Ceny nieruchomości w Liverpool’u

Byłem wczoraj w Liverpoolu. Na zaproszenie Michała i Marty (duże dzięki!!!), spotkałem się z grupą około 50 Polek i Polaków pracujących i mieszkających w Liverpoolu oraz w okolicach – bliższych i dalszych. Ktoś bowiem wspominał, że przejechał 350 mil by dotrzeć na nasze spotkanie. Kilka osób przyjechało z Manchesteru, kilka z Blackpool i innych miast. Było – jak zwykle – bardzo miło. Spotkaliśmy się w biurowcu w samym centrum, na 6-tym piętrze, skąd rozciągał się widok na całe miasto, łącznie  z rzeką Mersey, nad której ujściem leży Liverpool.

Miasto to ma dość mroczną historię. Powstało jako miasto portowe i przemysłowe, ale było też jednym z ważniejszych portów przeładunkowych … niewolników. To wszystko można zobaczyć w muzeum miasta. Podobnie jak Manchester oraz inne przemysłowe miasta Anglii oraz podobnie jak Łódź, miasto mocno podupadło wraz z załamaniem się brytyjskiego przemysłu pod ciężarem importu z Chin oraz nieefektywności brytyjskich stoczni. Byłem w Liverpoolu 3-4 razy wcześniej. Pierwszy raz – w 1985 roku. Miasto było szare, bure, mroczne. W centrum pełno było opuszczonych budynków, z powybijanymi szybami, wejściami zabitymi dyktą.  Drugi raz – około 1998 roku. Pracowałem wówczas w Andersenie i wygraliśmy jakiś projekt dla Zarządu Portu Gdańsk. Ponieważ sami nie mieliśmy wystarczającej wiedzy nt funkcjonowania wolnych obszarów celnych, to zatrudniliśmy podwykonawcę, firmę specjalizującą się w tej tematyce z siedzibą właśnie w Liverpoolu. Pojechałem tam na kilka dni by zobaczyć jak taki WOC działa w praktyce, jak wygląda ich współpraca ze służbami celnymi, itp. Liverpool dalej pozostawał mroczny.

Potem w 2007 albo 2008 roku byłem w Liverpoolu na konferencji nieruchomościowej. Widać było pierwsze oznaki ożycia – jakieś nowe budynki, nowoczesna architektura, nowe restauracje czy bary. Więcej życia. Dziś po niedawnym upadku miasta, nie ma już śladu. Zapyziałe magazyny wzdłuż nabrzeża oraz różnych kawałków portów zostały zaadaptowane na modne lofty. Wokół Albert Docks powstało ok 100.000 m.kw mieszkalnych loftów. Budynek “The Keel”, który stoi nieopodal też powstał na bazie starych magazynów – na wewnętrznym podwórzu zamiast trawy, jest woda portowa.  Waterfront tętni życiem. Lofty, restauracje, centra sportów wodnych, mariny z jachtami. W centrum też powstało wiele nowych budynków – plomby pomiędzy majestatycznymi budowlami z czasów wiktoriańskich. I znów mnóstwo restauracji, pubów, ale też muzeów, galerii, centrów sztuki. Gdybym miał zamieszkać w Anglii, to chyba szybciej w Liverpool niż w Londynie, którego infrastruktura już dawno się chyba zakorkowała. Liverpool sprawia naprawdę bardzo fajne wrażenie.

Ceny mieszkań w Liverpoolu też są o wiele niższe niż w Londynie. I o wiele wyższe niż w Warszawie:-) O Łodzi nawet nie wspominając. Ceny mieszkań zależą od wielu rzeczy – od tego czy mówimy o mieszkaniu czy o domu (te drugie są droższe), od lokalizacji (L1 to najbardziej prestiżowy adres; L26 to – jak rozumiem – jakieś przedmieścia), od stanu technicznego, od energooszczędności (każde ogłoszenie podaje symbol certyfikatu – od A do F).

