Koleje dużych prędkości

W Polsce dużo się mówiło o polskim TGV, o kolei wysokich prędkości. Mamy dziś kilka linii, po których dość wolno jeżdżą pociągi Pendolino. To i tak postęp w stosunku do tego co było, tylko że nie duży. Zwłaszcza gdy porównamy do Chin.

Czy ktoś z Was słyszał o chińskich miastach Haikou oraz Sanya? Nie? Wcale się nie dziwię. Zanim przyjechałem na chińską wyspę Hainan też o nich nie słyszałem. W Chinach jest ponad 160 miast z liczbą ludności przekraczającą milion mieszkańców każde. Haikou liczy aż 2 miliony mieszkańców (czyli więcej niż Warszawa) i pewnie jest ok 100-ym największym miastem w Chinach. To stolica prowincji Hainan. Sanya to nadmorski kurort, który liczy sobie zaledwie 685 tys mieszkańców, czyli tyle co Wrocław i pewnie jest na 250-300. miejscu największych miast w Chinach:-)

Dlaczego tyle piszę o tych dwóch miastach? Bo łączy je linia kolej wysokich prędkości. A ściślej – to nawet dwie linie. Jedna biegnąca po wschodniej, a druga po zachodniej stronie tej niedużej wyspy. To tak jakby w Polsce połączono dwa miasta z drugiej-trzeciej setki największych polskich miast koleją szybkich prędkości:-)

Pociągi kursują co … pół godziny. Każdy skład ma 8 wagonów po około 100 miejsc każdy. Ja niestety załapałem się tylko na miejsce stojące (ciekawe, że takie też są sprzedawane i to w identycznej cenie (ok PLN 50 w jedną stronę), co bilety z miejscówką. Stałem tylko część drogi, bo pociąg zatrzymał się na ok pół tuzina stacji po drodze i ludzie wsiadali i wysiadali. Jeden odcinek siedziałem. Potem pewne starsze małżeństwo ścieśniło się by wygospodarować skrawek miejsca dla mnie. Potem przez chwilę stałem, a póżniej znów mogłem usiąść.

Pociąg pędzi z prędkością 202-209 km/h. Górny limit prędkości na tej trasie to 250 km/h. Całą trasę pokonał w niecałe 2 godziny. Niestety z powodu tego, że w Chinach blokowane są niektóre strony internetowe (m.in ta z mapami, których często używam), to niestety nie wiem jaka odległość dzieli Haikou od Sanya. Ciekawe, że w miarę jak pociąg posuwał się na południe wyspy Hainan, temperatura na zewnątrz ciągle rosła. Od początkowych 16 st C o jeden stopień co kilkanaście minut, by pod koniec podróży osiągnąć 27 st C :-))) co bardzo mnie ucieszyło. Na zewnątrz plantacje bananów, mango, ananasów i chyba też … truskawek.

Od nowoczesnych pociągów odstają nieco miejskie autobusy. Wprawdzie są napędzane elektrycznie, ale sprawiają wrażenie dość starych. Kierowcy jeżdżą jak wariaci, ostro przyśpieszając i hamując, ciągle trąbiąc. Zdarza im się krzyczeć na pasażerów (dla mnie byli wyjątkowo mili). Zatrzymują się w pewnej odległości od przystanków zmuszając pasażerów stojących na przystankach do podbiegnięcia do autobusu. Jeden z nich palił jak smok. Na pętli w autobusie było aż gęsto od dymu. Wprawdzie przestał palić gdy autobus ruszył, ale na światłach o długim cyklu czerwonego, wyskoczył by zapalić na zewnątrz. Drugi z kierowców, zatrzymał autobus pod restauracją i poszedł sobie kupić jedzenie. Pasażerowie byli dziwnie spokojni mimo, że zakup trwał dobrych kilka minut.

Podstawowym środkiem transportu są tutaj skutery, których jest mnóstwo. Już od dość dawna zauważyłem, że skutery zwyciężyły w Chinach z rowerami. Jeżdżą nimi młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni. Zwykle bez kasków – kaski widziałem chyba u co dziesiątego; mają je obowiązkowo wszyscy “taksówkarze” skuterowi. Co ciekawe, tutejsze skutery są bardzo ciche. To znaczy, ciche, bezszelestne są ich elektryczne silniki. Bo klaksony są głośne. Skuterowców można spotkać wszędzie. Na ulicach. Na wydzielonych pasach ruchu dla skuterów. Na chodnikach. Na pasach dla pieszych. Często jeżdżą pod prąd.

Ciekawe czy kiedyś na chińskich ulicach zapanuje singapurski porządek (choć tam też się zdarza, że rowerzyści jeżdżą ulicami pod prąd:-). W Singapurze prawo jest surowo przestrzegane, w Chinach, podobnie jak w Polsce, jest nagminnie łamane. Czy to efekt łączącej nasze kraje spuściźny po komunizmie?

