Ilu jest pośredników nieruchomości w Polsce?

Ostatnio przeglądając The Straits Times natknąłem się na dość ciekawy artykuł. W wyniku splotu kilku okoliczności (spadek cen nieruchomości, spadek liczby transakcji, spadek wolumenu obrotów) w Singapurze w roku 2015 przybyło tylko 1299 nowych agentów nieruchomości.

Kilka rzeczy mnie zdumiało. Po pierwsze liczba 1299 wydała mi się całkiem spora jak na państwo-miasto. Wprawdzie liczy sobie 5,5 mln mieszkańców, ale to i tak sporo. Po drugie, zaskoczyła mnie precyzyjność danych. Nie 1300 lub około 1,3 tyś, ale dokładna liczba, z dokładnością do jednej osoby. Okazuje się, że tutejsi pośrednicy muszą co roku odnawiać swoje licencje. I stąd wiadomo, że w poprzednim roku (2014) przybyło aż 3006 nowych pośredników.

Wg stanu na 1 stycznia 2016 r, w Singapurze zarejestrowanych jest 29 262 pośredników, rok wcześniej było to 30 830 osób, a dwa lata wcześniej aż 31 783 pośredników.  Wyraźnie widać, że część pośredników nie decyduje się na przedłużenie swoich licencji. Posiadanie licencji kosztuje. Aby ją wznowić trzeba – podobnie jak w Polsce – ukończyć minimalną wymaganą liczbę kursów zawodowych, które też kosztują. Przy braku transakcji, część osób decyduje się swojej licencji nie przedłużać. Czekają na lepsze czasy. A tymczasem biorą się za inne zajęcia – prowadzenie własnego biznesu w realu czy też w sieci, część wybiera zawód taksówkarza.

Biorąc pod uwagę, że liczba mieszkańców Singapuru wynosi 5,35 mln, daje to 5.75 (prawie 6) pośredników na każdy tysiąc mieszkańców. Całkiem sporo, prawda?

Ilu pośredników działa w Polsce? Czy ktokolwiek ma takie dane? Gdyby przyjąć taki wskaźnik nasycenia jak w Singapurze, to w Polsce powinniśmy mieć ponad 220 tyś aktywnych pośredników. A tylu pewnie nie mamy…

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

26 Responses

  1. Ogólnie rzecz biorąc jest to ciężka i niewdzięczna praca. Można się najeździć, pokazywać i nic nie zarobić. A niewdzięczna dlatego, że powoduje powstanie dodatkowego kosztu, który często jest zbędny.

    Rozumiem, jak ktoś nie chce sam pokazywać mieszkania. Wtedy zgadza się na współpracę pośrednika i (moim zdaniem) powinien wziąć koszty pośrednika na siebie, co niestety ma się nijak do rzeczywistości.

    To działa oczywiście w drugą stronę. Szukam mieszkania i chcę pomocy, to zgłaszam się do pośrednika i płacę za jego usługi. W praktyce wygląda to jednak tak, że otrzymuję zrzut całej bazy danych pośrednika ze strasznymi ruderami (sam się z tym spotkałem i mam jeszcze maile od pewnego dużego pośrednika :))

    1. W pełni się z Tobą zgadzam.
      Główny problem w Polsce to to że pośrednicy nie wiedzą kogo reprezentują ! Sami nie wiedzą czy są przedstawicielem sprzedawcy a więc powinni działać w jego imieniu czyli sprzedać mieszkanie za jak najwyższą możliwą cenę czy też klienta który się do nich zgłosił i chce kupić mieszkanie czyli załątwić mu mieszkanie po jak najniższej możliwej cenie… najchętniej reprezentowali by wszystkich czyli nikogo czyli SIEBIE samych… bo i tak robią wszystko żeby wcisnąć komuś mieszkanie po jak najwiekszej cenie… skoro mają prowizję od ceny mieszkania.