I tak w dzielnicach L16-L26, a więc nie w centrum, ceny mieszkań trzy-pokojowych (po angielsku mówi się 2-bedroom) zaczynają się od GBP 125.000 do 275.000 (apartament na 33-cim piętrze Tower przy Brook Street). Jeszcze droższy (GBP 405 tyś, czyli PLN 2,2 mln) to 2-bed na drugim piętrze jednego z loftów przy Albert Docks. Ceny 3-beds zaczynają się od GBP 275tyś do GBP 465 tyś. Ceny 4-beds to już GBP 350-625 tyś, a 5-beds – GBP 700-750 tyś. Co ciekawe, w niektórych ogłoszeniach ceny podawane są w konwencji “oczekujemy na oferty powyżej GBP 650 tysięcy, a więc cena transakcyjna pewnie okaże się wyższa niż wyjściowa:-)

Co też warto zauważyć, w Liverpoolu chyba niewielu jest klientów z zagranicy, w tym z Rosji. Skąd takie przypuszczenie? Stąd, że w żadnym ogłoszeniu nie był podany ani metraż (ani stopy kwadratowe) mieszkania lub domu. Tylko ilość sypialni. W Londynie, pośrednicy podają metraże, co bardzo mnie kiedyś zaskoczyło. W Liverpoolu pozostali bardziej Brytyjscy – w więcej niż tuzinie ogłoszeń nie mogłem się doszukać nawet liczby pokoi – był tylko opis typu domu – czy wolnostojący, czy bliźniak, czy szeregowiec, itp

Inna obserwacja? W gazecie Your Move, w której znalazłem kilkadziesiąt stron z ogłoszeniami, dostrzegłem tylko jedno mieszkanie 1-bedroom, czyli po naszemu – dwupokojowe. W samym centrum Liverpool’u (L1) w cenie GBP 110.000. Za to znalazłem szereg ogłoszeń najmu małych mieszkań, właśnie 1-2 bedróoms w cenie GBP 675-850 pcm, czyli za kalendarzowy miesiąc. Były to mieszkania w jednym z loftów gdzie ceny zakupu 2-bed oscylują wokół GBP 270 tysięcy. Czyli dają zwrot (liczony metodą Mzuri) rzędu 2,1% (do ceny zakupu dodałem koszty transakcyjne (10%) + koszty wyposażenia w meble i sprzęt AGD (GBP 10.000, zakładam, że armatura jest już na wyposażeniu).

Ale pewnie da się znaleźć jakieś okazje cenowe. Znalazłem w tym magazynie jakiś 2-bedroom dom, midterraced (czyli gdzieś w środku zabudowy szeregowej), w stanie do gruntownego remontu (“in need of upgrade & modernisation”) za jedyne … GBP 55.000. Chyba musi być w dość opłakanym stanie, bo to było jedyne ogłoszenie w tej gazecie z logo pośrednika zamiast zdjęcia domu. Warto przypomnieć, że GBP 55 tyś to PLN 300.000 !!!

Podczas naszego spotkania w Liverpoolu padło mnóstwo pytań. Było tak duże zainteresowanie Mzuri CFI, że musiałem odsyłać do strony by mieć szansę odpowiedzieć na pytania dotyczące innych kwestii. Krzysztof i Aneta przygotowali nawet wydrukowaną listę ze swoimi 18-stoma pytaniami. Padło też wiele pytań z sali. Ale nikt nie zapytał czy lepiej inwestować w Polsce czy w Anglii.

Spotkań tego typu miałem w UK, na przestrzeni ostatnich 6 lat chyba ze 100 lub więcej i nie pamiętam by takie pytanie nie padło. Tym razem nikt nie zapytał. Ciekawe dlaczego? Czy z powodu owych niskich zwrotów z najmu? Czy może z powodu niepokoju o skutki Brexitu (o tym w oddzielnym wpisie)?

Dowiedziałem się za to od jednego z uczestników, że podczas mojego ostatniego zimowania w tropikach znowelizowano Rekomendację S KNF-u i teraz Polacy zarabiający w GBP mogą brać w Polsce kredyty hipoteczne w PLN. Nie wiedziałem. Jeśli to się potwierdzi, to znaczy że upadła jedna ze sztucznie wykreowanych barier dla inwestowanie w Polsce oraz – być może – to, że nasze działania lobbingowe sprzed 2-3 lat (pisałem artykuły do gazet, namawiałem Polaków w Londynie by pisali bezpośrednio do KNF-u, itp) przyniosły jednak efekt. Jeśli tak, to odzyskuję wiarę w to, że warto stawać w obronie słusznych rzeczy i zdrowego rozsądku:-)

