Nowe doznania

Lubię nowości. Lubię coś robić po raz pierwszy w życiu. Czuję się wtedy, że się rozwijam, że pokonuję nowe bariery. Nie musi to być nic spektakularnego typu wejście na 8-tysięcznik, skok z bungee czy nocowanie w igloo. Satysfakcjonują mnie nawet drobnostki, relatywnie małe wyzwania. Jak to, by swoją prezentację o wolności finansowej zmieścić w 18-stu minutach. Jak to, że wczoraj po raz pierwszy w życiu leciałem samolotem Lotu na krajowym połączeniu z pominięciem Warszawy (samolot z Gdańska do Krakowa był dość pustawy, ponoć bardziej się zapełnia zimą).

Dziś też miałem dwa nowe doznania. Dwa małe wyzwania. W Europejskim Centrum Zdrowia w Otwocku miałem robiony rezonans magnetyczny w kierunku wyeliminowania ryzyka tego, że moja powiększona prostata jest efektem jakiegoś raka. Nie wiem czy ktoś z Was miał już kiedyś okazję leżeć w takim urządzeniu. Leży się tam zamkniętym w wąskiej tubie przez około 50 minut bez ruchu. Słuchawki na uszach nie dają rady w pełni wyciszyć sekwencji bardzo głośnych, natrętnych dźwięków. Myślałem, że sobie pośpię, ale nic z tego. Hałas, a dodatkowo od czasu do czasu polecenia lekarza by wstrzymywać oddech. Ciekawe doświadczenie. Mam nadzieję, że i wyniki badania okażą się pozytywne:-)

Po południu miałem okazję zrobić swoją pierwszą prezentację o wolności finansowej dla gimnazjalistów i licealistów International European School w Warszawie (znów Europa w nazwie:-). Tak młodej publiczności jeszcze nie miałem, co było dla mnie pewnym wyzwaniem. Mniejszym było to, że musiałem się przestawić na język angielski bo część uczniów nie zna języka polskiego wystarczająco dobrze. Część z Was może pamiętać to, że jakis czas temu miałem prezentację w szkole podstawowej dla jeszcze młodszych osób. Ale woleli oni posłuchać moich opowieści o podróżowaniu, wiec nie miałem jeszcze okazji spróbować dotrzeć do młodzieży z moją misją:-)

Pojechałem tam na zaproszenie syna mojego przyjaciela z Kenii, który podobnie jak ja studiował wiele lat temu w Polsce. Jestem bardzo wdzięczny Danielowi za zaproszenie bo miałem okazję się zmierzyć z czymś nowym. Okazało się, że nie było to wcale tak dużym wyzwaniem jak się spodziewałem. Wprawdzie część chłopców rozpraszała obecność ich koleżanek, ale byli też tacy, którzy byli ewidentnie zainteresowani. Zadawali bardzo sensowne pytania. Wydawali się dobrze rozumieć różnicę pomiędzy bogaceniem się, a dążeniem do wolności finansowej. Czasami wręcz lepiej to czuli niż wielu dorosłych, z którymi miałem okazję rozmawiać na przestrzeni ostatnich lat.

To bardzo dla mnie budujące.  Życzę tym (oraz wszystkim innym) młodym ludziom by się nie pogubili w życiu. By nie dali się zwariować specom od marketingu, kolorowym mediom, bankowcom i innym specjalistom od szczęśliwości. By nie wierzyli w to, że są tyle warci ile posiadane przez nich gadżety, ubrania, markowe dodatki. By żyli dla siebie, a nie na pokaz. By byli szczęśliwi. By cieszyli się tym co mają, a nie smucili tym, że ktoś ma nowsze, droższe, większe.

Takich nowych doznań mam ostatnio całkiem sporo. Od prawie miesiąca żyję w domu bez tv i bez dostępu do internetu. Można? Można! Dzięki temu, wcześniej się kładę spać, mniej się objadam wieczorami. Spadam na wadze, systematycznie spada też moje nadciśnienie tętnicze. Czy czasami internet się przydaje? Czy czasami zdarza mi się, żałować, że go nie mam w domu? Tak, ale można się obyć bez niego. W końcu ludzkość dawała sobie radę bez internetu przez ostatnie kilka milionów lat:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

13 Responses

  1. Nie wyobrażam sobie życia bez internetu w domu. To generalnie właśnie tam mam czas na to, aby coś poklikać. Zrobić zakupy, popłacić rachunki i po blogować.

    1. Wojtek, da się żyć bez internetu w domu (nie mam go też w komórce). Wystarczy mi zaglądanie na pocztę, robienie przelewów, itp tylko 1-2 razy dziennie. Dzięki temu mam więcej czasu na wszystko inne:-)

  2. U nas w domu nie ma telewizora od co najmniej 6-ciu lat. Nie wiem czy udało by się tak z internetem? Liczba spraw jaką załatwamy przez internet jest olbrzymia i cały czas rośnie. Z internetem to trochę tak jak z wyjściem do hipermarketu bez listy zakupowej. Zajmuje dużo więcej czasu a często i pieniędzy.

