Projekt Rio 2016 – Dzień 9

Dzień 9 to ostatni dzień mojej przygody z Rio 2016 “na żywo”. Z jednej strony szkoda, ale z drugiej – przyznam, że jestem już mocno wyeksploatowany kibicowaniem. Codziennie od rana (8:30, czasami 10:00) do późnego wieczoru (najpóźniej do 23:30 na stadionie lekkoatletycznym oraz dzisiaj przy stole ping-ponga) – dało mi w kość. Dodatkowo trzeba było codziennie poświęcić jakieś 1,5 godziny dojazdu w jedną stronę. Chyba nieco przesadziłem z wyborem opcji oglądania Olimpiady (o różnych opcjach, które tu zaobserwowałem napiszę w oddzielnym, podsumowującym poście.

Dziś czas poświęciłem na badminton, boks oraz tenis stołowy

(1) Badminton

Czy wiedzieliście, że lotka po smaszu potrafi lecieć z prędkością nawet ponad 400 km/godz? Ja nie wiedziałem? Albo że profesjonalne lotki nie są wcale robione z plastiku tylko z piór gęsi? Dowiedziałem się tego oraz wielu innych ciekawostek dotyczących badmintona od pewnego kibica z Niemiec, który sam kiedyś grał na poziomie mistrzostw Niemiec. On wręcz kocha ten sport. Mówił mi ile lat ma który gracz i jakie są danego gracza największe osiągniecia.

Ale na jedno z moich pytań nie był – jak sam się przyznał – w stanie mi odpowiedzieć. Dlaczego badminton został zdominowany przez graczy z Azji. Czy to ze względu na specyficzną budowę ciała i mięśni czy też po prostu dlatego, że jest to sport bardzo popularny w Azji. Nie wiadomo. Przez dziesiątki lat wygrywali Indonezyjczycy, od kilkunastu lat dominują Chińczycy, ale aktywni są także Malezyjczycy, przedstawiciele Singapuru, Indii (w ćwierćfinałowym meczu Anglię reprezentował Hindus trenowany przez Duńczyka), Tajlandii, Tajwanu, itp oraz Duńczycy (to jedyni Europejczycy, którzy liczą się w badmintonie)

Widziałem wszystkie mecze ćwierćfinałowe mężczyzn oraz finał debla mieszanego, w którym zmierzyli się Indonezja oraz Malezja. W obu krajach byłem całkiem niedawno i oba cieszą się dużą moją sympatią. Wygrana dałaby Malezji pierwsze złoto w historii ich startów olimpijskich. Dlatego im kibicowałem. Ale też dlatego, że mam dobrego kumpla w Malezji. Dlatego, że “mój” Niemiec był zobligowany im kibicować, bo zarówno on jak i jego syn dostali po koszulce reprezentacji Malezji. Dlatego, że Malezyjka – sorry za mój seksizm – prezentowała się dużo bardziej kobieco od reprezentantki Indonezji. Dlatego, że na trybunach zdecydowanie więcej było kibiców z Indonezji. Byli też świetnie zorganizowani. Każdy miał w dłoniach duże dmuchane pałki. Uderzane silnie o siebie wydawały potężny odgłos. Widać było ich dobrą organizację. Dla Indonezji, badminton to to co dla Fiji, Samoa, czy Tonga – rugby. Jedyny sport, w którym mają realną szansę zaistnieć.

Wygrała Indonezja. Zasłużenie. Więc oczywiście gorąco ich oklaskiwałem. “Mój” Niemiec też, pomimo tego, że miał na sobie koszulkę Malezji. Tym razem ja mogłem się popisać swoją wiedzą – mój znajomy nie wiedział, że w Malezji i Indonezji mówi się praktycznie tym samym językiem. Choć kocha ten sport, nigdy nie był w Indonezji. Zaczynam dostrzegać to, że ja naprawdę chyba całkiem sporo podróżowałem:-) Niemiec był naprawdę super, żałuję, że nie wymieniliśmy się adresami – po hymnie Indonezji pobiegłem na następną konkurencję. Matheas poprosił tylko swojego syna o zrobienie nam pamiątkowego zdjęcia. Będę musiał wypatrzeć Matheasa na mistrzostwach świata badmintona:-)

(2) boks

Boksowali się faceci w kategorii do 52 kg, czyli nieco więcej niż waży moja … żona:-) A więc dość mali, bo ja ważę blisko dwa razy więcej od mojej żony:-( Gdy oglądałem boks w tv w dzieciństwie, to zawodnicy wagi muszej napieprzali się (przepraszam za mój francuski) prawie bez przerwy. Aż wióry leciały. W odróżnieniu od zawodników wagi ciężkiej, którzy poruszali się jak muchy w smole. Dziś wydaje mi się, że bokserzy wagi muszej też poruszają się jak muchy w smole, a nie np muchy na szybie.

Potem był czas na .. kobiety wagi do 69 kg. Nie chcę znów brzmieć seksistowsko, ale boksu w wykonaniu pań jakoś nie czuję. Nie mam nic przeciwko piłce nożnej kobiet (w 2015 roku byłem nawet na mistrzostwach świata w Kanadzie), ale boks kobiet jakoś nie wygląda. Tak jak nie chciałbym oglądać pływania synchronicznego facetów – już widze te owłosione, krzywe nogi wystające z wody. Brrrr.