Wiele lat temu, w 2005 roku, udało mi się przekonać władze Kenii by Polakom przyznawano wizę na granicy, a polskie biura podróży by uruchomiły bezpośrednie czartery do Mombasy. Były to pierwsze czartery długodystansowe z warszawskiego Okęcia. Po tych zdobyczach, straciłem jednak wiarę w zdrowy rozsądek urzędników. Teraz może znów go odzyskam? Jak widać podróże kształcą:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

28 Responses

  1. Witaj Sławku ;) Byłam na tym spotkaniu z Tobą w Liverpool (ta co od wejścia chciała dostać autograf do książki ;)). Myślę, że nikt o to nie zapytał, bo właśnie te ceny nieruchomości są bardzo drogie i za jedno mieszkanie tutaj można kupić dużo więcej mieszkań w Polsce, a teraz pewnie wiele osób nie jest pewnych przyszłej sytuacji Anglii i myśli, że w przyszłości jednak będzie chciała wrócić do Polski. A jeszcze chciałam nawiązać do wykładu (nie chciałam Ci przerywać w trakcie, a później wypadło mi z głowy) – w Anglii nadal często są wypłaty tygodniowe. Mój partner ma stałą pracę od wielu lat i ma tygodniówki, ja także mam tygodniówki, mój brat tak samo, jedynie drugi brat ma miesięczną wypłatę ;) Zależy wiele od firmy, ale baaardzo często wypłatę się dostaje co tydzień ;)

    1. Sylwia, dzięki za odwiedzenie fridomii (zapraszam częściej), za udział w spotkaniu oraz za dodatkowe informacje. No tak, powinienem się domyślić skoro czynsz najmu jest nadal często płacony co tydzień:-) Z drugiej strony, widziałem sporo ogłoszeń w Liverpoolu podanych jako GBP 685 pcm, co domyśliłem się oznacza “per calendar month”. Czyli wnioskuję, że Anglia jest nadal w “transition”:-)

      1. Czasami odwiedzam Twojego bloga, ale byłam bardziej biernym czytelnikiem (bez udzielania się na forum publicznym) :) Pewnie masz racje, że Anglia nadal jest w tym momencie przejścia, bo równie często widać ceny pcm jak i pw.

        A nawiązując do wolności finansowej, razem z chłopakiem zbieramy na kupno pierwszego mieszkania w Katowicach. Już nawet się kontaktowałam jakiś czas temu z Mzuri jak wygląda ich pomoc w znalezieniu nieruchomości, bo na odległość ciężko a na internecie często są wysokie ceny (ostatnio widziałam ogłoszenie 12m^ kawalerka za 90 000). O to też chciałam zapytać, bo coś wspominałeś że mieszkanie to podobno dopiero jak sam pokój ma około 16m^ a tu całe mieszkanie… W każdym razie mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się już te pierwsze kupić ;) Czy uważasz, że 100 tys. na mieszkanie plus remont (tyle planujemy odłożyć) będzie odpowiednią sumą pieniędzy, czy jednak musimy brać pod uwagę większe koszty?

        1. Sylwia, wymóg dotyczący tego by mieszkanie posiadało co najmniej jeden pokój wielkości większej niż 16 m.kw dotyczy tylko nowo-powstających mieszkań. Zresztą przepis ten ma być ponoć zniesiony.
          Co do Mzuri, to PLN 100.000 na Śląsku powinno pozwolić kupić jakieś mieszkanie i je wyremontować. Przy kwocie o PLN 10-20 tyś większej, szanse jeszcze bardziej rosną. Zapraszam do współpracy z Mzuri. Powodzenia!

  2. “Dowiedziałem się za to od jednego z uczestników, że podczas mojego ostatniego zimowania w tropikach znowelizowano Rekomendację S KNF-u i teraz Polacy zarabiający w GBP mogą brać w Polsce kredyty hipoteczne w PLN.”

    Źródło? Nic nie znalazłem w internecie na temat zmiany. Na stronie KNF jest dokument z 2013 wiec bez nowelizacji.

    To byłby powrót rozsądku ale w czasach dobrej zmiany to jest mało prawdopodobne.

