Inne źródła pasywnej gotówki i eksperci jednego sezonu

Poszukując czegoś w internecie, natknąłem się na linka do ciekawego artykułu. Oto on: http://muzyka.onet.pl/pop/artysci-jednego-przeboju-xxi-wieku/79yzdx

Wynika z niego, że oprócz takich gości jak Phil Collins (w hostelu w którym w tym momencie jem śniadanie, oglądam z perspektywy balkonu na pierwszym piętrze jedno ze skrzyżowań starego Hanoi, pełne ruchu, gwaru, koloru, energii, egzotyki, i właśnie lecą sobie w tle jego ballady) jest też wielu muzyków jednego utworu, jednego hitu. Nie twierdzę, że ich muzyka jest gorsza od muzyki Collinsa, Sade, Michaela Jacksona, Abby czy innych wieloletnich gwiazd. Ale nasunęły mi się dwie refleksje.

Pierwsza to w zasadzie pytanie. Autorzy artykułu piszą w tytule, że artyści jednego hitu mogą sobie spokojnie żyć na emeryturze do końca życia. Szkoda, że tego wątku nie rozwijają. Ciekaw jestem ile średnio złotych comiesięcznych tantiem muzycy dostają za jeden swój hit. Czy to rzeczywiście wystarczy do sfinansowania kosztów utrzymania standardu życia, do którego się przyzwyczaili? Ponieważ doradzam ws  osiagnięcia wolności finansowej, to chciałbym też rzetelnie informować o innych drogach dojścia do niej. Mieszkania na wynajem nie są przecież jedyną drogą – tantiemy są w miarę realną alternatywą. Więc jeśli ktoś ma dostęp do tego typu danych, to będę wdzięczny za te informacje. Z drugiej strony, powstaje pytanie o długowieczność takich przebojów jak “Gangnam Style”, “Ai se eu te pego”, czy “Merci”. Lub “Asereje” hiszpańskiej grupy “Les Ketchup” sprzed około 10 lat. Jeśli żywotność jest krótsza od średniej długości ludzkiego życia, to owi artyści nie mogą być spokojni o swoją emeryturę. W odróżnieniu od takiego Phila Collinsa czy Abby.

Druga refleksja dotyczy inwestowania w nieruchomości. Ponieważ jest to temat dość trudny, nieruchomość nieruchomości nie równa, istnieje wokół inwestowania sporo mitów, nakłady kapitałowe są dość wysokie, to pojawia się wielu doradców, ekspertów. Obserwuję, a właściwie to zauważam niektórych z nich. Przeczytają jakąś jedną czy drugą książkę, zobaczą kilka prezentacji na youtube, wpadają na fajny pomysł i już się stają … “ekspertami”.  Przestrzegam przed nimi. Widzę tu wiele analogii do rynku muzyki.

Gdybyś dostała propozycję sfinansowania produkcji dwóch nowych utworów muzycznych – jedną od Phila Collinsa, a drugą od “Psy” lub od Michela Teló, to w którą propozycję byś zainwestowała swoje oszczędności z myślą o zapewnieniu sobie wolności finansowej? Ja bym zainwestował w nowy przebój Collinsa. To prawie pewny sukces, choć inwestycja dalej nie jest pozbawiona ryzyka. Jeśli lubisz duże ryzyko i dużo adrenaliny, to może warto byś zainwestowała w “Psy” lub w Michela Teló licząc na potencjalnie “wyższy zwrot”.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

10 Responses

  1. Inny sposób na dochód pasywny? Przeprowadzić się do Finlandii, która od listopada będzie każdemu obywatelowi wypłacała bezwarunkowy dochód podstawowy w wysokości 550 euro miesięcznie, a jak się to sprawdzi to podniosą to do 800euro miesięcznie.

    http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/bezwarunkowy-dochod-podstawowy-finlandia,239,0,2043631.html

    Aż sprawdziłem czy przypadkiem dzisiaj nie jest 1 kwietnia, no ale wychodzi na to że nie :)

    1. Marek, mam do Finlandii szczególną sympatię. Podczas studiów jeździłem tam po kilka razy w roku by sprzedawać obrazki w systemie domokrążnym. Byłem w kilkunastu tysiącach domów i mieszkań we wszystkich większych oraz w setkach pomniejszych miejscowości i wiosek. Nawet Polski i Kenii tak dokładnie nie zwiedziłem jak Finlandii. Rozmawiałem z dziesiątkami tysięcy Finów, pod koniec już nawet po fińsku.

