robie, sam jestem odpowiedzialny za wyniki, które osiągam. A przyznam, ze wyniki w skali roku mam przynajmniej dwucyfrowe, grubo ponad normę. A miniony rok 2014 był wyjątkowy, mimo wiecznie panującej burzy ekonomicznej, stopy zwrotu na poziomie 40%-60% były spokojnie do osiągnięcia. Pod warunkiem, że się wie co się robi 
    Reasumując, z popełnionych błędów wyciągnąłem wnioski, zamiast lamentować, że ktoś wsadził mnie na minę i teraz pięknie na mnie zarabia.
    Wszystko jest dla ludzi – tylko trzeba wiedzieć co sie robi. Nikt pod groźba nie zmusza tych ludzi, żeby podpisywali umowy UFK. Inna kwestia jest tutaj oczywiście moralność sprzedawców tego typu produktów, ale to temat na inny post.
    Bądźmy SAMI odpowiedzialni za to co robimy, a wtedy nie będziemy musieli nikogo innego obwiniać :)

    Pozdrawiam
    Zadowolony posiadacz UFK i przyszły inwestor w nieruchomości :)

    1. Pablo, dzięki za bardzo mądre słowa. Niedawno miałem mało sympatyczną rozmowę z jednym z Klientów Mzuri. Zarzucał nam oszustwo, a wynikało to z tego, że nie mógł w żaden sposób zrozumieć, że jego przychodem jest kwota 1500 złotych, a nie 2600, które również widnieje na umowie, ale tylko jako podsumowanie czynszu najmu dla właściciela + opłat do administracji + opłat za media. Umowa wyraźnie to opisuje, ale łatwiej jest rzucić słowo “oszuści” niż zadać sobie trudu zrozumienia.

      A przecież nasza umowa najmu – w porównaniu do zapisów dotyczących opłat za polisolokaty – to bułka z masłem. Więc jeśli i tak prosta umowa może prowadzić do tego typu oskarżeń, to co dopiero skomplikowana umowa polisolokaty. Łatwiej jest zrzucić winę na kogoś niż przyznać się do własnych błędów.

      Wielu Polkom i Polakom bardzo lekko przychodzi rzucać słowa typu “oszustwo” czy “kłamstwo”. W Kenii – mojej drugiej ojczyźnie – zdarza mi się usłyszeć tego typu słowa dużo rzadziej, zwłaszcza jeśli rozmowa nie dotyczy … polityków:-) Może wynika to z tego, że w Kenii ludzie nie oczekują wsparcia od rządu, wiedzą, że nie ma “darmowych lunch’ów”. A może z odmienności kultury. Mamy w Kenii takie powiedzenie: gdy wskazujesz winnego palcem, to palec wskazujący wycelowany jest na oskarżonego; kciuk wskazuje niebo, ale pozostałe trzy palce wskazują .. ciebie samego. Jeśli opis jest zbyt skomplikowany, to wskaż teraz palcem w jakiś winny punkt wokół Ciebie:-)))

      1. Maciek,
        Dwucyfrowe wyniki zaczałem osiagać 2-3 lata temu, w momencie kiedy zaczałem sam zajmować się swoja inwestycja i przestałem polegać na tzw. portfelach modelowych podsyłanych co miesiac/kwartał przez “doradców”. Szybko na szczeście zrozumiałem, ze te portfele modelowe nie zawieraja funduszy najlepszych dla Ciebie!! Sa to fundusze w większości danego TFI, z którym akurat mocno współpracuje “doradca” opiekujacy się twoim produktem. To jest dokładnie mechanizm robienia kasy komuś innemu przy niestety opłakanych rezultatach dla samego zainteresowanego. Tak jak już pisałem jeśli się w coś zaangażuje i zrozumie co się robi to osiagniecie 15-20% rocznie jest jak najbardziej realne, a poprzedni rok pokazuje, że może być jeszcze lepiej!

        1. Pablo,

          Nie chcę smęcić jak smerf maruda, ale:

          Nie wiem jaki masz produkt i na jakich funduszach operujesz, jednak osiąganie w polisie UFK 15%-20% rocznie wydaje mi się w dłuższym okresie wysoce nieprawdopodobne.

          Cieszę się że od 2-3 lat tak dobrze Ci idzie, jeśli uda Ci się to kontynuować, bardzo chętnie pogadałbym aby zobaczyć o co w tym chodzi.

          Ja aktywnie działam na rynku od ponad 10 lat, wydaje mi się że to już całkiem solidne doświadczenie, uprawniające do pewnych podsumowań. Wyniki mam dobre, czy lepsze od Twoich to nie wiem, ale nie działam w UFK i jestem przekonany że nie udałoby mi się osiągać tego co piszesz w UFK.

          Gdybyś był zainteresowany wymianą doświadczeń, miałbym gorącą prośbę o kontakt, mój mail eportfel małpa gmail.com

          Powodzenia!

  9. Kolejny zwrot ws. polis z Ubezpieczeniowym Funduszem Kapitałowym, powszechnie nazywanych polisolokatami. Sąd Rejonowy w Łodzi stwierdził, że bank obchodził przepisy o pośrednictwie finansowym i uznał umowę za nieważną. Klient odzyskał wpłacone 9,8 tys. zł z odsetkami. Sęk w tym, że banki sprzedały w ten sposób tysiące polis.

    Poniżej link do artykułu, który więcej objaśnia w tym temacie.
    http://biznes.onet.pl/wiadomosci/finanse/polisy-z-ufk-polisolokaty-sprzedawane-w-bankach-niewazne/57tb1s

    Co zwróciło szczególnie moją uwagę to pojawiające się w tym artykule liczby… Polisy z UFK ma łącznie 5 mln Polaków…. wartość zamrożonych środków szacuje się na 50 mld złotych… Zatrważające dane…

    1. Krystian, dzięki za linka do ciekawego artykułu. Kwota 50 mld rzeczywiście poraża swoim ogromem. Taki kapitał pozwoliłby na zakup – przy obecnych cenach – aż 500.000 kawalerek na wynajem:-) Oczywiście wzrosłyby ich ceny rynkowe i spadł poziom zwrotu z najmu, ale i tak byłoby to lepszym zabezpieczeniem przyszłości niż jakaś polisolokata:-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.