    Emigranci wróćcie! Dobre sobie…

  3. Cześć! Słuchaj, a jakbyś miał przyrównać Liverpool z jego sytuacją do jakiegoś polskiego miasta, to byłoby to… Czy jest to zupełnie nie do przeniesienia na nasze warunki?

    1. Piotr, trudno by mi było powiedzieć. Nie jestem historykiem miast. Może Szczecin? Słabo znam to miasto, ale kojarzę, że tam też niedawno upadł przemysł i miasto nada się nie pozbierało. Obok Łodzi oraz Częstochowy, to miasto którego mieszkańcy należą do najbardziej narzekalskich w Polsce. Są bardzo krytyczni wobec swoich miast. Wierzę, że Szczecin również się ocknie i mocno ruszy do przodu.

      A propos Szczecina, Mzuri wkrótce ruszy z działalnością w Szczecinie. Próbowaliśmy już dwa razy i jak to mówią … do trzech razy sztuka:-)

      1. Jestem ze szczecina więc mogę parę rzeczy powiedzieć. Szczecin był miastem “portowym” i właściwie wokół stoczni, portu i marynarzy wszystko się kręciło. Po upadku w 1999 r. stoczni albo dokładnie mówiąc wielkim skurczeniu się, praktycznie wyginięciu portu i braku dużych zarobków od marynarzy (czasy kiedy się zarabiało 10 dolarów na miesiąc gdzie jako marynarz można było wyciągnąć 1000 to były naprawdę złote czasy dla wielu ludzi) szczecin zaczął wymierać. 30% bezrobocia itd. Właściwie szczecin się do dzisiaj nie otrząsnął po tym. Na dzień dzisiejszy wygląda to tak, że szczecin jest przede wszystkim tani. Dlatego powstaje tam bardzo wiele “call centrów” i tego typu prac gdzie taniość wygrywa. Tak mniej więcej wygląda szczecin na dzień dzisiejszy chociaż można by tak powiedzieć w dużym uproszczeniu o polsce. Zobaczymy jak to się rozwinie. A swoją drogą fajnie, że Mzuri zawita w szczecinie – zawsze coś nowego.

        1. Michał, dzięki za spojrzenie “od środka”. Trzymam kciuki za odrodzenie Szczecina.

  4. Jak to jest z ta rekomendacja s w sprawie kredytów hipotecznych w złotówkach dla pracujących za granica. Czy ktoś z frifomaniakow lub Ty, Sławku mógłbyś potwierdzić ta informacje? Nie ukrywam, ze byłby to duży przełom dla rodaków pracujących za granica :) pozdrawiam

    1. Mateo, niestety póki co nie jestem w stanie potwierdzić tej informacji. Dam oczywiście znać gdyby się coś wyjaśniło pozytywnie.

    2. Jesli pracujecie zagranica, zatroszczcie sie o wasz tzw. credit score – to da wam dostep do najlepszych ofert na rynku. W UK pomoze wam w tym np. Noddle, ktorego podstawowa wersja jest darmowa. Wiecej o tym jak zadbac o credit score znajdziecie tutaj: http://www.moneysavingexpert.com/loans/credit-rating-credit-score
      Gdy juz bedziecie miec dostep do najlepszych ofert, wtedy mozecie np. wziac pozyczke gotowkowa (personal loan), ktora podejrzewam i tak jest na o wiele lepszych warunkach, niz kredyty hipoteczne w Polsce.
      Ostatnia oferta na taka pozyczke, ktora wyslal mi jeden z bankow z ktorego uslug korzystam, to 3.5% rocznie, na od 1-5 lat, 7,5k-20k funtow. £20k na 5 lat to jakies £360 miesiecznie. Zalozmy, ze wynajmiecie zakupione w PL mieszkanie za £180 miesiecznie, oznaczac to bedzie ze po placeniu przez 60 miesiecy £180 miesiecznie (z pewnoscia nawet w kiepskiej pracy jestescie w stanie odlozyc duzo wiecej), staniecie sie pelnymi wlascicielami mieszkania, wkladajac w nie lacznie przez okres 5 lat tylko £10800 funtow. Tak naprawde mozna by ‘uwolnic’ te £20k jeszcze sporo taniej, np. na 1.5% rocznie, za pomoca kart kredytowych – ale to wymaga wiedzy, czasu, konsekwencji, dobrego planowania, bezpiecznego cashflow, oraz naprawde dobrego credit score – wiec poczatkujacym zdecydowanie odradzam tego typu proby.

