Czy czasami warto kłamać?

Gdy przyjechałem z Kenii do Polski na studia w 1983 roku (tak, było to ponad 32 lat temu:-))) sporo podróżowałem po Polsce. Najwięcej pomiędzy Łodzią (tam zapisano mnie do szkoły języka polskiego dla cudzoziemców, mimo, że po polsku mówiłem i pisałem tak jak dzisiaj, ale taki był wymóg – może kiedyś napiszę o tym okresie w moim życiu:-) i Warszawą, ale też do Poznania, Wrocławia, Krakowa, a także do Berlina Zachodniego. Podróżowałem pociągami.

I w tych pociągach bardzo często, podczas prawie każdej podróży, ktoś z mojego przedziału mnie zagadywał. “Szybko czyta Pan po polsku” – ktoś zauważał patrząc jak szybko przerzucam kolejne strony książki. “Długo jest Pan w Polsce?” – dopytywano.  I gdy odpowiadałem – zgodnie z prawdą, że przyjechałem dwa tygodnie temu, lub miesiąc temu, to dalej rozmowa toczyła się wg tego samego schematu. Mogłem niemal ze 100%-ową pewnością przewidzieć kolejne pytanie. “To pewnie ktoś z rodziców jest Polakiem?” – “tak” – odpowiadałem. “Pewnie mama” – kolejne tak z mojej strony. Bo tata pewnie przyjechał tu na studia? A rodzice gdzie teraz mieszkają? A jak się mamie podoba w Kenii? A Pan ożeni się z Polką czy z Kenijką?

W tym momencie, rozmowa zaczęła schodzić na zbyt osobiste dla mnie tematy. Gdy to się wydarzyło pierwszy raz (po chińsku “pierwszy raz” to “di yi ci” :-)))) lub drugi, to jeszcze było dla mnie zabawne. Gdy po raz 55-ty obcy człowiek dawał sobie pozwolenie by zadawać mi coraz bardziej osobiste pytania, postanowiłem zacząć … kłamać.

Na pytanie jak długo jestem w Polsce, odpowiadałem, że jestem już 10 lat i robię już doktorat. Wtedy seria kolejnych pytań (też bardzo szablonowych) była już nieco krótsza – na jakiej uczelni, jaki kierunek, czy zamierzam wrócić po obronieniu doktoratu do Kenii. I tyle.  Byłem całkiem zadowolony ze swej strategii dopóki jakiś dociekliwy Pan (okazało się emerytowany profesor akademicki) nie zaczął się dopytywać o temat mojej pracy oraz nazwisko mojego promotora. Przyznałem mu się, że to tylko strategia, a tak naprawdę dopiero jestem w studium języka i obaj mieliśmy niezły ubaw.

Dlaczego piszę o tej historii z zamierzchłych czasów?

Otóż postanowiłem znów zacząć kłamać. Bo znów moje rozmowy zaczynają wpadać w pewne schematy, które zaczynają być odrobinę nużące. Zaczyna się od pytania-klucza, czyli “na jak długo przyjechalem do Singapuru? “Na trzy miesiące?! To w jakiej firmie pracujesz?”. “Jesteś na emeryturze, to właściwie ile masz lat?” “50? to jak Ci się udało przejść na wcześniejszą emeryturę?” “Dzięki nieruchomościom? Ale te są w Singapurze strasznie drogie. Ja nie dam rady. Zazdroszczę Ci”. Niby miłe, ale nie lubię gdy ludzie mi mówią, że mi zazdroszczą. Nie bardzo wiem co wtedy odpowiedzieć. Po drugie, zaczynamy gadać o nieruchomościach i – dopóki moja znajomość języka chińskiego się nie poprawi, to musimy przechodzić na jezyk angielski, a wolałbym ćwiczyć swój chiński. A dodatkowo w ten weekend jestem na indonezyjskiej wyspie Batam  i zamiast pływać opowiadam różnym ludziom (parze z Filipin, Holendrowi, a właściwie dwóm oddzielnie, młodemu Koreańczykowi, starszemu facetowi z RPA) o wolności finansowej. Niby to moja misja, ale przecież tylko w odniesieniu do … Polek i Polaków:-)

Choć zwykle mówię prawdę, to od dzisiejszego popołudnia zacznę na to magiczne pytanie klucz odpowiadać, że pracuję w firmie … Deloitte:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

17 Responses

  1. i zamiast pływać opowiadam różnym ludziom (parze z Filipin, Holendrowi, a właściwie dwóm oddzielnie, młodemu Koreańczykowi, starszemu facetowi z RPA) o wolności finansowej. Niby to moja misja, ale przecież tylko w odniesieniu do … Polek i Polaków:-)

    haha, Polkom i Polakom warto opowiadać bajeczki, bo ich odcedzasz z kapitału i masz na emeryturę. Ludziom z innych krajów – szkoda czasu, na nich nic nie zarobisz.

