Esperanto

Dziś w Bibliotece Narodowej w Singapurze spotkałem w windzie pewnego chińskiego staruszka (czyli facet mniej więcej w moim wieku). Gdy wsiadłem do windy nacisnąłem przycisk “11”, ale ponieważ staruszek tego nie widział (w windzie były dwa panele z przyciskami po obu stronach windy), to zapytał mnie – po angielsku – które piętro ma mi wcisnąć (ludzie są tutaj niespotykanie uprzejmi).

Próbowałem mu odpowiedzieć po chińsku. Wiedziałem jak się mówi słowo “jedenaste”, ale nie poznałem jeszcze słowa “piętro”. Może dlatego,  że moja szkoła mieści się w Chinatown, w jednym z tzw shophouses?  Facet zapytał mnie skąd jestem i gdy odpowiedziałem mu po chińsku, że z Polski zadał mnie pytanie, które mnie zaskoczyło. Czy mówię w języku esperanto? Widać Polska kojarzy mu się – z tym się jeszcze nie spotkałem – z tym właśnie językiem. Uczył się esperanto wiele lat temu, ale już prawie wszystko – jak zauważył – zapomniał.

Esperanto całkiem słusznie kojarzy mu się z Polską. Język ten wymyślił Ludwik Zamenhof, pochodzący z Białegostoku. W XIX wieku miasto to zamieszkiwali Polacy, Rosjanie, Niemcy oraz Żydzi, którzy posługiwali się odrębnymi językami (zupełnie tak jak dziś w Singapurze Chińczycy, Malajowie i Hindusi) i esperanto było pomyślane jako lingua franca. Jednocześnie esperanto to język bardzo prosty, łatwy do nauczenia się.

Pomyślałem zatem, że oprócz godki ślunskiej i języka kaszubskiego mam w Polsce do nauczenia się kiedyś jeszcze jeden język – esperanto. O którym prawdę mówiąc zapomniałem.

Czy ktoś z Was zna może esperanto? Może warto by odrodzić ten język, uczynić go bardziej powszechnym? Czy mógłby kiedyś zastąpić język angielski jako język międzynarodowy? Dziś wydaje się to wręcz niemożliwe, ale lot na księżyc też się wydawał niemożliwym. A dziś mamy przecież wikipedię, portale społecznościowe i inne formy oddolnego samoorganizowania się. Może nadszedł wiek języka esperanto? Szkoda by wysiłek naszego Rodaka poszedł na marne.

 

 

 

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

16 Responses

  1. Kiedyś o tym myślałem, ale to wymagałoby od wszystkich państw wzniesienie się nad interesy narodowe. Nie bez powodu lingua franca się zmieniała (łacina, francuski, niemiecki, angielski czy w naszym rejonie rosyjski) wraz ze wzrostem i upadkiem imperiów. Esperanto nie ma kto promować pomijając garstkę zapaleńców, nie stoi za nim żaden interes narodowy, a język to b. ważny element tożsamości.

    Dlatego nie widzę większych szans wyrwania się z niszy ciekawostki językowej.

    1. Jestem esperantystą od wielu lat. Dziś Facebook i net wręcz pomaga w kontaktach esperantystów z wielu stron świata. Polecam portal http://www.lernu.net gdzie nawet w j. polskim można się wiele dowiedzieć o tym fenomenie. Ale aby się o tym wypowiadać, trzeba trochę poszukać informacji. Mam na fejsie znajomych z wielu krajów m.in. Nepalu, Chin, Timoru, Brazylii, czy Togo i Beninu. Naprawdę nie jestem w stanie wymienić wszystkich krajów. Esperantystą był Lew Tołstoj, Tuwim pierwsze swoje wiersze także pisał w esperanto a “Pan Tadeusz” (12 ksiąg 13 zgłoskowcem z rymami i melodyką) jest przetłumaczony od 1928 roku. Na świecie istnieje ponad 300 placów, ulic i pomników poświęconych twórcy. Może warto poświęcić ok. 60 godzin by swobodnie mówić tym językiem i ……. pisać o nim. Wydawane są pisma, książki nadawane audycje radiowe i TV. Są takie miejsca na świecie gdzie ludzie nie wiedzą kim był Mikołaj Kopernik, ale wiedzą że Białystok leży w Polsce. Ja spotykałem przypadkowo esperantystów np. w Samarkandzie czy w Gori. Rozmawiałem w Hong Kongu, Acapulco, Lizbonie, czy Pradze.
      Serdecznie pozdrawiam. Romgil
      P.S. A może nie “zamiast” a “oprócz” ?

