Pierwsze zimowanie

“Wiosna! Cieplejszy wieje wiatr!” – śpiewali w latach mojej młodości Skaldowie. Oto link dla tych, którzy nie pamiętają tego przeboju:-) https://www.youtube.com/watch?v=9fM-I-iB80Y

Wiosna to pora roku. Dla wielu najpiękniejsza gdy budzi się życie, gdy drzewa wypuszczają pąki, gdy na łąkach pojawiają się pierwsze kolorowe kwiatki. Gdy zazieleniają się znów drzewa i lasy. Gdy zrzucamy ciężkie zimowe ubrania i chowamy je w szafach. Gdy nabieramy nowej energii i optymistyczniej patrzymy w przyszłość.

Wiosna to też zjawisko astronomiczne i kalendarzowe. Wiosna astronomiczna rozpoczyna się (zwykle ok 21 marca) gdy długość dnia na półkuli północnej zrównuje się z długością trwania nocy. Od tego momentu (aż do przesilenia letniego ok 22 czerwca) długość dnia wydłuża się każdej doby.  Słońce wchodzi w fazę barana.

Dla mnie w tym roku, wiosna rozpoczęła się właśnie dzisiaj, 13 kwietnia. Dlaczego dziś? Bo wczoraj wróciłem z “zimowania”. W tym roku było ono nie do końca “tropikalne” i nie do końca typowe. Ale po kolei.

Z Polski wyleciałem 26 października 2015 roku. Miałem zamiar przywitać swoją pięćdziesiątkę na Antarktydzie, ale ponieważ kilka dni przed wylotem odebrałem wyniki swoich badań medycznych, z których wynikało, że moje nadciśnienie rośnie zamiast spadać, to zmieniłem swoje plany. Zamiast jechać na Antarktydę, postanowiłem spędzić cały listopad w sanatorium w Druskiennikach, na Litwie. W związku z tym, skróciłem swój pobyt w Argentynie do nieco ponad tygodnia i swoje 50-te urodziny spędziłem w … Wilnie:-). Dopiero w połowie grudnia poleciałem do Singapuru, głównego miejsca swojego tegorocznego zimowania.

Tam zacząłem naukę języka mandaryńskiego. Sama nauka bardzo mi się spodobała. Chiński to język jednocześnie łatwy i trudny do nauki. Łatwy bo nie ma gramatyki, bo dla Polaka trudności nie sprawia wymowa. Trudny bo ma nieco odmienny szyk zdania, bo żadne ze słów nie przypomina niczego mi znanego. Bo podobnie brzmiące słowa mają inne znaczenia. Bo tonalność wymowy może zmienić znaczenie słowa. Dodam, że uczyłem się tylko mówić – pisanie zostawiłem sobie na później. 46 tyś znaków budzi respekt.

Niestety okazało się, że choć w Singapurze jest pełno wszystkiego, to szkół językowych dla cudzoziemców – jak kot napłakał. Te nieliczne, które są, w większości nastawione są na obsługę expatów – oferują naukę w trybie 1-2 lekcje tygodniowo. Dla mnie było to zdecydowanie zbyt mało intensywne. Szkół oferujących codzienne zajęcia znalazłem tylko 2-3. Na dodatek okazało się, że w grudniu wszystkie mają przerwę świąteczną i mogę rozpocząć dopiero 11 stycznia. Naukę zacząłem więc od … miesiąca wakacji:-(

W związku z tym, pojechaliśmy z żoną na wakacje do Malezji, a po Nowym Roku przywitanym nad singapurskim Marina Bay – do Indonezji.

Uczyłem się w grupie, w której oprócz mnie była jeszcze młoda Japonka (choć znała chińskie znaki, to zrezygnowała po pierwszym tygodniu nauki), młody Amerykanin, który przyjechał do Singapuru do pracy w IT; Tajka chińskiego pochodzenia, która uczyła się po chińsku gdy była w podstawówce, ale wszystko zapomniała i w sumie z nas wszystkich miała najgorszą wymowę oraz Malezyjczyk hinduskiego pochodzenia, redaktor pewnego dziennika, który do Singapuru przyjechał w wieku 17 lat jakieś 34 lata temu. Uczyła nas młoda Chinka z południowych Chin, która – o dziwo – doskonale mówiła po angielsku.

W ciągu czterech tygodni nauki (w międzyczasie mieliśmy jeszcze 2-tygodniową przerwę w związku z chińskim nowym rokiem:-( obskoczyliśmy 2 poziomy kursu podstawowego. Pędziliśmy do przodu od pierwszej minuty kursu, nie zawsze mając czas na powtórki i utrwalanie poznawanego materiału. Starałem się to robić na własną rękę codziennie ucząc się po parę godzin w Bibliotece Narodowej. Powinienem być w stanie konstruować już dość złożone zdania typu “co zwykle robisz podczas weekendu?”, “dziś rano było bardzo gorąco, ale po południu zaczęło padać” czy “w porównaniu do polskiego, język angielski jest bardzo prosty” lub “koniecznie muszę położyć się spać przed godziną 11-stą, bo inaczej następnego dnia jestem bardzo śpiący gdy zaczynam pracę”. Tego typu zdań mam zapisanych w swoim zeszyciku około 500!!! Około 80% z nich potrafię prawidłowo odtworzyć z pamięci, ale tylko ok 10% wymawiam płynnie, bez zastanawiania się. Pozostałe nie zawsze z poprawną tonacją. Niestety.