    1. Maciej, ciekawe. Jak myślisz z czego się bierze rosnąca liczba spraw załatwianych przez internet? Czy tylko z tego, że trafia tam coraz więcej usług, które kiedyś załatwiałeś w urzędach? Czy też może również z tego, że internet powoduje, że liczba rzeczy do załatwienia rośnie w Twoim życiu? Kiedyś kontaktowałeś się ze znajomymi raz w tygodniu (dzwoniąc lub spotykając się na mieście), a mimo to miałeś z nimi tak samo bliskie relacje jak masz dzisiaj śledząc ich na FB po kilka razy dziennie? Czy FB spowodował zacieśnienie się Waszej przyjaźni, czy może spotykacie się w realu nawet rzadziej niż kiedyś?

      Jeśli to drugie – a podejrzewam, że tak właśnie może być – to oznaczałoby to, że internet komplikuje nam życie zamiast je nam upraszczać:-)

      Ja w każdym bądź razie odczuwam czasami lekki dyskomfort z powodu braku internetu w domu, ale myślę, że to tylko kwestia okresu przejściowego. Tzw withdrawal symptoms:-)

  3. Sławku, myślę, że coraz więcej spraw jest “delegowanych” do internetu. Ostatnio nawet zakładałem sobie ePuap aby nie ruszać się z domu do urzędów, czego bardzo nie lubię ze względu na najczęściej złe traktowanie tam petentów. Mnie osobiście również przybyło więcej spraw do załatwienia ale nie ma tego dużo. Co do FB to pewnie jestem w mniejszości gdyż nie mam jeszcze tam konta.
    Uważam, że brak internetu w domu bardzo skomplikowałby mi obecnie życie. Gorszą rzeczą od braku internetu byłby jedynie brak prądu ;)

    1. O tym jak bardzo jesteśmy jako cywilizacja uzależnieni od prądu i jakie skutki wywołuje jego brak traktuje książka beletrystyczna “Blackout” Marca Elsberga. Jestem właśnie w trakcie czytania, ale już polecam ;-)

      1. Luk, dzięki za polecenie tej książki. Czy mógłbyś proszę nam ją pokrótce streścić gdy już doczytasz do końca? Byłbym Ci bardzo wdzięczny.

        1. Pewnego zimowego dnia w całej Europie następuje przerwa w dostawie prądu. Wydawałoby się, że ta poważna w skutkach awaria zostanie szybko naprawiona. Jednak niestety mimo wysiłków operatorów systemów przesyłowych nie udaje się przywrócić dostaw prądu. Wkrótce okazuje się, że tytułowy Blackout został świadomie wywołany i jest skutkiem zmasowanego elektronicznego ataku terrorystycznego. Głównym bohaterem jest włoski informatyk, były haker, który trafia na trop terrorystów. A prądu w sieci nadal brak…
          W miarę wyczerpywania się zasilania awaryjnego różnych obiektów infrastrukturalnych, brak prądu powoduje również brak innych dóbr. Brak internetu i telefonii komórkowej (spowodowanego brakiem zasilania infrastruktury technicznej – serwery, routery itp.), brak paliwa na stacjach benzynowych czy wody w sieci wodociągowej (nie działają pompy), brak ogrzewania w mieszkaniach, itp. Ludzie nie mogą dojechać do pracy, ani gdziekolwiek indziej, bo wkrótce wyczerpuje się paliwo w bakach. Pojawia się głód (brak możliwości zaopatrzenia), a w szpitalach zaczynają umierać ludzie (brak personelu, zaopatrzenia, wyczerpują się lekarstwa, nie działa sprzęt medyczny). Najlepiej radzą sobie mieszkający w domach, którzy mogą ogrzać się np. kominkiem, nabrać wodę ze studni, zjeść jajko od kury znoszącej jajka na podwórzu, itd. Przydaje się też telefon stacjonarny, którego linia jest zasilana niezależnie.
          To czego sobie nie uświadamiałem, to fakt, jak mocno zautomatyzowane jest rolnictwo i hodowla. Brak prądu w dłuższym okresie powoduje, że nie działają np. automatyczne dojarki do krów, czy ogrzewanie na fermach kurczaków, co prowadzi do śmierci zwierząt hodowlanych. Szybko psuje się żywność przechowywana w niedziałających chłodniach.
          Nie zdawałem sobie również sprawy, że nawet jak elektrownie atomowe nie generują prądu, to potrzebują prądu do chłodzenia reaktorów. Oczywiście istnieje zasilanie awaryjne przy pomocy silników spalinowych, jednak zapasy ropy do tych silników szybko się kończą, a dostawy zostają przerwane. W związku z tym w kilku elektrowniach występują poważne awarie, prowadzące do skażenia środowiska w okolicy wielu kilometrów.
          W zaistniałych okolicznościach w poszczególnych krajach występują niepokoje społeczne, policja nie jest w stanie zapewnić spokoju, a rządy są obalane.
          Podsumowując: Nie trzeba militarnie atakować państw rozwiniętych. Są one tak bardzo uzależnione od prądu, że jego długotrwały brak przynosi takie skutki jak wojna.
          Oczywiście jest to tylko wizja autora. Wydaj mi się jednak, że w miarę realistyczna, a na pewno dająca do myślenia.
          Ja zrobiłem zapas świeczek i baterii do latarki :-)