      Czułem też duży szacunek do fińskiej gospodarki. Potrafili z ubogiego kraju na końcu Europy uczynić dynamicznie rozwijającego się tygrysa. Dziś niestety ich gospodarka dołuje, a ten eksperyment o którym piszesz – mam obawy – tylko pogorszy ich sytuację. Być może nastąpi chwilowe ożywienie, ale komu będzie się chciało pracować i wysilać? Na miejscu wielu Finów pobierałbym EURO 550 miesięcznie i przeniósł się mieszkać do Wietnamu. Koszty życia tutaj są tak niskie, że 550 euro (czyli prawie Euro 20 dziennie) starczyłoby pewnie na życie na całkiem przyzwoitym poziomie.

      Natychmiastowa wolność finansowa dla 2,5 miliona Finów? Fajnie tylko skąd na to brać pieniądze? Odkąd Finowie są w strefie Euro nie mogą nawet drukować pieniędzy. No chyba, że ten zasiłek będą wypłacać monetami (kraje członkowskie mają chyba prawo bić monety Euro) – mogą wzrosnąć ceny niklu i miedzi:-)

      1. Moim zdaniem tego typu rozwiazania sa blizej niz wielu z nas sie wydaje. Rozwoj nowoczesnych technologii, automatyka, robotyka i zwiazane z tym ciagle parcie na wzrost produktywnosci, z czasem spowoduja koniecznosc wprowadzenia dodatkowego zrodla popytu.

        Nie sadze zeby w Finlandii mozna sie bylo obecnie utrzymac za €550, ale wierze iz jesli takie cos bedzie przez politykow wprowadzane, to bedzie to zrobione na podstawie odpowiednich wyliczen i analiz.

        Byc moze gdy w Finlandii bedzie to kiedys €800, bedzie to mozna tam nazwac wolnoscia finansowa dla bardzo malo wymagajacych :)
        Cala reszta bedzie jednak pracowac, zeby moc pozwolic sobie na wiecej.

  2. To ciekawe pytanie i też chętnie dowiem się jak są wynagradzani piosenkarze. Kiedyś słyszałem, że taki polski piosenkarz dostaje ok. 1 zł za każde puszczenie jego piosenki w radiu – ale to zasłyszana opinia, niesprawdzona i pewnie plotka.

    Na pewno więcej się zarobi na hicie ogólnoświatowym, a znaaaaacznie mniej na polskim rynku.

  3. Z innej beczki, to wiele razy zastanawiało mnie o przyczynach, że jakiś zespół czy piosenkarz jest znany tylko z jednego utworu. Jak to jest, że nagle ktoś napisze czy zaśpiewa genialną piosenkę, która odnosi światowy sukces, a potem przez wiele wiele lat nie jest w stanie zrobić nic nowego, co choćby w małej części było równie dobre… Przykładów jest setki, w zasadzie większość hitów granych w radiu, są to utwory zespołów znanych z jednego przeboju w całej karierze ;-)

    1. Robert, i co masz jakies hipotezy na wytłumaczenie tego zjawiska?

      Czy to był tylko jednorazowy fart? Czy może po napisaniu hiciora już nic nie wydaje się muzykom wystarczająco dobre by publikować? A może nagle na plecy wchodzi im ogromna presja, której nie czuli przed staniem się sławnym? A może po prostu strzela sodówka do głowy? Nie byli przygotowani mentalnie do nagłej i dużej sławy? A może to po prostu stacje radiowe kreują owe hity i wolą cały czas nowych wykonawców? A może po napisaniu hiciora przychodzi rozleniwienie? Albo kłótnie o podział kasy? Albo po prostu proces tworzenia hiciorów nie jest dobrze zrozumiały (poza jednostkami typu Collins, Jackson czy Abba, itp)? A może połączenie powyższych albo jeszcze coś zupełnie innego?