    1. T., chyba jesteś tu nowy, bo nie zorientowałeś się, że inwestowanie w najem to nie są żadne bajeczki. Robi to wiele osób w realu, a część z nich zaczyna budować swoją wolność finansową – jak sami mówią – pod wpływem treści czytanych właśnie tutaj, na blogu, który założyłem. Nie zorientowałeś się też, że nikogo nie “odcedzam z kapitału” (rozumiem, że jest to jakiś slang pochodzący z branży którą reprezentujesz?). Ludzie kupują mieszkania na wynajem, na własną księgę. Część z nich potem powierza zakupione mieszkania Mzuri, owszem, ale ja na swoją emeryturę zarobiłem wiele lat wcześniej niż powstało Mzuri czy nawet blog fridomia. A teraz dzielę się z innymi swoimi doświadczeniami, bo uważam to za coś słusznego i wartościowego.

      Póki co, swoją misję skierowałem do Polek i Polaków, bo wiem że całego świata nie dam rady uszczęśliwić. Niektórych Polaków pewnie bym nie uszczęśliwił nawet gdybym im podarował po kilka mieszkań. I tak by widzieli w tym – tak jak Ty się doszukujesz – jakiś podstęp czy oszustwo:-) Pomimo tego, że kieruję swoją misję do Polek i Polaków, to i tak coraz więcej Klientów Mzuri stanowią cudzoziemcy i myślę, że w przyszłych latach będzie ich jeszcze więcej.

      Wiem, że krytyka często wynika z tego, że ktoś ocenia drugą osobę poprzez pryzmat własnych żądz i sposobu myślenia. To, że poczułem, że za dużo czasu poświęcam na wyjaśnienie idei wolności finansowej nie wynikało – jak mylnie zakładasz – z braku interesu dla Mzuri, tylko z tego, że gdy idę na basen, to po to by popływać, a nie stać w wodzie i gadać o wolności finansowej. Na basenie w Polsce też nie poruszałbym tego tematu, bo … wiem że jest zwykle dla ludzi szalenie interesujący:-)

      Na koniec. Nie wiem jak masz na imię. Podałeś jako imię nazwę swojej firmy. Postanowiłem skrócić ją do pierwszej litery. Reklama poprzez wpisy o hejtowym zabarwieniu nie jest mile widziana na łamach fridomii. Mam nadzieję, że rozumiesz.

      1. Slawku, nie przejmuj sie tzw. hejtem, zawsze znajdzie sie ktos zlosliwy, ktory nienawidzi, gdy komus wiedzie sie lepiej.

        Na miejscu tego czlowieka skupilbym sie raczej na tym, ze majac (prawie) bezposredni dostep do Ciebie poprzez bloga, ksiazki czy spotkania osobiste, aby sprobowac dowiedziec sie, jak osiagnac wolnosc finansowa, co robic z czasem wolnym na emeryturze, jak uczyc sie jezykow obcych, dokad podrozowac, jak zbudowac solidna firme i nia zarzadzac na odleglosc, jak dobierac sobie grono zaufanych osob, jak ustalac dlugoterminowe cele i je realizowac, jak dbac o zdrowie.

        Jesli ta osoba podeszla by do tego pragmatycznie i uprzejmie, to mogloby dojsc do sytuacji, ze Ty Slawku nawet podpowiesz, jak mozna przyspieszyc budowe wolnosci finansowej czy tez pomoc zarobic poprzez udzial w CFI, czy jako wspolpracownik Mzuri. Wielu osobom juz pomogles w ten sposob i zarabiali/zarabiaja wraz z Toba lub z Twoja pomoca i nie ma w tym nic zlego.

        A ze przy tym ta osoba pomoze przy okazji budowac pozycje Mzuri oraz posrednio Twoja sytuacja finansowa sie po trosze poprawi i/lub jeszcze bardziej ustabilizuje – ciezko byloby Cie za to winic, skoro tyle pracy i kapitalu wlozyles w ten biznes. Nie ma zbyt wielu osob, ktore tak otwarcie opowiadaja o sobie i wlasnych przedsiewzieciach, inwestycjach, pisza ksiazki i do tego jezdza w tyle miejsc na wlasny koszt, aby spotkac sie z ludzmi myslacymi podobnie.

        W codziennym zyciu jest nam wystarczajaco ciezko uczyc sie, pracowac, inwestowac, aby jeszcze marnowac czas na bezproduktywne dogryzanie innym.

        Ja rozumiem, ze nie wszystkim moze odpowiadac Twoja osobowosc czy charakter (nie wszyscy jestesmy tacy sami i mamy inne swiatopoglady), ale to nie powod, zeby kogos obrazac, czy epatowac zlosliwoscia.

