Funty po ponad 5,80 zł – co robić?

Media w Polsce zajmują się kursem franka szwajcarskiego z powodu tego, że mamy w Polsce wielu Frankowiczów – osób, które zaciągnęły kredyty hipoteczne denominowane w CHF. Mamy takie osoby również wśród współpracowników Mzuri. Współczuję im i mam nadzieję, że kurs franka będzie nadal spadał. Najważniejszym z mojej perspektywy aspektem dyskusji na temat franka jest kwestia tego czy banki zachowały się etycznie oferując kredytobiorcom mieszkaniowym dodatkowe ryzyko kursowe. Jeśli z wzięcia banków pod lupę, urodzi się nowy (a ściślej: nastąpi powrót do starego) porządek w świecie finansów, jeśli banki wrócą do swoich korzeni, zaczną znów przedkładać customer value ponad shareholder value, to okaże się, że ból Frankowiczów nie był na marne.

Niestety nie mam wielkich nadziei, że właśnie tak się stanie. Nie słyszałem by banki uderzyly się w pierś i przeprosiły za swoją pazerność. Pozostaje tylko nadzieja, że nie robią tego by uniknąć pozwów, ale że w przyszłości jednak będą bardziej poskramiać swoje apetyty.

Na rynkach walutowych w ogóle jest dość dynamicznie i mało dla mnie zrozumiale. Kurs dolara rośnie mimo iż ostatnio nadrukowano go w niewyobrażalnych ilościach. Ostatnio w The Economist czytałem artykuł, w którym autor też sie zastanawiał skąd w inwestorach bierze się aż tak duża ufność do amerykańskiej waluty.

Ale z obserwacji ruchów walutowych uderzyło mnie coś innego, coś zupełnie pomijanego w polskich mediach. To, że kurs funta niepostrzeżenie wspiął się na poziom 5,80 za złotówkę. Pamiętam jak jeszcze rok temu oscylował wokół PLN 5, a niewiele wcześniej nawet PLN 4,90.  Funt po 5,80 zł!! Co robić? Macie szczęście, bo jest to o wiele fajniejsze pytanie od często w Polsce zadawanego “jak żyć?” (choć to ostatnie blednie jeśli spojrzymy na sytuację w regionie Donbasu). Co robić? – Inwestować!

Tak wysoki kurs funta oznacza, że nieruchomości w Polsce stają się jeszcze tańsze dla naszych Rodaków na Wyspach. Nie wiadomo jak długo się taki kurs utrzyma. Dodatkowo, ceny nieruchomości w Polsce – przez lata dość stabilne – ostatnio zaczęły nieco rosnąć, co może oznaczać, że polski rynek może się zacząć odbijać. Zwykle jest o kilka lat za rynkiem angielskim, a tam ożywienie – z tego co się ostatnio zorientowałem – trwa w najlepsze. Więc może to dobry moment na Wasze inwestycje w Polsce?

Zapraszam Was zatem do inwestowania w nieruchomości na wynajem razem z Mzuri Investments lub jeśli nie macie wystarczająco gotówki (niestety od 1 lipca 2014 roku macie ograniczony dostęp do kredytów hipotecznych w Polsce, pisałem o tym na blogu jakieś rok temu) to zapraszam do inwestowania grupowego z Mzuri CFI, crowd fund investing:-). Niedługo ruszamy ze spółką Mzuri CFI2.

Szczegóły? – prosze o przesłanie maila na adres biuro (małpka)mzuricfi.pl

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

8 Responses

  1. Dolar się wzmacnia, bo FED zakończył politykę “luzowania ilościowego” i przebąkuje coś o podniesieniu stóp procentowych.
    W strefie euro natomiast QE się niedawno rozpoczęło i będzie trwać -o ile pamiętam- 1,5 roku.
    Sytuacja gospodarcza USA jest relatywnie lepsza niż strefy euro.
    Szwajcaria i Dania mają ujemne stopy procentowe, by zniechęcić napływ kapitału i spekulację.
    Wg. tradingeconomics.com -stopa procentowa w strefie euro wynosi 0,05%, w Japonii 0%, w Szwajcarii minus 0,75%, w Danii też minus 0,75%, w Szwecji minus 0,1%.
    W USA wynosi 0,25%, a w Anglii 0,5%.

  2. Tez trudno mi sobie wyobrazic podwyzke stop procentowych w W Brytanii, przy QE w Eurolandzie. Wydaje sie ze BoE tez nie jest tak dynamicznym wzrostem wartosci GBP do Euro zachwycone. Przy minimalnej inflacji w Anglii, ktora da sie zauwazyc w sklepach (wojny cenowe supermarketow), nie zdziwilbym sie gdyby chcieli funta oslabic. Zloty tu jest po prostu niesiony silami historii, jako ubogi krewny Euro. Pewnie sie myle, ale RPP nie miala chyba innego wyboru, jak obnizka stop by zapobiec naplywowi kapitalu spekulacyjnego. Takie same kroki podwziely panstwa skandynawskie. Jednym slowem zyjemy w ciekawych czasach.

    1. Tomtor, otóż to, żyjemy w bardzo ciekawych czasach. Zadaję sobie pytanie czy w czasach ujemnych stóp nieruchomości (które są w Polsce nadal relatywnie tanie) są dobrą opcją czy nie. Przyznam, że nie jestem na 100% pewien odpowiedzi, choć wydaje mi się na 99%, że teraz moment jest lepszy niż był jeszcze kilka lat temu… Ale od razu dodam, że mam skrzywienie w kierunku nieruchomości, więc mogę nie dostrzegać jakiś nowych zagrożeń, które mogły się pojawić wraz z nadejściem świata ujemnych stóp.