Ponieważ członkowie mojej grupy postanowili zrobić sobie przerwę w marcu i kontynuować trzeci poziom kursu podstawowego dopiero w kwietniu, to na cały marzec wyjechałem do Chin. Oczywiście już wiele miesięcy wcześniej myślałem o nauce w Chinach, ale wybrałem Singapur ze względu na … pogodę. W końcu jednak się przełamałem i poleciałem na wyspę Hainan na samym południu Chin, gdzie temperatura w marcu wynosiła ok 24-28 st C. To już nieźle. Sanya to prawie tropikalny kurort. Niestety niewielu przyjeżdża tam cudzoziemców i w związku z tym, nie ma tam szkół językowych dla dorosłych. Znalazłem sobie dwoje nauczycieli mandaryńskiego ze szkół podstawowych, ale nauka z nimi w sumie niewiele mi dała. Brakowało im doświadczenia w pracy z cudzoziemcami, nie mówili w ogóle po angielsku. Gdy nie rozumiałem czegoś uporczywie pisali mi coś używając chińskich znaków, których przecież w ogóle nie znam:-)

Mam zamiar kontynuować naukę w Warszawie (lekcje z prywatnym tutorem zaczynam już dziś wieczorem) oraz pojechać jeszcze w tym roku ze dwa-trzy razy do Chin. Pewnie do Szanghaju gdzie jest najwięcej cudzoziemców i tym samym spodziewam się – również sporo szkół językowych.

Oprócz nauki języka mandaryńskiego sporo jadłem (choć moi współpracownicy z Mzuri powiedzieli mi, że bardzo schudłem:-), pływałem, zwiedzałem. Od grudnia 2015 roku trzy razy odwiedziłem Indonezję, po dwa razy  Malezję oraz Tajlandię, a po jednym razie – Hong Kong, Wietnam oraz Laos. W Hong Kongu, w Bangkoku, w Singapurze, w Szanghaju spotkałem się z dużymi grupami Polaków tam mieszkającymi. Dodatkowo z kilkorgiem Fridomiaków  spotkałem się na drinka lub na kolację w Singapurze, gdy przejeżdżali tam w drodze z Malezji albo na Bali czy do Australii.

W czasie “zimowania” tylko dwa razy rozmawiałem przez Skype z członkami zarządu Mzuri gdy chcieli ze mną skonsultować jakieś decyzje strategiczne. Poza tym, byłem wyłączony z działalności Mzuri. Od grudnia przybyło nam ponad 200 mieszkań pod opieką i wdrożyliśmy duży system CRM, więc widać moja obecność nie jest już w ogóle potrzebna:-)

W sumie od 26 października minęło dokładnie 170 dni (nieco mniej niż połowa roku). W tym czasie dokładnie 10 dni spędziłem w Warszawie – ok 7 w grudniu pomiędzy wyjazdami do Argentyny i Litwy oraz do Singpauru oraz 2 noce pomiędzy powrotem z Singapuru, a wyjazdem do Anglii (miałem tam spotkania z Fridomiakami w Nottingham, Southampton oraz w Londynie). Wiosna się dla mnie zaczęła dzisiaj:-)

Co z resztą 2016 roku? Oprócz kontynuacji nauki języka mandaryńskiego, zamierzam wkrótce rozpocząć naukę gry na saksofonie. Daję sobie ok 2 miesięcy (do 10 czerwca) na nauczenie się – na pamięć, a nie z nut – jednego utworu, który potem będę grał na ulicach Polski i Europy. Będę grał i zapisywał sobie gdzie grałem, ile minut i ile pieniędzy wrzucono mi do kapelusika. Kwotę zebraną do kapelusza podwoję z moich prywatnych pieniędzy i całość przeznaczę na fundację emerytalną dla współpracowników Mzuri, którą w końcu muszę założyć. To, oprócz napisania kolejnej książki, najważniejsze moje projekty na tę wiosnę:-)

Lato zamierzam spędzić na kontynuacji nauki języka mandaryńskiego, na ulicznym graniu na saksofonie oraz na uczestniczeniu w Euro 2016 we Francji (mam już kilka biletów i chętnie dokupię jeszcze kilka) oraz w Olimpiadzie w Rio (biletów jeszcze nawet nie sprawdzałem). Chciałem jeszcze pojechać na Syberię, do miasteczka Norilsk, oraz wraz z moimi dzieciakami odwiedzić moją kuzynkę w Nowym Jorku, ale nie wiem czy znajdę na to wszystko czas w moim emerytalnym kalendarzu:-)

