Jedna czwarta Polaków nigdy nie była za granicą

Kilka dni temu natknąłem się na ciekawy artykuł w Onet, którego dziś niestety nie mogę odnaleźć. Wg badań przeprowadzonych w grudniu 2015 roku, ok 23% Polaków nigdy nie było za granicą. Odsetek ten wprawdzie spadł w stosunku do stanu sprzed kilku lat, gdy przeprowadzono poprzednią edycję tego badania, ale i tak wydaje mi się dość wysoki.  Jesteśmy przecież krajem w środku Europy, z dobrymi, niedrogimi połączeniami. Niestety widać, jak dla wielu osób argument, że możemy teraz jeździć do Zachodniej Europy bez paszportu nie ma jakiegokolwiek znaczenia. Z tego co pamiętam, około 32% Polaków w ogóle ma paszport.

Badanie dotyczyło też znajomości języków obcych. Ta też wzrosła i obecnie wynosi 53% osób, które deklarują znajomość co najmniej jednego języka obcego. Najwięcej angielskiego, ale dalej dość sporo – rosyjskiego i niemieckiego. Z zaskoczeniem dowiedziałem się, że należę do elitarnego grona 1% Polaków znających język hiszpański. Ciekawe jaki procent zna język chiński? :-)))

Ciekawe było też zestawienie krzyżowe. Wśród osób deklarujących znajomość języka obcego, tylko 10% nie była nigdy zagranicą.

Wniosek wg mnie: uczmy się języków obcych. Wtedy będziemy więcej podróżować. A przecież podróże kształcą.

PS Jak zwykle prośba. Jeśli ktoś natknąłby się na ten artykuł, to będę wdzięczny za podesłanie linka.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

7 Responses

  1. “A przecież podróże kształcą” pesymistycznie muszę dopowiedzieć “nie zawsze”. Podziwiam ludzi na wakacjach za granicą, którzy nie przekraczają magicznej granicy hotelu i później o Hiszpanii, Francji,Rosji czy Grecji opowiadają z perspektywy basenu hotelowego. Podziwiam ludzi, którzy mogąc zasmakować chociaż na chwilę innej kuchni (z racji korpo-pracy) i tak nie zamówią niczego spoza kulturowego kręgu. Podziwiam ludzi, którzy znajomość języka wykorzystują jedynie do kłótni o brakujące “hotelowe mydełko”.

    Obecnie pracuję “na wygnaniu”. W 2015 udało mi się namówić koleżankę na rajd po Polsce (1 miesiąc, z rodziną). Nauczyłem ją 100 polskich słów i to wystarczyło na Poznań, Wrocław, Kraków, Zakopane, Łódź, Warszawę, Białowieżę, Mazury, Gdańsk i Sopot. Dla niej i jej rodziny to była podróż, która całkowicie zmieniła jej pojmowanie Polski. I takich podróży, które się pamięta, bo miały to coś, życzę Nam wszystkim.

  2. A ja z innej beczki… ;)

    Cudze chwalicie, a swego nie znacie. ;)

    Podróże może i kształcą, ale Polska jest taka piękna! Jest tyle miejsc wartych odwiedzenia, że można cudownie spędzać czas w naszym pięknym kraju. Najfajniejsze wakacje dla mnie, to stara niewiadówka zapięta na hak, mapa w rękę, rodzina do auta i wio! Bieszczady, Mazury, Pomorze, pieczone ziemniaki z ogniska, kiełbasa na patyku, mirabelki na miedzy… Jak pogoda kiepska, to i do Gołębiewskiego można zajrzeć, jak akurat pod nosem, ale żeby się tam zakwaterować, to raczej nie, bo tłoczno, nudno i sztywno ;)

    …i nie ważne jest gdzie, ale ważne jest z kim :)

    1. Małgosiu, może rzeczywiście masz rację jeśli chodzi o podróżowanie w celu “miłego spędzenia czasu” to Mazury są tak samo dobre jak Wietnam. Jednak z punktu widzenia poznawania zasad rządzących światem, więcej da wyjazd – wg mnie – do Wietnamu:-)

    2. I to właśnie jest siedzeni ciągle w tym samym kręgu kulturowym kiełbasa, mirabelki… A chodzi o poznawanie świata a nie tego, co każdy ma w polskim domu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.