      Sami są sobie winni tego jaka jest o nich opinia na rynku.
      Z absurdami można spotkać się na każdym kroku. Sam byłem świadkiem wielu pośredników w akcji:
      – pośrednik który umawia się z klientem (rzekomo reprezentuje sprzedawcę…) i przez 15 minut krąży wokół bloku i nie może namierzyć adresu nieurchomości którą rzekomo “sprzedaje” !
      – brak podstawowej wiedzy o nieruchomosciach które “sprzedają” – nie wiedzą jakie są obok sklepy, ile jest do najbliższej apteki, siłowni, marketu, kościoła, biblioteki etc. – zazwyczaj w czasie prezentacji stoją jak kołki i patrzą jak klient sobie ogląda mieszkanie
      – od razu rzuca się w oczy że są w mieszkaniach po raz pierwszy w życiu ! – to pytanie brzmi – za co chcą dostać kilka – kilkanaście tysięcy !
      – pośrednik dzwoniący na ogłoszenie o wynajmie i twierdzący że ma najemcę na takie mieszkanie – na stwierdzenie że niech z nim przyjdzie… ale najpierw musimy podpisać umowę…
      – pośrednik który reprezentuje właściciela mieszkania na wynajem – w czasie rozmowy telefonicznej stwierdza, że aby tylko obejrzeć mieszkanie o którym mowa należy z nim podpisać umowę !
      – zamieszczanie fałszywych starych ogłoszeń z atrakcyjnymi cenami – w czasie rozmowy stwierdza, że mieszkanie sprzedało się wczoraj ale… ma inne w ofercie :) – po miesiącu zamieszcza znowu to samo ogłoszenie…
      itd, itd

      Przykładów mogę mnożyć
      Także wcale mnie nie dziwi że większość właścicieli, najemców etc unika jak zarazy tych “pośredników”

      1. Konkret, zgadzam się z wieloma Twoimi stwierdzeniami. Też miałem okazję natchnąć się na takowych “specjalistów”. Nie zapominajmy jednak, że wśród pośredników zdarzają się też etycznie działający profesjonaliści. Oby rynek ich pozytywnie zweryfikował i nie zostali oni zalani przez rzesze naciągaczy.

        1. O pośrednikach mam jak najgorsze zdanie – zapracowali sobie na nie (takie samo mam na temat “doradców finansowych”).

          Pośrednicy nieruchomości to sprzedawcy adresów i to często nieaktualnych.

          Co to w ogóle jest, żeby pośrednik zamiast zrobić zdjęcie działki i okolicy wkleja do ogłoszenia zdjęcie trawy żeby klient nie namierzył sam adresu. Potem umawiają się np. na stacji benzynowej aby podpisać umowę (nie umówią się na nieruchomości bo jak klient pozna adres to na pewno ich oszuka).

          Zachowują się jak jacyś od szemranych interesów, wielka konspiracja a potem okazuje się że nieruchomość jest sprzedana od jakiegoś roku albo jest w okolicy która kupującego nie interesuje ale musi jeździć jak głupek ze wszystkimi podpisywać umowy bo mu nie podadzą tajnego adresu. Następnie trafia na zakonspirowane ogłoszenie innego pośrednika, umawia się z nim i okazuje się …. że to to samo co wczesniej i już to oglądał.

          Jestem przeciwnikiem regulacji na rynku i i wolnego rynku ale to co się dzieje w tych dwóch branżach to katastrofa. Na to mogą pomóc tylko restrykcyjne regulacje. Człowiek wydaje na nieruchomość często zyski całego życia a pośrednik id…. potrafi go wprowadzić bezkarnie na minę. Ubezpieczenia mają śmieszne lu wcale a pojęcie jeszcze mniejsze.

          Na rynku tak jak w USA powinna być standardem umowa na wyłączność i praca na opinię przez pośrednika.

          Z usług pośredników nie korzystam, jak wystawię ogłoszenie na sprzedaż nieruchomości to jeden dziń z głowy bo jest lawina telefonów od zakonspirowanych pośredników którzy “chcą się umówić bo mają klienta” lub sami udają klientów. Jestem dla nich bardzo niegrzeczny a nawet często wredny bo mam ich dość. Zabierają mi czas i powodują że rynek nieruchomości jest postrzegany jako dziki.

          Potem klient trafia do poleconego “doradcy finansowego” i los jego kredytu zależy od tego jaki bank płaci pośrednikowi najwyższą prowizję. To nie jest komedia to jest tragedia.