      Trudno mi sobie wyobrazić ujemne stopy zwrotu przy najmie. Musiałbym albo płacić najemcy, żeby ode mnie wynajmował, albo musiałbym mieć kłopot by w ogóle znaleźć najemcę gotowego zapłacić czynsz co najmniej w wysokości comiesięcznych kosztów utrzymania mieszkania (opłaty do administracji + ew odsetki od kredytu, itp) Ale może czegoś nie dostrzegam?

  3. Co do ozywienia w Anglii poza Londynem, to bym nie szalal. Jak mnie kiedys pouczali Nowy Jork to nie Ameryka. Londyn to nie Anglia ;-) Land Registry indeks pokazuje roczne wzrost 12% dla Londynu, a tylko 0,1% (rocznie!) na polnocym wschodzie – czyli tam ceny biorac pod uwage inflacje spadly

  4. witam
    abstrahujac od kursu funta chcialby sie odniesc tylko do jednej kwestii poruszanej we wpisie mianowicie nie do konca rozumiem zwalanie calej winy na banki jesli chodzi o kredyty walutowe – sam jestem “frankowiczem” z wyboru i pomimo calej obecnej sytuacji nie mam do nikogo pretencsji – kredyt w CHF byl moim wyborem, nie chce zeby ktos mi pomagal w jego splacie bo nie widze takiej potrzeby
    owszem obecnie są to kredyty co do zasady nieruszalne i wiekszosc kredytobiorcow bioracych kredyt po 1,9 zl za chf nie ma latwego zycia ale czy w minionych latach porownujac do kredytow w PLN nie odnosilismy korzysci?
    sam Slawku pisales ze niektore kredyty w euro ktore posiadales nadplacales w momencie gdy kurs spadal ponizej kursu pierwotnego realnie zmniejszajac tym samym cene zakupu – swiadoma strategia
    obecnie historycznie niski WIBOR napedza kredyto-machine, niskie stopy procentowe to bardziej dostepny kredyt – tylko co stanie sie za 2-4 lata gdy wyjdziemy z deflacji a RPP zacznie podnosic stopy procentowe? okaze sie tym razem ze mamy w kraju kilkusetysieczna armie poszkodowanych kredytobiorcow w rodzimej walucie ktorzy nie byli swiadomi ze WIBOR pojdize do gory – owsze Doradca cos mowil o takiej mozliwosci ale przeciez kto to mogl przewidziec i nikt nie byl swiadomy ze rata skoczy az o kilkaset zlotych do gory
    mam tylko nadzieje ze wtedy nie podniesie sie larum zeby tym razem pomagac kredytobiorcom zadłużonym w PLN
    a co dalej z CHF? coz, zobaczymy ale kto powiedzial ze nie spadnie ponownie do poziomu 2,5 zł bądź mniej?

    1. Greenpatryk, nie było moją intencją “zwalanie całej winy” na banki. Odpowiedzialni za branie kredytów są kredytobiorcy. Nikt nikogo nie zmusza do zaciągania kredytów. Natomiast uważam, że udzielanie kredytów w walucie, w której banki nie posiadały depozytów, a kredytobiorcy nie posiadali dochodów było nie do końca zgodne z zasadami bankowej etyki. Podobnie ma się sprawa z tym, że banki uniwersalne nie posiadające długoletnich depozytów udzielają kredytów na 25, 30 i więcej lat.

      Tego typu działania wynikają z pazerności banków; na pewno nie z uczciwości i z bycia instytucją zaufania społecznego. I o to mi chodziło.

      Tak przy okazji, znalazłem ów artykuł dotyczący dolarów, nie w The Economist – jak wcześniej pisałem – tylko w International New York Times. Artykuł Adama Davidson’a nosi tytuł “In the dollar we trust – too much?” Autor przypomina w nim same początki dolara, od trzęsienia ziemi w San Francisco w kwietniu 1906 roku oraz potężnego kryzysu, który stał się następstwem tej tragedii. W listopadzie 1907 roku dolara uratował potężny bankier – J.P. Morgan – ściągając do NY złoto z Anglii warte USD 36 milionów. To wtedy powstała też Rezerwa Federalna, która stała się najpotężniejszą instytucją finansową na świecie i która przyczyniła się do dominacji gospodarczej przez USA. Do tej pory, spodziewano się, że największą potęgą gospodarczą stanie się … Argentyna:-)

      Dziś okazało się, że w centrum światowej gospodarki nie stoją potężne modele matematyczne i pracownicy Fed, którzy odpowiednio sterują wartością dolara i światowym systemem finansowym. W centrum naszego światowego systemu finansowego jest … wiara w dolara. Bo to do dolara zwrocili się inwestorzy w nadziei na przeczekanie ryzykownych czasów.

      Pytanie autora artykułu: czy aby nie nazbyt wierzymy w tego dolara?

      Wiem, że niestety słabo streściłem ten bardzo głęboki artykuł. Zachęcam do sięgnięcia po oryginał:-)

  5. Sławku – nie chcialem zeby moj wpis mial negatywny wydzwiek,nie taka byla intencja, po prostu chcialem wrzucic swoje 3 grosze korzystajac z okazji poruszenia tego tematu,
    banki sa pazerne tego nie da sie ukryc i z tym sie w 100% zgadzam
    z jednej strony bola tak znaczace wahania kursowe ale z drugiej strony do niedawna raty kredytow we franku byly o wiele nizsze niz w PLN i wtedy frankowicze (w tym rowniez i ja) nie narzekali
    nie ma co zwalac na innych winy za swoje decyzje;)
    takie zycie ;)
    pozdrawiam

    1. Greenpatryk, nie odebrałem Twego komentarza negatywnie. Po prostu chciałem dodać inną perspektywę. Niskiego kursu Franka!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.