        2. Luk, o podobnym scenariuszu czytałem niedawno w jednej z angielskich gazet. Tyle, że tam praprzyczyną problemów było to, że zniknęła … gotówka. Bankomaty – podobnie jak niedawno w Grecji – nie wypłacają gotówki, bo jej brakuje. Przestają działać karty bankomatowe i kredytowe. Ludzie z głodu zaczynają się włamywać do sklepów. Pada handel. Nie mogą kupić benzyny. Pada zatrudnienie. I cała seria kolejnych następstw.

          Co najgorsze, według autorów artykułu od takiego rozwoju wypadków dzieliły nas w 2008 roku dosłownie dni. Wówczas banki zaczęły padać, przestały nawzajem sobie pożyczać gotówki i byliśmy – ponoć – blisko zapaści systemu finansowego i gotówkowego.

          Jakie rozwiązanie? Gotówka pod materacem? :-)

  4. -Masz internet, który jest złodziejem czasu, ale dzięki niemu jesteśmy w stanie nie wychodząc z domu załatwić opłaty itp.
    -Nie masz internetu to automatycznie dysponujesz czasem, który marnotrawisz na stanie w kolejkach na poczcie czy w banku aby dokonać opłat, których nie możesz dokonać przez internet bo go nie masz.
    Wybór między dżumą a cholerą ;-)

  5. Super Sławku, że zdecydowałeś się na “offline’owy” eksperyment. Ja co prawda po dłuższym życiu offline, w chwili “słabości” założyłem mobilny internet, ale widzę, że nie był to dobry ruch.

    Fakt jest mi trochę niezbędny w sprawie “odgruzowania” mieszkania, bo chcę maksymalnie zredukować stan posiadania.

    Ale jak widać, nie robię tego, ogrom pracy związanej z wystawieniem tego na Allegro powoduje, że odkładam to na “święte nigdy” :(

    Zauważyłem też niedobry wpływ internetu, np. łatwość zakupów i generalnie “tracenie bezproduktywne” czasu. W chwili słabości dałem się ponieść impulsowi i trochę niepotrzebnych rzeczy zamówiłem przez internet. Część zakupów dało się odwołać, część została kupiona i później przyszła refleksja po co to było kupione :(

    Leo Babauta dwa ostatnie wpisy na http://mnmlist.com temu poświęcił, jest to dość trudny “nawyk” do zwalczenia, bo zawsze jest pytanie, gdzie jest ta granica, gdzie coś jest już zachcianką a nie jeszcze potrzebą. Mózg jest doskonały w racjonalizowaniu tego.

    Z nowości czytelniczych przeczytałem książkę “The Internet is not the answer” by Andrew Keen. Niestety na Kindlu (a propos naszej rozmowy kiedyś na temat ebooków). Minimalizm na jaki pozwala Kindle przeważył, mimo że sto razy wolę papierowe książki, to w przypadku “jednorazowych”” lektur, a szczególnie anglojęzycznych które się później kurzą na półce i są praktycznie niesprzedawalne, to ebook niestety wygrywa. Podobnie jak plik mp3 vs kolekcja płyt CD w moim wypadku (BTW, nie wiem czy wiecie biblioteki wojewódzkie wypożyczają też płyty CD i DVD).

    Inna ciekawa to “Mikrowyprawy w wielkim mieście”, o tym że wystarczy ogród przydomowy, żeby przeżyć przygodę. Nie trzeba jechać na koniec świata.

    A jak Twoje, Sławku lektury. “Data and Goliath” i inne które Ci podesłałem? Czytałeś je już?

  6. Cóż, mam taki notes z czerpanego papieru, ze skórzaną okładką (chyba jedyna niepraktyczna nie high-tech rzecz jaką mam ;) – w tym notesie notuję marzenia, plany i różne przemyślenia dotyczące mojego życia. Czytam go i uzupełniam tam gdzie czy chcę czy nie chcę, nie ma internetu – wtedy prawdziwie potrafię odpłynąć z przemyśleniami. A gdzie to się dzieje najczęściej? W samolocie, ewentualnie na jakimś odległym porcie lotniczym gdzie nie ma darmowego wifi :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.