Relacja z Pucharu Konfederacji – Rosja 2017

Od blisko tygodnia jestem w Rosji. Przyjechałem tu samochodem przez Litwę, Łotwę i Estonię do Sankt Petersburga, by obejrzeć kilka meczów tegorocznego Pucharu Konfederacji Rosja 2017. Puchar Konfederacji to piłkarski turniej z udziałem aktualnych mistrzów poszczególnych kontynentów oraz mistrzów świata, a także gospodarza najbliższych mistrzostw świata w piłce nożnej. Odbywa się od relatywnie niedawna.

Mecze, które widziałem

Jak dotąd widziałem już 3 mecze. Rosja – Nowa Zelandia (2:0) w St. Petersburgu; Portugalia – Meksyk (2:2) w Kazaniu (moja pierwsza wizyta w tym mieście) oraz wczoraj mecz Australia – Niemcy (2:3) w Soczi (byłem już tu kiedyś raz, w 2014, podczas Zimowej Olimpiady). Tak więc były to 3 mecze, w trzy kolejne dni, w trzech różnych miastach. W sumie aż 11 goli w trzech meczach więc średnia bliska 4 goli na mecz. Oby tak dalej:-)

Dziś jestem w Moskwie i jutro zobaczę mecz Portugalia – Rosja, a pojutrze, w czwartek 22 czerwca mecz Kamerun – Australia w St. Petersburgu.

Z St. Petersburga pojadę samochodem do Smoleńska, do Katynia oraz – przez Białoruś – do Polski. W sumie wyjdzie całkiem sporo kilometrów. Do samego St. Petersburga zrobiłem z Warszawy ponad 1700 km.

Przemieszczanie się po Rosji

Początkowo myślałem, że pojeżdżę samochodem pomiędzy miastami – gospodarzami, ale odległości mnie przeraziły.

Dla kibiców – posiadających ważny bilet na mecz oraz tzw FAN ID (o tym za chwilę więcej) – zorganizowano m.in darmowe przejazdy pociągami. Jednak ze względu na ogromne odległości (pociąg z Soczi do Moskwy jedzie około 40 … godzin!!!), musiałem się przemieszczać samolotami. Leciałem samolotami Aeroflotu, linii lotniczej Rossiya (powiązanej z Aeroflotem), a także liniami UT Air oraz Jakucja. Tymi dwoma ostatnimi po raz pierwszy w życiu.UT Air to skrót od siedzib tych linii w Ufie i Tumyen. Jedną z ich baz operacyjnych jest Surgut (kto z Was słyszał wcześniej o takim mieście w Rosji? :-)). Linie Jakucja mają siedzibę jeszcze dalej wgłąb Syberii, w Jakutsku:-) Pomimo swojej “egzotyki” ich samoloty są bardzo nowoczesne. Widać, że nafciarze mogą sporo zainwestować w swoją flotę:-)

Rossiya ostatnio rozpoczęła przemalowywanie swoich samolotów w nowe firmowe kolory. Samoloty stojące na płycie lotniska wyglądają tak jakby niecierpliwiły się do wzbicia się w powietrze. Oto link do zdjęcia, które jednak nie oddaje pełnej atrakcyjności nowych barw linii Rossiya: http://atwonline.com/aircraft-engines/russias-rossiya-airlines-takes-first-boeing-747-new-livery

Atmosfera Pucharu

Pomimo tego, że Puchar Konfederacji to dość ekskluzywne i prestiżowe rozgrywki, to w miastach-gospodarzach nie widać tej imprezy. W St. Petersburgu widać było tylko plakaty na cityboardach, nieduży Fan Zone obok bajecznie kolorowej Cerkwii na Krwii, małą budkę na głównej promenadzie – Nevskiy Prospekt. Jeszcze mniej znaków było widocznych w Kazaniu. Nieco więcej w Soczi. Za to dziś w Moskwie nie zobaczyłem jak dotąd żadnego śladu mistrzostw.

Pomimo tego, że jest to impreza międzynarodowa, z udziałem w sumie 8 krajów (w tym Rosji), to nie widać wielu cudzoziemców. W St. Petersburgu nie widziałem praktycznie żadnego Nowozelandczyka (pewna reporterka z telewizji Korei wzięła mnie za Kiwi i chciała zrobić ze mną krótki wywiad:-). W Kazaniu było sporo – pewnie 200-300 Meksykańczyków (jednej parze pomogłem nawet z bagażem na lotnisku w Moskwie). Portugalczyków było zaledwie kilkadziesięciu. W Soczi, kibiców z Australii dało się policzyć na palcach rąk i trochę więcej było Niemców. Choć część z nich rozmawiało między sobą po … rosyjsku (nawet trzech gości ubranych w bawarskie stroje ludowe:-)

W związku z małą liczbą zagranicznych turystów, na meczach bez udziału Sbornej zapada długa cisza, którą kibice przerywają od czasu do czasu brawami lub próbami podniesienia kolejnej meksykańskiej fali. Kibice Rosji obecni na tych meczach (w Kazaniu było w sumie ponad 33 tyś kibiców, a w Soczi ponad 28 tyś) od czasu do czasu skandują RO-SI-YA! RO-SI-YA!! ale raczej mało żwawo.