        Pozdrawiam Cie serdecznie!

        1. Tomek, dzieki za Twoje slowa wsparcia oraz docenienie tego co robie. To bardzo mile. Cale szczescie, ze na lamach fridomii dominuja ludzie pozytywnie nastawieni do siebie oraz do innych. Dzieki Wam wszystkim za to pozytywne nastawienie. A hejterow i innych frustratow warto by przyslac by choc troche pobyli w Singapurze. Zobaczyliby ile sa w stanie osiagnac spoleczenstwa pozytywnie nastawione do siebie oraz do swoich sasiadow. Swoja droga, zapytam jutro mojego kumpla z grupy jezyka chinskiego (kumpel jest redaktorem w duzej miejscowej gazecie i jest dobre zorientowany w tym co sie tu dzieje) czy sa tu w Singapurze jakies fora hejterskie i czy tutaj tez obrzuca sie wszystkie znane oraz mniej znane osoby blotem. Dam znac…

    1. Wojtku, nic się nie zmieniło w kwestii miejsca moich urodzin. Urodziłem się w Polsce, a konkretnie w Łodzi:-) Powinienem w pierwszym zdaniu swojego wpisu użyć słowa “wróciłem” zamiast “przyjechałem. Ale w sumie kilka razy przemieszczałem się pomiędzy Polską i Kenią w swoich młodzieńczych latach, więc ciężko byłoby powiedzieć skąd dokąd wracałem i wyjeżdżałem.

      Jeśli chcesz wiedzieć dokładnie:-) to było to tak: 1965 – urodziłem się w Łodzi. 1969 – wyjazd do Kenii. 1972 – powrót do Polski. 1979 – wyjazd do Kenii. 1983 – powrót do Polski. 1990 – wyjazd do Kenii. 1992 – powrót do Polski. Po drodze zdarzało się dość często, że mieszkając w Polsce jechałem na wakacje do Kenii, a mieszkając w Kenii – przyjeżdżałem na wakacje do Polski. Więc tych wyjazdów, powrotów i kolejnych wyjazdów było w moim przypadku całkiem sporo:-) Miałem całkiem fajne dzieciństwo:-)

  2. Cześć
    To samo się przytrafia każdemu kto jeździł autostopem. Pytania z reguły są miłe i służą nawiązaniu kontaktu, ale ich powtarzalność w końcu zaczyna być męcząca: – ” nie boisz się?” – “to dokąd później?” – “na długo tak?”
    Doskonałym rozwiązaniem jest zainteresowanie drugą osobą. Każdy jest na swój sposób ciekawy i wyjątkowy. Odwrócenie tych pytań da możliwość poznania drugiej osoby.Każdy ma swoją interesująca historię.
    Zdarzyło mi się jeździć z byłym górnikiem pracującym w rosyjskich kopalniach, nauczycielką religii będącej na życiowym zakręcie, przemytnikami będącymi “w pracy” , grupą drwali, osiemnastolatkami pozyczajacymi auto od taty, właścicielami jednorekich bandytów itd.
    Serdecznie pozdrawiam ze słonecznej Azji

    1. Bogumił, masz rację, też czasami stosuję tę taktykę. I masz 100% racji, że każdy człowiek ma ciekawą historię jeśli tylko umie się słuchać.

      Odwzajemnianie pytań też bywa bardzo skuteczne, aczkolwiek dla mnie jest dość agresywna taktyka. Na przykład ktoś mnie pytał – a gdzie mieszka Pana mama, na co odpowiadałem, że w Kenii i – od razu – pytałem: “a Pana mama gdzie mieszka?”. No kolejne pytanie “czy podoba jej się w Kenii” odpowiadałem, że tak i znów – od razu pytałem – “a czy Pana Mamie podoba się w Kutnie?” Przy trzecim takim pytaniu z mojej strony ktoś się domyślał, że chyba nieco przesadza ze swoją ciekawskością:-)

      Dziś stosuję inną taktykę. Nie zadaję identycznych pytań od razu, tylko najpierw odpowiadam na kolejne pytania, a dopiero po jakimś czasie zadaję pytania dotyczące interesujących mnie tematów. Dziś na przykład przy degustacji duriana (w Singapurze powstało mnóstwo przyulicznych knajpek serwujących tylko i wyłącznie ten owoc mający bardzo złą reputację) było tak tłoczno, że przysiadłem się do stolika zajmowanego przez pewnego młodzieńca. Okazało się gestarbeitera z Bangladeszu, z 6-letnim stażem w Singapurze. Zajmuje się tu obróbką drewna pod meble kuchenne. Choć dość słabo mówił po angielsku, dowiedziałem się sporo bardzo ciekawych rzeczy.