  2. W czasach komuny kiedy nie było zbyt wiele możliwości nauki języków obcych, państwo wspierało naukę esperanto. Stosunkowo łatwo można było zapisać się na kurs, czy zostać członkiem związku esperantystów. Członkowie otrzymywali liczne oferty egzotycznych wyjazdów zagranicznych na wycieczki kongresy, itp,. po bardzo dostępnych cenach. Pamiętam oferty wyjazdów np. do Brazylii! Esperanto można się bardzo łatwo nauczyć, ale miało to sens w czasach poprzedzających globalizację, kiedy kontakty pomiędzy różnymi nacjami były ograniczone. Opowiadał mi ktoś kto zna ten język i uczestniczył w zjazdach esperantystów, że wbrew pozorom trudno było się porozumieć w tym języku, brak jest wzorca akcentu i z tego powodu, każdy mówił swoim esperanto.

    1. Przykro mi, ale jest zupełnie odwrotnie i nie mogę się zgodzić prawie z żadnym z powyższych zdań, gdyż jest to język fonetyczny. Tak się go wymawia jak się pisze i akcent nie ma tu takiego znaczenia. Ale wyjaśnianie tych rozbieżności zdanie po zdaniu zajęłoby mi zbyt dużo czasu. Pozdrawiam

  3. Pamiętam w latach 80-tych były nadawane lekcje Esperanto w Polskim Radio. Chyba w Trójce. Jednak od tamtej pory nic na temat Esperanto już nie słyszałem.

  4. Ja w szkole podstawowej w latach 80-tych uczyłem się przez 2 lata tego języka. Potwierdzam, ze jest rzeczywiście prosty, zarówno jeśli chodzi o struktury gramatyczne jak i wymowę. Ma natomiast jedną, zasadniczą wadę. Otóż był i jest to język martwy, a więc taki, którym nie włada żaden naród na świecie, podobnie jak zresztą dziś łaciną. Z tego powodu szanse na reaktywację tego języka – jako języka międzynarodowego – według mnie są prawie zerowe. Choć idea Zamenhofa, zdecydowanie piękna.

    1. Tu również nie mogę się zgodzić. Język martwy to taki w którym nie pojawiają się nowe pojęcia które ciągle powstają na całym świecie. A to nie dotyczy esperanta, gdyż istnieją światowe struktury esperanckie, takie jak UEA, TEJO, czy Uniwersalaj Kongresoj i wiele innych. Ja znam osobiście conajmniej kilka małżeństw międzynarodowych w tym trzy polsko-japońskie, które jako pierwszy język komunikacji używały esperanto. Ale co mogą o tym wiedzieć ludzie, którzy tego na bieżąco nie śledzą ?

  5. Czyli w Singapurze nawet Chińczycy są otwarci? Czytając do tej pory relacje np. z Pekinu, często powtarzała się historia z chińczykami unikającymi jakiejkolwiek rozmowy – totalna bariera. Jak widać Singapur to inny świat, tym bardziej nabieram ochoty kiedyś go odwiedzić – dzięki tej otwartości można by łatwiej przybliżyć się do tego “azjatyckiego” sposobu myślenia. W Chinach to byłoby na pewno trudniejsze. Tak przynajmniej sobie to w głowie układam :-)