W sumie więc atmosfera nie jest tak gorąca jak zwykle podczas turniejów mistrzowskich. Nie wiem czy to typowe dla PK, bo dotychczas byłem wcześniej na tylko jednym – w 2013 w Brazylii. Ale w Brazylii ogólnie rzecz biorąc mieszka więcej imigrantów niż w Rosji (m.in z Włoch czy Meksyku bo to ich mecz widziałem w Belo Horizonte) i dzięki nim atmosfera była bardziej międzynarodowa i bardziej gorąca. Poza tym pewnie Brazylijczykom łatwiej się dobrze bawić niż Rosjanom (bez bałałajki oraz z zakazem sprzedaży alkoholu w dniu meczu w Kazaniu).

Kibic kibicowi przyjacielem

Natomiast czuć atmosferę przyjaźni kibicowskiej. Obcy ludzie Cię zagadują w autobusie czy metrze. Jakiś Rosjanin poprosił mnie o zrobienie sobie foci ze mną w metrze, a inny – w kolejce do wejścia na stadion – zażartował, że wyglądam jak Patrick Kluivert.

Pewien Fin – Hendrick – okazał się znawcą nie tylko Polski (bardzo spodobał mu się m.in Sanok!), ale także w szczególności polskiej ligi hokejowej. Wymieniał nazwiska graczy, o których sam wcześniej nie słyszałem. Wspomniał o zawodnikach, którzy w 1976 pokonali Związek Radziecki!! Wiedział też, że trwają w Polsce MME U-21 (pewien Portugalczyk, z którym rozmawiałem potem znał wyniki meczów!), ale najbardziej zaskoczył mnie gdy – w odpowiedzi na jego pytanie powiedziałem, że mieszkam w Warszawie – pokazał mi symbol Legii Warszawa. Palec wskazujący do góry i kciuk w bok, imitujący literę “L”.

Podczas rozmowy z Hendrickiem i jego Dziewczyną z Moskwy, podeszła do mnie pewna młoda dziewczyna i przywitała się ze mną. Początkowo myślałem, że to ich znajoma, ale oni odeszli, a ona została. Chciała sobie zrobić ze mną … zdjęcie. Jej prośba mnie nieco zaskoczyła, ale potem pogadaliśmy jeszcze chwilkę. Takich próśb o fotki z młodymi dziewczynami (w tym również z wolontariuszkami FIFA) miałem więcej. To chyba ten pomarańczowy kolor tak przyciąga:-) Wprawdzie to nie meksykańskie sombrero czy różnokolorowe ponczo, ale zawsze…

Pewien młody facet (jak się potem okazało lekarz pochodzący z Azerbejdżanu) pomógł mi przesiąść się na drugą linię metra, choć go wcale o to nie prosiłem. Rozmawialiśmy sobie w metrze bo on też jechał na mecz. Gdy zorientował się, że zaczęła mi nagle lecieć krew z nosa (ja tak mam od dość dawna), to zmusił mnie do wejścia do stojącej obok naszej drogi przez park karetki pogotowia. Tam mnie zbadano. Okazało się, że ciśnienie mam idealne – 120/80. I opatrzono, udzielając mi wielu pożytecznych instrukcji. W karetce, oprócz lekarza i sanitariusza był nawet … tłumacz:-)

Biurokracja

Rosjanie zezwolili – wyjątkowo – kibicom na wjazd bez wizy. Trzeba sobie tylko było wcześniej wyrobić tzw FAN ID. Początkowo – po wypełnieniu formularza na stronie – należało sobie wydrukować formularz z danymi osobistymi oraz wklejonym zdjęciem (miałem z tym nieco problemu, ale w końcu się udało). Po przybyciu do Rosji, trzeba było to papierowe ID zamienić  punkcie FAN ID na wersję plastikową w laminowanej folii z okolicznościową smyczą na szyję.

FAN ID uprawnia m.in do wejścia na stadion (bez niego bilet chyba nie jest ważny) oraz do darmowych przejazdów specjalnymi shuttles na stadion, ale też komunikacją miejską (w dniu meczu, choć czasami był to “dzień meczu +/- dwa dni”) oraz pociągami pomiędzy miastami gospodarzami w określone dni.

