Clinton vs Trump

Odkąd przyjechałem do Nowego Jorku tydzień temu, widzę bardzo mało znaków świadczących o nadchodzących wyborach. Wprawdzie w poniedziałek odbyła się pierwsza debata kandydatów na prezydenta i po niej lokalne media przez około 24 godziny nie mówiły o niczym innym, to poza tv kampanii nie widać.

Nie widzę małych mini-billboardów na podjazdach do domów. Nie widać plakatów. Na zderzakach samochodów nie widzę naklejek jednego czy drugiego kandydata (przed wyborami 4 i 8 lat temu widać było mnóstwo naklejek popierających Obamę). Tylko raz w radio słyszałem reklamę Hillary Clinton, a w tv raz reklamę Trumpa. Ludzie też o tym nie rozmawiają. A przecież do wyborów tylko niecałe 40 dni:-)

Ja sam zagadywałem każdego o to czy widział debatę (tylko połowa moich respondentów ją widziała) i na kogo będą głosować. Chyba tylko jedna Afro-Amerykanka powiedziała, że na Trumpa. I jedna biała Amerykanka. Pozostali na Hillary, albo na nikogo, albo jeszcze nie wiedzą.

A Wy co sądzicie?

 

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

7 Responses

  1. Ja bym to rozważał tylko z punktu widzenia interesu Polski. Czyli: Trump. Dlaczego?
    Clinton to większe prawdpodobie\nstwo wojny z Rosja – a Trump mniejsze. Jego nieprzyjemne cechy osobiste, są w tej sytuacji nieistotne. A my jesteśmy, chcąc nie chcąc, na pierwszej linii taktycznego uderzenia nuklearnego (vide: aktualna doktryna wojenna Rosji). Ostateczną racją polityki państwa powinno być biologiczne przetrwanie narodu, co rozumiał Petain, a nie rozumiał Beck i Ci co zrobili Powstanie Warszawskie.

  2. Co prawda nie na temat, ale wyczytałem Sławku, że właśnie jesteś w Bydgoszczy i masz 18 minutowe wystąpienie. Umieram z ciekawości jak Ci się udało zmieścić w 18 minutach ? Miałem okazję Ciebie widzieć na żywo – i bardziej bym uwierzył w informację, że Legia rozbiła w Lidze Mistrzów na wyjeździe Real Madryt (a co ?) 6:0.

    A i patrząc na imponującą listę spotkań z Tobą i ilość czasu jaką spędzisz w samolotach – to chyba musisz przełamać kolejną barierę i zorganizować spotkanie Fridomiaków 10 tysięcy metrów nad ziemią.

    Pozdrawiam życzliwie
    Adam

    1. Adam i Ania, udało mi się. 17 minut 58 sekund:-))) Sam jestem ciekaw efektu – miałem wrażenie, że jednak nie byłem do końca zrozumiały, choć kilka osób podeszło do mnie po prezentacji z gratulacjami. Ponieważ mówili co im się najbardziej podobało, to miałem wrażenie, że nie jest to czysta kurtuazja. Ale sam chętnie obejrzę jeśli dostanę linka do nagrania. Zwłaszcza, że będzie trwać tak krótko:-)))

      A co do spotkania Fridomiaków 10 km nad ziemią, to lecąc do Nowego Jorku odkryłem, że jeden ze stewardów LOT-u jest – jak powiedział – “moim fanem”:-) Tak pozytywnie przedstawił mnie swoim koleżankom z załogi, że jedna ze stewardes przytuliła mnie serdecznie gdy wysiadaliśmy z moimi dzieciakami z samolotu w Nowym Jorku:-))) Żałuję, że dłużej z nim nie porozmawiałem…

  3. właśnie leci w TVP “rolnik szuka żony”, więc postanowiłem, że wejdę na Fridomię i może tu mnie spotka coś ciekawego, a tu temat “clinton-Trump”, który chyba większość fridomiaków ma głęboko… :) .Przynajmniej po ilości komentarzy tak wnioskuję :) . Ale skoro już to napisałem, to też napiszę, że wolałbym Trumpa, chociaż wydaje mi się, że bezmózgi amerykański motłoch wybierze Clinton, bo taka jest poprawność polityczna.

  4. Dobrze, że Fridomia nie jest blogiem politycznym, bo pewnie już by tu wrzało :-) Zauważyłam, że nic tak nie rozpala do czerwoności w ostatnich czasach jak różnice w sympatiach politycznych. Może dlatego, że coraz trudniej wybrać spośród miernoty kandydatów… Gdy ktoś przy mnie denerwuje się na polityków, że głupki, idioci, ignoranci, nieuki i do tego kłamcy, to śmieję się, że polityka jest tak brudna, iż człowiek szlachetny, z charakterem i czystością intencji i tak od razu by się ubrudził. Zatem do tego bagna wchodzą tylko już śmierdzący lenistwem, czy złymi zamiarami.

    W sytuacji przedwyborczej USA dostrzegam to, co się dzieje w Europie. Do władzy dochodzą przedstawiciele poglądów radykalnych, narodowościowych i populiści. Rośnie znaczenie partii skrajnie prawicowych, a wyborcy kreują zapotrzebowanie na karmienie ich obietnicami bez pokrycie. Z Trampem kojarzę wypowiedź, która mnie zaniepokoiła, bo dotyczyła braku zgody na prawa dla imigrantów w USA. Było to na początku kampanii i dziwiłam się, że tak ostro zaczyna. Tym bardziej, że jakby na to nie patrzeć, po kolorze skóry widać, że Tramp rdzennym Amerykaninem nie jest… i jak większość, pochodzi od przodków imigrantów.

    Dziwisz się, Sławku, że nie ma przedwyborczej gorączki w USA? Myślę, że wielu się wstydzi tego, jakich kandydatów się doczekali.

    1. Aga-ta, chyba masz rację. Wielu Amerykanów wstydzi się takich kandydatów.

      Mnie martwi co innego. Wiele trendów zaczyna się w USA, a potem przychodzą do Anglii i do reszty Europy. Opery mydlane. Konkursy talentów w tv. Telewizje muzyczne. Miesięczniki lifestylowe. Walentynki. McDonald’s. I wiele, wiele innych.

      W USA dziś mamy nowy trend. Kampania wyborcza jak z reality show. Język jak z reality show. Prymitywizm jak z reality show. Tematy jak z reality show. Gdyby wygrał Trump to istnieje duże prawdopodobieństwo, że mielibyśmy dużą politykę jak z reality show. Mam nadzieję, że ta moda do nas jednak nie dotrze. Choć obawiam się, że jednak dotrze. Bo taka jest chyba konsekwencja demokracji uprawianej w płaskim świecie social media.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.