    Polecam TED talk o esperanto jako narzędziu ułatwiającym uczenie się innych języków, w szczególności dzieciakom. Mnie to przekonuje :-)
    https://www.youtube.com/watch?v=8gSAkUOElsg

    1. Tomek, potwierdzam, że ludzie są tutaj bardzo otwarci. Sami podchodzą i zagadują. Na przystanku autobusowym wystarczy spojrzeć na mapkę autobusów by ktoś podszedł i zapytał “dokąd chcesz dojechać”. W food court wystarczy otworzyć książkę do nauki języka chińskiego by ktoś zagadał i pochwalił, że podejmujesz trud nauki tego trudnego języka. Wczoraj wieczorem przybiłem piątkę z kilkoma nieznajomymi – raz to był kierowca małej ciężarówki, który wjechał pól metra na pasy gdy znajdowali się nań piesi. Nie była to szczególnie groźna sytuacja, jechał bardzo powoli, nie było ostrego hamowania, po prostu zatrzymał się o pół metra dalej niż powinien był. Uśmiechnął się bardzo przepraszająco, uniósł do góry ręce, a że miał otwarte okno to przybiłem mu piątkę by powiedzieć “nic się nie stało”.

      Z państw, które odwiedziłem w tym roku, podobnie jest w Indonezji i Malezji. W Chinach byłem ostatnio ze dwa lata temu i przyznam, że nie pamiętam dokładnie jak tam jest pod tym względem. Kojarzę, że ludzie rzeczywiście są bardziej zamknięci, ale odnoszę wrażenie, że wynika to z ich nieśmiałości. Nie znają angielskiego i boją się wygłupić. Wybieram się tam pod koniec lutego więc zdam relację “na świeżo”:-)

    2. Dziś rano wróciłem z Singapuru i Malezji. Tylko można im pozazdrościć otwartości na świat i uprzejmości. Naprawdę polecam.

  6. Sławku, esperanto to jak wiesz język. Ale nie tylko….

    Esperantyści to przede wszystkim społeczność bardzo ciekawych ludzi, żyjących na całym świecie. Bardzo siebie wspierających.

    Mam znajomego esperantystę, który sporo podróżuje po świecie. Zawsze gdy gdzieś leci, to spotyka się z innymi esperantystami, często również u nich goszcząc.

    Pomijając fakt, że można u kogoś przenocować czy zjeść, to przede wszystkim można w ten sposób poznać ciekawe osoby, prawdziwych lokalnych mieszkańców danego kraju, od których można się dowiedzieć więcej o życiu w danym miejscu niż z najlepszych książek.

    Myślę, że esperanto jest właśnie dla takiej osoby jak Ty, ciekawej świata, chcącej poznawać, odkrywać, uczyć się przez całe życie.

    Zainteresuj się, warto…

    Pozdrowienia z Podlasia !

    1. Amigo, dzięki za zachętę. Może rzeczywiście wrzucę sobie esperanto na agendę. Najbliższe lato chciałem poświęcić na naukę gry na saksofonie i potem na granie na ulicach Polski, Europy i nie tylko. Kolejną zimę planowałem spędzić w Kenii na przypomnieniu sobie języka kikuyu. Może kolejne lato (2017) poświęcę na naukę esperanto? Wprawdzie w kolejce czeka już rumuński, słowacki, włoski, śluński, a ostatnio nawet litewski…

      Albo może do nauki gry na saksofonie w to lato dorzucę sobie – tak dla relaksu – jeszcze esperanto? Jest tyle ciekawych rzeczy do robienia na emeryturze. Aż szkoda, że nie trwa ona dłużej:-))) Fridomiacy! Nie zwlekajcie z budowaniem Waszej wolności finansowej, tyle fajnych rzeczy Was czeka na emeryturze:-)))

        1. Romgil, dzięki za pozdrowienia (jestem w drodze z Dar es Salaam na Zanzibar:-) oraz za dodatkowe informacje ws esperanto. Tym bardziej żałuję wrzawy wokół osoby Ludwika Zamenhoffa w Białymstoku:-(

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.