Czyli całkiem fajnie, ale tu pojawiały się schody. Raz pytano o numer zamówienia ID, a innym razem o numer samego FAN ID> Tak samo było z biletami – raz pytano o numer zmówienia, raz o numer biletu (nawet nie wiedziałem, że są numerowane). Czasami pytano o mecz, na który jadę do Petersburga, a raz o mecz, z którego będę wyjeżdżał z Moskwy. W formularzu czasami pojawiały się w angielskiej wersji pytania w języku rosyjskim.Niby nic takiego, ale czasami instrukcje w angielskiej wersji formularza były – jak na złość – w języku rosyjskim. Niby sobie z tym radzę, ale jednak było to konfundujące. Na dodatek, dziewczyna, która wydawała mi plastikowe FAN ID zorientowała się, że do formularza nie wpisałem swojego drugiego imienia. Zdecydowała się poprawić formularz, ale “poprawiając go” zmieniła pisownię mojego imienia na “SLAVEK” (widać nie tylko w Polsce ludzie mają problemy z moimi danymi osobowymi:-)

Po kilkunastu próbach zarezerwowania sobie darmowego biletu, dałem sobie spokój. Kupię sobie normalny bilet (mam nadzieję, że będą jeszcze dostępne). Szkoda, bo fajnie byłoby pojechać pociągiem specjalnym z kibicami, ale trudno.

W Moskwie jeszcze raz dobiła mnie biurokracja. Poszedłem do hostelu zapytać o miejsce. Było. Ale recepcjonistka nie chciała mnie zameldować bo przyjechałem do Rosji kilka dni temu i nie rejestrowałem się wcześniej. A jest obowiązek meldunkowy, który trzeba spełnić po 24 godzinach od przybycia na miejsce. Zapytana o podstawę prawną, wyciągnęła mi jakiś wyciąg z przepisów (miała nawet kopię w wersji angielskiej:-). Z tym, że wg mnie wynikało, że “miejscem” jest dana miejscowość, a nie cała Rosja i że przecież każdy dzień jestem w innym miejscu. Pokazałem jej nawet karty pokładowe na samoloty. Nie pomogło. Uparła się jak osioł i tyle. Wcześniej nie miałem z tym problemów, ale teraz musiałem znaleźć inny hostel. Udało się na szczęście.

Druzhba

Rosjanie, z którymi rozmawiałem bardzo przyjaźnie odnosili się do Polski. Pewien górnik w St Petersburgu (zajmuje się kopaniem tuneli dla metra, które ma już ponad 5 linii, w Moskwie 0 linii 14!!!) bardzo mile wspominał Wrocław i Kraków (był tam na szkoleniu na AGH). Pamiętał wiele słów po polsku.

Starszy facet w Kazaniu dobrze rozumiał krzywdy, które Stalin wyrządził Polsce. Sam też został z rodziną zesłąny na daleką Syberię, w której spędził całe swoje dzieciństwo.

Młody chłopak w Rosji, którego poprosiłem o pomoc w znalezieniu hostelu, nie tylko odszedł od swojej grupki (pili piwo pod blokiem i wyglądali początkowo dość groźnie) poszukując wskazanego przeze mnie adresu, ale też zadzwonił do hostelu by zapytać o to dokładnie gdzie się mieszczą.

Wszyscy przyjaźnie mówili o Polsce. Zresztą wiele innych osób również.

Mnóstwo przygód i obserwacji

Mógłbym jeszcze wiele napisać o ładnym zachowaniu CR7 na boisku, o fantastycznych stadionach, o tłumach fanów pod hotelem Ramadan w Kazaniu oczekujących na pojawienie się CR7 ( jak powiedział jeden Niemiec widać go było tylko przez “halbe Sekunde”), o policjantach zwracających mi uwagę, że przechodzę ulicę obok pasów, o bardzo śmiesznym przejściu granicznym Estonia – Rosja oraz o tym jak policjanci holowali mój samochód na stację benzynową, o tym jak kupowałem sobie pomarańczowy zegarek w samolocie linii UT Air oraz o wielu jeszcze innych przygodach.

Ale po pierwsze, nie chcę zbytnio przynudzać i wydłużać tego wpisu. A po drugie, musze się kłaść spać. Jutro kolejny dzień silnych – mam nadzieję – wrażeń.

Dobranoc!