      Biorac pod uwage, ze w zwiazku z Brexitem funt moze wiecej stracic na wartosci, taka inwestycja moze byc interesujaca.

      A tak z ciekawosci, dla porownania, moze ktos napisze, jak wygladaja obecnie w PL najlepsze oferty kredytow hipotecznych i pozyczek gotowkowych?

      W UK gotowkowe pozyczki sa nawet na 3.2%. Kredyty hipoteczne, zaleznie oczywiscie od LTV, ale widzialem ostatnio oferty, na 2 lata fix po 0.99% (oczywiscie udzielenie takiej pozyczki troche kosztuje, wiec trzeba brac pod uwage calosc kosztow).

      1. w Polsce problem z pożyczkami jest taki, że wszyscy się reklamują, że jest za 0% a jak przychodzi co do czego to “no tak ale to tylko reklama w telewizji. Marża + Wibor+ubezpieczenie+prowizja+ bog wie co jeszcze i wychodzi 4,5%”. Zresztą o wiele szybciej bym zaufał każdemu banku ze “starej unii” niż tej dzikiej bankowości polskiej. Wydaję mi się, że o wiele łatwiej jest dyskutować z bankiem w anglii, francji czy niemczech niż w polsce. 2 miesiące spóźnienia i tracisz mieszkanie/dom. Już nie mówiąć o tym, że np. w niemczech jest fix na kredyt czyli jak jest 4% to będzie przez 10-20 lat a w polsce to panie… zależy jak się jutro wachnie Wibor. Nie wiem czy to też tak działa w anglii/francji. Swoją drogą fix na 2 lata to trochę krótko….

        1. Nie ma sprawy, Slawek :)
          Michal, w sumie to nie jest fix, tylko ‘fixed’ – just testing ;) sorry, zjadlem dwie literki.
          Ale chyba wiadomo o co chodzi – w tym okresie oprocentowanie nie ma zadnej mozliwosci sie zmienic. Czy 2 lata w obecnych warunkach to krotko? Moim zdaniem opytymalnie bo nie licze na podwyzke stop procentowych w najblizszych latach, wrecz przeciwnie. Ale to indywidualna sprawa, niektorzy wola fixed na np. 5 lub 10 lat, ale wtedy kredyt jest drozszy i za splacenie pozyczki wczesniej, w okresie gdy jest ona ‘fixed’, placi sie spora kare. Sa tez inne pozyczki hipoteczne np.tracker, czy interest-only (splacasz same odsetki, a na koncu calosc kapitalu). W UK normalna rzecza jest zmiana pozyczkodawcy po skonczeniu okresu ‘fixed’, wtedy zmieniasz bank na taki ktory ma dla Ciebie najlepsza oferte, bierzesz z niego pozyczke na splate starej pozyczki, pozyczasz wiecej lub mniej, skracasz lub wydluzasz okres na ktory pozyczasz. To daje naprawde sporo mozliwosci i kontroli, pozwalajac robic ciekawe rzeczy.

  5. Patrząc na krakowskie ceny to wcale nie jest tak źle:) jestem ciekawa jak bretix wpłynie długofalowo na rynek mieszkań

    1. @Joana: noooooo to ciekawi prawie całą Europe. Na miejscu UE zrobiłbym wszystko żeby pognębić anglię tak, żeby żaden inny kraj się nie odważył wyjść z UE. Jeśli to zrobią to ceny w anglii zanurkują. Jeśli natomiast postąpią głupio czyli łagodnie to właściwie nic się w anglii nie zmieni ale najprawdopodobniej cała UE zacznie się kruszyć a w perspektywie przyszłych pokoleń tego bardzo bym nie chciał po prostu szkoda. Jak narazie patrząć na UE to postępowali dosyć miękko z sytuacjami w którym trzeba być twardym więc możliwe, że teraz także się tak stanie. Raczej w perspektywie 2-3 lat nie zachęcałbym do kupowania nieruchomości w Anglii. Nawet jeśli UE postąpi z anglią łagodnie to wszyscy spekulanci zrobię małe trzęsienie ziemi w Anglii z datą tego realnego wyjścia Anglii z UE i właściwie wtedy będą szanse żeby kupić coś taniej niż teraz.