      1. Nigdy nie napisałem żadnej piosenki, więc nie wiem ;-)

        Podam nieco inny przykład – mój ulubiony zespół wszechczasów: Queen. Przez trzydzieści lat 1971 – 1991 regularnie raz na rok – dwa publikowali hity, nowe płyty itd., byli niesamowicie płodni.

        W 1991 r. zmarł Freddie. Ale pozostali muzycy zostali. I taki Brian May (gitarzysta) który sam napisał albo współtworzył znaczną część hitów zespołu, od tego czasu minęło już 25 lat i nie jest w stanie zbliżyć się do swojego poziomu sprzed lat, żeby skomponować cokolwiek nowego, co by było równie dobre. I to pomimo że się stara, próbuje, koncertuje, coś tam nagrywa, ale to wszystko jest raczej słabe. Pozostaje mu już tylko odcinanie kuponów od dawnej sławy i granie tylko starych przebojów.

        U niego na pewno nie uderzyła woda sodowa, nie jest leniwy, nie ma presji. I pomimo to nie jest w stanie skomponować nic fajnego.

        Tutaj różnica jest tylko taka, że ich kariera trwała 30 lat i napisali dziesiątki hitów, a nie tylko jeden ;-)

        1. A może jednym są potrzebne ekstra warunki, żeby im coś dobrze szło, a inni po prostu robią coś dobrze?
          Swego czasu Madonna była nazwana nawiększym “beztalenciem”, czy jakoś tak. No to pozostaje jej tylko pozazdrościć takiego “braku” talentu i brać się do roboty tak, jak ona.

  4. Artyści jednego sezonu to czasem szczęściarze, którym przypadkiem wyszedł jeden hit. Częściej jednak są to przedsięwzięcia muzyczne znanych producentów lub DJów, którzy piszą hit, znajdują wykonawcę i inwestują w promocję. Tak działało np. trio producenckie Stock Aitken Waterman w latach 80tych, które stworzyło takie gwiazdy, jak Rick Astley, Jason Donovan, Kylie Minogue i wiele innych. Frank Farian z kolei stworzył Boney M i Milli Vanilli. Wszystko to były niejako startupy, gdzie publiczność często nie wiedziała, kto pociąga za sznurki, a nawet często muzyk występujący przed mikrofonem w ogóle nie śpiewał (patrz Milli Vanilli).

  5. Mi się wydaje, że te dochody z tantiem to jednak szybko siadają, co można łatwo zestawić ze zmieniającą się częstotliwością pojawiania się danego utworu w radiu.

    Są jednak odstępstwa od reguły i muzycy oczywiście doskonale wiedzą jakie, co innego jednak wiedzieć a co innego umieć to z sukcesem wykorzystać. Jaskrawym przykładem takiego zjawiska są utwory świąteczne, z absolutnie nieśmiertelnym “Last Christmas” George’a Michaela – założę się że ten gość na niczym w życiu nie zarobił jak na tym kawałku :)

    Zwróćcie uwagę, że co obecnie co Święta Bożego Narodzenia kliku znanych artystów próbuje wylansować swój nowy utwór świąteczny z nadzieją, że się wgryzie i zostanie na lata.

    Jest nawet taki film brytyjski z Hughiem Grantem “About a boy” (pol. Był sobie chłopiec) gdzie główny bohater jest wolny finansowo, gdyż jak twierdzi, jego zmarły ojciec był autorem znanej przez wszystkich kolędy, która jest odgrywana w każde święta i wszyscy ją śpiewają.

    To w zasadzie jedyny typ utworu jaki znam, który ma szansę przetrwać dekady stale utrzymując wysokie tantiemy :)

Skomentuj Robert Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.