PS O pewnym zaskoczeniu jakie spotkało mnie w samolocie na trasie Kazań-Moskwa-Soczi napiszę w oddzielnym wpisie. Już wkrótce:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

8 Responses

  1. Sławek trzymasz nas w napięciu :) Czy takie mistrzostwa można rozpatrywać w kategoriach przygotowania gospodarza do mundialu ? Wybieram się za rok do Rosji. Zapewne też będą zniesione wizy i pewnie dopracują FAN ID. Kiedyś jak zaczynałem handlować z Rosjanami zwracano mi uwagę żebym uważał na to jak oni mówią, że gdzieś jest blisko, niedaleko itp. Rosja jest ogromna, a odległości między miastami równie wielkie. Fajnie, że zwróciłeś uwagę na biurokrację. Podczas przyszłorocznego mundialu planuję zwiedzić nieco Kazachstan i już wiem że muszę uzbroić się w cierpliwość.

    1. Bolo, masz rację. Rosja jest ogromna i odczułem to pomimo tego, że miasta gospodarze turnieju PK są położone względnie blisko siebie, zdecydowanie w europejskiej części Federacji Rosyjskiej.

      Rosja jest tak duża, że gdy Rosjanin mówi o jechaniu gdzieś “pociągiem”, to ma na myśli pociąg z miejscami sypialnymi – albo coupe (4 miejsca w przedziale) lub platzkarta (wagon do spania, bez podziału na przedziały). Coś co w Polsce nazywamy “pociągiem” tutaj określa się mianem “elektriczki” czyli pociągu, który jedzie dokądś krócej niż jedną dobę:-))) To dość ważne w Rosji rozróżnienie.

      Podobnie jest z rosyjskim poczuciem ciepła/zimna. Wczoraj w Moskwie rozmawiałem z kimś kto pochodzi z miasta, którego nazwy nie znałem. Gdy zapytałem gdzie to, to zaczął opowiadać mi o swoim miasteczku. Powiedział m.in że jest tam ciepło – “w zimie temperatura u nas nie spada poniżej -30 st C” Grecja po prostu!!! :-)

      A dziś jestem już w St Petersburgu. Wieczorem idę na mecz Kamerun-Australia – w pociągu dla kibiców spotkałem sporą grupkę Kameruńczyków; zdziwili się, że im kibicowałem w tym roku w Gabonie podczas PNA. A po meczu będzie najbielsza z tutejszych białych nocy:-)))

        1. Bolo, pozwól, że odpowiem w ciągu kilku dni (w tej chwili się trochę śpieszę). Gdybym zapomniał, to przypomnij mi proszę. Przekraczałem granice lądowe już wiele setek razy, ale takiej przygody jeszcze nigdy nie miałem:-)

  2. Nie interesuje mnie pilka nozna ani nie bylam nigdy w Rosji ale czyta sie swietnie! Tez czekam z niecierpliwoscia na dalszy ciag!

  3. Sławku: bardzo obrazowa relacja. Czuję się prawie jakbym tam był.

    Jedno co mnie na pewno nie dziwi to Niemcy porozumiewający po rosyjsku. Nawet w bawarskich strojach.
    Mieszkam w Ingolstadt. W firmie w której pracuję jest mnóstwo Rosjan. Na produkcji chyba więcej niż Niemców. Bardzo wielu z tych Rosjan ma niemieckie nazwiska. Ich językiem ojczystym jest rosyjski, bo wychowali się w Rosji, ale pochodzą z mieszanych niemiecko- rosyjskich rodzin. Przeważnie gdy z nimi rozmawiam słyszę, że ojciec, matka, dziadek, albo babcia był(a) Niemcem (Niemką). Prawie wszyscy przyjechali do Niemiec w latach dziewięćdziesiątych, otrzymując niemieckie obywatelstwo ze względu na swoje pochodzenie. Ich dzieci, często już dorosłe, urodziły się w Niemczech, ale znają rosyjski, bo w domu go używają.

    1. Jacek, Aska, dzięki za komplementy:-)

      A co do Rosjan z Niemiec, to też ich wielu regularnie spotykam w sanatorium w Druskiennikach. Przyjeżdżają tam bo fundują im pobyt niemieckie KrankenKasse, dla których rehabilitacja na Litwie jest o wiele tańsza niż w niemieckim sanatorium:-) Świat jest mały:-)

      Asiu, kontynuację napiszę w ciągu paru dni. Jestem już w Warszawie, a turniej Pucharu Konfederacji w Rosji wkroczył już w fazę półfinałów.

    2. NIemcy miały wiele programów pomocy dla swoich obywateli lub ich potomków, którzy zostali wysiedleni w czasie wojny. Pomagali również uzyskać Niemieckie obywatelstwo rosjanom z terenów okupowanych, którzy dołączyli do bundeswehry (mam takiego kolegę, którego ojciec rosjanin walczył w II wojnie, ale “nie potej stronie co trzeba”).
      W latach dziewięćdziesiątych mieli program na odnowienie społeczności żydowskiej w Niemczech i przyjmowali żydów z ukrainy, rosji i innych republik radzieckich.

Skomentuj Bolo Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.