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

16 Responses

  1. Witaj Sławku.
    Cieszę się , że znalazłam Twój blog. Tematyka w nim zawarta nie jest dla mnie czymś odkrywczym, ale niewielu ludzi myśli tak, jak ja, czy Ty. Dziwię się tylko, że wcześniej nie znalazłam Twojego bloga :)
    Szacun wielki, że podjąłeś się trudu nauki elementarza finansowego w czasach, gdy w szkołach jednym z ważniejszych przedmiotów jest religia. Nie, żebym miała coś przeciw wartościom propagowanym przez katolicyzm, ale mam wiele przeciwko braku umiejętności liczenia na poziomie podstawowym przez dorosłych ludzi, którzy z naiwnością dziecka łykają kity wciskane im w reklamach.
    Pozdrawiam i z pewnością jeszcze się odezwę :)

    1. Kuneg, dzięki za odwiedzenie fridomii i zapraszam częściej. Skoro myślimy podobnie, to zachęcam Cię też do dzielenia się z nami swoimi doświadczeniami, przemyśleniami, obserwacjami. A jeśli już osiągnęłaś wolność finansową lub jesteś jej blisko, to podziel się z nami historią tego jak do tego doszłaś. Moc serdeczności.

  2. Sławek,
    a może napiszesz jak Ci się Santa Podoba? To chyba najbardziej ekskuzywny ośrodek wypoczynkowy w Chinach…

  3. Witam wszystkich, pozwolę sobie umieścić komentarz niezwiązany z wpisem, ponieważ chciałbym poznać Waszą opinię na temat pewnego tekstu. Od razu wspomnę, że w temacie raczkuję i moja wiedza, szczególnie w zakresie kredytów jest bardzo mała bo jeszcze nie jestem na tym etapie, wprawdzie przeczytałem kilka książek Sławka, blog śledzę regularnie już drugi rok to mimo wszystko pojawiły się pewne obawy po zapoznaniu się z przypadkowo znalezionym tekstem malującym dosyć czarną wizję jeśli chodzi o kredytowanie zakupu nieruchomości pod wynajem. Czy rzeczywiście może być aż tak źle jak opisuje to autor? Pomijam te skrajne sytuacje jak podniesienie stóp procentowych do wartości z 1998 roku ale podwyżka wiboru nie jest już chyba takim skrajnym przykładem a również może przekreślić rentowność inwestycji, czy ja czegoś nie zrozumiałem? Czy te wyliczenia i wartości się zgadzają? Przyznam, że tego nie zweryfikowałem. Link do wpisu, o którym mowa: http://independenttrader.pl/kredytowanie-mieszkania-na-wynajem.html

    Dziękuję za odpowiedzi i pozdrawiam z Wrocławia,
    Kuba

    1. Autor artykułu przestrzega przed różnymi możliwymi scenariuszami, w tym negatywnymi, i chwała mu za to. Należy zawsze brać pod uwagę negatywne scenariusze rynkowe i się na nie przygotować.

      Od siebie dodam może tylko, że autor tekstu troszeczkę z sufitu wziął mieszkanie do analizy. Mianowicie analizuje on mieszkanie za cenę 360 tys. zł, które chce potem wynająć za 1870 zł miesięcznie. Tak drogich mieszkań nie bardzo opłaca się kupować na wynajem jako całość. Należy tak drogie mieszkanie albo wynajmować na pokoje (np. 5-6 pokojów po 500 zł każdy i mamy 3.000 zł miesięcznie dochodu), albo kupić tańsze mieszkania w większej liczbie.

      Przykładowo za 360.000 zł można znaleźć dwa mieszkania 2-pokojowe i każde wynajmować za 1.200 zł, wtedy mamy miesięcznie 2.400 zł dochodów.

      Albo za taką cenę można kupić 4-5 kawalerek i każdą wynająć za 800 zł i wtedy mamy jakieś 3.000 – 4.000 zł miesięcznych przepływów z czynszów.

      Oczywiście powyższe wyliczenia zakładają optymistyczne wersje, więc nawet przy bardziej pesymistycznych założeniach, z włożonych 360.000 zł można spokojnie uzyskać wyższe dochody niż przykładowe 1870 zł miesięcznie. A jak uda się wygenerować np. 3.000 zł miesięcznie z czynszów, no to już obliczenia autora będą znacznie inne i bardziej optymistyczne pod kątem zdolności spłacania rat kredytu.

  4. prędkość w ich szybkich pociągach to jedno (pewien czas temu ją obniżyli po jakimś wypadku, bo wcześniej śmigali 300) ale czystość to drugie. Nie wiem czy zwróciłeś na to uwagę, ale ja nigdy nie zapomnę ze swojej podróży z Pekinu do Szanghaju tych dyskretnych pań sprzątających – pięknie ubranych, uczesanych, pełnych energii, uśmiechniętych i utrzymujących taki porządek we wszystkich składach i toaletach do samego końca podróży że aż dziw bierze…a przecież Chińczycy lubią sobie pobrudzić, coś rzucić, splunąć itp…po powrocie do PKP był smutek i nostalgia.