    2. Joana, ostatnie poreferendalne prognozy CEBR mowia o spowolnieniu w 2016 i 2017, ale pomimo to szacuja, ze srednie ceny nieruchomosci w UK beda o £40k wyzsze za 5 lat (osiagajac £234k). Z pewnoscia gorna polowa rynku zobaczy spadki, nie sadze natomiast zeby jakos znacznie spadly ceny najtanszych nieruchomosci (jesli w ogole jakies spadki w tym segmencie beda), zarowno w Londynie, jak i reszcie UK.

  6. Sławku, fajnie cię było gościć w Liverpool’u.
    Wiesz na jego temat więcej niż tutejsi mieszkańcy.
    Miejmy nadzieję, że będzie coraz łatwiej dla mieszkających u UK kupować nieruchomości w Polsce.

    Ja tu podam taki przykład nieruchomości w Liverpool. Może ty mi możesz policzyć ten ‘yeld’ :)
    Na aukcji z rok temu był niduży szeregowiec na Rice Lane (dobrze znana , jedną z główniejszych ulic na północy Liverpool) za £50k, w dobrym popołożeniu niedaleko supermarketu itd.
    Podzielony był na dwa ‘flaty’, Wynajem jednego £400 na miesiąc, czyli za dwa £800.
    To był też pierwszy z szeregowców, więc jedną ściana zewnętrzną domu, przy tak ruchomej ulicy podali w opisie mogłaby być wypozyczona na reklamę (bilbord) za £1200 na rok.

    Co o tym myślisz? :)

    Baw się dobrze w Rio :)

    Pozdrawiam

    P.s. Zdjęcia od Łukasza w pubie…super pamiątka z twojego tu pobytu.

    1. Monika, dzięki za ciepłe słowa oraz za miłe przyjęcie w Liverpoolu.

      A co do tego domu za GBP 50 tyś – czy jest w stanie nie wymagającym żadnych nakładów na remont? Nie pamiętam też ile wynoszą koszty transakcyjne w Anglii przy zakupie domu – m.in. stamp duty, koszty prawników za conveyancing, itp. To wszystko trzeba wziąć pod uwagę wyliczając yield:-)

      1. Wiem Slawku, ze dochodza dodatkowe koszty ale to juz mozna szukac kto zrobi conveyancing za najlepsza cene. Anglia pod tym wzgledem jest super. Mniejsza biurokracja w porownaniu do Polski.

        Jezeli chodzi o nieruchomosci to tylko tu dalam taki jeden przyklad, gdyz wiem, ze North West jest z najlepszych jak nie najlepszym rejonem w Anglii na investowanie w nieruchomosci.

        Moze jezeli myslisz o otwieraniu czegos w Szczecinie to moze i moglbys pomyslec robieniu czegos w Liverpool :). Ja czuje, ze na temat nieruchomosci tu troche wiem. Moze to dobry poczatek! :) Pozdrawiam cie…

        1. Monika, być może rzeczywiście biurokracja jest w Anglii mniejsza, natomiast biurokracja związana z zakupem nieruchomości jest o wiele, wiele, wiele większa. W Polsce od momentu dogadania się ze sprzedajacym do momentu wejścia we własność może minąć nawet 2-3 dni. W Anglii, proces conveyancing zajmuje minimum kilka miesięcy, a jeśli jest jakiś skomplikowany chain, to może trwać jeszcze dłużej.

          A wszystko dzięki polskiej biurokracji, w tym konkretnym przypadku istnieniu czegoś takiego jak księga wieczysta i sądy wieczysto-księgowe oraz dzięki rekojmii księgi wieczystej. To akurat przykład bardzo dobrej polskiej biurokracji:-)

          A co do Mzuri w Liverpoolu, to pewnie jeszcze nie szybko. Może kiedyś?