        2. W USA jest tzw. baza MLS. Do MLS mają dostęp tylko i wyłącznie pośrednicy – czyli ludzie posiadający licencję. Do tego każda transakcja przechodzi przez ESCROW i title company (taki notariusz).
          Każda nieruchomość ma na wstępie pośrednika, który zajmuje się jej sprzedażą. Taki pośrednik umieszcza nieruchomość w MLS. Następnie każdy kupujący także ma swojego pośrednika. Pośrednik kupującego znajduje oferty w bazie MLS i przedstawia je swojemu klientowi.
          Dosyć rzadko zdarzają się ogłoszenia typu ‘for sale by owner’ – wtedy nieruchomość jest poza MLS i nie ma pośrednika sprzedającego. Łączne koszty transakcyjne, tzw. ‘closing costs’ są bardzo wysokie. Wszystkie po stronie kupującego oczywiście.
          Mieszkam w San Diego. Przy aktualnych cenach nie sposób kupić na kredyt, wynająć i mieć pozytywny cash-flow. Zawsze inwestor wyjdzie na minusie. Tutaj zarabia się praktycznie tylko na flipach.

          Kolejną ciekawostką jest to, że inwestorzy decyzję zakupu podejmują na podstawie tzw. ‘comps’. Polega to na tym, że sumuje się koszty zakupu nieruchomości, remontu, ‘closing costs’, finansowania (zwykle pożyczają tzw. hard money lenders – czyli osoby z dużą ilością gotówki na 1%/msc). Następnie z MLS wyciąga się ceny nieruchomości w okolicy. Mając takie dane inwestor decyduje, czy ma wystarczająco dużo marginesu na flipa i zarobek, czy nie. Liczą się tylko liczby. Nikt nie patrzy na to czy dzielnica jest fajna, jaka jest demografia itp.

  2. Ogłoszenia abonamentowe zamieszcza ok 4000 biur nieruchomości. Teraz kwestia określenia ilu agentów pracuje w każdym biurze. Dużo jest firm jednoosobowych więc myślę że średnio wyjdzie ok 2,5 agenta.

    1. Mariusz, dzięki za próbę oszacowania tej liczby. Wydaje mi się jednak, że powinniśmy mieć ich w Polsce chyba zdecydowanie więcej niż 10.000 osób. Ostatnio w tu w Singapurze rozmawiałem z dwoma dużymi agencjami. Obie zatrudniają powyżej … 5000 agentów każda. Szefowie tych agencji przyznawali, że wprawdzie nie wszyscy ich agenci są aktywni (ok 40% nie aktywnych), ale to i tak duże liczby. Nie wiem ilu agentów mają największe agencje w Polsce….

  3. Cześć Sławku,

    Licencji jest koło 12.000. Z tym, że większość agentów pracuje bez licencji (jako pracownicy).
    Szacuje się zatem że w Polsce jest koło 40.000 agentów nieruchomości.

    Co daje ca 1,05 agenta na 1000 osób.

    Czyli 6 x mniej niż w Singapurze.

  4. Według mnie największym problemem z pośrednikami jest fakt, że oni sami nie wiedzą na czyją rzecz pracują (dla której strony – sprzedającego czy kupującego). A już branie prowizji od obydwu stron naraz to absurd do kwadratu. Powinien reprezentować tylko jedną ze stron i reprezentować jej interesy – negocjować cenę, szukać według danych kryteriów. Tak samo jak prawnik, który nie może działać dla obydwu stron transakcji.

    Na własne oczy widziałem, jak pośrednik który przyprowadził najemcę do mojego mieszkania zaczął je “prezentować”, opowiadał gdzie jest kuchnia, w co wyposażone… problem w tym, że w moim mieszkaniu był po raz pierwszy w tym samym momencie co potencjalny najemca, po prostu przyszedł od razu z nim i zaczął opowiadać o mieszkaniu które widzi pierwszy raz w życiu na oczy ;-)

    1. Robert, ekspert ekspertowi nie równy. Niektórzy tylko udają i działają wg zasady, którą Amerykanie nazywają: “seen one? seen’em all”:-)

    2. Dokładnie o to chodzi. Tak jak napisałem kilka postów powyżej.
      Widziałem w “akcji” ponad 30 “pośredników” zarówno jeśli chodzi o sprzedaż / kupno jak i najem.
      Ich praktyki i niewiedza wołają o pomstę do nieba a cwaniactwo nie zna granic.