Niektóre panie – Brazylijka, Azerka i inne – wyglądały bardzo mało kobieco. Oczywiście nie o wygląd w sporcie chodzi, ale powtórki w zwolnionym kadrze jak mięśnie twarzy wykrzywiają się od uderzenia pięścią jakoś mnie nie pociągają, wręcz odpychają.

Boks pozostał chyba sportem ubogich. Widać to po liście startowej. Nie widziałem wielu Amerykanów (chyba tylko jedna reprezentantka USA), Kanady czy Europy Zachodniej, a za to wielu z Afryki Północnej, Azji, Ameryki Łacińskiej oraz dawnych republik ZSRR. Dwie walki (w tym jedną o złoto) wygrali Kazachowie. Wprawdzie nie znam się na boksie, ale byłem przekonany, że wygrali ich oponenci (raz Azer, a w finale Uzbek) i nie byłem – sądząc po buczeniu kibiców po ogłoszeniu werdyktu sędziów – odosobniony w swojej opinii.

Po jednej z przerw gdy wyszedłem do toalety wszedłem do sektora dla VIP-ów – bolała mnie stopa, na której wytworzył się ogromny bąbel na podeszwie i nie chciało mi się drałować na górę po schodach. Okazało się to być doskonałą miejscówką. Bokserów maiłem na wyciągnięcie dłoni (tzn gdybym miał bardzo długie ręce, bo byli oddaleni o jakieś 5-7 metrów), a podczas ceremonii medalowej stając bezpośrednio za nimi pojawiłem się w ujęciu kamery. Nie pamiętam kto z Was wspominał, że wypatrywał mnie na trybunach. Wprawdzie znalazłem się w ujęciu kamery co najmniej kilka razy, to tutaj napis POLSKA na mojej koszulce oraz na szaliku, który trzymałem w dłoniach był bardzo dobrze widoczny w kadrze:-)

(3) Ludzie

Zaraz po hymnie Indonezji (ich flaga jest bliźniaczo podobna do naszej, więc można powiedzieć że wygrali biało-czerwoni), rozmawiałem z parą starszych Amerykanów. Rio 2016 to ich dziesiąta!!! Olimpiada. Zaczęli w 1996 roku w Atlancie:-). Bardzo mili ludzie. Wprawdzie nie potrafili powiedzieć które Igrzyska wywarły na nich największe wrażenie (rozumiem to, bo ja tez nie potrafię odpowiedzieć na pytanie o to, który kraj najbardziej mi się podoba), ale wspomnieli, że w Sochi był najlepiej zorganizowany transport.

Po pożegnaniu z nimi świętowałem z Kazachami. Choć – jak pisałem – miałem wrażenie, że oszukiwali przy werdyktach sędziowskich, to jednak swoją autentyczną radością wzbudzili ogromną sympatię postronnych kibiców, w tym moją. Ogólnie byli serdeczni, ale gdy zagadałem ich po rosyjsku zrobili się jeszcze bardziej wylewni (nie musieli się męczyć słabym angielskim:-). Jeden z nich zaczął tańczyć z Brazylijką swój taniec narodowy. Muzyka szła ze smartfona i był zaskoczony tym jak była donośna. I skoczna. I wesoła.

Przybiłem też piątkę z medalistą z Pekinu w Taekwondo. Widać, że Kazachstan przoduje w sportach walki. Ciekawe dlaczego?

(4) Tenis stołowy

Na koniec dnia miałem jeszcze mecz tenisa stołowego – grupowy finał, w którym starły się drużyny Japonii i Chin. Zgodnie z przewidywaniami japońskiego komentatora, z którym rozmawiałem przez dobre pół godziny przed rozpoczęciem meczu – na moje pocieszenie, że przecież dopóki nie wyjdą na arenę i nie zagrają, to nic nie wiadomo i Japończycy mogą – jak to w sporcie – zaskoczyć i wygrać z Chińczykami, odpowiadał bez zmiennie “China very strong”, przy czym promiennie się uśmiechał zamiast kwasić twarz w grymasie, Chińczycy starli Japończyków. Najpierw mistrz olimpijski gładko wygrał. Potem – w drugim meczu – wygrał Japończyk. W deblu, po pewnych początkowych trudnościach, wygrali Chińczycy. Natomiast w czwartym i jak się okazało – decydującym meczu – chiński mistrz po prostu zdeklasował Japończyka, tak jakby miał naprzeciwko siebie jakiegoś amatora.

Podobała mi się postawa japońskich kibiców. Z uśmiechem i podziwem przyjęli dominację Chińczyków w tym bardzo nierównym meczu. Ciekaw jestem w jakim stopniu Chińczycy musieli dominować swoich rywali na wcześniejszych etapach rozgrywek. Tu przecież grali przeciwko wicemistrzom olimpijskim.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

3 Responses

  1. Sławku

    Dziekuje za te obszerne i wczyrpujące relacje z Rio.
    Pozwoliły one na spojrzenie na Olimpiade z innej strony, troche od strony widza, przygotowań i obserwacji.

    Fajnie że poświęciłes czas na pisanie.

    pzdr
    Marcin
    Tychy

    1. Najmocniej Was przepraszam. Relacja z Dnia 9 była niekompletna. Nie wiem gdzie przepadło zakończenie. Teraz dopiero je uzupełniłem. Sorry. Widać tymi relacjami nie tylko wyczerpałem – jak pisze Marcin – Was, ale też i siebie:-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.