        2. Zgadza sie Slawek, caly proces zajmuje kilka miesiecy. Chyba, ze kupujemy
          na aukcji, wtedy 10% placimy odrazu, a kolejne 90% w ciagu nastepnych 4 tygodni. Transakcja zamykana jest wiec w takim przedziale czasowym.
          Czego mi brakuje w Polsce, a w UK jest do tego bezplatny dostep przez internet na stronie Land Registry, to mozliwosc sprawdzenia ceny zakupu, daty sprzedazy, nazwiska wlasciciela, etc. odnosnie kazdej nieruchomosci w UK. To pozwala duzo lepiej orientowac sie w tym co sie dzieje na rynku i zrozumiec co i za ile sie sprzedaje. Moze jeszcze troche i w Polsce rowniez bedzie do tego dostep?

    2. Monika, moze ja Ci odpowiem…
      1. jesli ten dom wychodzil na aukcje w cenie ‘guide price’ £50k, sa bardzo duze szanse ze sprzedal sie sporo drozej (najczesciej 10-30%, ale bywa tak ze i sporo wiecej), do tego jest cos takiego jak tzw. ‘rezerwa’ (czyli cena ustalona przez sprzedajacego ponizej ktorej dom sie nie sprzedaje i zostaje z aukcji wycofany, bardzo czesto jest to sporo powyzej tzw. “guide price”, ktora postawiona nisko, ma na celu przyciagnac na aukcje potencjalnych kupcow).
      2. Na reklame na domu musialabys prosic Council o zgode. Jesli nie bedziesz reklamowac alkoholu, papierosow, lub jakis erotycznych uslug to powinni sie zgodzic, chyba ze by to zupelnie nie pasowalo do ‘klimatu’ tamtej okolicy. Bardzo mozliwe, ze musieli by sie na to zgodzic rowniez najblizsi sasiedzi.
      3. Co do kosztow transakcji, stamp duty zalezy od tego czy masz juz jakies inne nieruchomosci, jesli tak to tzw. stamp duty przy £50k bedzie £1.5k (jesli w przeciagu nastepnych 3 lat, sprzedalabys swoj dom w ktorym normalnie mieszkasz tzw. ‘main residence’ i nie kupila nic innego, to dostalabys te kase z powrotem). Jesli nie masz innych nieruchomosci, stamp duty wyniesie zero.
      4. koszty zakupu domu poprzez aukcje sa troche inne, wyzsze niz podczas normalnego zakupu, a to dlatego ze dodatkowo trzeba oplacic tzw. auction fees, najczesciej dolozyc sie do prawnika sprzedajacego + zaplacic za swojego prawnika i roznego typu tzw. ‘search’e’ (spolszczona wersja) zeby upewnic sie ze wiemy co kupujemy. W sumie te wszystke ‘search’e’ powinny byc zrobione przed przystapieniem do aukcji (co odrazu powoduje koszty, ktorych jesli nie kupimy nikt nam nie zwroci, zreszta jesli kupimy rowniez), przy takim domu za £50k, te wszystkie lacznie koszty zakupu to byloby moim zdaniem pomiedzy £2-3.5k
      5. jesi faktycznie kupilabys te 2wa mieszkania za £55k i nie musiala ich remontowac (szczerze, wydaje mi sie to bardzo malo prawdopodobne, najczesciej takie domy sa w oplakanym stanie i trzeba sie liczyc z generalnym remontem i wydatkami ok. £30k zeby doprowadzic to dobrego standardu, lazieki, kuchnie, wilgoc, elewacja i spelnic regulacje jesli chodzi o elektryke i gaz + zaplacic za koncesje landorda). Ale jesli faktycznie kupilabys je za £55k nic nie dokladala na remont, i wynajela tak jak planujesz lacznie z billboardem, to przy 10 miesiacach oblozenia dawaloby Ci £9k rocznie, co daje ogromny ‘yeld’ 16.36%. Szczerze, to brzmi zbyt dobrze zeby bylo prawdziwe, ale jesli kupilabys za tyle i masz ludzi ktorzy wynajeli by to od Ciebie w takiej cenie, wyglada to na swietny interes.
      6. Zalozmy, ze koszty zakupu + remontu tych mieszkan to byloby £90k, co wydaje mi sie bardziej realistyczne, “yeld” i tak bylby naprawde spory – 10%, zupelnie nie do osiagniecia obecnie w Londynie czy na poludniu Anglii.

Skomentuj Sławek Muturi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.