      Co myślicie np o lawirowaniu pomiędzy sprzedawcą a kupcem w taki sposób że oni oczywiście nie mając ze sobą kontaktu są wprowadzani w błąd co do oferty drugiej strony kilkukrotnie po to tylko aby uzyskać cenę o 10.000 większą niż kupiec chciał dać a sprzedawca przyjąć ! Oczywiście po to aby mieć większa prowizję ! Wcale bynajmniej nie po to aby sprzedawca dostał więcej pieniędzy.

      Ociera się to mocno o granice moralności. a na uwagę że przecież to nie uczciwie “pośrednik” mówi “ale przecież to i tak nie jego (kupca) pieniądze… tylko z kredytu… więc nic na tym nie traci” :)

  5. Jakiś czas temu, przy sprzedaży mojej nieruchomości pośrednik (jak rozumiem, pracujący dla mnie) stwierdził że za 1 kPLN prowizji, to mu się z biura nie opłaca wychodzić. Albo 2.5% netto albo on nie będzie ruszał czterech liter! Żenujące.
    Większość pośredników nie zauważyła, że od lat 90-tych świat trochę się zmienił i sam sobie mogę wystawić ogłoszenie w internecie, prasie lokalnej itd. Drodzy pośrednicy, jeśli Wam zależy na pieniądzu to:

    – zdecydujcie sie dla której strony transakcji pracujecie
    – musicie sprawdzić i wiedzieć wszystko, absolutnie wszystko o danej nieruchomości
    – bądźcie elastyczni (czasowo i cenowo)
    – postrzegajcie swojego zleceniodawce długofalowo – każdy zadowolony klient wróci
    – doradzajcie swojemu zleceniodawcy (np w zakresie ceny)
    – nie krytykujcie, że remont to sami zrobilibyście lepszy (nie gryźcie ręki, która was karmi)
    – zaakceptujcie, że wasza praca to praca “w terenie”, a nie przy komputerze
    – proponujcie rozwiązania korzystne dla zleceniodawcy, a nie tylko umowa i umowa
    – musicie znać ustawy o podatkach i nieruchomościach na pamięć – jeśli nie znacie to nie powołujcie sie na nie

    Mała część pośredników zaczyna dostrzegać potrzeby swojego klienta (niezależnie czy jjest to sprzedający, czy kupujący nieruchomość), większość ciągle żyje rzeczywistością sprzed dwudziestu lat. Rynek ich zweryfikuje i “wyeksmituje” bez względu na regulacje, zaświadczenia czy certyfikaty.
    Pozdrawiam
    Piotr

  6. Jestem zdcydowanym przeciwnikiem “elastyczności cenowej”. Jeżeli usługa pośrednictwa ma być profi to musi kosztować 3-5% inaczej będzie to co jest. Właśnie dlatego że jedni zaniżają ceny to drudzy nie mogą świadczyć dobrej usługi bo dobra usługa jest dużo droższa.

  7. Niestety tacy pośrednicy będą mieli się całkiem dobrze tak długo, jak naiwni klienci będą z nich korzystać i im płacić.

    Ile to razy mnie dziwiło, że potencjalny najemca przychodzi do mojego mieszkania, przyprowadzony przez pośrednika. Najemca podpisuje ze mną umowę najmu, pośrednik na nią patrzy i udaje że ją “sprawdza”. Oczywiście nie ma żadnych uwag, umowa podpisana. Pośrednik skasował zwykle jeden czynsz, np. 1300 zł – całkiem sporo… Potem głupio mi pytać moich najemców po co korzystali z takiego pośrednika, skoro moje ogłoszenia są umieszczane bezpośrednio przeze mnie np. na OLX czy na Gratce? Mieliby 1300 zł w kieszeni….