A kolejne zimowanie, zima 2016/2017? Tym razem planuję zimować w Kenii. Mam dwie opcje. Opcja pierwsza, to zatrudnić się jako rezydent dla jednego z polskich biur podróży wysyłających turystów do Kenii. Jeśli nikt nie zechce mnie zatrudnić, to pojadę w moje rodzinne strony i tam będę doskonalić swoją znajomość języka kikuyu.  Obie opcje są dla mnie tak samo atrakcyjne:-)

Życie emeryta jest … trudne:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

10 Responses

  1. Sławek, odpalił Ci skuter po zimowaniu? ;-)
    Skuter powinno się przepalać podczas zimy minimum 1 raz w miesiącu (niestety nauczyłem się tego dopiero po tej zimie – już dwa tygodnie bujam się z naprawą skutera i wyregulowaniem gaźnika ;-)).
    PS. Jak się kiedyś spotkamy na światłach to przybiję Ci piątkę, uczęszczasz czasami skuterem przez wiecznie zakorkowaną Dolinkę Służewiecką?

    1. Artur, o dziwo po każdej zimie mój skuter odpala bez problemu, po 2-4 minutach prób. A to była już – jak ten czas szybko leci – jego … piąta zima. Za każdym razem odstawiam go do szopy na podwórku jednej z moich kawalerek. Szopa jest stara i dość dziurawa. Ani razu nie zdarzyło mi się go “przepalać” w trakcie trwania zimy, ale póki co nie zawodzi.

      W okolicach Dolinki Służewieckiej bywam bardzo rzadko. Za to prawie codziennie w okolicach Pól Mokotowskich:-) Powodzenia z naprawą!

  2. :D
    Sławku, normalnie zrobiło mi się żal Ciebie, że taki zajęty jesteś. ;)
    I nawet chciałam Ci zaproponować, że zamienię się z Tobą, by ulżyć Ci nieco w twych trudach życia emeryta. Mogłabym się trochę poświęcić mimo, że nie kręci mnie jakoś specjalnie włóczenie się po świecie. ;)
    :D

    A tak na poważnie, to ubawiłam się Twoim poczuciem humoru. :)
    Super! :)

  3. Cześć
    I pomyśleć że kiedyś wstydziłem się zatrudnić w pizzeri jako pomoc w kuchni, bo zarabiałem kilka razy więcej od właściciela. Skąd wzięły mi się takie myśli ? Podobnie jak Ty chciałem doświadczyć czegoś mi wówczas nieznanego. Najbliższe otoczenie, społeczeństwo, mass media narzucają nam pewne normy. Mówią nam jak mamy żyć, co kupować, jak spędzać czas. Twój przykład pokazuje, że nie aż tak trudno się z tego uwolnić. Dziś znacznie pewniej podchodzę do wielu spraw, na pewno między innymi dzięki inwestowaniu w nieruchomości.

    1. Bogumił, cieszę się, że to potwierdzasz, bo też zaobserwowałem, że inwestowanie w najem daje rosnące poczucie pozytywnej pewności siebie oraz śmiałości w wyłamywaniu się z utartych schematów myślowych.

      Jak Twoje doświadczenia z pracy w charakterze pomocy kuchennej?

      1. Do tej pracy planuję jeszcze powrócić, bo nie potraktowałem jej zbyt poważnie. Najciekawsze doświadczenia wyniosłem z pracy w zakładach karnych i aresztach śledczych. Jeśli nie masz pracy w tych miejscach na swojej liście zawodów koniecznie to dopisz. Pracowałem tam wielokrotnie jako instalator różnych systemów. Od alarmowych, monitoring, po naprawę więziennego radia węzeł. Wielokrotnie dyrektor przysyłał nam osadzonych do pomocy. Było to nieocenione źródło informacji o życiu “za kratami” . W niektórych blokach życie jest naprawdę ponure. Brak okien (metalowe żaluzje skierowane w stronę nieba), godzinny spacer w okratowanej klatce, sale ciasne i śmierdzące itp. W innych natomiast można poczuć się jak na koloniach: bilard, radio węzeł, pracownia artystyczna, sala do bilarda, nieźle zaopatrzona biblioteka, własny ogródek, stoły do tenisa itp. Warto to wszystko zobaczyć, ale nie za wszelką cenę :)

        1. Bogumił, z tego co pamiętam, to więzienie mam już na liście. Postaram się za jakiś czas tam trafić. Oczywiście nie za wszelką cenę i zdecydowanie raczej w charakterze współpracownika, a nie “pensjonariusza”:-)

  4. Przepalanie silnika zimą nie jest zalecane, więc nie trzeba mieć wyrzutów sumienia że się tego nie robi :-) Natomiast warto przechowywać akumulator w plusowej temperaturze i przynajmniej raz zimą go podładować.

Skomentuj Kuneg Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.