    1. Monte, to prawda. Pociągi są bardzo czyste, również w toaletach.

      Pamiętam jak wiele lat temu jechałem nocnym pociągiem z Pekinu do Szanghaju. W wagonie sypialnym był duży hałas – wszyscy głośno rozmawiali, jedli swoje wałówki, ktoś puszczał jakąś muzykę. Martwiłem się, że nie zmrużę oka. Nagle przez przedziały przebiegła “wagonowa” i coś tam krzykneła. Nastąpiła krzątanina, wszyscy wskoczyli grzecznie do łóżek i … cisza jak makiem zasiał. Po chwili “wagonowa” zajrzała na 5 sekund do naszego przedziału, poustawiała wszystkie klapki i buty pasażerów w równe rządki i wyskoczyła do kolejnego przedziału. Wow!!!

    2. Monte, to prawda. Pociągi są bardzo czyste, również w toaletach.

      Pamiętam jak wiele lat temu jechałem nocnym pociągiem z Pekinu do Szanghaju. W wagonie sypialnym był duży hałas – wszyscy głośno rozmawiali, jedli swoje wałówki, ktoś puszczał jakąś muzykę. Martwiłem się, że nie zmrużę oka. Nagle przez przedziały przebiegła “wagonowa” i coś tam krzykneła. Nastąpiła krzątanina, wszyscy wskoczyli grzecznie do łóżek i … cisza jak makiem zasiał. Po chwili “wagonowa” zajrzała na 5 sekund do naszego przedziału, poustawiała wszystkie klapki i buty pasażerów w równe rządki i wyskoczyła do kolejnego przedziału. Wow!!!

  5. Sławek, nie koleje szybkich prędkości (masło maślane) tylko DUŻYCH prędkości. Grande vitesse, alta velocita:) Tak samo jak np. ceny nie są tanie tylko niskie, wiem że się czepiam ale nie mogłem się powstrzymać.

  6. Witam wszystkich
    Często tu zaglądam ,dużo mądrych ludzi w jednym miejscu.
    Nie bardzo wiedziałem gdzie włożyć to pytanie, więc postanowiłem do ostatniego wątku.
    Rozważam brak zameldowania ,czy ktoś miał z was taką sytuację .
    Sprawia to jakiś kłopot w życiu ?
    Rozliczenie podatków ?załatwienie choćby tel ?
    Szczerze mówiąc coraz bardziej kusi mnie ucieczka od tych ograniczeń narzucanych przez system .
    Bardzo dziękuję za podjęcie dyskusji.

    1. Kris, jakiś czas temu (chyba ze cztery lata temu, może dłużej) zrezygnowałem z meldunku. Czy miałem jakieś kłopoty? Raz gdy chciałem otrzymać bilet na parking mieszkańca w centrum Warszawy, to na chwilę zameldowałem się w jednym z moich mieszkań w centrum). Więcej komplikacji nie pamiętam, ale nie starałem się w tym czasie np o żaden kredyt, a raz bank odmówił mi przyznania … karty kredytowej. Ale nie wiem czy powodem był brak meldunku (dopiero teraz wpadła mi taka możliwość do głowy) czy to, że odmówiłem dostarczania im kolejnych świstków.

        1. Kris, proszę bardzo. Dalej rozliczam się tam gdzie się wcześniej rozliczałem. A może inne osoby też mają jakieś doświadczenia ze stanu administracyjnej bezdomności?

          Kilka razy już była zapowiedź zlikwidowania obowiązku meldunkowego, ale za każdym razem lobby czy to urzędnicze (co mają robić osoby zatrudnione w działach meldunkowych gmin?) czy też lobby bezpieczeństwa torpedowały te plany. Atawizm meldunku dalej żyje. Od jakiegoś czasu przestałem już nawet śledzić jakie się pojawiają kolejne daty uwolnienia nas, ciemnej masy.

  7. Dzięki poprawce Wojtka, miałem okazję ponownie przeczytać swój wpis. Rzadko to robię. Oprócz wyeliminowania maślanego masła, chciałbym jeszcze dwie rzeczy dodać. Odległość pomiędzy Haikou i Sanya wynosi – jak ktoś mi powiedział – 285 km, a najszybsze pociągi (tzn te z najmniejszą liczbą przystanków po drodze) pokonują ten dystans w 1 godz 30 minut.

    Druga informacja dotyczy tego, że taksówki w Sanya są w większości … pomarańczowe. Piękne:-) I dość tanie. Taxi na lotnisko (ok pół godziny jazdy z centrum) kosztuje ok RMB 30 (czyli PLN 18). Autobus na lotnisko kosztuje RMB 2.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.