    1. Robert, po co korzystają? Pewnie m.in po to by bronić się przed wrogimi właścicielami mieszkań, takimi jak Ty. I ja:-) Pośrednik może zwiększyć poczucie bezpieczeństwa. A bezpieczeństwo kosztuje:-) Jest bezcenne:-)

        1. Robert, nie miałem na myśli bezpieczeństwa w sensie fizycznym:-))) Tylko w sensie fachowej ochrony przed wrogimi właścicielami, którzy “mogą oszukać”. Nie wiem jak właściciel mógłby oszukać (choć zdarzają się osoby podających się za właścicieli gdy w rzeczywistości są zwykłymi oszustami), ale tego też nie wiedzą najemcy, którzy są karmieni językiem histerii używanym w Polsce w opisywaniu relacji na linii właściciel-najemca.

  8. Robert, bo taka jest już ludzka natura (u części ludzi). Płacą po to, żeby pozbyć się odpowiedzialności, przerzucić ją na kogoś innego. Zapewniają sobie w ten sposób pozory komfortu, że ich sprawą zajmuje się “fachowiec”. Dotyczy to z pewnością nie tylko sytuacji kupowania/wynajmowania mieszkania, ale wszystkich dziedzin życia.
    Ludziom łatwiej przychodzi wydanie pieniędzy niż próba zgłębienia i zrozumienia tematu. Ja jestem zwolennikiem twierdzenia, że nikt nie zajmie się moją sprawą tak dobrze jak ja. Oczywiście sam sobie wielu rzeczy nie potrafię zorganizować jednak takie przekonanie we mnie jest. Czy to jeśli chodzi o fachowców wykończeniowców, czy mechanika samochodu, czy to przy transakcji wynajęcia mieszkania. Wiem, że takie poczucie w pewnym sensie ogranicza, ale nic na to nie poradzę :).
    Jako przykład skuteczności mogę powiedzieć, że ostatnio gdy zwalniało nam się mieszkanie, lokator wyprowadził się w sobotę wieczorem, wtedy dopiero daliśmy ogłoszenie (z różnych względów), a następnego dnia w niedzielę koło południa już było wynajęte. Nie sądzę, żeby ktoś w sposób podobnie skuteczny to zorganizował, gdybym chciał skorzystać z takiej usługi.

    1. Radek, gratuluję szybkiego wynajęcia mieszkania. W Mzuri takie przypadki też się zdarzają. Niestety nie za każdym razem, ale i tak jest to liczba kilku- kilkunastu super-szybkich najmów miesięcznie. Z jednym jednakże wyjątkiem. Staramy się – z różnych względów:-) – nie zostawiać zamieszczania ogłoszeń mieszkania do momentu wyprowadzki poprzednich najemców:-)
      Z drugiej strony, spotkałem się z dziesiątkami, dziesiątkami przypadków, że właściciel nie ma czasu na zajęcie się mieszkaniem, które stoi puste miesiącami, a nawet latami. Przed wyjazdem z Polski rozmawiałem z koleżanką z dawnej pracy, której mieszkanie w Poznaniu stoi niewykończone (było kupione od dewelopera) od 2009 roku. Czyli już blisko … 7 lat.

      Oczywiście pomiędzy tymi ekstremami jest cała … proza życia:-)

    2. Radek, z własnego doświadczenia moge Ci powiedzieć, ze brak umiejetnosci delegowania dużej czesci czynnosci, wynikajacy z hasła ” bo ja zrobie to najlepiej” , prowadzi do zatrzymania sie w biznesowym rozwoju. Przełamanie sie w tym temacie jest ciezkie, ale powoduje nagły , spory krok do przodu. Pozdrawiam

      1. Adam, wiem, jestem tego w pełni świadomy. Fajnie o tym napisał Kamil Bączek w swojej książce. Jeśli samemu robi się coś na 100%, to delegowanie zadań dwóm pracownikom, którzy wykonują zadania z wydajnością 80% i tak spowoduje większy efekt niż działanie samodzielne.
        Ma to sens, przemawia do mnie, ale dopóki skala obowiązków mnie nie przeraża, nie jestem na to gotowy :) i dobrze mi tak jak jest. Mam jednak tę “prawdę” cały czas z tyłu głowy i gdybym chciał kiedyś zrobić sporku krok do przodu, będę o tym pamiętał.

  9. Agenci, których dotąd poznałem skarżą się, że są traktowani nie jako fachowcy, doradcy, lecz jak popychadła i podludzie.
    Myślicie, że to wina tego, że jest na rynku tak wielu nieprofesjonalnych agentów?

Skomentuj Mariusz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.