      Bogumił, a w której części słonecznej Azji właśnie jesteś? Może jakieś spotkanko? Jutro jestem umówiony w “mojej” bibliotece z jednym z Fridomiaków, akurat odwiedzającym z rodziną Singapur. Bardzo się cieszę na to spotkanie:-)

    1. Bogumil, bardzo chetnie sie z Toba spotkam. Te wiadomosc odczytalem niestety dopiro po spotkaniu. Moze jeszcze uda nam sie tutaj spotkac. Bede w kontakcie mailowym. Do zobaczenia wkrotce.

  3. Kiedyś byłem na wycieczce, w czasie jakiegoś luźniejszego czasu przewodnik opowiadał o tym gdzie był i co widział. To było 20 lat temu i ja wtedy jeszcze mało gdzie byłem w Europie, więc powiedziałem że mu zazdroszczę. A przewodnik odpowiedział: “gdyby nikt nikomu niczego nie zazdrościł to nudno by było”. Myślę, że chodziło mu o taką pozytywną, stymulująca do działania zazdrość a nie chorą zawiść.

    1. Endeg, ciekawa wersja odpowiedzi. Spodziewalem sie puenty typu “nie byloby postepu”,ale “brak nudy” jest pewnie blizszy prawdy. Obysmy nie musieli jednak zyc w ciekawych czasach:-)

  4. Zaintrygował mnie ten wpis :-) Bardzo, ale to bardzo nie lubię kłamców, bo jestem wobec nich bezbronna – lubię ufać ludziom i gdy okazuje się, że znów byłam naiwna… czuję się okropnie.

    Jednakże na pewnym etapie mojego życia zrozumiałam, że prawda jest pojęciem względnym i zależy od punktu widzenia – wielu obserwatorów tego samego zjawiska może je opisać zupełnie inaczej! I czasem, gdy nie chcę odpowiadać na pewne pytania, wchodzę na poziom dywagacji filozoficznych, które nadal opisują stan faktyczny, ale w inny sposób :-) Zostało mi to z czasów podróżowania autostopem po Europie :-)

    Życzę, zatem, tylko inspirujących i miłych rozmów :-) I mam nadzieję, ze Twojej Mamie podobało się w Kenii, obroniłeś doktorat na piątkę…. :-))))))

    1. Aga-ta, ja tez nie lubie klamcow. I sam nie klamie m.in z powodu mojej slabej pamieci. Gdybym klamal, to potem bym nie pamietal co komu powiedzialem. Mowiac zawsze prawde, nie mam ryzyka niespojnych wersji tego co mowie:-) W dziecinstwie bardzo przejalem sie tym, ze klamstwo ma krotkie nogi i ze oliwa zawsze sprawiedliwa, wyplywa na wierzch. Przyjalem strategie prawdomownosci. Byc moze rowniez pod wplywem mojej Mamy, ktora lubila sobie czasami pofantazjowac. Widzialem, ze czasami sama sie przez to wplatuje w niezreczne sytuacje:-)

  5. Kłamać warto zawsze, tak było, tak jest i zawsze będzie się opłacało patrząc w kategorii korzyści. Pytanie czy ktoś chce kłamać, czy dobrze się z tym czuje i czy radzi sobie z sytuacją gdy kłamstwo wypływa. Ponadto kłamać trzeba umieć i znać granice. Jedne kłamstwa mogą wyrządzić komuś krzywde a inne wcale nie, nawet mogą pomóc mu lepiej się poczuć.

    1. Mariusz, pewnie masz rację. Ja z kłamaniem definitywnie źle się czuję. Obranej strategii jeszcze nie wdrożyłem w czyn. Nadal odpowiadam na pytania zgodnie z prawdą, co wywołuje znany mi już nadto dobrze schemat pytań. Ostatnio wczoraj wieczorem i dziś rano w moim hostelu:-) Dziś dodatkową trudnością w rozmowie z pewnym Indonezyjczykiem w dojrzałym wieku był jego brak znajomości języka angielskiego (i oczywiście mój brak znajomości języka bahasa:-). Planowałem powtórzyć sobie ostatnie 3 lekcje języka chińskiego, ale cały poranek zajęła mi rozmowa (prawie na migi:-) nt inwestowania w mieszkania na wynajem:-).

      No i mam dylemat: czy być samolubnym i kłamać by móc skupić się na swoich potrzebach czy też pomagać innym. Wybieram opcję prawdomówności i pomocy, bo wydaje mi się o wiele bardziej właściwa. Nawet kosztem pewnych kompromisów w realizacji własnych celów.

    2. Mariusz, widzę to zupełnie inaczej, może dlatego, że chyba inaczej rozumiem słowo “warto”. Otóż moim zdaniem kłamać prawie nigdy nie warto, choć często się to opłaca. W krótkim terminie, bo w długim zwykle też nie. To chyba nie tylko semantyka, jeśli dostrzegamy ten sam źródłosłów u “warto” i “wartość”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.